<< spis rzeczy

DROGA KRZYŻA

 

 

I. DROGA DO TRONU ŁASKI BOŻEJ.

 

Wprawdzie i pierwsze przymierze miało przepisy o służbie Bożej i ziemską świątynię. Wystawiony bowiem został przybytek, którego część przednia nazywa się miejscem świętym, a w niej znajdowały się świecznik i stół, i chleby pokładne; za drugą zaś zasłoną był przybytek, zwany miejscem najświętszym, mieszczący złotą kadzielnicę i Skrzynię Przymierza, pokrytą zewsząd złotem, w której był złoty dzban z manną i laska Aarona, która zakwitła, i tablice przymierza; nad nią zaś cherubini chwały, zacieniający wieko skrzyni, o czym teraz nie ma potrzeby szczegółowo mówić. A skoro tak te rzeczy zostały urządzone, kapłani sprawujący służbę Bożą wchodzą stale do pierwszej części przybytku, do drugiej zaś raz w roku sam tylko arcykapłan, i to nie bez krwi, którą ofiaruje za siebie samego i za uchybienia ludu, przez to Duch Święty wskazuje wyraźnie, że droga do świątyni nie została jeszcze objawiona, dopóki stoi pierwszy przybytek (Hebr. 9:1-8).

Albowiem jedną ofiarą uczynił na zawsze doskonałymi tych, którzy są uświęceni. Poświadcza nam to również Duch Święty, powiedziawszy bowiem: Takie zaś jest przymierze, jakie zawrę z nimi. Po upływie owych dni, mówi Pan: Prawa moje włożę w ich serca i na umysłach ich wypiszę je, dodaje: A grzechów ich i ich nieprawości nie wspomnę więcej. Gdzie zaś jest ich odpuszczenie, tam nie ma już ofiary za grzech. Mając więc, bracia, ufność, iż przez krew Jezusa mamy wstęp do świątyni drogą nową i żywą, którą otworzył dla nas poprzez zasłonę, to jest przez ciało swoje, oraz kapłana wielkiego nad domem Bożym, wejdźmy na nią ze szczerym sercem, w pełni wiary, oczyszczeni w sercach od złego sumienia i obmyci na ciele wodą czystą. (Hebr.10:14-22)

Przystąpmy tedy z ufną odwagą do tronu łaski, abyśmy dostąpili miłosierdzia i znaleźli łaskę ku pomocy w stosownej porze. (Hebr.4:16)

  

W powyższych fragmentach czytamy o Przybytku, który zbudował Mojżesz według wzorca ukazanego mu na górze. Kontynuacją tego dzieła była późniejsza Świątynia zbudowana przez Salomona. Skupimy się tylko na Miejscu Najświętszym, w którym przebywała Chwała Boża, a w szczególności na samej Arce. Jest ona zapowiedzią przyjścia naszego Zbawiciela, Jezusa Chrystusa oraz Jego symbolem. W jej wnętrzu były trzy przedmioty. Złoty dzban, laska Aarona oraz kamienne tablice. Te wydawałoby się zwykłe przedmioty były schowane w drewnianej skrzyni, całej pokrytej złotem, stojącej w miejscu, do którego wejście groziło chorobą lub nawet śmiercią. To wszystko było ukryte przed okiem ludzkim. Te zwykłe trzy przedmioty nie były jednak zwykłe. Złoty dzban był uczyniony ręką ludzką, ale jego zawartość była pochodzenia niebiańskiego. Złoto wskazywało na boską naturę Pana Jezusa, a manna na to, że jest On prawdziwym Chlebem Żywota. To naczynie z chlebem mówi też o nas, którzy w Chrystusie otrzymaliśmy nową Bożą naturę. Będzie ona w nas widoczna na zewnątrz tylko wtedy, gdy całkowicie będziemy wypełnieni naszym Panem. Także laska nie była zwykła. Suche migdałowe drewno zakwitło, puściło pączki, wydało kwiat oraz dojrzałe migdały (IVMojż.17,23). Wskazuje to znowu na naszego Pana, który powiedział o sobie: ”Ja jestem żywot i zmartwychwstanie”. Ale to też wskazuje na nas, którzy byliśmy kiedyś martwi w grzechach naszych, odcięci od Boga Żywego, tak jak ta sucha laska odcięta od drzewa. Zostaliśmy jednak ożywieni przez Syna Bożego, który zamieszkał w naszych sercach. Migdały wskazują na to, że Pan nie tylko chce nas ożywić, ale pragnie, aby nasze życie wydało dla Boga owoc w postaci m.in. naszego uświęcenia. Tablice w Arce także nie były zwykłe. W Starym Testamencie dowiadujemy się, że na początku w Bożej Skrzyni były same tablice, one były jakby najważniejsze, gdyż na samym początku wszystkiego było Słowo. Aż trudno to pojąć. W Piśmie czytamy, że przed tą Skrzynią mury warowni rozpadały się, wody rozstępowały się i armie wrogów uciekały. Można by spodziewać się, że ta cudowna Skrzynia zawiera jakieś skarby. A jednak w jej wnętrzu były dwa pospolite kamienie, których na skalistej pustyni było mnóstwo. Jednak były one niezwykłe. Wypisane były na nich Prawa Boże. Dla świata te przykazania są tak samo małowartościowe, jak kamień, na którym je wyryto. Jednak dla nas są one cenniejsze niż najdroższe brylanty, ponieważ Zakon Boży był początkiem drogi do Żywota Wiecznego objawionego w Zbawicielu. Ustawy Boże wprowadziły też w życie grzesznego świata pewien porządek i bezpieczeństwo. Uczyniły z barbarzyńcy człowieka cywilizowanego. Żadne skarby świata nie mogłyby tego uczynić. I znowu jak poprzednio, tablice te wskazują na Syna Człowieczego, we wnętrzu którego był Zakon Boży (Ps.40,7-9), a też na Syna Bożego, którego imię brzmi Słowo Boże; wiemy też, że ci dwaj to jedna i ta sama osoba: Pan Jezus Chrystus. Ale także i w tym przypadku tablice te wskazują na nas. Nasze niegdyś kamienne serca, zatwardziałe i martwe dla Boga zostały ożywione przez nasienie Słowa Bożego, które żyje i trwa. Jezus Chrystus jest w nas. Jego Zakon jest wypisany na tablicach naszych serc. To wszystko mówi nam o wielkiej Bożej miłości do rodzaju ludzkiego. Bóg nie opuścił swojego stworzenia, ale złączył się z nim. Wniknął w naszą słabą i upadłą naturę, aby podnieść nas z upadku i uczynić uczestnikami Jego świętej i czystej natury, aby w ten sposób przywieść nas na nowo do społeczności z samym sobą. Ojciec Niebieski uczynił to poprzez zesłanie nam swojego Syna, Jezusa Chrystusa w ciele. Wiemy także, że nad Arką, na wieku której były dwie rzeźby aniołów, spoczywała Szekina –  Chwała Boga zasiadającego na cherubach. Był to widzialny znak ciągłej szczególnej obecności Jahwe w Miejscu Najświętszym.

 

         To miejsce, które opisałem powyżej było Tronem Bożej Łaski ludu Starego Przymierza. Tam Mojżesz udawał się na rozmowę z Panem, tam arcykapłani poprzez składanie ofiar wyjednywali u Boga przebaczenie i przychylność dla grzesznego ludu. Każdy, kto zgrzeszył lub potrzebował pomocy, gdy modlił się przed Przybytkiem lub na dziedzińcu Świątyni, mógł liczyć na Bożą pomoc. Jahwe obiecał, że modlących się w tym miejscu będzie wysłuchiwał. Nawet wygnańcy będący w innych krajach, gdy modlili się zwróceni w kierunku Jerozolimy, w której była Świątynia, mogli liczyć na wysłuchanie. Przez bardzo długi czas Chwała Boża potężnie manifestowała się w Miejscu Najświętszym. Tu było szczególne miejsce łaski Bożej, dlatego bardzo skrupulatnie pełniono służbę Bożą, gdyż bardzo łatwo rozpalała się Świętość Pana i zapalał się Jego gniew przeciw najmniejszemu nawet nieświadomemu grzechowi lub nieczystości. Kapłani naprawdę musieli bardzo uważać, aby przez nieuwagę nie ściągnąć na siebie gniewu Świętego Jahwe, tak jak to przytrafiło się synom Aarona, przez co strawił ich Boży ogień (III.Mojż.10,1-2). Jednak pomimo tego wszystkiego, co napisałem powyżej, świadectwo Pisma stanowczo przemawia: Duch Święty wskazuje wyraźnie, że droga do świątyni nie została jeszcze objawiona, dopóki stoi pierwszy przybytek (Hebr. 9:1-8). Czyż nie jest to bardzo wymowne i mocne stwierdzenie? To znaczy, że jeszcze nikt do tej pory nie wszedł do prawdziwego miejsca, gdzie znajduje się TRON SZCZEGÓLNEJ ŁASKI BOŻEJ, JEGO WIELKIEJ PRZYCHYLNOŚCI I MOCY. Nikt! To świadectwo jest niesamowite, wskazuje ono na niewystarczalność całego systemu ofiarniczego Izraela, począwszy od Mojżesza, poprzez Salomona aż do czasów współczesnych Mesjaszowi. Zatem nasuwa się oczywiste pytanie: Którędy wiedzie droga do upragnionej łaski Bożej? Świadectwo Słowa przytoczonego na początku tej rozprawy objawia tę drogę. Jest nią

 

KRZYŻ.

 

Tą drogą jest śmierć! Jest nią unicestwienie starego grzesznego Adama. Każdy niepowołany lub nieczysty, który zbliżał się do Przybytku umierał. Żadne obrządki Starego Prawa nie mogły uczynić nikogo na tyle świętym, aby mógł ostać się w bezpośredniej obecności Świętego Jahwe. Dlatego jedyną drogą do przebywania w obecności Bożej jest krzyż, tzn. śmierć! Ale niczyja śmierć nie była na tyle wartościowa przed Panem nieba i ziemi, aby zyskać Jego przychylność, by wyciągnął ku tej osobie berło swojej przychylności. Dlatego sam Jahwe, Syn Boga Żywego stał się człowiekiem, Synem Człowieczym. I tylko On będąc bez skazy przed Bogiem Ojcem, mógł poprzez swoją śmierć zyskać przychylność Jahwe dla siebie i dla innych. To mógł uczynić tylko Pan Jezus Chrystus. I On to zrobił, nie cofnął się! Amen! Ten krzyż jest jak wąska gardziel dla narodów. Wielkie tłumy zmierzają i cisnął się do łaski Bożej. Im bliżej są Jego, tym bardziej muszą być czyści i nieskazitelni i tym więcej ich umiera. Przypomnijmy sobie Mojżesza ostrzeżenie do ludu stojącego przy górze Bożej, która dymiła i trzęsła się od obecności Boga, albo historię tych, którzy próbowali zajrzeć do Arki Przymierza. Ale nawet nasze własne życie w ciele poucza nas, że doskonałość osiągniemy dopiero wtedy, gdy zrzucimy z siebie naszą grzeszną powłokę, nasze ciało, a to oznacza śmierć. Dlatego jedyną drogą do TRONU ŁASKI BOŻEJ jest krzyż, tzn. śmierć. To, co grzeszne i to, co diabelskie musi całkowicie umrzeć. Tego nie da się naprawić. I to uczynił dokładnie Pan Jezus. On wszedł do prawdziwej Świątyni w niebie przeszedłszy przez krzyż. On wszedł tam ze swoją krwią. Aby wejść przed Boże Oblicze musiał umrzeć. A ponieważ był bezgrzeszny, doskonały i bez skazy, znalazł upodobanie w oczach Ojca i zasiadł po Jego prawicy. Krzyż i śmierć były jedyną drogą Chrystusa do Ojca, aby nas tam zaprowadzić. Nasz Pan, chociaż bez skazy, był w powłoce skażonej, ziemskiej. I to właśnie ona musiała umrzeć. Ona musiała być potępiona i zniszczona. W tej ziemskiej powłoce ciała naszego Zbawiciela została słusznie potępiona cała grzeszność stworzenia. To była kara i jednocześnie zapowiedź jej dla tych, którzy odrzucą zbawienie w Chrystusie.

      

         Rzeczą znamienną jest, że ludzie, którzy zostali zbawieni w Chrystusie, noszą w sobie Chwałę Bożą, której obrazem była Szekina dawnej Świątyni. Zatem zgodnie ze słowem z listu do Hebrajczyków mamy wstęp do Świątyni Bożej, do TRONU ŁASKI BOŻEJ. Mało tego. Apostoł Paweł powiada, że w Chrystusie zasiedliśmy w okręgach niebieskich. Zatem jak tam dostaliśmy się? Jaka droga tam wiodła? Czytajmy:

  

Czyż nie wiecie, że my wszyscy, ochrzczeni w Chrystusa Jezusa, w śmierć jego zostaliśmy ochrzczeni? Pogrzebani tedy jesteśmy wraz z nim przez chrzest w śmierć, abyśmy jak Chrystus wskrzeszony został z martwych przez chwałę Ojca, tak i my nowe życie prowadzili. Bo jeśli wrośliśmy w podobieństwo jego śmierci, wrośniemy również w podobieństwo jego zmartwychwstania, wiedząc to, że nasz stary człowiek został wespół z nim ukrzyżowany, aby grzeszne ciało zostało unicestwione, byśmy już nadal nie służyli grzechowi; kto bowiem umarł, uwolniony jest od grzechu. Jeśli tedy umarliśmy z Chrystusem, wierzymy, że też z nim żyć będziemy (Rzym. 6:3-8).

  

Widzimy, że w Chrystusie przeszliśmy przez Jego krzyż. W Nim umarliśmy, zostaliśmy ukrzyżowani. On otworzył nam drogę do potężnego TRONU ŁASKI BOŻEJ, a ona wiodła przez krzyż. Nie ma tam innego wejścia. Mało tego. Za każdym razem, gdy tam przychodzimy, jako ludzie żyjący w upadłym ciele, musimy przychodzić tam przez Jego krzyż, poprzez Jego śmierć, pokropieni Jego drogocenną krwią. Ale to jeszcze za mało. My żyjemy w Bożej obecności. Jest to możliwe, ponieważ cały czas przebywamy w cieniu krzyża i śmierci naszego Pana. Jego krew jest na naszych sercach. Dlatego mamy stałą przychylność u Boga. On widzi nas w swoim Synu, który wszedł do nieba poprzez krzyż. Amen.

