VI. CHRYSTUS – PAN I SĘDZIA KOŚCIOŁA.
1.Rozpoczął się sąd od Domu Bożego.
Treścią niniejszego rozważania będzie siedem listów do siedmiu Zborów, które zostały zapisane w księdze Objawienia. Jednak na początek przeczytajmy fragment jednego z listów apostoła Piotra: (1.Piotr.4:17) Nadszedł bowiem czas, aby się rozpoczął sąd od domu Bożego; a jeśli zaczyna się od nas, to jakiż koniec czeka tych, którzy nie wierzą ewangelii Bożej? Gdy uważnie wczytamy się w kontekst tego wersetu, to zauważymy, że Piotr mówi o drodze krzyża, o chwalebnym cierpieniu dla imienia Chrystusowego. Wierzę, że powyższy werset mówi o sądzie, lub inaczej o panowaniu nad całym światem Chrystusa, Baranka zabitego, które rozpoczął On po swoim zmartwychwstaniu i wniebowstąpieniu. Nasz Pan zwyciężywszy na krzyżu rozpoczął swój sąd nad całym wszechświatem, także nad ziemią. Ale Piotr mówi, że ten sąd ma rozpocząć się od Domu Bożego. Tak, około 2000 lat temu Chrystus rozpoczął swój sąd od Kościoła począwszy i on trwa do dzisiaj. Zadajmy sobie pytanie. Dlaczego sąd Baranka rozpoczął się od Jego ludu, a nie od świata? Wierzę, że Chrystus to czyni, aby móc swobodnie poruszać się w swoim ziemskim Ciele, w swojej Oblubienicy i aby panować duchowo nad całym światem. Do pierwotnego Zboru dołączało stale wielu nowych wierzących, wnosząc jednocześnie ze sobą do Domu Bożego swoją cielesność. Ale Chrystus chciał dalej władać poprzez Kościół. Dlatego najpierw zaczął rozprawiać się z cielesną naturą swojego ludu, wprowadzając go na drogę krzyża, drogę cierpień i doświadczeń. Dlatego prawdziwy i wierny Panu Kościół zawsze szedł i będzie do końca wieków szedł drogą krzyża. Słowo sąd ma negatywny wydźwięk. Jednak, gdy przypomnimy sobie historię księgi Sędziów, to zauważymy, że te sądy naszego Pana mają za zadanie uzdrowić Jego Zbór z choroby zwanej cielesnością. One nie służą potępieniu, ale oczyszczeniu i wypławieniu Kościoła z cielesności, służą wprowadzeniu do Domu Pana Bożego porządku. Następnie zauważamy, że te sądy naszego Pana są bardzo stanowcze. Szczególnie Objawienie nam to ukazuje. Zatem, na jakiej podstawie nasz Pan zdobył sobie takie prawo?
Przeczytajmy fragment listu do Efezjan: (Efez.5:25-27) Mężowie, miłujcie żony swoje, jak i Chrystus umiłował Kościół i wydał zań samego siebie, aby go uświęcić, oczyściwszy go kąpielą wodną przez Słowo, aby sam sobie przysposobić Kościół pełen chwały, bez zmazy lub skazy lub czegoś w tym rodzaju, ale żeby był święty i niepokalany. Na podstawie tego tekstu jasno widzimy, że to ofiara dokonana na krzyżu Golgoty dała prawo Barankowi Bożemu do prowadzenia swojego ludu drogą krzyża, aby Jego Oblubienica była czysta, baz zmazy, bez skazy, święta i niepokalana. W I.Tym.2,6 czytamy, że Chrystus sam siebie złożył jako okup za lud swój. Nabył go za cenę swojej krwi. On zapłacił za swoją Oblubienicę opłatę ślubną (II.Mojż.22,16-17). Zatem widzimy znowu, że Mesjasz panuje w swoim ludzie także na mocy zwycięstwa krzyża. Golgota stoi w centrum Jego panowania i władania ludem Bożym! Błogosławiony jesteś Baranku Boży, bo umiłowałeś nas i wyzwoliłeś z grzechów naszych przez krew swoją, uczyniwszy nas rodem królewskim, kapłanami Boga i Ojca swojego. Tobie niech będzie chwała i moc na wieki wieków. Amen.
