<< spis rzeczy

PRZEBUDZENIE DUCHOWE LAODYCEI (I - III)

 

 

I. ZMODYFIKOWANY OŁTARZ.

 

       W II.Mojż.20,24-26 czytamy o ołtarzu, na którym Izrael miał składać swoje całopalne ofiary pojednania z bydła i z owiec. Bóg zabronił swojemu ludowi budowanie tego ołtarza z ociosanych kamieni; miały one być nieobrobione, aby nie zbezcześcić go. Gdyby lud Boży nie stosował się do tego nakazu, byłby nieczysty w oczach Pana. Zatem człowiek mógł pracą swoich rąk zniweczyć ofiarę przebłagalną, przez co nie dostąpiłby oczyszczenia z grzechów. Następnie czytamy takie oto słowa: Nie będziesz wstępował do mojego ołtarza po stopniach, aby się tam nie odsłoniła nagość twoja. Gdy ludzie zgrzeszyli w Raju, zauważyli, że są nadzy. Chwała Boża odstąpiła od nich i stali się nadzy duchowo, tzn. skażeni grzechem. Bezpośrednim tego wynikiem było odczucie nagości fizycznej. W taki oto sposób grzech od razu zamanifestował się w ciele. Od tej pory każdy człowiek rodzi się skażony grzechem, tzn. nagi duchowo, co ma bezpośrednio odzwierciedlenie w naszych sumieniach: rzeczą wstydliwą i haniebną jest nagość fizyczna. Jednak także i dzisiaj współcześni Babilończycy i Sodomici obnoszą się ze swoim grzechem, tzn. chętnie odsłaniają swoją nagość. Wracając do tematu, w liście do Hebrajczyków czytamy, że ofiary starotestamentowe uświęcały skalanych i przywracały cielesną czystość, ale nie mogły w sposób doskonały zakryć i zniszczyć grzechu, który mieszka w ciele ludzi, gdyż doskonała ofiara Golgoty jeszcze się nie dokonała. Dlatego ludzie nie mogli przychodzić do Miejsca Najświętszego, nie mogli wchodzić na wyżyny, gdzie mieszka sam Jahwe, gdyż ich nagość grzechu nie była przykryta. Dlatego Izrael musiał budować ołtarze z ziemi, a nie na jakimś podwyższeniu ponad ziemią, na które trzeba byłoby wchodzić po stopniach, aby nie odsłoniła się w ten sposób jego duchowa nagość, czyli grzech. Dlatego w kontekście tego rozważania bardzo wymowne stają się słowa Pana Jezusa, zapisane w Jana 12,32: A gdy Ja będę wywyższony ponad ziemię, wszystkich do siebie pociągnę. Jan w następnym wersecie wyjaśnia, że nasz Pan mówi tutaj o swojej śmierci na krzyżu. Tak! Ta haniebna dla ludzi śmierć na Golgocie była tak naprawdę wywyższeniem Chrystusa! To było Jego doskonałe zwycięstwo nad wszystkimi wrogami Boga oraz ludu Bożego. On tam zakrył naszą nagość duchową i posadził nas w okręgach niebiańskich. Lud Boży wszedł ponad ziemię, gdyż jego nagość została zakryta. Dokonała się jedna jedyna doskonała ofiara, niepowtarzalna, która dała nam odpuszczenie grzechów i zbawienie od sądu Bożego. Nie trzeba więcej ofiar zagrzesznych. Człowiek nic nie może do tego dodać. Amen.

 

       Ale gdy czytam Rzym.12,1, to uświadamiam sobie na nowo pewną prawdę, która mnie porusza. Apostoł Paweł pisze tak: Wzywam was tedy, bracia, przez miłosierdzie Boże, abyście składali ciała swoje jako ofiarę żywą, świętą, miłą Bogu, bo taka winna być duchowa służba wasza. Jest to dla mnie obecnie niesamowita myśl! Doskonała ofiara, która nas zbawiła i przez którą weszliśmy na wyżyny, odziani w szaty sprawiedliwości Baranka Bożego, dokonała się raz na zawsze, ale ten ołtarz ofiarny, na którym to się wypełniło, nie został zniesiony. Krzyż nadal stoi, a my jesteśmy zobowiązani do składania na nim nieustannych ofiar, podobnie jak kiedyś czynili to Izraelici. Tylko, że nasze ofiary mają być duchowe. Dlaczego mamy to nadal czynić, skoro jesteśmy zbawieni? Przecież nic nie możemy dołożyć do doskonałej ofiary Chrystusa. Tak, to prawda. Ale obecnie nadal żyjemy w skażonych grzechem ciałach, dlatego poprzez zaniedbanie tej służby ofiarniczej możemy sprawić, że ofiara Baranka straci swoją moc w naszym życiu. Jego krew nie będzie nas oczyszczać z grzechów, a ponieważ w Chrystusie jesteśmy posadzeni ponad ziemią w okręgach niebieskich, objawi się nasza duchowa nagość. Grzech, który mieszka w naszych ciałach, będzie przed Bogiem oraz całym duchowym światem odsłonięty. Nasza hańba będzie odsłonięta. Dzisiaj mnie ta myśl bardzo porusza. Zastanówmy się przez chwilę. Nic nie możemy dodać do ofiary zagrzesznej na Golgocie, ale nieświadomie możemy pozbawić się jej mocy w swoim życiu. Efektem tego może być to, że będziemy żyć z naszą pewnością zbawienia w pozycji potępionego grzesznika, którego czeka oddzielenie od Bożej łaski. Jeśli Kościół nie nawróci się, to, jaki los go czeka? Tę sytuację bardzo dobrze opisuje list do Zboru w Laodycei. Ten Kościół był żywy, on był prawdziwym ludem Bożym, ale zasiadając w Chrystusie na wysokościach Bożych, był nagi. Było to konsekwencją tego, że grzech mieszkający w ciałach tamtych wierzących nie był zakryty. Gdybyśmy zobaczyli na ulicy nagiego człowieka, który jest radosny i uważa się za ważną osobę, to na pewno stwierdzilibyśmy, że jest on po pierwsze ślepy, gdyż nie widzi swojej sromoty, po drugie jest nędzarzem i biedakiem, gdyż nie stać go na okrycie, po trzecie jest pożałowania godzien, gdyż stojąc pośród normalnie ubranych ludzi może budzić w nich politowanie lub niesmak. I właśnie w taki sposób nasz Pan postrzegał swój Zbór w Laodycei. Jego grzech był jawny przed Bogiem. Lud Boży żył w przekonaniu, że jest zbawiony, czuł się bogaty duchowo i materialnie, uważał się za Kościół szczególnie błogosławiony przez Pana, ale o zgrozo, było wręcz odwrotnie. Z jakiś powodów ofiara Golgoty straciła moc w życiu tych ludzi, krew Baranka nie mogła ich oczyścić z grzechu. To spowodowało, że grzech tego Zboru stał się jawny przed Panem nieba i ziemi. Ten Kościół był nagi! Jakaż hańba ludu Bożego! Jakaż tragedia ślepoty i zarozumialstwa, pychy i arogancji duchowej: Bogaty jestem […] niczego nie potrzebuję, a nie wiesz, żeś pożałowania godzien nędzarz i biedak, ślepy i goły. Pomyślmy chwilę, czy można wejść nagim na Ucztę Weselną Baranka? (Por.: Mat.22,11-13).

 

       Zatem zastanówmy się, dlaczego Zbór w Laodycei znalazł się w takim stanie? Dlaczego wystąpiła na jaw jego haniebna nagość, skoro doskonała ofiara przebłagalna dokonała się? Chrystus poprowadził ich po stopniach wzwyż ponad ziemię przed Boże Oblicze, zakrywając swoją sprawiedliwością ich nagość, ich grzech, ale po pewnym czasie znowu stali się goli. Jak to jest możliwe? Przecież nie zaparli się i nie porzucili Boga, nadal trwały ich nabożeństwa, uważali się nawet za sprawiedliwych i błogosławionych przez Pana. Skąd takie chybienie celu? Werset 25 z II.Mojż.20 wskazuje na przyczynę zanieczyszczenia się ludu Bożego w oczach Pana: A jeśli postawisz mi ołtarz kamienny, nie stawiaj go z kamieni ociosanych, bo gdy obrobisz je swoim dłutem, zbezcześcisz go. Zbór w Laodycei w jakiś sposób stał się nieczysty dla Bożego ołtarza. W jakiś sposób ofiara krzyża utraciła moc w życiu Kościoła.

  

       Aby wyraźniej dostrzec przyczynę takiego stanu rzeczy, przyjrzyjmy się życiu Zboru Apostolskiego, a w szczególności apostołów i pierwszych uczniów Pańskich. Na zasadzie kontrastu zobaczymy sytuację w Laodycei. Zauważmy, że całe życie Zboru Pierwotnego opierało się o ołtarz Boży, jakim jest krzyż Golgoty. Oni wtedy jeszcze nic innego nie znali i nie umieli. Oni cały czas wydawali swoje ciała na ukrzyżowanie, albo inaczej mówiąc za apostołem narodów, umartwiali ciała swoje. A to znaczy, że ich uświęcenie przebiegało w oparciu o duchowy krzyż. Swoje grzechy ciała składali na krzyżu. Tam umierała złość, gniew, strach i wszystkie inne cechy starej grzesznej natury człowieka. Tam składano w ofierze „całopalnej” więzy niewoli grzechów ciała, dlatego krzyż pochłaniał wszelkie zniewolenie nałogami oraz wszelkie więzy mocy demonicznych. Krzyż miał tam tak wielką moc, że fizyczne ciała ludzi były uzdrawiane, gdyż sińcami i ranami Chrystusa jesteśmy uzdrowieni. Wierzący żyjący przymusowo w samotności byli uwalniani od niewolniczego wpływu płciowości ich ciała i mogli już żyć całkiem oddzieleni dla Pana. Krzyż uwalniał ich od życia w grzesznych związkach z innymi ludźmi. Oni mogli z czystym sumieniem powiedzieć, że są ukrzyżowani dla świata, a świat dla nich. Ich najcenniejszą rzeczą na świecie i ze świata była ofiara Golgoty. Wszystko inne było pospolite jak kamienie na drodze, po których się chodzi. Było to możliwe, ponieważ na tym Bożym ołtarzu ludzie ci ofiarowali Panu wszystko to, co było im drogie i cenne na tym doczesnym świecie. Tam składano w ofierze na krzyżu bogactwa, domy, swoje rodziny, sławę, władzę, opinię innych ludzi i inne rzeczy, które składają się na codzienne życie człowieka, a które są cenne dla przeciętnych śmiertelników. Dlatego Pierwotny Kościół był wolny od życia w kompromisie ze światem, gdyż jedyną cenną rzeczą dla niego, która pochodzi ze świata, była Golgota. Wszystko inne było pospolite i podporządkowane Chrystusowi. Także służba pozyskiwania narodów dla Boga była oparta całkowicie o Boże środki. Służba Kościoła opierała się wyłącznie na modlitwie, poście oraz łasce i mocy Bożej płynącej z krzyża Golgoty. W taki sposób ludzie ci okazywali swoją wiarę w Boga polegając całkowicie na Nim samym. Ręce apostołów trzymały się kurczowo krzyża Chrystusa. W ich rękach nie było żadnej łapówki Wielkiego Babilonu. Wszystko, co mogło być dla nich zyskiem w szatańskim mieście, uznali za śmieci. Dlatego byli wolni od duchowego łapówkarstwa, nie szli na kompromis, aby coś zyskać na tym świecie. Oni nie próbowali dziełami swoich rąk, swoich cielesnych możliwości, modyfikować Bożego ołtarza. Oni nie próbowali jedną ręką trzymać się krzyża, a drugą wyciągać po cenne rzeczy Wielkiego Babilonu. Dlatego światło zmartwychwstałego Chrystusa świeciło w nich potężnym blaskiem. Ich świętość była dla jednych jak drzazga w oku, dlatego cierpieli prześladowania, ale dla innych była wspaniałą wonią Chrystusową, dlatego tak licznie i radykalnie nawracali się do Chrystusa. Kościół nie musiał szukać wyznawców, ale sam Pan przyprowadzał do Domu Bożego zgłodniałe dusze. Chrystus zmartwychwstały tak potężnie przejawiał się w swoim Ciele, że śmierć musiała także ustępować. Ludzie byli zbawiani, wskrzeszani z martwych i uwalniani z niewoli demonicznej.