  

II. ZWIASTUJEMY CHRYSTUSA UKRZYŻOWANEGO.

  

Nie posłał mnie bowiem Chrystus, abym chrzcił, lecz abym zwiastował dobrą nowinę, i to nie w mądrości mowy, aby krzyż Chrystusowy nie utracił mocy. Albowiem mowa o krzyżu jest głupstwem dla tych, którzy giną, natomiast dla nas, którzy dostępujemy zbawienia, jest mocą Bożą. (1Kor.1:17-18)

My zwiastujemy Chrystusa ukrzyżowanego, dla Żydów wprawdzie zgorszenie, a dla pogan głupstwo, natomiast dla powołanych - i Żydów, i Greków, zwiastujemy Chrystusa, który jest mocą Bożą i mądrością Bożą. (1Kor.1:23-24) 

Albowiem uznałem za właściwe nic innego nie umieć między wami, jak tylko Jezusa Chrystusa i to ukrzyżowanego. I przybyłem do was w słabości i w lęku, i w wielkiej trwodze, a mowa moja i zwiastowanie moje nie były głoszone w przekonywających słowach mądrości, lecz objawiały się w nich Duch i moc, aby wiara wasza nie opierała się na mądrości ludzkiej, lecz na mocy Bożej. (1Kor.2:2-5)

Albowiem Królestwo Boże zasadza się nie na słowie, lecz na mocy. (1Kor.4:20)

  

W powyższym tekście apostoł Paweł podkreśla ważną prawdę, że Królestwo Boże zasadza się nie na słowie, ale na mocy Bożej. To znaczy, że nie jest istotne zwiastowanie w przekonywujących słowach mądrości, ale najistotniejsze jest to, czego podczas głoszenia dokonuje sam Bóg. Paweł twierdzi, że zwiastowanie nawet największych prawd Bożych oparte na mądrości, elokwencji, na dobraniu odpowiednich słów, itp… nic nie znaczy. Także zwiastowanie połączone z mądrą filozofią tego świata jest jak zatruta woda. W moim zrozumieniu takie zwiastowanie jest jałowe jak piasek pustyni i nie przynosi życia słuchaczom. Takie głoszenie może pobudzić do wzruszenia i łez, dać przyjemne uczucia, ale nie będzie w tym ani Ducha Świętego, ani mocy Bożej. Głoszenie świadectwa Bożego w oparciu o mądrość i wysiłki ludzkie jest bezowocne, nie wpływa na zmianę życia ludzi. Tylko zwiastowanie Chrystusa Ukrzyżowanego może zmienić ludzkie życie, ponieważ jest ono tak samo ostre i bezkompromisowe, jak sam krzyż, na którym umierał człowiek. Taka mowa zmusza ludzi do opowiedzenia się albo za Chrystusem, albo do „ukrzyżowania” mówcy. W centrum takiej mowy stoi krzyż, a nie filozofia ludzka. Zastanawia mnie, co powiedzieliby w tej chwili dzisiejsi wykładowcy szkół biblijnych nauczający kanonów sztuki kaznodziejskiej. Trudno to powiedzieć jednoznacznie. Ale jedno wiem. Wiem, co powiedziałby im Paweł. On tutaj mówi, że jeżeli w centrum naszego zwiastowania nie ma krzyża Golgoty, jeżeli głosimy jakiegoś innego Chrystusa, a nie ukrzyżowanego, to nawet jeślibyśmy w nasze zwiastowanie wpletli specjalny podkład muzyczny, środki audiowizualne w postaci rzutników, specjalne efekty świetlno-dźwiękowe, zadymienie i co tylko dusza wymyśli, a pośród tego postawili najbardziej elokwentnego kaznodzieję, który ukończył szkołę aktorską, to wszystko to będzie plewą, która spłonie w ogniu Bożego sądu. Takie zwiastowanie przyciągnie ludzi cielesnych, dla których mowa o krzyżu jest głupstwem lub zgorszeniem, ale Bóg do tego nie przyzna się. Ojciec jest uwielbiony tylko wtedy, gdy uwielbiony jest Jego Syn i Jego ofiara na krzyżu Golgoty. Wszystko inne zawsze będzie uwielbiać cielesną naturę człowieka, nawet zwiastowanie Słowa Bożego, w którego centrum nie ma Golgoty.

   

        Przyjrzyjmy się teraz bliżej nauce Pawła. Co ma na myśli mówiąc, że uznał za właściwe nic innego nie umieć […], jak tylko Jezusa Chrystusa i to ukrzyżowanego. Czy tu chodzi tylko o słowa, czy kryje się za tym coś głębszego? Wiemy przecież, że nauka Boża zawiera wiele różnych prawd, nie tylko odnośnie krzyża. Zatem jak to należy rozumieć? Przeczytajmy poniższy fragment Pisma:

  

Mamy zaś ten skarb w naczyniach glinianych, aby się okazało, że moc, która wszystko przewyższa, jest z Boga, a nie z nas. Zewsząd uciskani, nie jesteśmy jednak pognębieni, zakłopotani, ale nie zrozpaczeni, prześladowani, ale nieopuszczeni, powaleni, ale nie pokonani, zawsze śmierć Jezusa na ciele swoim noszący, aby i życie Jezusa na ciele naszym się ujawniło. Zawsze bowiem my, którzy żyjemy, dla Jezusa na śmierć wydawani bywamy, aby i życie Jezusa na śmiertelnym ciele naszym się ujawniło. Tak tedy śmierć wykonuje dzieło swoje w nas, a życie w was. (2Kor.4:7-12)

  

W powyższym świadectwie widzimy wyraźnie, dlaczego w Pawła życiu objawiała się moc Boża. Widzimy, że jego wnętrze przenikał krzyż. On mówi, że stygmaty Chrystusowe na ciele swoim nosi. Śmierć Chrystusa wykonywała pracę w sercu apostoła tak, aby grzeszna natura była ukrzyżowana. Dzięki temu ujawniało się życie Chrystusa, które pracowało w tych, którym usługiwał Paweł. Osobiście tę prawdę duchową nazywam zasadą życia i śmierci. Apostołowie bardzo dobrze ją rozumieli, znali i praktykowali. Cała ich służba na tym się opierała. Dzisiaj zazdrościmy efektów ich pracy, ale kto z nas chce brać każdego dnia na siebie krzyż? Kto może powiedzieć bez wahania: Z Chrystusem jestem ukrzyżowany; żyję więc już nie ja, ale żyje we mnie Chrystus (Gal.2,20)? Dzisiaj w większości z nas nasza pyszna grzeszna natura ma się bardzo dobrze. Staliśmy się profesjonalistami w szkoleniu tej natury do głoszenia Ewangelii. Do perfekcji opanowaliśmy cielesne środki zwiastowania, ale Chrystus, który jest w nas, jest w uciśnieniu. Jest skrępowany i nic nie może uczynić, ani w nas, ani tym bardziej przez nas.

 

        Teraz jest oczywista odpowiedź na pytanie, dlaczego moc zmartwychwstałego Chrystusa była czynna w Pawle. On nie tylko mówił o krzyżu, ale sam poddał się krzyżowi. On nie tylko głosił świadectwo krzyża, ale sam był tym świadectwem. W moim sercu rodzi się zatem pytanie. Dlaczego obrał taką drogę? Dlaczego w centrum jego życia i jego zwiastowania stał krzyż Chrystusa? To wydaje się oczywiste w świetle jego nauki. Paweł był głęboko świadomy, że jedyna droga do TRONU ŁASKI BOŻEJ wiedzie przez śmierć i krzyż. I to nie tylko do łaski zbawiającej, ale także do pełni łaski i mocy zmartwychwstałego Chrystusa, do łaski i mocy czynnej w znakach, cudach i skutecznej ewangelizacji. Pawła życie było mową o krzyżu. Nasz Pan przemówił kiedyś do niego takimi słowami: Dosyć masz, gdy masz łaskę moją, albowiem pełnia mej mocy okazuje się w słabości. Dlatego apostoł tak mówi o sobie: Najchętniej więc chlubić się będę słabościami, aby zamieszkała we mnie moc Chrystusowa. Dlatego mam upodobanie(?!) w słabościach, w zniewagach, w potrzebach, w prześladowaniach, w uciskach dla Chrystusa; albowiem kiedy jestem słaby, wtedy jestem mocny. Zauważmy, że cierpienia i słabości są przyjaciółmi Pawła, ma w nich upodobanie. Ale nie dlatego, że ma przyjemność w cierpieniu! Nie! On wie, że za krzyżem jest łaska i moc Pana. On nie tylko ich zakosztował, ale cały czas ich doświadczał i w nich się poruszał. Jego cierpienia były niczym dla niego w porównaniu z Chwałą Bożą, której doświadczał każdego dnia. Ten mąż Boży nie pasuje do dzisiejszej teologii wygodnictwa i sukcesu. On mówi:

  

My bowiem jesteśmy obrzezani, my, którzy czcimy Boga w duchu i chlubimy się w Chrystusie Jezusie, a w ciele ufności nie pokładamy, chociaż ja mógłbym pokładać ufność w ciele. Jeżeli ktoś inny sądzi, że może pokładać ufność w ciele, to tym bardziej ja: obrzezany dnia ósmego, z rodu izraelskiego, z pokolenia Beniaminowego, Hebrajczyk z Hebrajczyków, co do zakonu faryzeusz, co do żarliwości prześladowca Kościoła, co do sprawiedliwości, opartej na zakonie, człowiek bez nagany, ale wszystko to, co mi było zyskiem, uznałem ze względu na Chrystusa za szkodę. Lecz więcej jeszcze, wszystko uznaję za szkodę wobec doniosłości, jaką ma poznanie Jezusa Chrystusa, Pana mego, dla którego poniosłem wszelkie szkody i wszystko uznaję za śmiecie, żeby zyskać Chrystusa i znaleźć się w nim, nie mając własnej sprawiedliwości, opartej na zakonie, lecz tę, która się wywodzi z wiary w Chrystusa, sprawiedliwość z Boga, na podstawie wiary, żeby poznać go i doznać mocy zmartwychwstania jego, i uczestniczyć w cierpieniach jego, stając się podobnym do niego w jego śmierci, aby tym sposobem dostąpić zmartwychwstania. (Filip.3,3-11)

Umiem się ograniczyć, umiem też żyć w obfitości; wszędzie i we wszystkim jestem wyćwiczony; umiem być nasycony, jak i głód cierpieć, obfitować i znosić niedostatek. 

Wszystko mogę w tym, który mnie wzmacnia, w Chrystusie. (Filip.4,12-13)

  

W tej wypowiedzi widzimy wyraźnie, że ten człowiek mógł o sobie śmiało powiedzieć, że jest w Chrystusie martwy dla tego świata, ukrzyżowany z Nim. Bogactwo i dostatek go nie pociągały i nie mogły go zwieść. Także w ubóstwie i cierpieniu jego społeczność z Panem była niewzruszona. Za tym pierwszym nie gonił, a tego drugiego nie unikał. Co za człowiek nie z tego świata! My dzisiaj chcemy mieć przebudzenie duchowe, ale naszego zysku nie chcemy uznać ze względu na Chrystusa za szkodę. Ale jednego bądźmy pewni: droga do przebudzenia duchowego wiedzie przez krzyż, bez względu na to, czy to komuś się podoba czy nie. 

        W poprzednim rozdziale wspomniałem o Szekinie, Chwale Bożej będącej w Przybytku. Dzisiaj Świątynią Pana jest Jego Oblubienica – Kościół. Chwała Boża jest obecnie w Jego ludzie. Jesteśmy Świątynią Ducha Świętego. To Królestwo Boże, które jest w nas, ma charakter ekspansywny. Wylewa się ono z nas pragnąc ogarnąć wszystkich ludzi wokoło. Działa podobnie jak kwas chlebowy, który z czasem zakwasza całe ciasto. Zatem kierunek oddziaływania Królestwa Niebiańskiego na ziemi ma charakter poziomy. Ono jakby pęcznieje i rozrasta się. Jednak, jeśli chodzi o treść głoszonej Ewangelii, sprawa ma się zupełnie inaczej. Paweł powiada, że został posłany, aby zwiastować Dobrą Nowinę. Ze smutkiem trzeba przyznać, że w dzisiejszej dobie Ewangelia zwiastowana zza niektórych kazalnic jest karykaturą tej prawdziwej i przypomina worek z prezentami od Mikołaja. Każdy może sobie w niej znaleźć wszystko, czego dusza zapragnie. Przypomina ona krzak, który stale rozrasta się w szerz, przybierając postać potężnego gąszczu. Roślina ta próbuje wszystkich wokół wchłonąć. Końcowy efekt tego jest taki, że ludzie nie wiedzą, czym jest Dobra Nowina i jaka jest jej treść. W Ewangelię przenikają różne fałszywe i pogańskie nauki, i powstaje chaos. Jednak Boża Ewangelia jest stała i niezmienna, tak jak stały i niezmienny jest nasz Bóg. W jej centrum stoi krzyż Chrystusa. W 1.Kor.15,1-8 Paweł w sposób zwięzły przedstawia jej treść:

  

A przypominam wam, bracia, ewangelię, którą wam zwiastowałem, którą też przyjęliście i w której trwacie, i przez którą zbawieni jesteście, jeśli ją tylko zachowujecie tak, jak wam ją zwiastowałem, chyba że nadaremnie uwierzyliście. Najpierw bowiem podałem wam to, co i ja przejąłem, że Chrystus umarł za grzechy nasze według Pism i że został pogrzebany, i że dnia trzeciego został z martwych wzbudzony według Pism, i że ukazał się Kefasowi, potem dwunastu; potem ukazał się więcej niż pięciuset braciom naraz, z których większość dotychczas żyje, niektórzy zaś zasnęli; potem ukazał się Jakubowi, następnie wszystkim apostołom; a w końcu po wszystkich ukazał się i mnie jako poronionemu płodowi.

  

Czytamy tutaj znamienne słowa, że powinniśmy w niej trwać i ją zachowywać, aby wiara nasza nie okazała się daremna. Treść Bożej nauki jest niezmienna, nie można nic z niej ująć ani dodać. Wszystko, czego nauczamy, powinno wynikać bezpośrednio z tekstu, który przytoczyłem. Paweł modlił się, aby Bóg dał nam Ducha objawienia, abyśmy poznali i zrozumieli, jakie bogactwo Chwały Bożej kryje się w tych wydarzeniach, które składają się na Dobrą Nowinę. Zauważmy, że to działa tylko w kierunku pionowym. Te same fakty, ale każdego dnia nowe i świeże. Każdego dnia ten sam Jezus Chrystus, ale coraz bardziej jaśniejący w nas. Jednak w tym miejscu warto zdradzić pewną tajemnicę, którą Paweł z nami chce się podzielić:

  

Bo jeśli wrośliśmy w podobieństwo jego śmierci, wrośniemy również w podobieństwo jego zmartwychwstania (Rzym.6,5).