Całe Objawienie ukazuje władanie Baranka wszechświatem po przejęciu przez Niego władzy z rąk Ojca, o czym już wcześniej mówiliśmy. Ale Pismo mówi, że sąd miał rozpocząć się od Domu Bożego. Dlatego wierzę, że nieprzypadkowo w Apokalipsie nasz Pan zwraca się na początku do swojego ludu. Czytamy takie oto słowa: Jan do siedmiu Zborów…, a dalej Pismo ukazuje władanie Chrystusa w Jego siedmiu Zborach, które są typem całego Ciała Pańskiego, Jego Świątyni. My także jesteśmy jej częścią. W 4 i 5 wersecie Jan zapewnia, że Ojciec (ten, który jest i który był, i który ma przyjść), Duch Święty (siedem Duchów przed Bożym tronem) oraz Syn Boży Jezus Chrystus są łaskawie i pokojowo usposobieni do swojego ludu, a nasz Pan jest świadkiem wiernym, jest On najważniejszym z umarłych, gdyż jako Syn Człowieczy przejął od Ojca wszelką władzę, tę chwałę, którą miał przed wcieleniem, i rozpoczął władanie nad królami ziemi. Zatem werset ten mówi o ludzkiej naturze naszego Pana jako władcy. Temat ten jest kontynuowany w wersecie 7, a werset 8 mówi o Boskiej naturze naszego Zbawiciela. On rychło przyjdzie jako Syn Człowieczy oraz jako wieczny Syn Boży i ujrzy Go wszelkie oko! Amen! Przyjdź Panie Jezu i rozpocznij już jawne władanie całym wszechświatem! Amen!
Dalej Jan mówi o sobie jako o naszym bracie, który ma udział w Królestwie Baranka, czyli w Jego panowaniu. Ale widzimy też, że Jan podobnie jak kiedyś jego Mistrz oraz cały Zbór, podąża drogą krzyża. Jego udziałem jest ucisk i cierpliwe wytrwanie przy Panu Jezusie. Taką drogę ludu Bożego ukazuje całe Objawienie. Następnie czytamy o tym, jak Jan otrzymuje Bożą wizję. Oto popada on w zachwycenie i słyszy za sobą potężny głos, mówiący, aby spisał całe Objawienie i wysłał je do siedmiu Zborów. Bardzo wymownym jest fakt, że gdy apostoł odwrócił się, aby zobaczyć Tego, który do niego przemawiał, pierwszą rzeczą, którą ujrzały jego oczy, było siedem świeczników, a są to właśnie Zbory, do których nasz Pan kieruje swoje przesłanie. Dopiero jakby na drugim planie, Jan widzi pośród świeczników kogoś podobnego do Syna Człowieczego – uwielbionego Jezusa Chrystusa. Zatem Pan, zanim ukazał swoje władanie nad wszechświatem, zwraca się najpierw jak zwykle do swojego ludu, przemawia do niego jako jego sędzia i Pan. Rzeczą znamienną jest, że Chrystus nie przychodzi do nas jako Baranek zabity, ale jako niesamowity władca. Jego wygląd opisują wersety od 13 do 16, wskazując na Jego potężną władzę, moc i siłę. On przychodzi do swojego ludu podobnie jak do narodów, którymi rządzi laską żelazną. Czy my znamy takiego Chrystusa? Czy taki Chrystus mieści się w naszej teologii? On nie przychodzi łagodnie i kompromisowo, ale jako zaciekły wróg wszelkiej cielesności i bezbożności w Kościele. On uderza w królestwo szatana, w Wielki Babilon, który próbuje wchłonąć Zbory Dzieci Bożych. Porównajmy opis naszego Pana z pierwszego rozdziału, do Jego opisu jako jeźdźca na białym koniu z Obj.19,11-16, a przekonamy się, z jakim Chrystusem mamy do czynienia. On przyszedł rzucić ogień na ziemię i zaczął to czynić od swojego Kościoła, objawiając się dla niego jako Król królów i Pan panów. To nie jest cukierkowy i kompromisowy Chrystus, jakiego często malujemy zza naszych kazalnic, ale jest to wojownik, który za cel ma bezwzględne podporządkowanie sobie całego wszechświata i zniszczenie w nim całej bezbożności. Jego celem nie jest stworzenie nam miłego i wygodnego życia w dostatku i bogactwie, ale zniszczenie w nas starej grzesznej natury, ostateczne jej ukrzyżowanie. Nie będę teraz omawiał Jego wyglądu, ponieważ poszczególne elementy Jego opisu pojawiają