 

      A jak mogło wyglądać życie Laodycei? Oni także wydawałoby się w swojej służbie opierali się o krzyż. Mówili o śmierci Pańskiej, ale z jakiegoś powodu zaczęli służyć Bogu także w oparciu o cenne wynalazki Wielkiego Babilonu. Dzisiaj jest to widoczne w całej pełni. Gdy krzyż Golgoty zaczął tracić moc w życiu Zboru i ludzie coraz rzadziej zaczęli nawracać się, Kościół, zamiast nawrócić się do Pana, wziął łapówkę z rąk Wielkiego Babilonu, aby zyskać nowych wyznawców. Zamiast upamiętać się i przyznać się do grzechu, poszliśmy wygodną drogą dla ciała, poszliśmy na kompromis, gdyż do Golgoty dołożyliśmy cenną rzecz, którą są nowi wyznawcy. Oni są dla nas cenni, dlatego usprawiedliwiamy nasze życie w kompromisie z Wielkim Babilonem. Przecież to ta łapówka zapewnia nam to, że nasze ławki zapełniają się. A cóż jest tą łapówką? Kultura, sztuka, reklama, marketing, zarządzanie, psychologia, etyka, humanizm, pedagogika, władza, bogactwo, technika, rozrywka, muzyka, a nawet medycyna. W większości w oparciu o te rzeczy dzisiaj działamy jako Kościół, tego uczymy się, by „skuteczniej” pracować dla Pana. W oparciu o te rzeczy pozyskujemy cielesnych i zmysłowych wyznawców, radując się z naszych sukcesów. W oparciu o te rzeczy, między innymi o samorealizację, samokontrolę i samodyscyplinę dążymy do uświęcenia pocieszając się przy tym naszą moralnością i etyką, ale całe nasze życie obraca się wokół naszego cielesnego „ja”. Powołujemy mnóstwo różnych organizacji chrześcijańskich współpracujących z Wielkim Babilonem w celu ratowania grzeszników, organizujemy wiele różnych konferencji i spotkań mających na celu opracowanie metod i sposobów pomocy ludziom wierzącym i niewierzącym. W organizowaniu chrześcijańskiej kultury ewangelizacyjno-rozrywkowej staliśmy się profesjonalistami. Pieniądze umożliwiają realizację naszych celów; poprzez partnerstwo z wszeteczną religijnością chcemy niepostrzeżenie pozyskać jej wyznawców; nasze wpływy we władzach umożliwiają nam dalszy podbój Wielkiego Babilonu. Jesteśmy dzisiaj naprawdę bogaci w cenne rzeczy wielkiej wszetecznicy, jesteśmy też poważani wśród jej władz politycznych i religijnych, zasiadamy z nimi jako partnerzy. Zasiadając we współczesnych świątyniach pogańskich i jedząc obrzydliwości z ich ołtarzy realizujemy nasze plany misyjne pozyskiwania biednych pogan. Ale Wielki Babilon rozwija się nadal, zatem musimy także iść z duchem czasów, aby nie zostać w tyle. Musimy przecież realizować wielki nakaz misyjny Pana. Zatem jesteśmy bogaci, mamy w rękach wiele cennych i skutecznych rzeczy i na dodatek mamy całe bogactwo niebios i wszystkie obietnice Słowa Bożego. Nikt ich nam nie odbierze, gdyż są zapisane w milionach książek, a nawet w naszych komputerach. Jesteśmy też zachęcani do pozyskiwania naszych cennych niezbawionych rodzin, dlatego ze spokojem możemy uczestniczyć w ich grzesznym życiu, aby ich nie obrazić. I okazuje się, że Kościół obok jedynego ołtarza ofiarnego ma jeszcze inne rzeczy, które są cenne i skuteczne w życiu Zboru. Są to rzeczy, które możemy uczynić własnymi rękoma, własnymi siłami, bez Chrystusa i mocy Jego krzyża. Ale zauważmy, że nie możemy trzymać się jednocześnie kurczowo krzyża oraz innych cennych rzeczy. To jest niemożliwe. Dlatego Laodycejczycy odsunęli na bok krzyż Golgoty, a uchwycili się innych pereł, typowo cielesnych, z tego świata, w oparciu o które funkcjonuje Wielki Babilon. Obecnie w większości Kościół tylko opowiada o krzyżu, ale w ogóle nie funkcjonuje w oparciu o niego, o jego moc. Czy zatem dziwi nas, że cielesność zaczęła dominować w życiu ludu Pana? Nie jest rzeczą dziwną, że Kościół Laodycei stał się nagi przed Bogiem, a krew Baranka nie oczyszcza go. Wierzący zaprzestali składać swoje ciała w ofierze na Bożym ołtarzu. W zamian za to zaczęli swoją cielesność z jej grzechami udoskonalać w oparciu o psychologię, etykę oraz w oparciu o tysiące różnych organizacji pomocy chrześcijańskiej, sympozjów, konferencji, etc…, a odwieczny Boży ołtarz został odsunięty na bok, czyli zmodyfikowany ludzkimi rękoma i cielesnymi możliwościami, przez co lud Boży stał się nieczysty dla krzyża. Dzisiaj powiada się do nowo nawróconych ludzi: Musicie teraz pełnić dobre uczynki oraz udzielać się w pracy Zboru. Ale czy na tym polega wydawanie swoich ciał na ukrzyżowanie? Dzisiaj już nawet nie rozumiemy znaczenia tych słów. Tak! Zbór Laodycei jest bogaczem w Wielkim Babilonie, ma także świadomość Boga i zbawienia Bożego, ma całą Biblię literalnych obietnic Pana, jednak nie ma pośród siebie Chrystusa zmartwychwstałego, ale jest zanieczyszczony duchowo, jego nagość grzechu jawna jest przed Bogiem, gdyż przestał kurczowo trzymać się krzyża. Dzisiaj krzyż zarezerwowaliśmy głównie dla niewierzących, którzy przychodzą do Pana. Ale dla nas samych ten Boży ołtarz jest obecnie jedynie jakby eksponatem muzealnym, który okazjonalnie wspominamy w naszych przemówieniach. Myślimy, że wystarczy nam do oczyszczenia krew Baranka, ale gdy krzyż jest w życiu Kościoła odsunięty na bok, ta drogocenna krew traci w naszym życiu swoją oczyszczającą moc. W takich okolicznościach Kościół funkcjonuje w oparciu o inne rzeczy, także te z Wielkiego Babilonu. Niektóre bardziej „postępowe” Zbory całkowicie przeznaczyły krzyż do celów muzealnych. Często już nawet niewierzącym nie umożliwia się dotknięcia Bożego ołtarza, dlatego poganie wchodzą do Miejsca Najświętszego i jeszcze bardziej go zanieczyszczają. Kościoły stają się przez to duchowymi wszetecznicami. Mało tego! Współczesna Oblubienica Baranka nawet nie ma takiej świadomości, że krzyż ma moc, że ten Boży ołtarz dzisiaj także musi być aktywny w naszym życiu. Nie mamy najmniejszego pojęcia, w jaki sposób ta moc krzyża ma przejawiać się w nas każdego dnia, jak mamy w oparciu o nią żyć. Jest to dla nas tak zasłonięte, jak dla ludzi niewierzących zbawienie. Oni w ogóle są tego nieświadomi. Myślą, że życie wygląda jedynie tak, jak sami żyją. Oni nie są świadomi istnienia życia w sferze duchowej. Podobnie my dzisiaj jako Kościół nie jesteśmy świadomi istnienia życia w oparciu jedynie o krzyż Golgoty. Czas najwyższy, aby to się zmieniło! Nastał czas na to, aby ślepe oczy Zboru Laodycejskiego ujrzały drogę doskonałą, którą ma dla nas Bóg. Jest nią życie jedynie w oparciu o Boży ołtarz, którym jest krzyż Golgoty. Bóg nas do tego wzywa. Okażmy się gorliwi wobec Pana i upamiętajmy się. Oby Bóg otworzył nam nasze ślepe oczy i przyprowadził nas z powrotem pod stary szorstki krzyż. Amen.

  

II. PIĘĆDZIESIĄTNICA – ŚWIĘTO ŻNIW.

  

[…] weźmiecie moc Ducha Świętego, kiedy zstąpi na was, i będziecie mi świadkami w Jerozolimie i w całej Judei, i w Samarii, i aż po krańce ziemi (Dz.1,8).