  

Znowu widzimy naszą zasadę życia i śmierci. Zauważmy, że Dobrą Nowinę w nas możemy porównać z kwiatem. Gdy nasionko obumrze, puszcza korzonki i kiełek. Zaczyna się wzrost kwiatu, ale zasadniczo w kierunku pionowym. Korzenie rozrastają się w dół odżywiając całą roślinę, która rośnie coraz wyżej i wyżej. W końcu w najwyższym punkcie łodygi rozkwita piękny, pachnący i barwny kwiat, który swoją miłą wonią przyciąga wszystkie owady. Podobnie jest z Dobrą Nowiną w naszym życiu – tak jest z Chrystusem w nas. Gdy my wzrastamy w śmierć Chrystusa, to on zaczyna w nas rosnąć. Ta sama Ewangelia, ten sam Chrystus zaczyna być w nas coraz bardziej widoczny dla ludzi. W końcu, gdy miłość Boża osiąga w nas doskonałość, a krzyż na stałe jest wrośnięty w nasze wnętrza, zaczynamy wydawać dla Boga miłą woń, którą jest Chrystus w nas. Ta sama woń jest wyczuwalna dla ludzi, którzy widzą w nas piękno Chrystusa, a Ewangelia wysoko widnieje nad nami jak flaga łopocząca na wietrze, którą z daleka widać. 

         Treść Ewangelii jest ściśle ograniczona, ale jej zgłębianie trwa bez końca. Strzeżmy się rzekomych ewangelii, które eliminują ze swojej teologii krzyż i cierpienie, a eksponują jedynie rzeczy miłe dla ciała.

 

<< spis rzeczy

  

III. ZAPOMNIANY I UKRYTY BOŻY PLAN

  

      Na Wielkanoc 2006 byliśmy całą rodziną u rodziców mojej żony. W tym czasie Bóg w sposób cudowny zakładał nowe fundamenty i umacniał stare w moim sercu, abym mógł śmiało zwiastować Jego Słowo. Wierzę, że On teraz umacnia moją duszę i ducha do tego zadania, do którego mnie powołał. Moje ostatnie przeżycia z Panem i Jego Słowem stanowią wielki przełom w moim życiu. Są one wejściem w głębszy wymiar zwiastowania i zrozumienia Pisma Świętego. Chwała naszemu Panu. Amen.

 

       To, co za chwilę napiszę, będzie oparte na księdze Joba. Dlatego chcę także jej samej poświęcić trochę uwagi. Kiedyś gdzieś przeczytałem, że jest to najstarsza księga Biblii. Dzisiaj po wielu latach diabeł chce zniweczyć świadectwo Joba i całkiem mnie to nie dziwi. Słowa Joba zostały wyryte w miejscu trwalszym niż skała, w Słowie Bożym, które trwa na wieki. Historia Joba pokazuje i zapowiada porażkę szatana, dlatego diabeł i jego ludzie próbują umieścić całą tą opowieść w kategoriach baśni, poezji czy przenośni. Nowa teologia próbuje także dzisiaj oskarżać Joba o grzech, tym razem posądzony jest o niewiarę w Boga. Jednak świadectwo Pisma opiewa, że Job nie zgrzeszył w całej swojej postawie wobec Pana, pomimo że cierpiąc pomnażał próżne słowa. Job wytrwał w swojej pobożności pomimo cierpień i pomimo swej niewiedzy. Ostatecznie Pan przyznał rację Jobowi, a jego oskarżycieli uznał za kłamców. Ale to jeszcze nie wszystko. Ostatnio niektórzy teolodzy zaczęli datować powstanie tej księgi na pierwszy wiek po Chrystusie. Dlaczego? Dlaczego tak bardzo zależy szatanowi, aby odmłodzić tak starą historię? Wydaje się to nierozsądnym wierzyć w taką rzecz. Łatwo można zauważyć, że zwierzę nazwane przez tłumaczy Biblii hipopotamem, które opisuje ta księga, musiało żyć najprawdopodobniej jeszcze przed potopem. Także wiek Joba wskazuje na bardzo wczesne lata w historii ludzkości. Czytamy, że Mojżesz w Psalmie 90 składa takie świadectwo: „Życie nasze trwa lat siedemdziesiąt, a gdy sił stanie, lat osiemdziesiąt”. Zatem sam Mojżesz żył długo w stosunku do wieku współczesnych mu ludzi, bo aż 120 lat. Jednak o Jobie czytamy, że ostatnie jego lata po tym, jak Pan na nowo przywrócił mu powodzenie, trwały aż 140 lat. Gdy zadamy sobie pytanie, w jakim okresie osi czasu życie ludzkie trwało tak długo, to wszystko okaże się jasne. Zatem jeśli ktoś wierzy w natchnienie księgi Joba, przyjmie powyższe fakty za prawdziwe. Jedynie traktowanie historii Joba jako zbioru baśni może przenieść w sposób „naukowy” tę księgę do I wieku naszej ery. Może zastanawiacie się, dlaczego uwypuklam ten fakt, dlaczego jest to dla mnie tak istotne? Otóż dlatego, że jak się za chwilę przekonamy, cała księga Joba ma charakter proroczy. A proroctwo najlepiej zdyskredytować przenosząc je na czasy późniejsze. Tak samo dzisiejsi teologowie próbują postąpić z księgą Daniela. Dlatego jest bardzo ważnym, abyśmy zachowywali prostotę naszej wiary w Wiecznego Jahwe i Jego natchnione i nieomylne Słowo. Diabeł próbuje wszystko „naukowo” skomplikować i przekręcić, ale my trwajmy niewzruszenie w prostej i żywej wierze w Boga, a na pewno nie będziemy zawstydzeni w dniu przyjścia Pana naszego, Jezusa Chrystusa. 

Słowem, które objawia sens przesłania księgi Joba jest pytanie zadane przez Pana Jobowi:

  

Potem Pan odpowiedział Jobowi spośród zawieruchy i rzekł:

Któż to zaciemnia mój plan słowami bezmyślnymi? (Job.38:1-2)

  

Dzisiaj rozumiem, dlaczego Job zaciemniał swoimi słowami plan Boga. Ale kiedyś, podobnie jak Job, nie rozumiałem, dlaczego właściwie ten człowiek tak cierpiał i to niewinnie. Dlaczego Bóg wydał Joba na pastwę Szatana? Job też nie wiedział i nie rozumiał tego, że Bóg miał w tym swój plan. Zawsze, gdy czytałem tę księgę, na próżno próbowałem zgłębić tajemnicę Bożego planu. A też nigdy nie spodziewałbym się tego, że cała księga może objawiać jakiś szczególny Boży plan. Dlatego tym bardziej uznaję za cudowne to, co zostało mi pokazane w tej wydawałoby się nietypowej, archaicznej i egzotycznej księdze. Już wcześniej wiele wspaniałych rzeczy pokazał mi w niej Pan, ale to ostatnie odsłonięcie przyćmiło swoim blaskiem wszystko to, co do tej pory wiedziałem. Chwała naszemu Panu Jezusowi! Amen!

  

         Aby wyraźnie zobaczyć plan Boży z księgi Joba, musimy umieścić ją w perspektywie historii zbawienia ludzkości. Początek dziejów ludzkości to okres życia w Raju. Po upadku Adama ludzie zaczęli grzęznąć coraz bardziej w swoich grzechach. Ich serca były tak złe, że Bóg zesłał potop, który wszystko zniszczył, za wyjątkiem Noego i jego rodziny. Bóg zbawił od grzechu i śmierci tych, którzy Go miłowali. W tym okresie aż do Mojżesza ludzie w swoim postępowaniu kierowali się głównie głosem sumienia. Dopiero przez Mojżesza Pan dał ludziom swój Zakon, czyli Prawo. To Prawo panowało aż do czasów nadejścia naszego Pana Jezusa Chrystusa, w którym Bóg rozpoczął czas łaski Bożej dla swojego ludu, dla tych, którzy Go miłowali. Ale okazuje się, że Bóg zaplanował dla swoich umiłowanych jeszcze coś lepszego. On zaplanował wprowadzić nas w pełnię swojej łaski i mocy objawionej w zmartwychwstałym Chrystusie. On zaplanował tak bardzo nas do siebie zbliżyć, abyśmy mogli mieć objawionego Go w taki sposób, jak nigdy do tej pory. Nasz Bóg chce być blisko nas i pragnie, byśmy także byli bardzo blisko Niego. I właśnie o tym mówi księga Joba; ta historia objawia nam drogę, która prowadzi do tego szczególnego miejsca (stanu) bliskiej więzi z Jahwe i jest to wspaniałe. Amen.

 

         W tym miejscu chcę jeszcze raz byśmy zauważyli, że cała historia Joba toczy się jeszcze długo przed erą Zakonu Mojżesza, a także przed Zakonem Łaski nadanym przez Chrystusa, w czasach prawa sumienia. Ten element czyni jaszcze wspanialszym całe to przesłanie, nadając mu wymiar proroczy.

 

          Aby jaśniejszym było to, do czego będę zmierzał w poniższych rozważaniach, już na początku przedstawię tezę mojego twierdzenia. Otóż Job jest typem Kościoła, w szczególności pojedynczego chrześcijanina. Przyjaciele Joba są typem ludzi, którzy nie doznali łaski zbawienia w Jezusie Chrystusie i którzy żyją pod Zakonem. Natomiast cała księga mówi o Bożym planie dla ludu Bożego Nowego Testamentu, którego reprezentuje Job. Już sam ukryty plan Boży wzbudza we mnie radość, ale fakt, że cała akcja dzieje się jeszcze przed Mojżeszem i Chrystusem, wzbudza we mnie podziw wobec Bożej wielkości.

 

        Cały kontekst księgi Joba już na wstępie ustawiony jest przez rozmowę Pana z szatanem. Jest ona żywym odbiciem tego, co usłyszał Piotr od Pana Jezusa. Przeczytajmy fragment Ewangelii Łukasza:

  

Szymonie, Szymonie, oto szatan wyprosił sobie, żeby was przesiać jak pszenicę. 

Ja zaś prosiłem za tobą, aby nie ustała wiara twoja […] (Łuk.22:31-32).

  

Tak, szatan wyprosił sobie przesiać Joba jak pszenicę, ale wiara Joba nie ustała. Dlaczego nie ustała? Można powiedzieć, dlatego, że miłował Boga. Będzie to prawdą. Ale sam Job mówi, że wie, iż ktoś w niebie za nim się wstawia. Przeczytajmy dwa fragmenty jego wypowiedzi.

  

Już teraz mam świadka  w niebie i swego orędownika na wysokościach. (Job.16,19) 

O, oby były zapisane moje słowa, oby były utrwalone w księdze, żelaznym rylcem i ołowiem wykute w skale na zawsze. Lecz ja wiem, że Odkupiciel mój żyje i że jako ostatni nad prochem stanie! Że potem, chociaż moja skóra jest tak poszarpana, uwolniony od swego ciała będę oglądał Boga. Tak! Ja sam ujrzę Go i moje oczy zobaczą Go, nie kto inny. Moje nerki zanikają we mnie za tym tęskniąc(Job.19:23-27)

  

Niebywałe! Zobaczmy, że Job miał objawionego Syna Bożego, który wstawiał się za nim podobnie jak za Piotrem, aby nie ustała jego wiara. Job także wiedział, że jego Orędownik odkupił go dla siebie i dzięki temu będzie oglądał Boga. I Job zwycięsko przeszedł tę próbę; wierzę, że było to możliwe dzięki wstawiennictwu naszego Pana Jezusa przed Bogiem Ojcem.

 

       Ale to jeszcze nie wszystko. Zauważmy, że Job był tak doskonały w przestrzeganiu Prawa Bożego, że to Prawo stało się częścią jego samego. Było ono wypisane na jego sercu. W Joba 31,1 czytamy takie znamienne zdanie: Zawarłem umowę ze swoimi oczyma, że nie spojrzę pożądliwie na pannę. Czytając Mat.5,28 zauważamy, że Joba moralność i sprawiedliwość była odbiciem tej, którą wiele lat później ogłosił Mesjasz. Zatem oczywistym jest, iż Job jest typem chrześcijanina, człowieka nowonarodzonego, żyjącego w Zakonie Łaski, który ma objawionego Syna Bożego i w którego sercu jest Prawo Boże. W Gal.3,19.22-24 czytamy, że Zakon był przewodnikiem do Chrystusa, a w Hebr.10,4 , że końcem Zakonu jest Chrystus. Widzimy więc, że Zakon w życiu Joba spełnił swoje zadanie, doprowadził go do Jezusa Chrystusa. Czyż to nie jest wspaniałe?! Job wyprzedzał współczesnych sobie o setki lat, jeśli chodzi o plan zbawienia ludzkości.

 

        A co możemy powiedzieć o przyjaciołach Joba? Kiedyś byłem skłonny bardzo negatywnie ich oceniać, jako ludzi pozbawionych miłości i współczucia, którzy reprezentują fałszywą mądrość tego świata, która mierzy błogosławieństwo Boże miarą powodzenia i pieniądza. Ale ostatnio Pan otworzył moje oczy i stwierdziłem ze zdumieniem, że ci ludzie też są fenomenem swoich czasów, jeśli chodzi o drogę zbawienia ludzkości. Zanim jednak ten wątek rozwinę, przyjrzyjmy się temu, co mówił Zakon Mojżeszowy, nadany wiele lat po śmierci Joba i jego przyjaciół. Przeczytajmy fragment V księgi Mojżeszowej. Jest on bardzo ciekawy i osobliwy, dlatego przytoczę tutaj jego dłuższy fragment, mówiący o błogosławieństwie za przestrzeganie przykazań i o przekleństwie w razie nieprzestrzegania Prawa Bożego.

  

        „Jeżeli zaś usłuchasz głosu Pana, Boga twego, i będziesz pilnie spełniał wszystkie jego przykazania, które ja ci dziś nadaję, to Pan, Bóg twój, wywyższy cię ponad wszystkie narody ziemi. I spłyną na ciebie, i dosięgną cię wszystkie te błogosławieństwa, jeżeli usłuchasz głosu Pana, Boga twego. Błogosławiony będziesz w mieście, błogosławiony będziesz na polu. Błogosławione będzie twoje potomstwo, plon twojej ziemi, rozpłód twego bydła, miot twojej rogacizny i przychówek twoich trzód. Błogosławiony będzie twój kosz i twoja dzieża; błogosławione będzie twoje wejście i twoje wyjście; powali Pan twoich nieprzyjaciół, którzy powstają przeciwko tobie: jedną drogą wyjdą przeciwko tobie, a siedmioma drogami uciekać będą przed tobą. Pan każe, aby było z tobą błogosławieństwo w twoich spichlerzach i w każdym przedsięwzięciu twoich rąk. Pobłogosławi cię na ziemi, którą daje ci Pan, Bóg twój. Pan ustanowi cię sobie jako lud święty, tak jak ci poprzysiągł, jeżeli będziesz przestrzegał przykazań Pana, Boga twego, i chodził jego drogami. I ujrzą wszystkie ludy ziemi, że imię Pana jest wzywane u ciebie, i będą się ciebie bać. Ponad miarę obdarzy cię Pan dobrem w twoim potomstwie, w rozpłodzie twego bydła, w plonach twojej roli, na ziemi, co do której Pan poprzysiągł twoim ojcom, że ci ją da. Otworzy Pan przed tobą swój skarbiec dobra, niebiosa, aby dawać deszcz na twoją ziemię w czasie właściwym i aby błogosławić wszelką pracę twoich rąk tak, że będziesz mógł pożyczać wielu narodom, ale ty sam nie będziesz pożyczał. I uczyni cię Pan głową, a nie ogonem, i będziesz zawsze tylko na górze, a nigdy nie będziesz na dole, jeżeli będziesz słuchał przykazań Pana, Boga twego, które ja ci dziś nadaję, abyś ich pilnie przestrzegał; nie odstąpisz ani w prawo, ani w lewo od żadnego ze słów, które ja wam dziś nakazuję po to, aby pójść za innymi bogami i im służyć. Lecz jeżeli nie usłuchasz głosu Pana, Boga twego, i nie będziesz pilnie spełniał wszystkich jego przykazań i ustaw jego, które ja ci dziś nadaję, to przyjdą na cię te wszystkie przekleństwa i dosięgną cię. Przeklęty będziesz w mieście i przeklęty będziesz na polu. Przeklęty będzie twój kosz i twoja dzieża. Przeklęte będzie twoje potomstwo i plony twojej ziemi, i rozpłód twojego bydła, i przychówek twoich trzód. Przeklęte będzie twoje wejście i twoje wyjście. Rzuci Pan na ciebie klątwę, zamieszanie i niepowodzenie w każdym przedsięwzięciu twoich rąk, które podejmiesz, aż będziesz wytępiony i nagle zginiesz z powodu niegodziwości twoich uczynków, przez które mię opuściłeś. Spuści Pan na ciebie zarazę, aż wytraci cię z ziemi, do której idziesz, aby ją objąć w posiadanie. Uderzy cię Pan suchotami, zimnicą, gorączką, zapaleniem, posuchą, śniecią i rdzą zbożową i będą cię gnębić, aż zginiesz. Niebo, które jest nad twoją głową, stanie się jak miedź, a ziemia, która jest pod twoimi nogami, jak żelazo. Pan sprawi, że deszczem twojej ziemi będzie proch i pył. Padać będzie na ciebie z nieba, aż zginiesz. Pan sprawi, że będziesz pobity przez twoich nieprzyjaciół. Jedną drogą wyjdziesz naprzeciw nich, a siedmioma drogami będziesz uciekał przed nimi i staniesz się przyczyną odrazy dla wszystkich królestw ziemi. Trup twój będzie żerem dla wszelakiego ptactwa niebieskiego i zwierza polnego. Nikt nie będzie ich płoszył. Dotknie cię Pan wrzodem egipskim, guzami odbytnicy, świerzbem i liszajem, z których nie będziesz mógł się wyleczyć. Porazi cię Pan obłędem i ślepotą, i przytępieniem umysłu, tak że w południe chodzić będziesz po omacku, jak ślepy chodzi po omacku w ciemności, i nie będzie ci się wiodło na twoich drogach, i będziesz tylko uciskany i łupiony po wszystkie dni, a nikt cię nie będzie ratował. Zaręczysz się z kobietą, a inny mężczyzna będzie z nią obcował, Wybudujesz sobie dom, lecz w nim nie zamieszkasz. Zasadzisz winnicę, a nie będziesz jej użytkował. Twój wół na twoich oczach zostanie zarżnięty, ale ty jeść z niego nie będziesz, twój osioł sprzed twego oblicza zostanie ci zrabowany, ale do ciebie nie wróci, twoje owce zostaną oddane twoim wrogom, a nikt ci nie pomoże. Twoi synowie i twoje córki będą wydane innemu ludowi, a twoje oczy codziennie będą ich wyglądać i tęsknić za nimi, ale ty będziesz bezsilny. Plon twojej ziemi i cały twój dorobek spożyje lud, którego nie znałeś, i będziesz tylko uciskany i ciemiężony po wszystkie dni. Oszalejesz na widok tego, co będą oglądać twoje uczy. Pan dotknie cię złośliwymi wrzodami na twoich kolanach i na twoich udach, z których nie będziesz mógł się wyleczyć, od stopy twojej nogi aż do wierzchu twojej głowy. Ciebie i twego króla, którego nad sobą ustanowisz, zaprowadzi Pan do narodu, którego nie znałeś ani ty, ani twoi ojcowie, i tam będziesz służył innym bogom z drewna i z kamienia. Wśród wszystkich ludów, do których zaprowadzi cię Pan, będziesz przedmiotem grozy, szyderczych przypowieści i drwin. Dużo ziarna wyniesiesz na pole, a mało zbierzesz, gdyż zeżre je szarańcza. Zasadzisz i obrobisz winnice, ale ani wina pić nie będziesz, ani winogron zbierać, gdyż pożre je robactwo. Drzewa oliwne będziesz miał we wszystkich twoich granicach, lecz oliwą nie będziesz się nacierał, gdyż oliwki twoje opadną. Synów i córki spłodzisz, ale nie będziesz ich miał, bo pójdą do niewoli. Wszystkie twoje drzewa i plon twojej ziemi obejmie w posiadanie robactwo. Obcy przybysz, który jest pośród ciebie, będzie się wznosił coraz wyżej nad ciebie, a ty będziesz schodził coraz niżej. On będzie tobie pożyczał, a nie ty jemu, on będzie głową, a ty będziesz ogonem. Spadną na ciebie te wszystkie przekleństwa i będą cię ścigały, i dosięgną cię, aż zginiesz, gdyż nie słuchałeś głosu Pana, Boga twego, aby przestrzegać jego przykazań i ustaw, jakie ci nadał. I będą na tobie i na twoim potomstwie jako znak i cudowny dowód na wieki. Za to, że nie służyłeś Panu, Bogu twemu, w radości i w dobroci serca, mając wszystkiego w bród, będziesz służył twoim nieprzyjaciołom, których Pan ześle na ciebie, w głodzie, w pragnieniu, w nagości i w niedostatku wszystkiego i włoży żelazne jarzmo na twój kark, aż cię wytępi. Sprowadzi Pan na ciebie naród z daleka, z krańca ziemi, jakby orlim lotem, naród, którego języka nie słyszałeś, naród o srogim obliczu, który nie okaże względu starcowi i nad pacholęciem się nie zlituje. Ten pożre pogłowie twego bydła i plon twojej ziemi, aż będziesz wytępiony, i nie pozostawi ci ani zboża, ani moszczu, ani oliwy, ani rozpłodu twojego bydła, ani przychówku twojej trzody, aż cię zniszczy. Będzie cię oblegał we wszystkich twoich miastach, aż padną twoje wysokie i warowne mury, w których pokładałeś ufność w całej twojej ziemi. Będzie cię oblegał we wszystkich twoich miastach w całej ziemi, którą dał ci Pan, Bóg twój. Będziesz jadł twoje własne potomstwo, ciała twoich synów i córek, które dał ci Pan, Bóg twój, w czasie oblężenia i ucisku, jakim uciśnie cię twój nieprzyjaciel. Mężczyzna najbardziej między wami wybredny i wypieszczony będzie zazdrościł swemu bratu i umiłowanej swojej żonie, i swoim dzieciom, które jeszcze pozostały, tak iż nie da żadnemu z nich ani kawałka z ciała swoich dzieci, które będzie zjadał, gdyż nic mu nie pozostało w oblężeniu i ucisku, jakim uciśnie cię twój nieprzyjaciel we wszystkich twoich miastach. Kobieta najbardziej między wami wydelikacona i wypieszczona, która nigdy nie próbowała postawić stopy swojej nogi na ziemi, ponieważ była zbyt wypieszczona i wydelikacona, będzie zazdrościć umiłowanemu swemu mężowi i swemu synowi, i córce nawet łożyska, które wychodzi spomiędzy jej nóg, i nawet swoich dzieci, które porodzi, gdyż sama potajemnie zjadać je będzie z braku czegokolwiek innego w czasie oblężenia i ucisku, jakim uciśnie cię twój nieprzyjaciel w twoich miastach. Jeżeli nie będziesz pilnie spełniał wszystkich słów tego zakonu, zapisanych w tej księdze, w bojaźni przed chwalebnym i strasznym imieniem Pana, Boga twego, to Pan niezwykłymi ciosami ugodzi ciebie i twoje potomstwo, ciosami potężnymi i długotrwałymi, chorobami złymi i długotrwałymi, i sprowadzi z powrotem na ciebie wszelkie zarazy egipskie, których się tak bałeś, i one przylgną do ciebie. Także wszelką chorobę i wszelką plagę, która nie jest zapisana w księdze tego zakonu, sprowadzi Pan na ciebie, aż będziesz zniszczony, pozostanie tylko nieliczna garstka z was, którzy byliście liczni jak gwiazdy na niebie, dlatego że nie słuchałeś głosu Pana, Boga twego. A jak Pan radował się, wyświadczając wam dobro i rozmnażając was, tak radować się będzie, gubiąc was i tępiąc, i zostaniecie wytępieni z ziemi, do której idziesz, aby ją objąć w posiadanie. I rozproszy cię Pan pomiędzy wszystkie ludy od krańca po kraniec ziemi, i będziesz tam służył innym bogom, których nie znałeś ani ty, ani twoi ojcowie, bogom z drewna i kamienia. Ale i u tych narodów nie będziesz miał wytchnienia i nie będzie odpoczynku dla stopy twojej nogi, lecz Pan da ci tam serce zatrwożone, oczy przygasłe i duszę zbolałą. Życie twoje będzie ustawicznie zagrożone i lękać się będziesz nocą i dniem, i nie będziesz pewny swego życia. Rano będziesz mówił: Oby już był wieczór, a wieczorem będziesz mówił: Oby już było rano, z powodu trwogi twego serca, która cię ogarnie, i na widok tego, co będziesz oglądał twymi oczyma. Pan sprowadzi cię z powrotem do Egiptu na okrętach, drogą, o której ci powiedziałem, że już jej nigdy nie zobaczysz, i zostaniecie tam wystawieni na sprzedaż twoim nieprzyjaciołom jako niewolnicy i niewolnice, lecz nie będzie kupującego” (5.Moj. 28:1-68).

  

          Zobaczmy, jaki ostry i wymowny tekst, jaki szczegółowy. Tylko przestrzegać Prawa i żyć. Zauważmy, że to właśnie sam Bóg tak sprawił, że ludzie żyjący w Zakonie błogosławieństwo Boże mierzyli miarą powodzenia. Dlatego jest to cudem jednoznacznie niewytłumaczalnym, że Job i jego przyjaciele znali obietnice i groźby Zakonu. Na długo przed Mojżeszem wiedzieli, co mówił Zakon! Według mnie jest to także cudem, że ludzie żyjący na długo przed Mojżeszem i Salomonem często wręcz cytowali ich Pisma Biblijne, a w szczególności zawarte w nich warunkowe błogosławieństwa lub przekleństwa wynikające z Zakonu, o którym czytaliśmy powyżej. Nie wiem, jak Bóg to wszystko objawił tym ludziom w tak wczesnym okresie czasu. Być może właśnie dlatego niektórzy niewierzący w Wiecznego Jahwe teolodzy przesuwają czas powstania tej księgi na I wiek po Chrystusie, gdyż także o naszym Panu jest tu wyraźnie wspomniane. Widzimy zatem, że przyjaciele Joba rozmawiając z nim, posługiwali się logiką Prawa. Dla nich było jasne, że takie cierpienia ich przyjaciela mogły być spowodowane jedynie grzechem, tak jak czytaliśmy to wcześniej. W ich mądrości nie było miejsca na cierpienia bez przyczyny, tzn. nie spowodowane grzechem. Ludzie ci z uporem oskarżali Joba cytując Zakon i nie mogli pojąć i przyjąć tego, że Job cierpi niewinnie. Ale nie tylko oni tego nie rozumieli. Job też tego nie rozumiał i na różne sposoby próbował to sam sobie tłumaczyć. Ale na próżno. Wiedział, że jest niewinny, jednak fakty z jego życia w świetle Prawa Zakonu jawnie oskarżały go. Myślę, że to go bardziej męczyło, niż wszystko zło, które nań spadło. Dlaczego tak sądzę? Dlatego, że Job kochał Boga ponad wszystko. Zwróćmy też uwagę na to, że Pan także był wierny wobec Joba, jeśli chodzi o błogosławieństwo Prawa. Za jego przestrzeganie była obietnica wielkiego powodzenia materialnego oraz wywyższenie w stosunku do ludzi. A ponieważ Job był doskonały w przestrzeganiu Zakonu, Pan obdarzył go tym wielkim powodzeniem. Był on najmożniejszym, a zarazem najbardziej pobożnym człowiekiem swoich czasów, dlatego też miał wielkie uznanie u innych. Przeczytajmy poniższy fragment.

  

Obym był jak za dawnych miesięcy, jak za dni, gdy mnie jeszcze strzegł Bóg, gdy jego pochodnia jaśniała mi nad głową, gdy w jego świetle chodziłem w ciemności, gdy byłem w pełni moich lat, gdy Bóg osłaniał jeszcze mój namiot, gdy Wszechmocny był jeszcze ze mną, gdy otaczały mnie dzieci moje, gdy moje nogi kąpały się w mleku, a skała, gdym stał na niej, wylewała potoki oliwy, gdy szedłem przez bramę do miasta i zajmowałem na rynku swoje miejsce! Gdy zobaczyli mnie młodzi, ustępowali mi miejsca, podczas gdy sędziwi, dźwignąwszy się ze swoich miejsc, stali, dostojnicy przerywali swoje mowy i przykładali dłoń do swoich ust. Głos przywódców milkł, a ich język przylgnął im do podniebienia. Tak! Ucho, które mnie słyszało, życzyło mi szczęścia, a oko, które mnie widziało, przyświadczało mi, bo uratowałem ubogiego, gdy wołał o pomoc, sierotę i każdego, kto nie miał opiekuna. Błogosławieństwo ginącego zstępowało na mnie, serce wdowy rozweselałem, przyodziewałem się w sprawiedliwość i ona mnie okrywała; moja prawość była mi jakby płaszczem i zawojem. Byłem oczyma dla ślepego i nogami dla chromego. Byłem ojcem dla biednych i rozpatrywałem sprawę nieznajomego. Kruszyłem szczęki krzywdziciela i wyrywałem łup z jego zębów. Wtedy myślałem: Umrę w moim rodzinnym gnieździe i będę żył długo jak feniks. Korzeń mój zwrócony jest ku wodzie, a rosa w nocy kładzie się na moich gałęziach. Będę się zawsze cieszył szacunkiem, a mój łuk w mej ręce odnowi się. Słuchano mnie i czekano na mnie, i w milczeniu przyjmowano moją radę. Gdy zabrałem głos, nie odzywano się, moje słowo spływało na nich niby krople. Czekali na mnie jak na deszcz i otwierali usta jak na ochłodę. Gdy uśmiechałem się do nich, to nabierali otuchy, pogoda mojego oblicza pocieszała pogrążonych w żałobie. Gdy do nich przychodziłem, siadałem na głównym miejscu, przebywałem wśród nich jak król wśród swoich wojowników. (Job.29:2-25) 

 

Dlatego nie dziwi mnie, że gdy całe to zło spadło na Joba, wywołało to wielkie zamieszanie w logice i teologii Joba i jego przyjaciół. Ale Pan miał dla swojej Oblubienicy Baranka ukryty plan. Wiele lat przed nadejściem Mesjasza, Bóg zapisał ten plan w księdze Joba. Dlatego chciałby teraz skupić się szczególnie na samym Jobie, ponieważ to on jest typem Kościoła, którego głową jest Chrystus, a w szczególności wskazuje on na pojedynczego chrześcijanina.