  

      W świetle powyższego słowa widzimy, że bezpośrednim powodem Pięćdziesiątnicy było uczynienie uczniów świadkami Chrystusa. Jednak zanim o tym powiemy, chciałbym to wspaniałe wydarzenie usytuować w historii zbawienia ludzkości. Gdy Pan Jezus wjechał do Jerozolimy na oślęciu, aby oddać swoje życie jako okup za wielu, wyrzekł takie oto słowa: Zaprawdę, zaprawdę powiadam wam, jeśli ziarnko pszeniczne, które wpadło do ziemi, nie obumrze, pojedynczym ziarnem zostaje; lecz jeśli obumrze, obfity owoc wydaje (Jan 12,24). W taki oto sposób sam Pan objawia, że Pięćdziesiątnica jest głęboko zakorzeniona w Jego śmierci na Golgocie. Wydarzenie Zielonych Świąt wyrasta bezpośrednio z krzyża Golgoty podobnie, jak piękny i dorodny kłos zboża wyrasta wprost z obumarłego nasionka pszenicy. Nasz Pan w tak wspaniały sposób odnosi swój tryumf krzyża do Święta Żniw. Zatem nie można opowiadać o zesłaniu Ducha Świętego w oderwaniu od Golgoty, gdyż z niej bezpośrednio wyrastają wszystkie wydarzenia, które stanowią integralne części tego samego dzieła, dzieła zbawienia ludzkości. Jest to jedna historia, którą musimy widzieć w całości. Przypomnijmy ją sobie teraz w skrócie. Nasz Pan, po swojej trzyletniej służbie na ziemi, umarł na krzyżu Golgoty, dokonując wspaniałego zwycięstwa nad wszystkimi wrogami Boga. Następnie rozpoczął On to zwycięstwo manifestować we wszechświecie. Najpierw wstąpił do podziemi dokonując sądu nad piekłem i śmiercią, wyprowadzając na wolność wielu ich więźniów. To wspaniałe wydarzenie na ziemi objawiło się poprzez zmartwychwstanie naszego Pana w nowym ciele oraz powstanie z martwych wraz z Nim wielu świętych Starego Przymierza. Następnie nasz Pan zaraz po ukazaniu się Marii Magdalenie wstąpił do nieba przed Boże Oblicze, gdzie na mocy dzieła krzyża przejął z rąk Ojca księgę panowania wszechświatem, czyli przejął władzę i moc sądzenia w całym stworzeniu (Jan 20,7-18). Następnie po 40 dniach ukazywania się uczniom Chrystus wstąpił na niebiosa i zasiadł na tronie Chwały Bożej po prawicy Boga Ojca. Kolejną rzeczą, którą nasz Pan uczynił, dopełniając swojego dzieła zbawienia, to znaczy dzieła przejęcia panowania w stworzeniu, było obdarzenie uczniów mocą Ducha Świętego, aby mogli być świadkami Baranka. Kościół miał być takim samym świadkiem, tej samej jakości, jak sam Chrystus, gdy służył na ziemi. Podobnie jak zboże z kłosa jest tego samego gatunku i takiej samej jakości, jak nasienie, z którego wyrasta, tak miało być także z Chrystusem i z Jego Ciałem, z Kościołem, który pojawił się na ziemi. Z jedną tylko różnicą, która dotyczyła liczebności. Nasz Pan zasiadł po prawicy Ojca swojego, ale dał taką moc swoim uczniom, aby mógł objawiać się w nich i poruszać się w dokładnie taki sam sposób, jak to czynił osobiście, gdy chodził po ziemi. Jednak skala Jego działania diametralnie i wielokrotnie pomnożyła się. Zatem Kościół miał być takim samym jakościowo i gatunkowo świadkiem, jak jego Pan i władca Jezus Chrystus. Zbór Pański miał być tak naprawdę przedłużeniem Chrystusa zasiadającego na wysokościach, czyli Ciałem Pańskim, którego głową jest Mesjasz. On miał w tym Ciele nadal poruszać się i dalej niszczyć Wielki Babilon, ale na znacznie szerszą skalę, z dużo większą wydajnością. I oto widzimy, że dokładnie tak się stało. W dniu Zielonych Świąt narodził się piękny kłos ziarna z takim samym nasieniem, z jakiego wyrósł. Oto w uczniach zaczęła się przejawiać ta sama moc, która czyniła znaki i cuda potężne, ta sama moc, która bezwzględnie i zasadniczo tępiła i przeciwstawiała się obłudzie fałszywej religijności, która osądzała bezwzględnie sumienia wszystkich ludzi. Ta moc była tak bezkompromisowa w swoich poczynaniach i oddzieleniu od wielkiej wszetecznicy, że gotowa była nawet umrzeć śmiercią męczeńską, aby tylko objawić władanie, panowanie i sądy Baranka. Uczniowie w swoim świadectwie byli wierną kopią swojego Mistrza. To nasz Pan był objawiony w swoim nowym Ciele, które dokładnie oddawało charakter, temperament, moc i sposób działania swojej Głowy. Było to możliwe dzięki zesłaniu Ducha Świętego. Gdy myślę o tym patrząc na nasze współczesne chrześcijaństwo, to płakać mi się chce. Czy Chrystus dzisiaj jest inny? Czy nagle wszedł w układy z Wielkim Babilonem? Przecież Jego współczesne Ciało jest potężnie uwikłane w życie tego doczesnego świata i w ogóle nie oddaje swoim charakterem tego, kim jest Chrystus. Wierzę, że to rozważanie ukaże nam wszystkim, dlaczego tak się stało.

 

       Zanim przyjrzymy się temu, jak miało wyglądać świadectwo Kościoła, najpierw przyjrzymy się świadectwu naszego Pana Jezusa Chrystusa. On i Jego działalność jest doskonałym wzorcem tego, kim miał być Kościół, a zatem także i my.

 

       Świadectwo naszego Pana jest zwięźle i bardzo wymownie opisane w I.Jana 5,6-8: On jest tym, który przyszedł przez wodę i krew, Jezus Chrystus; nie w wodzie tylko, ale w wodzie i we krwi, a Duch składa świadectwo, gdyż Duch jest prawdą. Albowiem trzech jest świadków: Duch i woda, i krew, a ci trzej są zgodni. Zatem widzimy, że na świadectwo Mesjasza składają się trzy zasadnicze elementy.

 

      Pierwszym z nich jest Duch Święty. Oto widzimy, że gdy Baranek Boży wychodzi z wód chrzcielnych, oto Ojciec kładzie na Nim pieczęć swojej aprobaty. Zstępuje na Niego Duch Boży w postaci Gołębicy i rozlega się z nieba głos Ojca: Ten jest Syn mój umiłowany, którego sobie upodobałem. Zatem sam Bóg przyznaje się do Chrystusa jako Pomazańca Bożego i poprzez Ducha Świętego potwierdza Jego służbę. Widzimy później, jak nasz Pan mocą otrzymanego Ducha wygania demony i czyni wielkie cuda.

 

      Następnym świadkiem, którego wymienia Jan, jest woda. Jest to nieco osobliwy świadek. Apostoł w tym słowie może nawiązywać bezpośrednio do wody, która wypłynęła z krwią z przebitego boku Chrystusa, a także do wody chrztu naszego Pana. W Biblii zaś sama woda symbolizuje Słowo Boże, a także ludy i narody ziemi. Wierzę, że nie jest to przypadkowa symbolika. W księdze Ezechiela czytamy o wodzie wypływającej spod progu Przybytku Świątyni. Dalej anioł tak mówi do Ezechiela: Te wody płyną w kierunku okręgu wschodniego i spływają w dół na step i wpadają do morza, do wody zgniłej, która wtedy staje się zdrowa. I gdzie tylko potok popłynie, każda istota żywa i wszystko, od czego się tam roi, będzie żyło; i będzie tam dużo ryb, bo gdy ta woda tam dotrze, wtedy będzie zdrowa, a wszystko będzie żyć tam, dokąd tylko dotrze potok (Ez.47,8-9). Analogicznie ma się rzecz ze Słowem Bożym, które docierając do ludów i narodów uzdrawia je i ożywia. Tym Słowem jest zwiastowana Ewangelia dla wszystkich ludzi. W jej centrum stoi krzyż Golgoty, dlatego apostołowie zwiastowali Chrystusa i to ukrzyżowanego. Zauważmy też, że sam chrzest naszego Pana był świadectwem Jego wyznania wobec narodów, że jest Barankiem Bożym, który utożsamił się z grzeszną ludzkością, aby zamiast niej ponieść karę na Golgocie. Także nasz chrzest stanowi wyznanie wobec ludzi, że umarliśmy w Chrystusie dla tego świata, a zostaliśmy z Nim wzbudzeni do nowego życia. Zatem woda jest symbolem Słowa Bożego, a w szczególności słowa wyznania naszych ust, czyli zwiastowanej Ewangelii, w centrum której stoi krzyż. Zatem drugim świadkiem w życiu naszego Pana było Słowo Boże, które zwiastował.

 

       Ostatnim świadkiem wymienionym przez Jana jest krew. Było to świadectwo krwi, w której znajduje się życie ciała. Zatem ta rzecz ma znacznie szerszy wymiar. Pokarmem naszego Pana było pełnienie woli Ojca. Chrystus był całkowicie Jemu poddany. Nasz Pan całe swoje życie poddał Bogu. Bezkompromisowo zwiastował Słowo, co często ściągało na Niego prześladowania głównie ze strony przywódców religijnych. Mesjasz w swojej służbie nie wykorzystywał też żadnych wynalazków Wielkiego Babilonu, ani nie zabiegał o nie. Podczas Jego ziemskiej wędrówki pożądliwość ciała i oczu oraz pycha życia nie miały żadnego przyczółku, aby zaistnieć. Taką postawę życiową nasz Nauczyciel przypieczętował swoją śmiercią na krzyżu. Dlatego Bóg potężnie przyznawał się do Jego służby poprzez wielkie znaki i cuda mocy Bożej.

 

       W pierwszym liście Jana czytamy, że ci trzej świadkowie służby Chrystusa, tj. Duch, woda i krew, są zgodni. I rzeczywiście takie było świadectwo naszego Pana. Świadectwo Ducha, czyli Bożego ustanowienia Pana Jezusa jako przebłagalnej ofiary za grzech było zgodne z nauczaniem i wyznaniem Baranka Bożego wobec narodów. Ale to nie wszystko. On zgodnie z tym świadectwem żył wydając swoje życie Bogu jako miłą ofiarę, co ostatecznie przejawiło się w Jego męce i śmierci na Golgocie. Ci trzej świadkowie służby Chrystusa byli i są zgodni, dlatego Jego świadectwo miało i ma nadal potężną moc w życiu ludzi. Dlatego Chrystus opisany w Obj.19,11, zasiadający na białym koniu, nazywa się Wierny i Prawdziwy. On dochował wierności swojemu Ojcu, nie pokłonił się Wielkiemu Babilonowi i jego posągowi, ale cierpiał i ostatecznie umarł. Jego krew świadczy, że był i jest prawdziwym świadkiem Boga. Nie było w Nim fałszu, kompromisu, obłudy ani nieczystych pobudek w działaniu. Dlatego Pismo potwierdza, że On nadal sprawiedliwie sądzi i sprawiedliwie walczy. Jego szata jest zmoczona we krwi, a Jego imię brzmi: Słowo Boże. Z Jego ust wychodzi ostry miecz, którym miał pobić narody.

  

      I oto zauważmy, że z tego potrójnego świadectwa naszego Pana narodził się Kościół, który jest świadkiem Chrystusa. Pismo mówi, że narodziliśmy się z wody i z Ducha Świętego. Narodziliśmy się z nasienia nieskazitelnego, jakim jest Słowo Boże, ono nas oczyściło. Przyjęliśmy też pieczęć Synostwa Bożego, którą jest Duch Święty wołający w nas: Abba Ojcze! Ale narodziliśmy się także we krwi Baranka, która nas usprawiedliwiła i która oczyszcza nas od wszystkich grzechów, jeśli tylko nie chodzimy w duchowej nagości ciała, w sromocie grzechu. Z Chrystusem zostaliśmy ukrzyżowani, gdy Jego krew przelewała się za grzechy świata oraz z Nim powstaliśmy do prawdziwego życia.