           

        Droga Joba była zapowiedzią drogi naszego Mistrza oraz drogi idącego za Nim Kościoła. Z wypowiedzi Joba widzimy, że jest on typem chrześcijanina żyjącego w cieniu Zakonu. W swoich słowach zdradza się, że przestrzegał Prawa w dużej mierze z bojaźni przed karą, co go wydawałoby się spotkało. Zatem człowiek ten nie doszedł jeszcze do doskonałości w miłości do Pana, do miłości, która usuwa lęk przed karą. Podobnie dzisiaj wielu chrześcijan nadal próbuje poprzez swoje uczynki zaskarbić sobie większą przychylność Boga, chociaż w Chrystusie już ją mamy. W dodatku wydaje się, że jego bogactwo i powodzenie czyniło go zaspokojonym w życiu. Przypominają się mi tutaj słowa zboru w Laodycei: Bogaty jestem i wzbogaciłem się, i niczego nie potrzebuję. Na co Pan odpowiada: Nie wiesz, żeś pożałowania godzien nędzarz i biedak, ślepy i goły. Wszystkich, których miłuję, karcę i smagam. Zatem Job jest typem Kościoła, który nie wszedł w pełnię łaski i mocy Bożej, typem Kościoła laodycejskiego. Ale na razie skupmy się na samym Jobie. Widzimy, że w swojej pobożności wyprzedził wszystkich współczesnych sobie ludzi. Zakon doprowadził go do Chrystusa. I teraz to, co powiem, może zabrzmieć nielogicznie. Bóg postanowił uhonorować i nagrodzić pobożność Joba. Pan poprowadził go jeszcze dalej w swoim planie zbawienia ludzkości. Postanowił uczynić miłość Joba do Pana doskonałą, niezależną od jego usytuowania społecznego i materialnego. Bóg postanowił wprowadzić Joba w pełnię swojej łaski. Jahwe wprowadził go w jeszcze głębsze objawienie samego siebie. Drogą do tego było… cierpienie bez przyczyny! Tą drogą był krzyż. Była to rzecz zaplanowana do objawienia na szerszą skalę dopiero dla ludzi żyjących w czasach ostatecznych, czyli po narodzeniu Chrystusa. Dlatego Job i jego przyjaciele nie mogli wtedy tego zrozumieć. Zauważmy, że cierpienia wytrąciły Joba ze swojego samozadowolenia i rutyny życiowej wobec Pana. Job zaczął gorliwie z płaczem i zawodzeniem szukać Boga. Jego nerki zamierały w nim z tęsknoty za spotkaniem z Bogiem. I co się stało? Co czytamy w Joba 42,1-7? Jakże chwalebne słowa:

  

Wtedy Job odpowiedział Panu, mówiąc: Wiem, że Ty możesz wszystko i że żaden twój zamysł nie jest dla ciebie niewykonalny. Któż jest w stanie zaciemnić twój zamysł nierozsądną mową? Aleć to ja mówiłem nierozumnie o rzeczach cudownych dla mnie, których nie rozumiem. Słuchaj, proszę. I ja chcę mówić; będę cię pytał, a Ty racz mię pouczyć! Tylko ze słyszenia wiedziałem o tobie, lecz teraz moje oko ujrzało cię(!!!). Przeto odwołuję moje słowa i kajam się w prochu i popiele. A gdy Pan wypowiedział do Joba te słowa, odezwał się Pan do Elifaza z Temanu: Mój gniew, zapłonął przeciwko tobie i przeciwko dwóm twoim przyjaciołom, ponieważ nie mówiliście o mnie prawdy, jak mój sługa Job.

  

Czy widzimy teraz Boży plan dla ludu Bożego objawiony w księdze Joba? Pan chce wprowadzić nas, ludzi żyjących w czasach łaski, ludzi będących często typowymi obywatelami Laodycei, w pełnię łaski i mocy zmartwychwstałego Chrystusa, Pan chce nam sam siebie objawić tak, jak to było przy narodzinach Kościoła. Drogą wiodącą do tego jest droga krzyża, droga cierpienia i śmierci naszej starej natury. Amen! Tak jest, uczyń to Panie! Pragniemy Cię! Boże! Tyś Bogiem moim, ciebie gorliwie szukam, Ciebie pragnie dusza moja; tęskni do ciebie ciało moje, jak ziemia zeschła, spragniona i bezwodna. Tak wyglądałem ciebie w świątyni, by ujrzeć moc twoją i chwałę twoją, gdyż lepsza jest łaska twoja niż życie. Wargi moje wysławiać cię będą.(Ps.63:2-4)

  

      Czy możemy wyobrazić sobie późniejsze życie duchowe Joba, gdy Pan przywrócił mu powodzenie? On już nie składał ofiar ze strachu przed karą i nie próbował zasłużyć na błogosławieństwo. On już przeszedł przez krzyż i już nic nie mogło go lękać, jeśli chodzi o życie doczesne. Mógł w wolności serca i z czystej miłości do Pana żyć dla Niego oraz składać miłe, wonne ofiary Bogu, nieskażone martwą literą Prawa i legalizmu. Jego serce zostało napełnione prawdziwą bojaźnią Bożą oraz został nasycony nowym objawieniem Świętego Jahwe! Bóg jest wielki i mądry. Gdzież jest taki wychowawca jak On? Zauważmy także, iż postępowanie Pana wobec Joba miało swoje uzasadnienie. Przyczyną cierpień Joba była jego cielesność, jego stara ludzka natura, która sobie wygodnie i beztrosko w nim żyła. Job był poddany swej cielesności, co nie mogło podobać się Panu. Gdy Bóg uderzył w cielesność swojego sługi i potem mu się objawił, to Jego łaska stała się także po części udziałem przyjaciół Joba. Podobnie ma się rzecz z chrześcijanami oraz z ich otoczeniem. 

      Chciałbym teraz, abyśmy ujrzeli ten Boży plan w Nowym Testamencie. Zamierzałem to uczynić komentując poszczególne fragmenty Pisma. Jednak myślę, że Słowo samo najlepiej do nas przemówi. Usiądźmy zatem wygodnie i wsłuchajmy się w głos Ducha Świętego, który przeprowadzi nas przez cały Nowy Testament.

 

Droga Krzyża ukazana w Nowym Testamencie.

  

Mat. 5:10-12 Błogosławieni, którzy cierpią prześladowanie z Powodu sprawiedliwości, albowiem ich jest Królestwo Niebios. Błogosławieni jesteście, gdy wam złorzeczyć i prześladować was będą i kłamliwie mówić na was wszelkie zło ze względu na mnie! Radujcie i weselcie się, albowiem zapłata wasza obfita jest w niebie; tak bowiem prześladowali proroków, którzy byli przed wami.

  

Mat. 10:16-39 Oto Ja posyłam was jak owce między wilki, bądźcie tedy roztropni jak węże i niewinni jak gołębice. I strzeżcie się ludzi, albowiem będą was wydawać sądom i biczować w swoich synagogach. I z mego powodu zawiodą was przed namiestników i królów, abyście złożyli świadectwo przed nimi i poganami. A gdy was wydadzą, nie troszczcie się, jak i co macie mówić; albowiem będzie wam dane w tej godzinie, co macie mówić. Bo nie wy jesteście tymi, którzy mówią, lecz Duch Ojca waszego, który mówi w was. A wyda na śmierć brat brata i ojciec syna i powstaną dzieci przeciwko rodzicom i przyprawią ich o śmierć. I będziecie w nienawiści u wszystkich dla imienia mego, ale kto wytrwa do końca, ten będzie zbawiony. A gdy was prześladować będą w jednym mieście, uciekajcie do drugiego; zaprawdę powiadam wam: Zanim zdążycie obejść miasta Izraela, Syn Człowieczy przyjdzie. Nie jest uczeń nad mistrza ani sługa nad swego pana; wystarczy uczniowi, aby był jak jego mistrz, a sługa jak jego pan; jeśli gospodarza Belzebubem nazwali, tym bardziej jego domowników! Przeto nie bójcie się ich: albowiem nie ma nic ukrytego, co by nie miało być ujawnione, ani nic tajnego, o czym by się dowiedzieć nie miano. Co mówię wam w ciemności, opowiadajcie w świetle dnia; a co słyszycie na ucho, głoście na dachach. I nie bójcie się tych, którzy zabijają ciało, ale duszy zabić nie mogą; bójcie się raczej tego, który może i duszę i ciało zniszczyć w piekle. Nie mniemajcie, że przyszedłem, przynieść pokój na ziemię; nie przyszedłem przynieść pokój, ale miecz. Bo przyszedłem poróżnić człowieka z jego ojcem i córkę z jej matką, i synową z jej teściową. Tak to staną się wrogami człowieka domownicy jego. Kto miłuje ojca albo matkę bardziej niż mnie, nie jest mnie godzien; i kto miłuje syna albo córkę bardziej niż mnie, nie jest mnie godzien. I kto nie bierze krzyża swego, a idzie za mną, nie jest mnie godzien. Kto stara się zachować życie swoje, straci je, a kto straci życie swoje dla mnie, znajdzie je.

  

Łuk. 12:49-53 Ogień przyszedłem rzucić na ziemię i jakżebym pragnął, aby już płonął. Chrztem mam być ochrzczony i jakże jestem udręczony, aż się to dopełni. Czy myślicie, że przyszedłem, by dać ziemi pokój? Bynajmniej, powiadam wam, raczej rozdwojenie. Odtąd bowiem pięciu w jednym domu będzie poróżnionych; trzej z dwoma, a dwaj z trzema; będą poróżnieni ojciec z synem, a syn z ojcem, matka z córką, a córka z matką, teściowa ze swą synową, a synowa z teściową.

  

Łuk. 22:31-32Szymonie, Szymonie, oto szatan wyprosił sobie, żeby was przesiać jak pszenicę. Ja zaś prosiłem za tobą, aby nie ustała wiara twoja, a ty, gdy się kiedyś nawrócisz, utwierdzaj braci swoich.

  

Dz.14:22 Utwierdzając dusze uczniów i zachęcając, aby trwali w wierze, i mówiąc, że musimy przejść przez wiele ucisków, aby wejść do Królestwa Bożego.

  

Rzym. 8:16-18 Ten to Duch świadczy wespół z duchem naszym, że dziećmi Bożymi jesteśmy. A jeśli dziećmi, to i dziedzicami, dziedzicami Bożymi, a współdziedzicami Chrystusa, jeśli tylko razem z nim cierpimy, abyśmy także razem z nim uwielbieni byli. Albowiem sądzę, że utrapienia teraźniejszego czasu nic nie znaczą w porównaniu z chwałą, która ma się nam objawić.

 

Rzym. 8:35-37 Któż nas odłączy od miłości Chrystusowej? Czy utrapienie, czy ucisk, czy prześladowanie, czy głód, czy nagość, czy niebezpieczeństwo, czy miecz? Jak napisano: Z powodu ciebie co dzień nas zabijają, uważają nas za owce ofiarne. Ale w tym wszystkim zwyciężamy przez tego, który nas umiłował.

 

Filip. 1:29-30 Gdyż wam dla Chrystusa zostało darowane to, że możecie nie tylko w niego wierzyć, ale i dla niego cierpieć, staczając ten sam bój, w którym mnie widzieliście i o którym teraz słyszycie, że go staczam.

  

Filip. 3:10-11 Żeby poznać go i doznać mocy zmartwychwstania jego, i uczestniczyć w cierpieniach jego, stając się podobnym do niego w jego śmierci, aby tym sposobem dostąpić zmartwychwstania.

  

1.Tes. 3:2-4I wysłaliśmy Tymoteusza, brata naszego i współpracownika Bożego w zwiastowaniu ewangelii Chrystusowej, aby was utwierdził w waszej wierze i dodał wam otuchy, żeby się nikt nie chwiał w tych uciskach. Sami bowiem wiecie, że takie jest nasze przeznaczenie. Albowiem gdy byliśmy u was, przepowiadaliśmy wam, że będziemy uciskani, co się też stało, jak wiecie.

  

2.Tym. 3:12 Tak jest, wszyscy, którzy chcą żyć pobożnie w Chrystusie Jezusie, prześladowanie znosić będą.

  

Hebr. 10:32-36 Przypomnijcie sobie dni poprzednie, kiedy po swym oświeceniu wytrwaliście w licznych zmaganiach z utrapieniami, czy to, gdy byliście wystawieni publicznie na zniewagi i udręki, czy też, gdy wiernie staliście przy tych, z którymi się tak obchodzono. Cierpieliście bowiem wespół z więźniami i przyjęliście z radością grabież waszego mienia, wiedząc, że sami posiadacie majętność lepszą i trwałą. Nie porzucajcie więc ufności waszej, która ma wielką zapłatę. Albowiem wytrwałości wam potrzeba, abyście, gdy wypełnicie wolę Bożą, dostąpili tego, co obiecał.

  

Hebr. 12:1-13 Przeto i my, mając około siebie tak wielki obłok świadków, złożywszy z siebie wszelki ciężar i grzech, który nas usidla, biegnijmy wytrwale w wyścigu, który jest przed nami, patrząc na Jezusa, sprawcę i dokończyciela wiary, który zamiast doznać należytej mu radości, wycierpiał krzyż, nie bacząc na jego hańbę, i usiadł na prawicy tronu Bożego, przeto pomyślcie o tym, który od grzeszników zniósł tak wielkie sprzeciwy wobec siebie, abyście nie upadli na duchu, utrudzeni. Wy nie opieraliście się jeszcze aż do krwi w walce przeciw grzechowi i zapomnieliście o napomnieniu, które się zwraca do was jak do synów: Synu mój, nie lekceważ karania Pańskiego Ani nie upadaj na duchu, gdy On cię doświadcza; bo kogo Pan miłuje, tego karze. I chłoszcze każdego syna, którego przyjmuje. Jeśli znosicie karanie, to Bóg obchodzi się z wami jak z synami; bo gdzie jest syn, którego by ojciec nie karał? A jeśli jesteście bez karania, które jest udziałem wszystkich, tedy jesteście dziećmi nieprawymi, a nie synami. Ponadto, szanowaliśmy naszych ojców według ciała, chociaż nas karali; czy nie daleko więcej winniśmy poddać się Ojcu duchów, aby żyć? Tamci bowiem karcili nas według swego uznania na krótki czas, ten zaś czyni to dla naszego dobra, abyśmy mogli uczestniczyć w jego świętości. Żadne karanie nie wydaje się chwilowo przyjemne, lecz bolesne, później jednak wydaje błogi owoc sprawiedliwości tym, którzy przez nie zostali wyćwiczeni. Dlatego opadłe ręce i omdlałe kolana znowu wyprostujcie, i prostujcie ścieżki dla nóg swoich, aby to, co chrome, nie zboczyło, ale raczej uzdrowione zostało.