 

       Zatem Bóg w dzień Zielonych Świąt dał swojemu Kościołowi moc Ducha Świętego po to, aby on mógł składać identyczne świadectwo jak Boży Syn. Kościół ma być jakościowo takim samym świadkiem Bożym jak Pan Jezus Chrystus, gdy pielgrzymował po ziemi. Na świadectwo Zboru mają składać się zasadniczo także trzej świadkowie: Duch, woda i krew, to znaczy namaszczenie Duchem Świętym, zwiastowane Słowo Boże oraz świadectwo życia. Ci trzej świadkowie muszą być zgodni w życiu Kościoła, aby był on tak skuteczny w służbie dla Pana, jak był skuteczny sam Pan Jezus oraz Jego Zbór Apostolski.

 

       Biblia objawia jednoznacznie, że Dar Ducha Świętego jest przeznaczony dla Dzieci Bożych, które narodziły się z Boga. Zatem Kościół, gdy zostaje ochrzczony w Duchu Świętym, otrzymuje przez to potwierdzenie od Boga, że jest Jego dzieckiem. Otrzymujemy nadprzyrodzoną pieczęć naszego Synostwa Bożego, którą jest namaszczenie Duchem Świętym. Bóg przyznaje się w nas do dzieła krzyża Golgoty, do ofiary swojego Jednorodzonego Syna, Jezusa Chrystusa. Szczególna obecność Ducha Świętego objawia się w wierzących głównie poprzez dar języków w szerokim tego słowa znaczeniu. Otrzymujemy namaszczenie Duchem Pana, który przekonuje ludzi o grzechu, o sprawiedliwości i o sądzie. Zatem otrzymujemy moc do skutecznego zwiastowania Słowa Bożego, w którego centrum ma stać zwycięstwo krzyża Golgoty. Ale ta sama moc Ducha Pana uzdalnia też Kościół do tego, aby wydawać swoje życie na ukrzyżowanie. Duch Boży bezwzględnie uderza w cielesność Kościoła i prowadzi ją na krzyż. Jest to tak potężne działanie, że słudzy Baranka w wielu wypadkach umierali śmiercią męczeńską składając świadectwo o swoim Panu. Bóg w takim Kościele jest wolny w swoim działaniu i czyni przez niego potężne dzieła, które czynił kiedyś sam Chrystus. W Obj.12,11 czytamy takie słowa: A oni zwyciężyli go (szatana) przez krew Baranka i przez słowo świadectwa swojego, i nie umiłowali życia swojego tak, by raczej je obrać niż śmierć. Jest tutaj mowa o ludziach, w których ci trzej świadkowie: Duch, woda i krew byli zgodni. Duch potwierdzał zwycięstwo krzyża Golgoty, które dokonało się w ich sercach, oni sami zwiastowali Chrystusa i to ukrzyżowanego, a ich życie było drogą krzyża, było świadectwem wydanego na ukrzyżowanie cielesnego życia, co przejawiało się nawet w ich męczeńskiej śmierci. Dlatego ci ludzie nie byli nadzy duchowo, ich cielesność, ten grzech mieszkający w ich członkach, był przykryty białymi szatami, w których stale chodzili i które bez przerwy oczyszczali we krwi Baranka. W ich ustach nie znaleziono kłamstwa, gdyż nie skalali się w duchowym nierządzie z kobietami, z córkami Wielkiego Babilonu (Obj.14,1). Świadectwo Boga o nich, ich własne świadectwo ust oraz ich droga życia były zgodne w każdym calu. Do tego uzdolniła ich moc Ducha Świętego, którą otrzymali w dniu Zielonych Świąt. Byli oni wiernymi i prawdziwymi świadkami Chrystusa, oddającymi w całej pełni to, kim był i jest ich Mistrz. Dlatego Pan potężnie poruszał się w tym Kościele i czynił te same rzeczy, które czynił przed swoją męką.

 

       Aby jeszcze jaśniej zobaczyć cel dania Kościołowi mocy Ducha Pana, możemy posłużyć się podobieństwem z ziemskiego życia narodów. Nasz Pan podobny jest do władcy, któremu wróg podstępem podbił kraj, a ludzi wziął do niewoli. Po pewnym czasie władca ten uderzył na wroga niszcząc całą jego władzę i potęgę. Ten potężny król objął władanie i panowanie nad krajem i wyzwolił jeńców z niewoli wroga. Jednak jego naród został tak zdeprawowany i zniewolony przez najeźdźcę, że nie był nawet świadomy dokonanego zwycięstwa i nadal żył w oparciu o barbarzyńskie i wrogie ludziom prawa. Dlatego zwycięski król, gdy zasiadł na swoim tronie, posłał swoich namiestników, aby sprawowali jego władztwo i rządy w całym kraju. Aby ich uwierzytelnić, że są jego wysłannikami, dał im dokumenty potwierdzające ich pełnomocnictwo, podbite jego osobistą pieczęcią. Dał też im swoje prawa i ustawy, aby je ogłaszali ludowi. To dał im król i to mieli czynić. Ale władca ten oczekiwał też od swoich namiestników, że będą mu wierni i uczciwi, że nie będą przyjmować żadnych łapówek od zdeprawowanej ludności w zamian za jakiekolwiek korzyści płynące z wrogiego systemu, który jeszcze nadal panował w jego kraju. Ci ludzie mieli poruszać się we wrogim systemie, ale z niego nic nie mogli brać ani wchodzić w jakiekolwiek układy z upadłym narodem, aby móc wykonywać posłannictwo swojego króla. Oni musieli być bezkompromisowi, nic nie mogło być dla nich cennym lub wartościowym we wrogim otoczeniu, gdyż w przeciwnym razie wcześniej czy później ulegliby zdeprawowanej ludności. Takim był właśnie Zbór Apostolski, dlatego cierpiał i składał świadectwo krwi i dlatego był wiarygodny nawet dla upadłego świata; tym świadectwem czystych motywacji była ich krew, ich życie. Dlatego przez takich ludzi Chrystus skutecznie i z wielką mocą mógł panować i władać nad narodami, niszcząc Wielki Babilon. Ta moc płynęła bezpośrednio z krzyża Golgoty. Ten Boży ołtarz był stale aktywny w życiu Zboru. Tylko w oparciu o moc i zasługi krzyża Kościół sprawował swoją służbę, dlatego Ojciec był uwielbiony w Synu, w Jego dziełach dokonywanych poprzez Oblubienicę Baranka.

 

       W kontekście tego słowa chciałbym przez chwilę spojrzeć na świadectwo Zboru w Laodycei. Zobaczmy, w jaki sposób Chrystus na początku przedstawia się dla tego Kościoła: A do anioła Zboru w Laodycei napisz: To mówi Ten, który jest Amen, świadek wierny i prawdziwy, początek stworzenia Bożego. Nie przypadkowo nasz Pan tak o sobie mówi w tym miejscu Biblii. On w ten sposób nie wprost objawia sytuację tego Kościoła. Laodycea nie była wiernym świadkiem na wzór i podobieństwo Chrystusa, dlatego w takim stanie nie mogła być częścią Bożego stworzenia, którego początkiem jest Chrystus. Kościół ten żył w duchowym cudzołóstwie z Wielkim Babilonem kłaniając się jego posągowi, czyli ciału. Ten Zbór wszedł w kompromis ze światem i stał się fałszywym świadkiem Chrystusa. Ci trzej świadkowie: Duch, woda i krew nie byli zgodni w życiu Laodycejczyków. Wprawdzie Pan przyznał się do ofiary Chrystusa na Golgocie, dając tym ludziom pieczęć swojej aprobaty, to jest Ducha Świętego, co przejawiało się między innymi darem języków. Może także Kościół ten mówił o śmierci Pańskiej, ale w centrum Zgromadzenia zamiast krzyża stał posąg cielesności: pożądliwość ciała i oczu oraz pycha życia. Obecne czasy obrazują nam jednoznacznie, co mogło stać w centrum zwiastowania tego Zboru: Wszystko to, co jest miłe dla ciała, zatem na pewno nie był to krzyż Chrystusa. Ci wierzący swoim życiem zapierali się mocy krzyża Golgoty. Brak było świadectwa krwi, świadectwa wydania swojego cielesnego życia na ukrzyżowanie. Zatem byli oni podobni do namiestników, którzy mieli ważne dokumenty z pieczęcią samego króla, ale ulegli wpływom wrogiego systemu, z którego zaczęli czerpać pewne korzyści, co spowodowało, że nawet głosili wypaczone prawo. Oni żyli w rozdwojeniu, jako przedstawiciele jedynego prawdziwego władcy, a jednocześnie także rzekomo w imieniu Króla, ale na własną rękę uprawiali swoje niezależne interesy w Wielkim Babilonie. Dlatego prawo, które ustanawiali w imieniu króla, stawało się coraz bardziej wypaczone i nieprawdziwe. Jak myślimy? Czy król okaże się niesprawiedliwym, jeśli odrzuci takich namiestników i ukarze ich podobnie jak tych, którzy odrzucają jego władzę? Nasz Pan właśnie dokładnie to zapowiadał tym ludziom: Wypluję cię z moich ust! Zatem ci trzej świadkowie: Duch, woda i krew nie byli zgodni w życiu Zboru w Laodycei. Wprawdzie była obecność Ducha Świętego, wierzący mówili innymi językami i może nawet prorokowali, ale głos samego Pana był odsunięty ze Zgromadzenia. Prawdziwych proroków już nie było wśród starszych Kościoła. Nie było stanowczego napomnienia. Zbór żył w duchowym nierządzie i zwiastował rozwodnioną Ewangelię pozbawioną mocy krzyża. Dlatego Pan stał na zewnątrz Zboru i pukał do jego serc. Dlatego łaska i moc Boża nie objawiała się w Zgromadzeniu, gdyż ołtarz Boży był usunięty na bok. W takiej sytuacji Kościół mniemając, że Pan jest nadal z nim i mu błogosławi, zaczął jeszcze bardziej działać w oparciu o ten obrzydliwy posąg, którym jest ciało i jego możliwości. Ta działalność zaczęła przynosić wreszcie jakieś rezultaty, ludzie zaczęli przychodzić do Zgromadzenia i Kościół poczuł się bogaty oraz zaspokojony. Z czasem prawie w ogóle przestał myśleć i zabiegać o nadnaturalną obecność Pana. Obietnice Pisma Świętego stały się wystarczające. Być może jednak niektórzy z Laodycejczyków dostrzegali brak obecności Chwały Bożej w Kościele i zabiegali o nią. Jednak ich ślepota duchowa sprawiała, że byli w tym podobni do proroków Baala, którzy chcąc ściągnąć ogień z nieba czynili różne dziwne rzeczy na swoich ciałach, aby wymusić na swoim bożku działanie. Zatem ci wierzący ludzie zabiegali o łaskę i moc Bożą w oparciu o możliwości swojego ciała, traktując Pana jako coś w rodzaju sejfu, który można otworzyć, gdy się ma właściwy klucz. Tym kluczem była dla nich Biblia. Jednak ich zabiegi były daremne, Bóg dalej milczał. Ale bogactwo Wielkiego Babilonu oraz imitacja duchowości w postaci duszewności i emocjonalizmu łagodziły ich niepokój spowodowany daremnymi zabiegami. Dlatego dalej cierpliwie szukali klucza do poruszenia Bożej ręki w nadziei, że kiedyś to wreszcie nastąpi. Przecież mieli Ducha Świętego z darem języków i byli zbawieni, mieli także obietnice Pisma Świętego. To dawało im motywację do dalszych działań, do kontynuowania tańca kultowego połączonego z okaleczaniem swoich ciał. Ale prawda była taka, że ten Zbór był nagi duchowo, ślepy duchowo i głuchy na głos Pana. Kwitła w nim pobożna cielesność, a o krzyżu nikt nie pamiętał. Czyż to nie jest opis współczesnego Kościoła? Tak! To jesteśmy my, współczesna Laodycea, niewierny i fałszywy świadek Chrystusa. Może to brzmi twardo i szorstko, ale jest to prawda. Jednak jest dla nas ratunek! W krzyżu jest moc i zbawienie. Uchwyćmy się narożników tego Bożego ołtarza, a nasze oczy przejrzą, nasze uszy usłyszą i zostaniemy na nowo przyobleczeni w szaty białe.