 

Jak. 1:2-4 Poczytujcie to sobie za najwyższą radość, bracia moi, gdy rozmaite próby przechodzicie. Wiedząc, że doświadczenie wiary waszej sprawia wytrwałość, wytrwałość zaś niech prowadzi do dzieła doskonałego, abyście byli doskonali i nienaganni, nie mający żadnych braków.

  

Jak. 5:10-11 Bracia, za przykład cierpienia i cierpliwości bierzcie proroków, którzy przemawiali w imieniu Pańskim. Oto za błogosławionych uważamy tych, którzy wytrwali. Słyszeliście o wytrwałości Joba i oglądaliście zakończenie, które zgotował Pan, bo wielce litościwy i miłosierny jest Pan.

  

1.Piotr. 1:6-7 Weselcie się z tego, mimo że teraz na krótko, gdy trzeba, zasmuceni bywacie różnorodnymi doświadczeniami, a żeby wypróbowana wiara wasza okazała się cenniejsza niż znikome złoto, w ogniu wypróbowane, ku chwale i czci, i sławie, gdy się objawi Jezus Chrystus.

  

1.Piotr. 2:19-23 Albowiem to jest łaska, jeśli ktoś związany w sumieniu przed Bogiem znosi utrapienie i cierpi niewinnie. Bo jakaż to chluba, jeżeli okazujecie cierpliwość, policzkowani za grzechy? Ale, jeżeli okazujecie cierpliwość, gdy za dobre uczynki cierpicie, to jest łaska u Boga. Na to bowiem powołani jesteście, gdyż i Chrystus cierpiał za was, zostawiając wam przykład, abyście wstępowali w jego ślady; On grzechu nie popełnił ani nie znaleziono zdrady w ustach jego; On, gdy mu złorzeczono, nie odpowiadał złorzeczeniem, gdy cierpiał, nie groził, lecz poruczał sprawę temu, który sprawiedliwie sądzi.

  

1.Piotr. 4:12-19 Najmilsi! Nie dziwcie się, jakby was coś niezwykłego spotkało, gdy was pali ogień, który służy doświadczeniu waszemu, ale w tej mierze, jak jesteście uczestnikami cierpień Chrystusowych, radujcie się, abyście i podczas objawienia chwały jego radowali się i weselili. Błogosławieni jesteście, jeśli was znieważają dla imienia Chrystusowego, gdyż Duch chwały, Duch Boży, spoczywa na was. A niech nikt z was nie cierpi jako zabójca albo złodziej, albo złoczyńca, albo jako człowiek, który się wtrąca do cudzych spraw. Wszakże, jeśli cierpi jako chrześcijanin, niech tego nie uważa za hańbę, niech raczej tym imieniem wielbi Boga. Nadszedł bowiem czas, aby się rozpoczął sąd od domu Bożego; a jeśli zaczyna się od nas, to jakiż koniec czeka tych, którzy nie wierzą ewangelii Bożej? A jeśli sprawiedliwy z trudnością dostąpi zbawienia, to bezbożny i grzesznik gdzież się znajdą? Przeto i ci, którzy cierpią według woli Bożej, niech dobrze czyniąc powierzą wiernemu Stwórcy dusze swoje.

  

1.Piotr. 5:8-10 Bądźcie trzeźwi, czuwajcie! Przeciwnik wasz, diabeł, chodzi wokoło jak lew ryczący, szukając kogo by pochłonąć. Przeciwstawcie mu się, mocni w wierze, wiedząc, że te same cierpienia są udziałem braci waszych w świecie, a Bóg wszelkiej łaski, który was powołał do wiecznej swej chwały w Chrystusie, po krótkotrwałychcierpieniach waszych, sam was do niej przysposobi, utwierdzi, umocni, na trwałym postawi gruncie.

  

Obj. 2:9-11 Znam ucisk twój i ubóstwo, lecz tyś bogaty, i wiem, że bluźnią tobie ci, którzy podają się za Żydów, a nimi nie są, ale są synagogą szatana. Nie lękaj się cierpień, które mają przyjść na cię. Oto diabeł wtrąci niektórych z was do więzienia, abyście byli poddani próbie, i będziecie w udręce przez dziesięć dni. Bądź wierny aż do śmierci, a dam ci koronę żywota. Kto ma uszy, niechaj słucha, co Duch mówi do zborów. Zwycięzca nie dozna szkody od drugiej śmierci.

  

Obj. 3:19-20 Wszystkich, których miłuję, karcę i smagam; bądź tedy gorliwy i upamiętaj się. Oto stoję u drzwi i kołaczę; jeśli ktoś usłyszy głos mój i otworzy drzwi, wstąpię do niego i będę z nim wieczerzał, a on ze mną

  

Obj.12:11 A oni zwyciężyli go przez krew Baranka i przez słowo świadectwa swojego, i nie umiłowali życia swojego tak, by raczej je obrać niż śmierć.

  

        Nowy Testament także wspomina o chorobach oraz o wypadkach śmiertelnych w Zborze Apostolskim, dlatego poniżej chcę przytoczyć także i te fragmenty, abyśmy mieli szerszy i rzetelny wgląd w sytuację nowotestamentowego Kościoła.

  

Jak.5:11-16 Oto za błogosławionych uważamy tych, którzy wytrwali. Słyszeliście o wytrwałości Joba i oglądaliście zakończenie, które zgotował Pan, bo wielce litościwy i miłosierny jest Pan. […] Cierpi kto między wami? Niech się modli. Weseli się kto? Niech śpiewa pieśni. Choruje kto między wami? Niech przywoła starszych zboru i niech się modlą nad nim, namaściwszy go oliwą w imieniu Pańskim. A modlitwa płynąca z wiary uzdrowi chorego i Pan go podźwignie; jeżeli zaś dopuścił się grzechów, będą mu odpuszczone. Wyznawajcie tedy grzechy jedni drugim i módlcie się jedni za drugich, abyście byli uzdrowieni. Wiele może usilna modlitwa sprawiedliwego.

 

1.Kor. 11:29-32 Albowiem kto je i pije niegodnie, nie rozróżniając ciała Pańskiego, sąd własny je i pije. Dlatego jest między wami wielu chorych i słabych, a niemało zasnęło. Bo gdybyśmy sami siebie osądzali, nie podlegalibyśmy sądowi. Gdy zaś jesteśmy sądzeni przez Pana, znaczy to, że nas wychowuje, abyśmy wraz ze światem nie zostali potępieni.

  

3.Jan. 1:2 Umiłowany! Modlę się o to, aby ci się we wszystkim dobrze powodziło i abyś był zdrów tak, jak dobrze się ma dusza twoja.

  

1.Tym. 5:23 Samej wody już nie pij, ale używaj po trosze wina ze względu na twój żołądek i częste twoje niedomagania.

  

2.Kor. 12:7-10 Bym się więc z nadzwyczajności objawień zbytnio nie wynosił, wbity został cierń w ciało moje, jakby posłaniec szatana, by mnie policzkował, abym się zbytnio nie wynosił. W tej sprawie trzy razy prosiłem Pana, by on odstąpił ode mnie. Lecz powiedział do mnie: Dosyć masz, gdy masz łaskę moją, albowiem pełnia mej mocy okazuje się w słabości. Najchętniej więc chlubić się będę słabościami, aby zamieszkała we mnie moc Chrystusowa. Dlatego mam upodobanie w słabościach, w zniewagach, w potrzebach, w prześladowaniach, w uciskach dla Chrystusa; albowiem kiedy jestem słaby, wtedy jestem mocny.

  

Gal. 4:13-15 Wiecie przecież, że z powodu choroby ciała zwiastowałem wam za pierwszym razem ewangelię. I chociaż stan mój cielesny wystawił was na próbę, to jednak nie wzgardziliście mną ani nie plunęliście na mnie, ale mnie przyjęliście jak anioła Bożego, jak Chrystusa Jezusa. Cóż się tedy stało z tą waszą szczęśliwością? Albowiem daję wam świadectwo, że gdyby to było możliwe, wyłupilibyście sobie oczy i mnie je oddali.

  

Kol. 4:14 Pozdrawia was Łukasz, lekarz umiłowany, i Demas.

  

2.Tym. 4:20 Erast pozostał w Koryncie, a chorego Trofima zostawiłem w Milecie.

  

Filip. 2:25-30 Uznałem jednak za rzecz konieczną posłać do was Epafrodyta, brata, współpracownika i współbojownika mego, a waszego wysłannika i sługę w potrzebie mojej, bo zaiste tęsknił do was wszystkich i bardzo się smucił, dlatego że słyszeliście, iż zachorował. Bo rzeczywiście chorował tak, że był bliski śmierci; ale Bóg zmiłował się nad nim, a nie tylko nad nim, lecz i nade mną, abym nie miał smutku za smutkiem. Dlatego tym śpieszniej posłałem go, abyście wy, ujrzawszy go, uradowali się znowu, a ja żebym miał mniej smutku. Przyjmijcie go więc w Panu z wielką radością i miejcie takich ludzi w poszanowaniu, dlatego że dla sprawy Chrystusowej był bliski śmierci, narażając na niebezpieczeństwo życie, aby wyrównać to, czym wy nie mogliście mi usłużyć.

  

Obj. 2:20-23 Lecz mam ci za złe, że pozwalasz niewieście Izabel, która się podaje za prorokinię, i naucza, i zwodzi moje sługi, uprawiać wszeteczeństwo i spożywać rzeczy ofiarowane bałwanom. I dałem jej czas, aby się upamiętała, ale nie chce się upamiętać we wszeteczeństwie swoim. Toteż rzucę ją na łoże, a tych, którzy z nią cudzołożą, wtrącę w ucisk wielki, jeśli się nie upamiętają w uczynkach swoich. A dzieci jej zabiję; i poznają wszystkie zbory, że Ja jestem Ten, który bada nerki i serca, i oddam każdemu z was według uczynków waszych.

  

Dz. 5:3-5 I rzekł Piotr: Ananiaszu, czym to omotał szatan serce twoje, że okłamałeś Ducha Świętego i zachowałeś dla siebie część pieniędzy za rolę? Czyż póki ją miałeś, nie była twoją, a gdy została sprzedana, czy nie mogłeś rozporządzać pieniędzmi do woli? Cóż cię skłoniło do tego, żeś tę rzecz dopuścił do serca swego? Nie ludziom skłamałeś, lecz Bogu. Ananiasz zaś, słysząc te słowa, upadł i wyzionął ducha. I wielki strach ogarnął wszystkich, którzy to słyszeli.

  

Dz. 20:9-12 A pewien młodzieniec, imieniem Eutychus, siedział na oknie i będąc bardzo senny, gdy Paweł długo przemawiał, zmorzony snem spadł z trzeciego piętra na dół i podniesiono go nieżywego. Lecz Paweł zszedł na dół, przypadł doń i objąwszy go, rzekł: Nie trwóżcie się, bo on żyje. A wróciwszy na górę, łamał chleb i spożywał, i mówił długo, aż do świtania, i tak odszedł. Chłopca zaś odprowadzili żywego i byli niezmiernie ucieszeni.

  

        Zatem widzimy, że Zbór pierwotny musiał zapierać się siebie, aby iść za Panem. Ściągało to na niego zaciekłe prześladowanie ze strony ludzi i szatana. To był krzyż tamtego Kościoła, któremu jak czytaliśmy także z różnych przyczyn doskwierały choroby. Jednak było to raczej zjawisko marginalne. Czy nie zastanawiacie się przypadkiem, gdzie w tym wszystkim jest krzyż, który my dzisiaj niesiemy? Gdzie my w tym wszystkim jesteśmy? W największej mierze nasze dzisiejsze uciski są zawarte w zdaniu: Bracia, za przykład cierpienia i cierpliwości bierzcie proroków, którzy przemawiali w imieniu Pańskim. Oto za błogosławionych uważamy tych, którzy wytrwali. Słyszeliście o wytrwałości Joba i oglądaliście zakończenie, które zgotował Pan. Job postawiony jest tutaj w jednym szeregu z cierpiącymi prorokami, a jego cierpienie i cierpliwość w podążaniu za Panem jest dana nam jako przykład. Nieco dalej zajmę się tym tematem, wypisując cierpienia, jakie były udziałem Joba. Te przeżycia były jego krzyżem, danym mu jako przykład dla nas.

  

        Widzimy, że drogę krzyża Bóg zaplanował już od dawna dla swojego Kościoła. Cały jednak problem w tym, iż Kościół sam nie chce wejść na nią, a także nie chce przyjąć do swojego życia suwerennego działania Pana, który sam niezależnie od naszej woli wprowadza do naszego życia krzyż. Kościół albo tego nie jest świadomy, albo cały czas to odrzuca. Job był nieświadomy sensu swojego cierpienia, ale go nie odrzucił. On przyjął to jak od Pana i nie zrzucił całej winy za to na szatana. Myślę, że jest to godne naśladowania. Jeszcze raz chcę teraz tylko zasygnalizować pewien fakt, do którego wrócę później. Otóż chyba wszyscy zauważamy, że Nowy Testament opisuje działalność Kościoła żyjącego w głównej mierze w pełni łaski i mocy zmartwychwstałego Chrystusa. W takim stanie Kościół także niósł swój krzyż, ale miał on nieco inny charakter. Były to przede wszystkim typowe cierpienia za wiarę w Chrystusa, doznawane z rąk innych ludzi. Mało dostrzegalne są tutaj inne rodzaje cierpień krzyża, takie jak np. choroba. Wydaje się to oczywiste w kontekście potężnie objawiającej się wtedy uzdrawiającej mocy Pana. Ale historia Joba uczy nas, że Kościół zmierzający do pełni łaski, tzn. do miejsca, w którym był Zbór pierwotny, będzie smagany i oczyszczany m.in. poprzez choroby.