 

        Podsumowując zauważmy, że w dzieło zbawienia dokonanego na krzyżu Golgoty zaangażowana jest każda z Boskich Osób. Bóg Ojciec przysposobił ciało Chrystusowi, Syn Boży przyjął to ciało i umarł na krzyżu, a Duch Święty urzeczywistnia dzieło krzyża w sercach i w życiu ludzi. Ci trzej są w tym zgodni, podobnie jak Duch, woda i krew są zgodni w świadectwie Chrystusa i świadectwie Jego Oblubienicy. Duch Święty w dniu Zielonych Świąt został dany Kościołowi po to, aby zaczęło w nim manifestować się dzieło krzyża Golgoty. To Boży Duch ustami uczniów Pańskich wskazuje na krzyż, na Chrystusa i to ukrzyżowanego. To Duch Pana wprowadza w ludzkie życie moc płynącą z Golgoty. Z tego wiecznego ołtarza promieniuje w naszym życiu zwycięstwo nad ciałem, śmiercią, szatanem i światem. Stamtąd płyną radość, pokój, miłość, przebaczenie, odrodzenie, łaska, moc, uwolnienie, uzdrowienie, zbawienia, usprawiedliwienie i wszystkie inne skarby niebios. Bez mocy krzyża Kościół jest pozbawiony tych wspaniałych Bożych darów, a mowa o nich staje się tylko pustym słowem, mrzonką i oszukiwaniem samego siebie, ponieważ to w Chrystusie zmartwychwstałym objawiają się te wszystkie rzeczy. Ale On jest nieobecny w naszym życiu, gdy żyje w nas ten wrogi Bogu posąg ludzkiej cielesności – ciało. Niech imię Pańskie będzie uwielbione. Amen.  

  

III. SPOSOBY I METODY BOŻEGO DZIAŁANIA.

  

        Pismo Święte objawia nam, że w dzisiejszych czasach Chrystus porusza się i działa w swoim nowym Ciele, którym jest Kościół na ziemi. To Ciało jak każde inne posiada ręce. Lecz współczesny Zbór jest bezsilny, gdyż jego ręka jest chora. Chrystus dzisiaj ma chorą dłoń. Tą Bożą ręką są wierzący piastujący urzędy, które ustanowił sam Chrystus. Jest ich dokładnie pięć, tyle, ile jest w dłoni palców. Wymienione są one w liście do Efezjan. Czytamy tam takie oto słowa: Ten, który zstąpił, to ten sam, co i wstąpił wysoko ponad wszystkie niebiosa, aby napełnić wszystko. I On ustanowił jednych apostołami, drugich prorokami, innych ewangelistami, a innych pasterzami i nauczycielami (Efez.4,10-11). Zatem widzimy, że Pan po wstąpieniu na niebiosa, aby nadal sprawować swoje rządy na ziemi, uczynił dwie zasadnicze rzeczy. Zesłał swojemu Kościołowi dar Ducha Świętego oraz ustanowił we wszystkich pokoleniach swojego Zboru pięć urzędów do budowania Ciała Pańskiego; są to apostołowie, prorocy, ewangeliści, pasterze i nauczyciele. Dzisiejsza ręka Zboru Laodycei ma jednak amputowane dwa pierwsze palce, apostołów i proroków, które mogą istnieć jedynie w oparciu o łaskę i moc Bożą. Pozostały nam trzy urzędy: ewangeliści, pasterze i nauczyciele, gdyż oni mogą funkcjonować bez szczególnej mocy Pana, a w oparciu jedynie o mądrość i możliwości ciała. Powstaje pytanie, jaka jest tego przyczyna? Dlaczego tak jest? Spowodowane jest to najprawdopodobniej tym, że sam Chrystus stoi na zewnątrz Zgromadzenia, dlatego te dwa palce nadnaturalnego i suwerennego działania naszego Pana obecnie nie istnieją. Konsekwencje tego dla pozostałych członków Ciała Chrystusowego są bardzo dotkliwe. Ograniczę się tylko do wymienienia jednej sprawy. Pozostałe trzy palce Bożej ręki są prawie całkiem martwe lub nieużyteczne dla działania Chrystusa, dla naszej Głowy. Po pierwsze bez głosu Pana starsi Zboru często kształtowani są i wybierani w oparciu o cielesne kryteria ludzkich oczu i serc. Tacy ludzie muszą być urodzonymi przywódcami, wzorowo wykształconymi teologicznie i zawodowo. Muszą być dobrze przygotowani, aby móc współpracować z władzami i instytucjami Wielkiego Babilonu, aby umacniać wśród nich autorytet Kościoła. Zatem ludzie ci muszą bardzo dobrze działać w oparciu o wynalazki świata, aby być dla niego równorzędnym partnerem. Muszą to być dobrzy urzędnicy, znający prawa i obyczaje, dobrzy organizatorzy, menedżerowie i zarządcy. Ludzie znający się na kulturze, psychologii, marketingu, na zastosowaniu wynalazków techniki i na tysiącu innych rzeczy. Ostatecznie wszystko to ma służyć pozyskiwaniu wszelkimi sposobami wyznawców dla Kościoła. Ponieważ uważamy, że Bogu na tym zależy, dlatego nikt nie zastanawia się, czy Pan ma w takim działaniu upodobanie. A ponieważ On milczy, stojąc na zewnątrz, dlatego zaślepiony Kościół dalej brnie w swoim „zwycięskim” pochodzie, próbując bez Chrystusa podbijać tereny Wielkiego Babilonu. Ponieważ głos Boży, głos proroków i apostołów jest uciszony, dlatego ludzie ci są powoływani na urzędy zborowe bez wyraźnego potwierdzenia woli Bożej, po omacku, samowolnie i w oparciu o kryteria przeklętego przez Boga ciała. Siłą rzeczy i okoliczności tacy ludzie są zmuszeni do działania w oparciu o ciało i jego możliwości, ponieważ nie ma apostołów i proroków. W Zborze nowotestamentowym urzędy ewangelisty, pasterza i nauczyciela były żywe i skuteczne, ponieważ ich motorem napędowym byli apostołowie Pana działający w oparciu o potężną moc Bożą, płynącą z krzyża Golgoty, a ich ciałem korygującym i napominającym byli prorocy Pana. Te pięć urzędów wspaniale uzupełniało się i Pan mógł swoją ręką czynić wielkie rzeczy bez posługiwania się wynalazkami świata, które zawsze służyły i nadal służą do budowania królestwa szatana. Bóg nie używał nigdy brudnych wynalazków świata, aby budować swoje Święte Królestwo. On nigdy się nie zmienia, jest zawsze ten sam. Czy kiedykolwiek Jahwe nakazał, aby Izrael wykorzystywał jakieś pogańskie ołtarze lub obyczaje do służby Bogu? Bóg zawsze nakazywał niszczyć wszelkie rzeczy związane z bałwochwalczymi kultami, a w miejsce tego dawał swojemu ludowi swoje własne środki oddawania Mu czci i sprawowania Bożej służby. Zatem pytam się, dlaczego dzisiaj wnosimy do naszych Zgromadzeń pogańskie rzeczy skalane bałwochwalstwem pogan? W oparciu o bałwochwalcze pogańskie ołtarze współczesnych mediów, rozrywki i innych rzeczy służymy Bogu i uparcie twierdzimy, że On ma w tym upodobanie. Czy On nagle się zmienił? Czy nagle poganie zmienili się i stali się święci? Nie! Bóg przeznaczył Kościołowi działanie w oparciu tylko o jeden sposób: w oparciu o Niego samego, w oparciu o Jego świętą obecność i moc. Nasz Bóg, On sam dzisiaj jest naszą Świątynią i Sposobem działania, to On panuje, a nie my. W tej Świątyni stoi w centrum tylko jeden duchowy ołtarz – krzyż. Kto wszedł do tego wspaniałego Bożego Przybytku Ciała Chrystusa, powinien już zniszczyć wszystkie bałwochwalcze rzeczy ze współczesnych pogańskich gajów, ołtarzy i świątyń oraz ich nie dotykać się. Właśnie o tym będzie traktować to słowo.

 

       Zatem jakie jest rozwiązanie dla beznadziejnej sytuacji Zboru laodycejskiego? Ta rzecz także wydaje się oczywista. To Pan ustanawia swoje służby i urzędy. Aby to się rozpoczęło, Pan Jezus musi najpierw wejść z powrotem do swojego Zgromadzenia. Aby to nastąpiło, Kościół musi najpierw wydać Bogu na ukrzyżowanie swoją cielesność. Gdy to się stanie, Pan wróci do nas i zacznie działać według swoich odwiecznych sposobów i metod, a wtedy wszystkie pogańskie media i inne świeckie rzeczy okażą się tym, czym są – śmieciami. Wierzę, że wtedy Pan Jezus we właściwym czasie wzbudzi swoich apostołów. Niektórzy uważają, że ten urząd był zarezerwowany jedynie dla czasów Zboru Apostolskiego, ale list do Efezjan tego tak nie ujmuje. Dlaczego pierwsze dwa urzędy miałyby być zarezerwowane tylko dla pierwszych chrześcijan, a jedynie trzy ostatnie dla Kościoła wszystkich wieków? Z punktu widzenia Laodycejczyków odpowiedź jest prosta. Działanie apostołów, a zatem i nadprzyrodzonej mocy Pana zastępują wynalazki grzesznego świata: Internet, telewizja, technika, reklama, władza, mamona, kultura, sztuka i inne rzeczy, które tak często wymieniam. Ale Bóg nie będzie objawiał swojej Chwały w oparciu o te rzeczy, a Duch Święty jak spłoszona gołębica szybko odleci, dlatego On nadal milczy i ukrywa się. Efekty naszej służby w oparciu o te wynalazki są żałosne w porównaniu z czasami Nowego Testamentu. Niektórzy z wierzących zauważyli potrzebę odnowy urzędów apostolskiego i prorockiego w Kościele, jednak dążą do tego metodą „rytualnego tańca proroków Baala”, który odbywa się w oparciu o możliwości ciała, czyli szukania różnych metod do wymuszenia Bożego działania. Spostrzeżenie tych chrześcijan i cel ich dążeń jest właściwy, ale nie chcą wydać swojej cielesności na krzyż. Oni chcą mieć jedno i drugie. Chcą widzieć łaskę i moc Bożą, a jednocześnie chcą dogadzać swojej cielesności, chcą kłaniać się ohydnemu posągowi Wielkiego Babilonu. Dlatego Pan nadal milczy i nie zsyła ognia. Nie ma też deszczu Bożego błogosławieństwa. Dlatego, gdy Pan wróci do naszych Zgromadzeń, wielu z mądrych w ciele i wykształconych przewodników może być niemile zaskoczonych. Ludzie pokroju apostołów Piotra, Jana lub Jakuba będą bardziej użyteczni dla Boga niż mędrcy i uczeni tego świata, teologiczni i świeccy. Paweł, apostoł narodów, czasem wykorzystywał swoją wiedzę, ale sam przyznał, że wszystkie swoje cielesne możliwości musiał uznać za śmieci. To jeszcze jaskrawiej pokazuje, dlaczego Paweł był zamiłowany w krzyżu. On był ukrzyżowany dla świata, jego wynalazków i mądrości, a działał w oparciu o moc krzyża, o łaskę i moc zmartwychwstania, które objawiają się bezpośrednio w krzyżu. Dlatego współcześni chrześcijańscy fachowcy od mediów, reklamy, techniki, kultury i sztuki będą musieli uznać to za śmieci. Specjaliści od marketingu, zarządzania, socjologii będą musieli także podzielić los tych pierwszych. Posiadający władzę, autorytet, mamonę i wpływy we władzach będą musieli także tym wzgardzić. Propagatorzy etyki, moralności i chrześcijańskich technik samodoskonalenia…, wszyscy będą musieli pokutować i wrócić pod stary szorstki krzyż, i jedynie w oparciu o jego moc rozpocząć służbę dla Pana. Nawet wielcy teologowie będą musieli swoje wzniosłe poznanie uznać za mało istotne, gdyż Chrystus nie jest nauką teologiczną ani nawet Świętą Księgą Biblii, On jest żywą istotą, On jest życiem, a nie martwą literą, chociażby nie wiem jak byłaby ona mądra. Ci wszyscy ludzie będą najpierw musieli zobaczyć, że dla Boga te świeckie światowe rzeczy nie są neutralne, ale są skażone nieczystością grzechu. One są skażone grzechem ludzkości, która w oparciu o nie dalej buduje wieżę swojego cielesnego „ja”. To dzieło jest bluźniercze i wrogie Bogu, a my uparcie nadal twierdzimy, że Pan posługuje się metodami i sposobami działania tego świata. W tym miejscu chcę uściślić pewną rzecz. Nie jest istotne, czy uczniowie Pańscy chodzą piechotą, jeżdżą konno, samochodem czy latają samolotem. Nie jest istotne, czy piszemy listy na papierze, czy elektronicznie. Nie jest istotne, czy używamy zegarków, czy odczytujemy czas z położenia ciał niebieskich. Chodzi o sposób sprawowania służby Pańskiej. W tym słowie chcę pokazać, jak nasz Pan działał i jak nadal chce to czynić. On nigdy nie zmienia się. Amen.

 

      Chciałbym, abyśmy teraz przyjrzeli się nieco bliżej tym dwóm urzędom Chrystusowym, które zostały dzisiaj przez nas utracone.

 

      Zacznę od apostołów. Mam wrażenie, że co do tego pojęcia panuje trochę zamieszania wśród wierzących. Osobiście zauważam dwa znaczenia tego słowa. Pierwotnie to pojęcie dotyczyło dwunastu uczniów Pana Jezusa, którzy mieli być szczególnymi świadkami Chrystusa, towarzyszącymi Mu przez całą Jego służbę na ziemi. Nazwijmy ich w skrócie urzędem dwunastu. Są to szczególni uczniowie Pana, których urząd wykracza daleko poza naszą doczesność. Ich kwalifikacje wymienia w Dziejach Apostolskich apostoł Piotr, gdy wybierano następcę Judasza, który zdradził Chrystusa: Trzeba więc, aby jeden z tych mężów, którzy chodzili z nami przez cały czas, kiedy Pan Jezus przebywał między nami, począwszy od chrztu Jana, aż do dnia, w którym od nas został wzięty w górę, stał się wraz z nami świadkiem jego zmartwychwstania (Dz.1,21-22). Dalej Pismo podaje, że uczniowie wskazali dwie osoby, a los padł na Macieja i został dołączony do grona jedenastu apostołów. Zatem widzimy, że apostoł Baranka musiał być naocznym świadkiem całej Jego służby na ziemi, która rozpoczęła się chrztem janowym, a zakończyła się wniebowstąpieniem naszego Pana. Znaczenie tego urzędu dwunastu ma wielkie duchowe implikacje dla doczesnego życia Kościoła, jak również życia wiecznego. W Ef.2,20 czytamy o podobieństwie Kościoła jako mieszkania Bożego w Duchu, którego fundamentem są apostołowie i prorocy, a kamieniem węgielnym jest sam Pan Jezus Chrystus. Zatem widzimy, że podwaliną duchowego Świętego Przybytku w Panu, którym jest Jego Oblubienica – Kościół, są prorocy Starego Testamentu, którzy zapowiadali nadejście Mesjasza i których Chrystus posyłał do narodu izraelskiego (Mat.23,37) oraz dwunastu apostołów, także synów Izraela, którzy są świadkami wypełnienia się w Panu Jezusie wszystkich starotestamentowych proroctw. Na tej platformie, podstawie, jest cały czas budowany Kościół Boga Żywego, w skład którego wchodzą święci wszystkich wieków, a zatem także i my. W Mat.19,28 Pan Jezus tak się zwrócił do swoich uczniów: Zaprawdę powiadam wam, że wy, którzy poszliście za mną, przy odrodzeniu, gdy Syn Człowieczy zasiądzie na tronie chwały swojej, zasiądziecie i wy na dwunastu tronach i będziecie sądzić dwanaście pokoleń izraelskich. Natomiast w Obj.21,14 mówiącym o nowym złotym niebiańskim Jeruzalem, jest taki oto zapis: A mur miasta miał dwanaście kamieni węgielnych, na nich dwanaście imion dwunastu apostołów Baranka. Zatem widzimy, że Bóg ma swoje niezgłębione plany, co do urzędu dwunastu, sięgające całej wieczności. Pismo Święte w bardzo mglisty sposób ukazuje nam te rzeczy.

 

       Przejdźmy teraz do drugiego znaczenia słowa apostoł. Biblia także określa nam kwalifikacje oraz sposób działania takiego człowieka. Przeczytajmy dwa fragmenty z Pisma, w których Pan kieruje swoje słowa właśnie do apostołów.

  

[…] weźmiecie moc Ducha Świętego, kiedy zstąpi na was, i będziecie mi świadkami w Jerozolimie i w całej Judei, i w Samarii, i aż po krańce ziemi (Dz.1,8).

 

A Jezus przystąpiwszy, rzekł do nich te słowa: Dana mi jest wszelka moc na niebie i na ziemi. Idźcie tedy i czyńcie uczniami wszystkie narody, chrzcząc je w imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego, ucząc je przestrzegać wszystkiego, co wam przykazałem. A oto Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata (Mat.28,18-20).

  

      Chciałbym teraz, abyśmy na te teksty spojrzeli wykraczając poza współczesne schematy myślowe. Dzisiejszy Kościół odnosi te słowa do siebie, do wszystkich wierzących. Ale zauważmy, że Chrystus wypowiedział je zasadniczo do swoich apostołów, których dzisiaj przecież już nie ma. Po pierwsze zauważmy, że nasz Pan ukazuje tutaj sposób ich działania. Począwszy od Jerozolimy mieli oni iść od miasta do miasta aż po krańce ziemi, czyniąc uczniami wszystkie narody. Nie wszyscy chrześcijanie mieli to czynić, ale to apostołowie mieli iść z miejsca na miejsce. Ten sposób ich działania widzimy wyraźnie na przykładzie apostoła Pawła, który odbywał wiele podróży misyjnych, zakładając wiele Zborów w całym świecie. Ci nieugięci ludzie byli dla tego świata niczym zaraza. Oni napełniając całą ziemię nauką Pańską wywracali wszystko do góry nogami. Oni idąc uderzali w spokój i porządek Wielkiego Babilonu, oni burzyli spokój królestwa szatana, wyrywając z jego sieci zgubione dusze ludzkie. Dlatego ludzie ci musieli znosić największe trudności i prześladowania, dlatego w ich życiu krzyż musiał najmocniej działać. Oni musieli być dla tego świata ukrzyżowani, martwi, aby ten diabelski system nie mógł ich zwyciężyć. Apostołowie nic nie mogli mieć w sobie z pożądliwości ciała i oczu oraz z pychy życiowej. Oni nic nie mogli brać z tego świata, z jego metod i sposobów działania. Dlatego krzyż był aktywny w ich życiu i z niego płynęła moc do ostania się w wierze w tak skrajnie niesprzyjających warunkach. Najmniejsza rzecz zapożyczona ze świata zniszczyłaby bardzo szybko służbę takich ludzi, gdyż osłona mocy krzyża w ich życiu zostałaby zdjęta, a wtedy diabeł z wielką bezwzględnością wykorzystałby ten moment słabości i zniszczyłby służbę apostołów. Ale dzięki Bogu, że pomimo tego, iż byli oni jak omieciny dla tego świata, jednak wytrwali w łasce i mocy krzyża, i dzięki temu rozkrzewili Królestwo Boże po całym świecie.

 

      Druga rzecz, która mnie bardzo porusza to ta, że Pan nakazuje im podbić całą ziemię i to nie tylko w jednym pokoleniu ludzkości, ale we wszystkich wiekach. Nasz Pan miał być z nimi aż do skończenia świata, to znaczy, że Bóg zaplanował istnienie urzędu apostolskiego we wszystkich wiekach istnienia ziemi. Sposób działania i ich metody działania miały być niezmienne. Mieli iść z miejsca na miejsce i zapalać Boże pochodnie, którymi są lokalne Zbory. O tym będę szczegółowo jeszcze dalej pisał. Tak! Chrystus zaplanował dla wszystkich Kościołów wszystkich wieków takie same sposoby i metody działania, które opisują Dzieje Apostolskie. On ustanowił między innymi swoich apostołów, to znaczy wysłanników lub inaczej posłańców. Dlatego Laodycejczycy nie mają wśród siebie apostołów, ponieważ Chrystus stoi na zewnątrz ich Zgromadzenia. Odwieczny sposób Bożego działania w Laodycei został zastąpiony wynalazkami i osiągnięciami królestwa szatana. Czyż to nie jest godne politowania?