 

        Dzieje Apostolskie ukazują lud Boży poruszający się w potężnej łasce i mocy Pana. Wierzę, że Bożym planem jest wprowadzenie także dzisiejszego Kościoła w to samo miejsce pełni łaski i objawienia Syna Bożego, Jezusa Chrystusa. To właśnie ukazane jest w historii Joba. Do tego zmierza nasz Pan, gdy wprowadza w nasze życie krzyż, który ma za zadanie uśmiercić naszą starą grzeszną naturę. Dlatego bądźmy naśladowcami Joba. W odróżnieniu od niego my dzisiaj jesteśmy teraz już świadomi celu krzyża w naszym życiu. Po wtóre bądźmy naśladowcami naszego Pana, Jezusa Chrystusa, wielkiego Boga. On wziął swój krzyż i zmartwychwstał do nowego życia, zasiadając po prawicy Ojca w niebie. Podążajmy za Nim w tym samym kierunku. Amen.

 

<< spis rzeczy

  

IV. DROGA KRZYŻA JEST BEZPIECZNA

  

        W tym momencie chcę wrócić pamięcią do wspomnianych już wydarzeń, które miały miejsce podczas Wielkanocy 2006. W nocy, 13.04.2006 w czwartek, Pan bardzo mocno przemówił do mnie poprzez sen, w którym widziałem „przypowieść o uciekającym niedźwiadku”. Oto jej treść.

 

        Śniła mi się kilkakrotnie ta sama historia. Ale ja jakbym jej nie zapamiętał. Wtedy we śnie zacząłem wysilać swój umysł i przypominać sobie, co powinienem z tego wszystkiego zapamiętać, co Bóg chce mi przekazać. W tak osobliwy sposób Pan sprawił, abym dobrze wszystko zapamiętał. Dopiero, gdy zacząłem usilnie wytężać swój umysł, została mi pokazana ta przypowieść. Wszystko to widziałem w swoim umyśle i jeszcze dziś to widzę. A oto sama treść przypowieści.

 

„Małego brunatnego misia długo trzymano w zagrodzie, w celu zapewnienia mu bezpieczeństwa. Lecz pewnej nocy, utrudzony tą niewolą niedźwiadek, w desperacji ruszył pędem przed siebie. Z nisko pochylonym i wyciągniętym do przodu noskiem biegł coraz szybciej nie rozglądając się na boki, lekceważąc wszystko, co było wokoło niego. Nie mogła go już nawet powstrzymać bliska więź z jego właścicielem. Jego zaskoczony opiekun chciał go zatrzymać, ale ten umknął mu, nawet nie zwróciwszy na niego najmniejszej uwagi, nawet przez chwilę nie spojrzawszy na swojego opiekuna. (Mi przypadło w udziale być tym człowiekiem. Było mi bardzo smutno, wręcz przykro, że mój podopieczny tak mnie zlekceważył. To uczucie jeszcze dziś jest żywe we mnie i bardzo dotyka ono mojego serca). Miś niczego już nie chciał widzieć, ale myślał tylko o ucieczce. Nagle wskoczył na płot. Jego opiekun błyskawicznie przypadł do ogrodzenia, aby zatrzymać niedźwiadka, ale nie zdążył, a miś wymknąwszy się mu niemal z rąk, zeskoczył na drugą stronę i pomknął przed siebie. W blasku księżyca było widać tylko rozchylające się końce wysokiej trawy łąki, przez którą biegł ten zwierzak. Pędził do lasu spragniony wolności, tam gdzie jest jego naturalne środowisko. Człowiek pilnujący misia był zdziwiony i zawiedziony, gdyż chciał dobra dla niego. Był z nim bardzo związany emocjonalnie, a płot był dla jego bezpieczeństwa. A jednak zwierzę nawet nie spojrzało na swojego przyjaciela, gdy uciekało. Człowiek ten był z tego powodu bardzo zasmucony, jednak wiedział, że niedźwiadek był bardzo zmęczony tą niewolą. Opiekun był świadomy, że jego podopieczny bardzo tęsknił za swoim naturalnym środowiskiem i pocieszała go jedynie ta myśl, iż właśnie teraz zmierza on do swojego upragnionego szczęścia. Tylko jedna rzecz bardzo zaniepokoiła tego człowieka. Czy jego niedźwiadek bezpiecznie dotrze do lasu?”.

  

Chyba około 6:00 rano zacząłem budzić się z tego snu. W momencie, gdy moja świadomość zaczęła powoli powracać, Duch Święty zaczął mi bardzo wyraźnie wyjaśniać znaczenie i cel pokazanej mi historii. Gdy całkowicie obudziłem się, moje wnętrze było bardzo mocno poruszone całym tym przesłaniem. Ono jakby pulsowało. Co najmniej dwa dni chodziłem w takim stanie. Wiedziałem, że Pan znowu dokonuje we mnie wielkiego przełomu w zrozumieniu prawd Biblijnych, abym mógł jeszcze odważniej i pewniej zwiastować Jego Słowo. On dalej przez to umacniał i budował we mnie podwaliny, abym był stały i abym nie chwiał się w wypełnianiu misji, do której zostałem powołany. Wiem, że to, co się wydarzy w przyszłości w moim życiu, będzie możliwe m.in. przez to, co Pan ostatnio buduje w moim wnętrzu. Jest to cudowne, gdyż widzę, jak Bóg przygotowuje mnie, abym był mocny w Nim i w Jego Słowie, tak, aby nic i nikt nie mógł mnie przemóc w Bożej bitwie.

 

         Przejdę teraz do wyjaśnienia tej przypowieści. Płot reprezentuje tutaj Zakon, miś jest symbolem chrześcijan, którzy żyją w niewoli Prawa, a nie w łasce Bożej. Po pewnym czasie ludzie ci utrudzeni widzą, że takie życie jest bezowocne. Zamiast być lepiej, jest coraz gorzej. Zaczynają oni zauważać i odczuwać, że są stworzeni do czegoś lepszego, innego. Do życia w łasce i wolności dzieci Bożych. Ludzie ci są tego bardzo spragnieni, a porażka w kroczeniu drogą Zakonu to uczucie jeszcze bardziej potęguje. W pewnym momencie swojego życia, korzystając z okazji, ci uciśnieni ludzie uciekają od życia w związaniu. Są zdesperowani i nie chcą żyć dłużej w martwej literze Prawa. Ich pragnienie i tęsknota są tak wielkie, że już nie zważają na swoich przewodników, którzy usiłują trzymać ich pod strażą Zakonu. Duchowni ci nie widząc alternatywy czynią to, aby uchronić wierzących przed grzechem. Las jest symbolem życia ludu Bożego w łasce i mocy Bożej, w chwalebnej wolności dzieci Bożych, w bliskiej relacji z Panem (w naturalnym ich środowisku, do którego przeznaczył nas Bóg). Jest to Boża obfitość, którą ma dla nas Pan jeszcze tu na ziemi. 

 

         Pan mi pokazał wyraźnie, że jedyną bezpieczną drogą „do lasu” jest dla „misia” DROGA KRZYŻA. „Miś” pozbawiony opieki „płotu” w drodze do „lasu” będzie bezpieczny tylko na DRODZE KRZYŻA. Dzisiejsze chrześcijaństwo uciekając od zakonnego życia swoich ojców do życia w łasce i mocy Pana pobiegło nie tą drogą. Ominęliśmy krzyż, dlatego dzisiaj  Kościół żyje tak bardzo zasymilowany z tym upadłym światem. Dlatego w Zborach rozmnożył się grzech i świeckość. Jednak niektórzy przewodnicy przejęli od swoich przodków zakonny tryb życia, w obawie przed rozmnożeniem się grzechu. Oni nie chcą przez to przyjąć nauki o życiu w łasce i mocy, ponieważ widzą tego efekt w postaci grzechu. Jednak Bóg pokazał mi, że jest dla tych przewodników alternatywa, aby bezpiecznie wypuścić swoich zborowników z więzów Zakonu do łaski Pana. Tą drogą jest krzyż. Taką naukę ci pobożni przewodnicy przyjmą bez obawy. Sam osobiście o tym przekonałem się. Ta droga doprowadzi bezpiecznie ich Zbory do łaski Bożej. Tak jest rzeczywiście. Gdy ludzie głoszą łaskę i zmartwychwstanie z pominięciem krzyża, wtedy mnoży się grzech. Powstają m.in. nauki, które są kultem mamony, dostatku i powodzenia. Pan pokazał mi w bardzo mądry sposób naukę o krzyżu podkreślając jego znaczenie. Najpierw ukazał mi życie w zakonie, potem ujrzałem wspaniałość i skuteczność życia w łasce Bożej, ale nie rozumiałem, dlaczego wielu duchownych kurczowo trzyma się prawa nie przyjmując nauki o łasce. Krzyż jest odpowiedzią na moje pytanie. Ta cała układanka stała się jasna, gdy wszystko zostało połączone i skoncentrowane na krzyżu. Bóg znowu potwierdził mój kierunek życia i jego zasadność wbrew zarzutom niektórych, że głoszę tylko śmierć i krzyż, a pomijam zmartwychwstanie. Jest to teraz oczywiste. Paweł był zamiłowany w uciskach i krzyżu. Wiedział, że w tym objawia się łaska i moc zmartwychwstania. To głosił i w cieniu tego żył. Dlatego wolny od zakonu nie poddał się grzechowi, a na swej drodze widział Bożą łaskę. Zauważmy, że nawet on, apostoł Paweł, głosząc łaskę był niewłaściwie rozumiany, co do grzechu, chociaż w nieco inny sposób. I dlatego właśnie głosił krzyż, Chrystusa i to ukrzyżowanego. Wiedział, że jedynie przez krzyż można dojść do pełni łaski i mocy Pana, i że jedynie krzyż może nas zachować od grzechu po zostawieniu życia zakonnego. Paweł wiedział, że Prawo było przewodnikiem i opiekunem człowieka prowadzącym do Chrystusa. Jego niedoskonałym odbiciem było sumienie. Przez Mojżesza Pan dał dokładny Zakon, którego przestrzeganie miało dać życie, gdyż końcem Zakonu jest Chrystus. Gdy nadeszła łaska w Chrystusie, człowiek został uwolniony od opiekuna – Zakonu, który pilnował, aby ludzie nie grzeszyli. Jednak człowiek wierzący dalej żyje w grzesznym ciele i nosi starą naturę, skłonną nadal do grzechu. Dlatego Pan dał swojemu ludowi nowego opiekuna, aby nas chronił od grzechu i oczyszczał. Bóg znalazł skuteczniejsze narzędzie uświęcania niż Prawo. Tym opiekunem jest krzyż. On nas prowadzi do świętego życia w pełni chwały i mocy zmartwychwstałego Chrystusa. Zatem niejako krzyż jest następcą zakonu. Dla tych, którzy próbują dojść do łaski z pominięciem krzyża, mowa o krzyżu i śmierci jest głupstwem i zgorszeniem. Jednak takie głoszenie i życie prowadzi zawsze do grzechu, a w efekcie końcowym do duchowej śmierci. Prowadzi to do wywyższania rzeczy miłych ciału. Jednak dla tych, którzy zasmakowali rozkoszy łaski Bożej poprzez działający w nich krzyż, mowa o nim jest mądrością i rozumem. Oni mają upodobanie w mądrości Bożej ukazanej w krzyżu. Są wręcz rozmiłowani w zwiastowaniu krzyża oraz w słabościach i cierpieniach, gdyż wiedzą, że dzięki temu łaska i moc Boża będą obfitować. Oni według Pism radują się z przychodzących nań cierpień, gdyż wiedzą, że są one zapowiedzią przeogromnej wiecznej chwały, która będzie im objawiona. Takim człowiekiem był Paweł. Jest tylko między nim a nami jedna wielka różnica. On żył w czasach obfitej łaski i codziennie doznawał namacalnie efektu krzyża w swoim życiu. Nam natomiast jeszcze nie zostało dane w takiej mierze zasmakować takiej łaski. Dlatego na myśl o krzyżu wzdrygamy się. Ale ten, kto chociaż odrobinę zasmakował skuteczności krzyża, z radością będzie dalej kroczył tą drogą, ponieważ uświęcenie poprzez krzyż zawsze uwielbia Chrystusa i Boga Ojca, a uświęcenie poprzez zakon uwielbia człowieka. Większość z nas nawet nie słyszała lub po prostu nie rozumie zasady życia i śmierci, zasady krzyża i zmartwychwstania. Pora, aby Kościół odkrył drogę krzyża i aby na nią powrócił, a wtedy nasze oczy zobaczą tzw. upragnione przebudzenie.

 

        Chciałbym teraz zrobić małe zestawienie cech zakonu i krzyża, abyśmy zobaczyli ich różnice, ale też pewną w tym analogię.

  

Cechy Zakonu:

 1.Zakon został narzucony z góry (nawet poprzez sumienie).

 2.Okazał się nieskuteczny w walce z upadłą naturą, która poprzez nakazy została pobudzona do aktywności; ten problem mógł rozwiązać tylko Chrystus.

 3.Człowiek nie mógł sprostać wymaganiom zakonu ze względu na swoją krnąbrną naturę.

 

 Cechy krzyża:

 1.Krzyż bierzemy z własnej woli.

 2.Jest on skuteczny w walce z grzeszną naturą człowieka, ponieważ została ona potępiona w ciele Chrystusa na Golgocie.

 3.Dzięki krzyżowi człowiek może żyć świętym życiem w pełni mocy i łaski objawienia zmartwychwstałego Chrystusa.

 

       Zauważmy, że pomimo tych różnic zadania krzyża i zakonu są podobne: doprowadzić człowieka do tronu łaski Bożej, tj. do pełni łaski w Chrystusie. Na krzyż składa się wszystko, co prowadzi do ujarzmienia i związania naszej starej natury. Nasze zapieranie się siebie jest dobrowolnym braniem swojego krzyża. Krzyż jest konsekwencją naszego samozaparcia, podobnie jak światło jest wynikiem przyciśnięcia guzika. Samozaparcie mówi: nie moja wola, lecz twoja, i w konsekwencji tego idzie na krzyż. Ale potem jest… zmartwychwstanie! Mowa o krzyżu wskazuje na klęskę szatana i świata, natomiast sama mowa o zmartwychwstaniu pobudza miłe doznania naszej cielesnej natury. Ostatnio doświadczyłem, że mowa o krzyżu i panowaniu Chrystusa wzbudza protest naszej cielesnej natury. Jest to zrozumiałe, ponieważ droga krzyża jest dla ciała drogą boleści. Natomiast człowiek duchowy nie jest uzależniony od przyjemnych doznań i potrafi przyjmować cierpienie. Te dwie rzeczy nie są w stanie zachwiać jego społecznością z Bogiem, w którym zawsze ma obfitość duchową i materialną. Dlatego pierwsi chrześcijanie nie szukali większej obfitości materialnej, aby udzielać ubogim, ale sprzedawali w tym celu to, co już posiadali. Człowiek cielesny doszukuje się w społeczności z Bogiem tylko miłych rzeczy, a nieprzyjemne, w tym cierpienia krzyża, uważa za głupstwo i ma do nich odrazę, przypisując je szatanowi, duchowej słabości bądź herezji. W konsekwencji taki człowiek żyje w kompromisie ze światem i grzechem. Dlatego to, co jest dla nas mądrością, jest jednocześnie uważane przez nas za godne opowiadania i naśladowania. Jeśli mądrością będzie dla nas mowa o krzyżu Chrystusa, to będziemy chętnie naśladować naszego Pana i codziennie brać na siebie własny krzyż.