 

      Z przytoczonych fragmentów Pisma pośrednio wynikają także kwalifikacje apostołów. Pan powiedział, że do Niego należy wszelka władza i moc na niebie i na ziemi, i że On będzie zawsze z nimi. Dlatego prawdziwej służbie apostolskiej towarzyszą te same znaki i cuda, które nasz Pan czynił osobiście na ziemi. Taka działalność nie może ukryć się przed opinią publiczną, tak jak światło świecy nie może ukryć się w ciemnym pomieszczeniu. Widzimy to bardzo wyraźnie w Dziejach Apostolskich, gdzie Pan przez ręce apostołów czynił wielkie cuda tak, że cały Zbór trwał w wielkiej bojaźni Bożej. Apostoł Paweł już w sposób bezpośredni przedstawia kwalifikacje apostołów tak: Znamiona potwierdzające godność apostoła wystąpiły wśród was we wszelakiej cierpliwości, w znakach, cudach i przejawach mocy (2 Kor.12,12). Bez tej potężnej Bożej mocy byłoby niemożliwym dokonanie przewrotu w zdemonizowanym świecie. Zauważmy też, że w Dz.14,3-4 opisana jest działalność dwóch ludzi nienależących do grona dwunastu. Ci dwaj mężowie Boży także nazwani są apostołami. Jest tam mowa o Pawle i Barnabie, przez których ręce Bóg dokonywał znaków i cudów. Zatem w Dziejach Apostolskich widzimy, że najprawdopodobniej do momentu zniszczenia Jerozolimy, o czym czytamy w źródłach historycznych, apostołowie Chrystusa sprawowali w głównej mierze swoją władzę jako urząd dwunastu. Ciało to stało na straży czystości nauki Chrystusa jako fundament Kościoła. Uczniowie ci pełnili jakby w sposób podwójny urząd apostolski, gdyż także w ich życiu towarzyszyła potężna moc Boża oraz byli posłani do narodów. To posłannictwo stało się ich głównym powołaniem apostolskim, gdy zostali rozproszeni po całym świecie po zburzeniu Jerozolimy. Natomiast w życiu apostołów Barnaby i Pawła dostrzegamy wyraźnie tylko jedno ustanowienie apostolskie, które dotyczy posłannictwa do narodów, czyli zdobywania dla Królestwa Bożego nowych terytoriów. Tak! Chrystus zaplanował ustanowić swoich apostołów we wszystkich pokoleniach swojego Ciała – Kościoła. Także i dzisiaj chce tak samo działać i do tego powrócę nieco później.

 

      Chciałbym teraz zająć się drugim usuniętym na bok przez Kościół Laodycei urzędem, to jest urzędem proroka. W 2 Kor.14,26-39 apostoł Paweł wspomina o prorokach oraz o darze prorokowania. Proroctwo w Nowym Testamencie nabrało nieco innego wydźwięku, gdyż wszyscy wierzący zostali obdarzeni Duchem Świętym, czyli Duchem proroctwa. Dlatego każdy wierzący może prorokować i w pewnym sensie jest prorokiem, gdy zwiastuje innym ludziom Chrystusa. Każdy wierzący może mieć objawione pewne rzeczy dotyczące najbliższej przyszłości, podobnie jak to było, gdy we wszystkich Zborach zwykli chrześcijanie za sprawą Ducha Świętego ostrzegali Pawła, aby nie szedł do Jerozolimy, gdzie miał być wydany poganom. Podobnie było przed wniebowstąpieniem Eliasza, kiedy to wszyscy uczniowie proroccy mówili o tym Elizeuszowi, słudze Eliasza. Ale nie każdy uczeń prorocki Starego Testamentu mógł zostać wielkim prorokiem Pana. Podobnie nie każdy wierzący Nowego Testamentu był powoływany przez Chrystusa na urząd proroka Nowego Testamentu. Poza tym same proroctwo niesie w sobie pocieszenie i zachętę w służbie dla Pana. Zatem prorocy Nowego Przymierza nie stanowią już jedynej wyroczni Bożej w sprawach Zboru, jak to było w Zakonie. Jednak nasz Pan nie usunął swojego suwerennego głosu ze Zboru. Prorocy Pana, którzy są Jego ustami pozostali w Zgromadzeniu. W Dz.11,27 i Dz.21,10 czytamy o prorokach pochodzących z Jerozolimy. Jeden z nich, o imieniu Agabus, dwukrotnie jest wspomniany przez Biblię, gdyż dwukrotnie przepowiedział to, co miało wydarzyć się w przyszłości. Przepowiedział on, że nastanie wielki głód na całym świecie. Potem w sposób bardzo obrazowy przepowiedział, że w Jerozolimie apostoł Paweł zostanie przez Żydów związany i wydany w ręce pogan. Rzeczą bardzo ciekawą jest to, że apostołowie w Jerozolimie chcąc zaradzić treści tego proroctwa, postąpili zgodnie z logiką ciała. Zachęcili Pawła, aby ze swoimi towarzyszami uczynił pewne obrządki zgodne z Zakonem Mojżesza po to, żeby Żydzi przekonali się, że apostoł narodów także przestrzega przepisów Prawa. Plan wydawał się sprytny, dlatego paradoksalnym jest fakt, że dokładnie ta rzecz bezpośrednio przyczyniła się do wypełnienia tego proroctwa. Myślę, że to wydarzenie było wielką nauką dla wszystkich apostołów, aby nie kierować się logiką swojego rozumu, ale zawsze szukać Bożego Oblicza. Następnie w Dz.13,1 oraz Dz.15,32 ukazane jest, że wielu spośród starszych Kościoła było prorokami, przez których Pan przemawiał do Zgromadzenia i ukierunkowywał jego działanie. Dzięki służbie proroka Ciało Chrystusa szło tam, gdzie chciała jego Głowa. Zatem Kościół Laodycei chodzi dzisiaj samowolnie i na oślep, i takie są też rezultaty jego służby. Zbór ten wyznaje teorię, że Pan już wszystko mu dał i że będzie mu błogosławił we wszystkich jego dziełach. Taki Kościół już nie musi szukać Oblicza Pana i Jego woli, ale może całkowicie już działać w oparciu o literalne obietnice Pisma Świętego. W takich okolicznościach sam Chrystus staje się nie potrzebny. Czyż zatem dziwi nas fakt, że nasz Pan stoi na zewnątrz takiego Zboru i do niego kołacze? On kołacze do drzwi Kościoła! W takich okolicznościach sumienia przeciętnych zborowników zostają fałszywie uspokojone. Ludzie przestają wołać do Pana, chociaż niedostrzegalna jest Jego święta obecność, ponieważ gwarantem naszego zbawienia staje się litera. To prawda, że obietnice Boże są jedną z fundamentalnych rzeczy, ale one nie mogą zastąpić nam samego Boga. Jeśli tak się dzieje, wtedy Kościół zaczyna upodabniać się do Zboru w Laodycei. W Dziejach Apostolskich czytamy także o przejawieniu się urzędu proroka na sposób bardzo typowy dla Starego Testamentu. Kiedyś prorok Elizeusz oznajmił sąd nad swoim sługą Gehazim, który potajemnie wyłudził od wodza wojsk Aramu pieniądze za uzdrowienie. Wynikiem tego było to, że trąd uzdrowionego Naamana przylgnął do Gehaziego. Analogicznie wyglądała sytuacja, gdy apostoł Piotr zdemaskował chciwość i obłudę Ananiasza i Safiry, którzy umiłowawszy mamonę popadli w pożądliwość ciała i pychę życia, okłamując Zbór odnośnie kwoty, za jaką sprzedali swoje mienie. Wynikiem tego sądu była ich śmierć. Natomiast w Jer.23,15 czytamy o sądzie Bożym nad prorokami Pana, który zapowiada prorok Jeremiasz: Dlatego tak mówi Pan Zastępów o prorokach: Oto Ja nakarmię ich piołunem i napoję ich trucizną, gdyż od proroków Jeruzalemu wyszła bezbożność na cały kraj. I oto w Dz.13,6-11 czytamy, że apostołowie, Barnaba i Paweł, natknęli się na fałszywego proroka, Żyda, imieniem Bar-Jezus, który próbował przeszkodzić im w głoszeniu ewangelii. Przez co apostoł Paweł napełniony Duchem Świętym ogłosił Boży sąd nad tym człowiekiem. Nagle ogarnęła go ślepota i do pewnego czasu nie mógł ujrzeć słońca. W obliczu tych faktów widzimy, że w Kościele Nowego Testamentu nasz Pan stał w centrum Zgromadzenia. Nikt nie miał co do tego żadnych wątpliwości, gdyż Jego dzieła były codziennie dostrzegalne nawet dla ludzi niewierzących. Dzisiaj twierdzimy, że nasz Pan nadal stoi w centrum naszych Zborów. Jednak pytam się: Jeśli tak jest, to gdzie są Jego dawne dzieła? Czy może On się zmienił? Nie! On się nie zmienił! Nie zmienił się także szatan i jego królestwo. Wielki Babilon jest cały czas taki sam. To Kościół się zmienił! Przylgnęliśmy do wynalazków tego grzesznego świata. Zaczęliśmy żyć w duchowym cudzołóstwie, dlatego dzisiaj nawet trudno utożsamić nasze Zgromadzenia z Kościołem Apostolskim.

 

      Chciałbym, abyśmy teraz przyjrzeli się, w jaki sposób nasz Pan zaplanował rozwój swojego Kościoła. Uczynimy to na podstawie Dziejów Apostolskich i odniesiemy to do czasów współczesnych. Na początku też chcę powiedzieć, że nie możemy niczego zbytnio generalizować, gdyż nasz Bóg jest suwerenny. On nawet zło obraca w dobro, ale to nie usprawiedliwia naszego dotykania się brudów tego świata i działania w oparciu o te rzeczy. Jednak szczególnie działalność apostoła Pawła ukazuje pewien sposób działania Pana, z którego jasno wynika, że wszelkie wynalazki współczesnego Wielkiego Babilonu są zbędne w rozwoju Kościoła, a nawet dla niego szkodliwe. Na podstawie wypraw misyjnych Pawła chciałbym w sposób ogólny ukazać działanie Pana, Jego odwieczną i jak dzisiaj widzimy po stanie Kościoła, jedyną skuteczną metodę działania.

 

      Oto pośród postów i modlitw przywódców Zboru, Duch Święty nakazuje, aby oddzielono apostołów Barnabę i Pawła do dzieła, do którego powołał ich Bóg. W taki oto sposób słudzy Boży, wyposażeni w moc i autorytet obecności w nich samego Chrystusa, zgodnie z Jego kierownictwem udają się w podróż misyjną. Istniejące Zbory zapewniają niezbędne środki dla Bożych posłańców, aby nie byli zdani na pomoc pogan, aby nie musieli niczego od nich brać. Apostołowie trafiają do jednego z miast. Udają się w miejsce, gdzie można bez przeszkód zwiastować ewangelię. Były to głównie synagogi żydowskie. Podobnie jak Chrystus uczniowie najpierw zwracali się do Izraelitów, a gdy ci bluźnili Bogu, apostołowie udawali się z Dobrą Nowiną do pogan. Po przemówieniu do ludzi Duch Święty dotykał się serc wielu osób, które gromadnie udawały się za apostołami, a oni dalej utwierdzali ich w wierze. Pozostali rozchodzili się. Często towarzyszyły temu Boże cuda w postaci na przykład uzdrowień. Moc Boża tak bardzo objawiała się, że nawracały się wielkie tłumy. Powodowało to zazdrość w przywódcach religijnych oraz obawę ludzi, którzy czuli zagrożenie dla swoich interesów. Dlatego uczniów Pana bardzo często prześladowano, aż do rozlewu krwi włącznie. Uciekali więc do innej miejscowości, gdzie sytuacja się powtarzała. W takich okolicznościach w szeregu miast powstawały liczne Zgromadzenia. Uczniowie najczęściej zatrzymywali się na noclegi u tych, którzy uwierzyli w Pana. W taki sposób ich mieszkanie zawsze gdzieś na nich czekało. Nasz Pan w takich młodych Zborach sam ustanawiał starszych: proroków, pasterzy, nauczycieli i ewangelistów. Gdy apostołowie wracali ze swojej podróży do macierzystego Zboru, zachodzili po drodze do nowych Kościołów, które powstały przez ich posługę. Tam Duch Święty wskazywał im wierzących, których Chrystus powołał do pełnienia urzędów w Kościele, a apostołowie pośród modlitw i postów kładli na nich ręce. W taki oto sposób powstawały nowe płonące pochodnie Boże, nowe Zbory, których duchowy blask świecił całej lokalnej społeczności. Ewangeliści nowego Zboru w mocy Pana, pośród znaków i cudów dalej zwiastowali ewangelię, zdobywając dalsze dusze dla Królestwa Bożego, a prorocy, nauczyciele i pasterze dbali o dalszy duchowy wzrost wszystkich pozyskanych chrześcijan, o ich uświęcenie i poznanie. Chrystus poprzez proroków ukierunkowywał działania starszych Kościoła, a poprzez dary Ducha Świętego troszczył się o wszystkie dziedziny życia danej Społeczności, nawet o ich zdrowie fizyczne. Apostołowie zawsze zapowiadali nowym wierzącym, że muszą przejść przez wiele ucisków, zanim wejdą do Królestwa Bożego. I tak było. Diabeł wykorzystując ludność lokalną próbował na różne sposoby zniszczyć wiarę w ludziach. Ale Pan to wszelkie zło obracał przeciw cielesności zborowników, aby dalej Duch Pana mógł się w nich poruszać. To powodowało umocnienie w wierze ludu Bożego, dla którego śmierć była zyskiem, a Chrystus życiem. W taki sposób w bardzo krótkim czasie apostołowie przewrócili do góry nogami prawie cały ówczesny świat, całkowicie zburzyli spokój uśpionego Wielkiego Babilonu, wyrywając z tej diabelskiej sieci wielkie tłumy dusz ludzkich. A Zbory tętniły Bożym życiem i dalej pozyskiwały nowe dusze dla Pana. Diabelski ogień prześladowań, który wybuchał przeciw Kościołom, tylko je jeszcze bardziej umacniał. Szatan był bezsilny i wystawiony na pośmiewisko.

 

       Bez wielkich wpływowych ludzi, bez wspaniałych krasomówców, bez srebra i złota, bez chrześcijańskich grup uwielbiających i teatralnych, bez wielkich chrześcijańskich gladiatorów i sportowców, bez wzniosłych świątyń i budynków, bez wielkich medyków, mędrców i filozofów chrześcijańskich, bez licznych organizacji chrześcijańskich oraz bez pozostałych możliwych wynalazków ówczesnego świata pogan, apostołowie ci podbili cały świat! I to nie tylko ilościowo, ale głównie jakościowo. Zbór codziennie zbierał się w różnych miejscach i trwał stale w społeczności, w modlitwie, w nauce apostolskiej i w łamaniu chleba. Żywa obecność Chrystusa sprawiała, że ludzie byli przepełnieni bojaźnią Bożą i pragnieniem bycia w społeczności świętych. Modlitwa była dla nich jak powietrze. Starsi Kościoła mieli mnóstwo pracy w zwiastowaniu Słowa i przy innych usługach. Kościół instynktownie oddzielał się od wynalazków Wielkiego Babilonu. Świętość Pana sprawiała, że ludzie widzieli nieczystość pogańskich wytworów ludzkiego umysłu i przestawali tam uczęszczać. Oddzielali się od bałwochwalczej religii swoich przodków, co chyba najbardziej ściągało na nich cierpienia. A już na pewno nikt nie myślał, aby te zdobycze świata pogańskiego wykorzystywać w służbie dla Pana. To całkowicie było zbędne, gdyż sam Bóg organizował służbę ewangelizacyjną i misyjną. On sam o to się troszczył, często poprzez moc znaków i cudów. Nasz Pan był obecny w tym Zgromadzeniu, gdyż było ono święte. Czy wyobrażamy sobie apostoła Pawła wśród wpływowego grona chrześcijańskiej partii popierającej cezara lub w gronie wielkich chrześcijańskich mówców i filozofów ścierających się w przemowach z mędrcami greckimi, a może wyobrażamy sobie apostoła narodów we wspaniałym przedstawieniu pokazującym mękę i śmierć Chrystusa? To byłaby w tamtych czasach wspaniała promocja chrześcijaństwa, gdyż tamci ludzie mieli szczególne zapotrzebowanie na oglądanie tak drastycznych scen. Czy wyobrażamy sobie apostoła jako przywódcę niezwyciężonej drużyny zapaśników, która głosząc Chrystusa pokonuje wszystkich innych pogańskich siłaczy, albo apostoła Pawła na lśniącym złotym rydwanie z pięknymi białymi końmi, jak zwyciężając w wielkich wyścigach rzymskich rozsławia wspaniałe imię Chrystusa? Albo apostoła Pawła, który dla chwały Pana wznosi wielką wspaniałą świątynię, pięknie przystrojoną, na której widnieje wielki wspaniały napis z cytatem biblijnym? Przed wejściem do niej stoją dwaj wartownicy z mieczami oraz z trąbami w rękach, w które dmą z całych sił przed każdym nabożeństwem. Albo apostoła Pawła jako organizatora ewangelizacyjnej poczty posługującej się gołębiami lub jazdą konną? Zastanówmy się, co powiedziałby apostoł Paweł, gdyby na przykład Koryntianie zaczęli robić takie rzeczy i w oparciu o to wszystko służyć Bogu. A przecież my dokładnie dzisiaj tak robimy. Uparcie twierdzimy, że Bóg może używać różnych metod w swoim działaniu, nawet podpieramy się przy tym słowami samego Pawła. Czy on tak postępował? To prawda, że Bóg czynił często wielkie cuda na przykład poprzez przedmioty, które dotknęły ciała apostołów, ale On nigdy nie ewangelizował za pomocą takich pośrednich rzeczy. Słowo Boże zawsze docierało do zgubionych dusz na nogach zbawionych dusz. To było zasadą działania Pana, że z ust do ust podawano Jego Słowo. On poruszał się bezpośrednio w swoich namaszczonych sługach i Bóg się nie zmienia. I to jest prawdą, ponieważ ostatecznie okazuje się, że mając dzisiaj setki wspaniałych metod i sposobów zwiastowania ewangelii, które Bóg rzekomo wykorzystuje dla swojej chwały, utraciliśmy Jego wspaniałą nadnaturalną obecność objawioną w znakach, cudach i przejawach mocy Bożej. Czy Pan się zmienia? Czy On przystosowuje się do trendów Wielkiego Babilonu? W jakim świetle stawiamy dzisiaj naszego Pana? Redukujemy Jego działanie do reklamy poprzez media oraz do innych wstrętnych wynalazków pogańskich, których już nie chcę więcej wymieniać. Z tymi wszystkimi wspaniałościami jesteśmy politowania godni, jeśli chodzi o efekty naszej służby dla Pana, w porównaniu ze Zborem Apostolskim. Szkoda na to słów. Pomnażanie ich i tak nie zdejmie ślepoty z naszych oczu i serc.      

 

         Drodzy bracia i siostry! Czy to jest możliwe w dzisiejszych czasach, aby Bóg działał tak jak kiedyś poprzez swoich apostołów? Czy potrzebne są nam do tego brudy tego świata, jego media, reklama, bogactwa, itp…? Gdyby Kościół nie zasymilował się ze światem w duchowym nierządzie, to jak mógłby wyglądać cały dzisiejszy świat? Tak! Bóg jest zawsze ten sam! Jego metody są niezmienne! On szuka ludzi ukrzyżowanych dla tego świata i jego metod oraz wynalazków, ludzi, w których mógłby swobodnie poruszać się i objawiać w swojej potężnej mocy. Gdyby tak się stało, to okazałoby się, że Wielki Babilon też się nie zmienia. Czy wyobrażamy sobie, że świat żyłby sobie spokojnie tak jak dziś, gdyby miliony ludzi nagle zaczęło żyć innym życiem, w oddzieleniu od grzesznej religijności swoich rodziców wraz z jej wszystkimi świętami, w oddzieleniu od współczesnych pogańskich świątyń rozrywki i telewizji? Czy wyobrażamy sobie, że te miliony konfliktów rodzinnych wynikłych z tego ukryłyby się w domowych zaciszach? Chrystus powiedział, że przyszedł na świat, aby przynieść miecz i rozdwojenie! To zaczyna się w rodzinnych domach! A przecież prawie wszystkie domy Wielkiego Babilonu są związane wszeteczną religijnością. Czy myślimy, że ona ze spokojem wypuściłaby na wolność swoich wyznawców? Nie! Wielki Babilon zawsze prześladował i zabijał „fanatycznych” wyznawców Chrystusa, ponieważ oni nie chcieli mieszkać w tym bluźnierczym mieście. Dzisiaj nie ma prześladowań Zboru, ponieważ stał się on mieszkańcem tego wszetecznego miasta. Nie ważnym jest dla szatana, co Kościół zwiastuje i w co wierzy. Dla diabła jest ważne to, że Oblubienica Baranka zasiada w pogańskich świątyniach, karmi się tymi samymi brudami, co cały świat i kłania się temu obrzydliwemu posągowi cielesności Wielkiego Babilonu. Przez to Kościół przypomina bardziej nierządnicę duchową, niż Oblubienicę Pana. Oby Bóg otworzył nasze zaślepione oczy i jak najszybciej powrócił do naszych Zgromadzeń. Amen. 

<< spis rzeczy