  

        Droga krzyża Chrystusa rozpoczęła się już w momencie wcielenia w Marii dziewicy. Pan niebios wyparł się siebie i zniżył do postaci człowieka. Zgodził się żyć w rzeczywistości, która była mu wroga i budziła w Nim odrazę. Nie protestował, gdy najważniejsi tego świata odrzucili Go. Nie reagował wrogo i z nienawiścią na niezasłużone zło, które Go spotkało, ale był cierpliwy i wszystko poruczał sprawiedliwości Ojca w niebie. W końcu w milczeniu przyjął zdradę przyjaciół. Jego droga krzyża zmierzała do ostatecznej śmierci w mękach na krzyżu Golgoty. Ale nawet i tam, opuszczony przez Ojca i obarczony nieczystością całego świata, błogosławił swoich oprawców i modlił się za nich. W końcu oddał ducha swego polecając się łasce Bożej. On nigdy nie walczył o siebie swoją ręką, ale wszystko powierzał sprawiedliwości Ojca. On nie robił tego, co chciał, ale czynił wolę Ojca, chociaż ostatecznie ściągnęło to na Niego cierpienie. Mówił prawdę, dlatego cierpiał i został zabity. Ale to była wyłącznie Jego własna wola. Podobnie jest z nami. Tylko z własnej woli możemy wziąć do naszego życia swój krzyż i naśladować naszego Pana. To cierpienie jest narzędziem w rękach Chrystusa i Ducha Świętego. Jego moc sprawia, że cierpienia krzyża wykonują w nas pracę. W tym wypełnia się m.in. Słowo, że Bóg współdziała z tymi, którzy Go miłują, ku dobremu. Tylko miłość do Chrystusa może dać nam siłę do brania krzyża. Naszą powinnością jest wziąć ten krzyż z własnej woli. W cierpieniu objawia się szczególna Boża łaska potrzebna do wytrwania w wierze podczas danego przeżycia. Przez to poznajemy, że nasza wiara nie jest z nas, ale z Boga i ten Bóg jest w nas mocny. Dzięki temu pojawia się w nas cudowna i błoga świadomość Bożej nadnaturalnej obecności, której nikt i nic nie może zniszczyć. To z kolei powoduje w nas poczucie bezpieczeństwa. Jedynie taka wiara jest wartościowa przed Bogiem, tzn. wypróbowana w ogniu doświadczeń. Jeśli kochamy Chrystusa, to nasz krzyż będzie naszym przyjacielem. Przyjaciel dąży do najwyższego dobra dla ciebie i mówi tobie i o tobie prawdę bez względu na cierpienia czy przykrości. Nie jest on twoim fałszywym pochlebcą, tak jak zakon przepisów i praw, który często mówi: „Zobacz, udało ci się to zrobić, nie jesteś taki zły!”. Krzyż mówi prawdę: „Musisz całkiem umrzeć, gdyż do niczego się nie nadajesz. Twej grzesznej natury nie można ulepszyć, ale musi zostać ukrzyżowana. Wtedy dopiero w pełni objawi się w tobie święty Chrystus”. Dlatego wszystkie obietnice Słowa Boże dane są dla tych, którzy zmierzają drogą krzyża. Bóg nie będzie utwierdzał ludzi w ich wędrówce drogą rozkoszy ciała. Kto miłuje bardziej rozkosze i miłe doznania ciała niż posłuszeństwo Bogu i Jego dyscyplinowanie, niech nie myśli o wypełnianiu się Bożych obietnic w swoim życiu.

 

        W tym rozdziale chcę poruszyć jeszcze jeden temat. Bóg zadecydował, że jesteśmy tym, kim jesteśmy, żyjemy tam gdzie żyjemy, pochodzimy z takich a nie innych rodziców, mamy tego a nie innego małżonka. Chrystus wziął na krzyż Golgoty także przekleństwa, które ciążą na nas jeszcze z wieku dziecięcego i dalsze. Być może wiele osób świadomie lub nieświadomie przyczyniło się do kształtowania i rozwoju w nas naszej grzesznej natury. Jednak Chrystus to wszystko wziął na krzyż. Dlatego ich moc jest unieszkodliwiona. Mamy drogę ratunku. Krzyż, który Bóg wprowadza w nasze życie, rozprawia się z tymi naleciałościami naszego życia. Dlatego też nie mamy usprawiedliwienia, gdy trwamy w grzechach wynikających z zewnętrznego wpływu innych ludzi, także naszych najbliższych. Nie możemy usprawiedliwiać swojego stanu błędami wychowania przez rodziców, krzywdami doznanymi ze strony małżonka, rówieśników lub kogokolwiek i czegokolwiek innego. Ich destrukcyjną moc nasz Pan przyjął na siebie. To od nas zależy, czy przyjmiemy do naszego życia krzyż, który rozprawi się także z tymi rzeczami. Dlatego nie musimy już nikogo trzymać w niewoli naszego gniewu i nieprzebaczenia. Nie musimy narzekać i użalać się nad sobą i swoim losem. Nie musimy ciągle wzdychać, że gdyby było w naszym życiu inaczej, to teraz byśmy mieli lepiej. Bóg w Chrystusie daje nam prawdziwą wolność i nowy początek. Drogą do tego jest przyjęcie do swojego życia krzyża, który rozprawi się ze wszelkim grzechem, przekleństwem i ich konsekwencjami. To zwycięstwo płynie z Golgoty. Tam została zniszczona moc tego wszystkiego. Dlatego mowa o krzyżu jest mocą i mądrością Bożą, gdyż wywyższa naszego Pana Jezusa Chrystusa, przez co nasz Ojciec w niebie jest prawdziwie uwielbiony.

 

<< spis rzeczy

 

V. DROGA KRZYŻA – DROGA MIŁOŚCI.

  

     Droga krzyża jest drogą naszej miłości do Chrystusa. Ze słów Pana Jezusa wynika, że zapieranie się samego siebie i branie swojego krzyża ma przed Bogiem wartość jedynie wtedy, gdy wynika z naszej miłości do Chrystusa. Przeważnie człowiek decyduje się na kroczenie tą drogą tylko dlatego, ponieważ miłuje Pana. Ta miłość uzdalnia nas do bezwzględnego posłuszeństwa wobec Jahwe. Podobnie miłość Boga do nas sprawiła, że Chrystus wziął na siebie swój krzyż i umarł na nim. Tylko miłość może prowadzić do dobrowolnego brania na siebie cierpienia po to, aby zyskać lub ratować bliską sobie osobę.

 

     Zauważmy, że człowiek zmysłowy zrodzony z Adama nie miłuje Boga. Mało tego. On nie jest Go nawet świadomy, nie ma zatem możliwości, pragnienia i zdolności do okazywania uczuć dla Pana. Dopiero, gdy taki człowiek rodzi się na nowo z Ducha Świętego, Bóg stawia go w podobnej sytuacji jak kiedyś Adama w raju. Człowiek teraz ma nowe serce, które może kochać Pana, ma nowe Boże pragnienia i ma siłę, aby żyć podobając się Bogu. Ta siła i zdolności płyną jedynie z zasług krzyża Golgoty. Człowiek w Chrystusie wraca w utraconą przez Adama pozycję w stosunku do Boga. Ale to jeszcze nie wszystko. Człowiek dopiero w tej pozycji odzyskuje tak naprawdę wolną wolę do obrania kierunku życia. Tzn. ma możliwość wyboru, czy będzie służył Bogu, czy nie. I teraz Pan mówi do takiego nowonarodzonego człowieka: Jeśli mnie miłujesz bardziej niż cokolwiek innego, przyjdź do mego tronu pełni łaski i mocy zmartwychwstałego Chrystusa. Choć do mnie! Jestem tutaj, za krzyżem! Jeśli mnie naprawdę miłujesz, przejdziesz przez krzyż. Na Golgocie dałem ci siłę i moc, aby przejść poprzez to oczyszczenie. Dlatego, gdy będziesz szedł przez ogień, nie spłoniesz. Także, gdy pójdziesz przez wodę, nie utoniesz! Choć do mnie, nie bój się i nie lękaj! Bóg uczynił w Chrystusie dla nas wszystko, ukazując na Golgocie swoją wielką do nas miłość. Ale ostatni krok pozostawił dla nas! Darował nam możliwość okazania Mu miłości. Jeśli Go miłujemy i pragniemy podejść do samego tronu Jego potężnej łaski tak, aby zyskać Jego samego, jeśli ponad wszystko pragniemy Jego słodkiej obecności w naszym życiu, pójdziemy do Niego przez krzyż. Będziemy gotowi umrzeć, aby On w nas objawił się i żył. Czy kochamy Pana Jezusa? Jeśli mówimy, że tak, to zastanówmy się, czy nie jest to tylko pustosłowie. Jedyną drogą do okazania Bogu naszej miłości jest wejście na drogę krzyża, na drogę śmierci naszej starej natury. Bóg tę drogę dla nas przeznaczył. Amen.

  

VI. DROGA KRZYŻA – WSPÓŁUDZIAŁ W ZWYCIĘSTWIE CHRYSTUSA.

  

      Dzięki łasce Bożej zostało nam dane nie tylko żyć dla Chrystusa, ale też dla niego cierpieć. Apostoł Paweł często o tym wspominał mówiąc o swoim życiu. Słowo Boże powiada, że Chrystus wziął nasze cierpienia na siebie umierając na krzyżu. Ale to bynajmniej nie oznacza, że my nie wejdziemy w cierpienia. Idąc za Panem Jezusem spotkamy na swojej drodze krzyż, ale on nic nam nie będzie mógł uczynić złego. Nic nie jest w stanie odłączyć nas od miłości Bożej, dlatego że krzyż Golgoty odebrał destrukcyjną moc dla szatana, śmierci, choroby i świata. Zwycięstwo, siła, moc i przetrwanie płynie z Golgoty. Dlatego gdy wchodzimy w cierpienia spowodowane wymienionymi powyżej rzeczami, jesteśmy zwycięzcami w Chrystusie. Mamy w Nim swój tryumf nad nimi. Ich jad zamiast nas niszczyć, jeszcze bardziej umacnia nas w Panu, umacnia nasze zbawienie. I w taki sposób powtarza się cud Golgoty. Porażka na krzyżu i śmierć okazują się zwycięstwem, gdyż za nimi spotykamy potężnego Boga z Jego niezniszczalną mocą zmartwychwstania i życia. Dla nas śmiertelników jest to cudowny paradoks. Jak to się dzieje?

 

       Otóż Pismo mówi, że między Duchem Świętym a naszą starą naturą toczy się nieustanna walka. Ważne jest, abyśmy byli świadomi, że krzyż w naszym życiu nie jest karą za grzechy, podobnie jak to było w przypadku Joba. Pan nas nie karze za winy, ponieważ to Chrystus poniósł karę za nasze grzechy. Krzyż jest narzędziem w ręku Pana i Jego Ducha Świętego, aby nas oczyścić i uwolnić od wpływu starej natury. Także ważnym jest byśmy wiedzieli, że nie każde cierpienie jest krzyżem. Tylko to cierpienie jest krzyżem, które jest w ręku Ducha Świętego. Same w sobie cierpienie niczego nie może w człowieku dokonać, jeśli chodzi o sprawy Boże. Ono może uczynić go trochę lepszym moralnie lub jeszcze bardziej zgorzkniałym. Ale w obu przypadkach stara natura może bardzo dobrze prosperować, a nawet rozwijać się, przybierając nawet pozór pobożności. Jednak Pan mówi, że musi ona być ukrzyżowana. Cierpienie jedynie jako oręż Ducha Świętego sprawia błogi owoc sprawiedliwości tym, którzy zostali przez nie wyćwiczeni. Krzyż jest cierpieniem, poprzez które szatan usiłuje zniszczyć w nas Boże życie, zrujnować naszą wiarę, a które Duch Święty obraca przeciw diabelskiej naturze w nas. Dzieje się to poprzez moc krzyż Golgoty, gdyż na nim Chrystus złamał moc szatana, grzechu, świata i śmierci. On rozbroił szatana, unieszkodliwił jego działanie. Wystawił go na pośmiewisko. Podobnie jak niegdyś jeden z królów babilońskich wrzucił trzech mężów Bożych do ognia, a potem był bezradny, ponieważ ogień nic im złego nie wyrządził. Wręcz przeciwnie, spotkali w nim Pana. Największy władca świata z całą swoją armią okazał się bezradny i nic nie mógł uczynić. Czyż nie został on wystawiony wobec swoich poddanych na pokaz bezsilności? Podobnie jest dzisiaj z szatanem! Bóg przez Ducha Świętego obraca atak ciemności przeciw naszej nowej naturze w broń przeciw samemu diabłu, którego natura jest jeszcze w naszych skażonych ciałach. Jeszcze raz powtarzam, że dzieje się to dzięki mocy krzyża Golgoty, gdyż na nim Chrystus złamał potęgę diabła. I tak królestwo szatana jest niszczone jego własną bronią, podobnie jak Dawid zabił Goliata jego własnym mieczem i jak uczynił to Chrystus, pokonując złego poprzez śmierć. W tym wszystkim lud Boży i aniołowie mogą podziwiać Bożą mądrość i sprawiedliwość. Widzimy zatem, że nasza nowa natura idzie drogą żywota, drogą bliskiej więzi z Panem, drogą Jego błogosławieństwa. Jest to bezpieczna droga, na którą szatan nie jest w stanie wejść, on może jedynie poprzez kłamstwo usiłować sprawić, byśmy sami zeszli z tej drogi. Natomiast nasza stara natura zmierza drogą krzyża w kierunku śmierci. Ataki diabelskie Duch Święty obraca właśnie przeciw tej grzesznej naturze.

 

       I w taki oto sposób uwydatnia się sprawiedliwość Boża. Ponieważ szatan kiedyś wystąpił przeciw Bogu z nienawiścią, zazdrością i oskarżeniami, chociaż nigdy diabeł nie cierpiał. Wręcz odwrotnie, był bardzo wysoko postawionym archaniołem, a teraz zadaje cierpienia innym. Natomiast Kościół, który doznaje za Bożym przyzwoleniem cierpień z ręki szatana, nie tylko nie złorzeczy Panu, ale wręcz odwrotnie: umacnia się w wierze i miłości do Pana, przez co wydaje sprawiedliwy wyrok na diabła, dla którego przygotowane jest wieczne potępienie w jeziorze ognistym, a dla Oblubienicy Baranka zgotowana jest wieczna chwała w niebie. Chwała naszemu Panu! Amen!

 

<< spis rzeczy