się na początku i na końcu każdego z listów, co stanowi ważny element przesłania naszego Pana do każdego ze Zborów, podkreślając Jego władzę, moc i autorytet. W tym momencie skupię się jedynie na jednym elemencie tej wizji. Chrystus w swojej ręce trzymał siedem gwiazd, to znaczy aniołów siedmiu Zborów, którzy przedstawiają przewodników Zborów Pańskich istniejących na przestrzeni wszystkich wieków. Jest to bardzo istotne dla Kościoła. Chrystus ma w swoim ręku wszystkich przewodników, tych dobrych jak i złych. On trzyma ich w swojej mocy i panuje w swoim Zborze, chociaż nam często wydaje się inaczej. Często widzimy złych przewodników, którzy robią, co chcą i wydaje się, że są w tym bezkarni. Ale Objawienie pokazuje nam, że tak nie jest. Chrystus także swoje złe sługi trzyma w dłoni, czyniąc w ich Zborach Boże dzieła. Te Kościoły także należą do Pana. Wymownym jest też fakt, że każdy list rozpoczyna się słowami: Do anioła Zboru […] napisz, a kończy się słowami: Kto ma uszy, niech słucha, co Duch mówi do Zborów. Oznacza to między innymi, że każdy wierzący ma indywidualnie wyciągać dla siebie wnioski z Bożego Słowa, jednak Pan zwraca się w tych listach w sposób szczególny do przewodników. To od nich w największej mierze zależy kondycja duchowa Zboru. Oni zdadzą sprawę przed Panem z własnego życia, jak też ze swojej służby wobec ludu Bożego. Wtedy okaże się, czy byli oni sługami ludzi i ciała, czy służyli Bogu Żywemu. Kto służy ludziom i ich cielesności, ten jest sługą Wielkiego Babilonu oraz szatana, kto zaś służy Bogu i Chrystusowi, ten jest prawdziwym sługą Kościoła. Już sama historia uczy nas, że ryba psuje się od głowy, to znaczy, że duchowe odstępstwo i zepsucie Kościoła przeważnie rozpoczyna się od przełożonych. Dlatego chcę byśmy zwrócili uwagę, że ta twarda mowa naszego Pana, zawarta w siedmiu listach, skierowana jest głównie do starszych Kościoła. A to powinniśmy głęboko przyjąć do swoich serc, drodzy bracia pastorzy i duchowni Kościoła. Te listy są tak naprawdę skierowane do nas, abyśmy przejrzeli się w nich jak w lustrze i zastosowali się do uwag naszego Pana. Amen.
Dalej widzimy, że gdy Jan pada na twarz przed swoim Panem, Chrystus pociesza i posila go oznajmiając mu swoje panowanie. On jest pierwszy i ostatni, On jest Panem wieczności. On żyje! Jak echo wydają się wracać słowa z listu do Hebrajczyków. Pan wydaje się mówić: Byłem umarły, takim widzą mnie wasze oczy. Widzicie Chrystusa nieco mniejszego od aniołów, Chrystusa ukrzyżowanego, ale Ja żyję i panuję nad śmiercią i piekłem. Ja przechadzam się w moim Kościele jak pośród świeczników i mam w swoim ręku wszystkich jego przełożonych. Ja panuję w moim Domu i mam władzę i moc, aby oczyszczać te świeczniki, ruszyć je z miejsca lub nimi potrząsnąć. Mam też moc posilić każdego duchownego, jak też mam moc strącić go z jego urzędu. Ja jestem Panem panów! Amen! Jego głos był tak potężny, jak dźwięk trąby. Taki Chrystus przychodzi do Kościoła bez względu na to, czy komuś to się podoba, czy nie. Wierzę, że dzisiejszy opłakany duchowo stan Kościoła nie jest wynikiem porażki Chrystusa, ale jest wyrazem Bożego sądu Mesjasza w Jego Ciele, które zachorowało na cielesność, żyjąc w kompromisie z tym upadłym światem. Między innymi ten fakt ukazuje nasz Pan w listach do siedmiu Zborów. Amen. Jego Słowo jest wieczne i nigdy się nie zmienia. Nic nowego nie dzieje się pod słońcem. Poszczególne listy opisują indywidualną sytuację każdego Zboru ze wszystkich wieków istnienia ziemi. Jednak stan ogólny Zboru Pańskiego żyjącego w dzisiejszych czasach najlepiej opisuje ostatni list, list do Zboru w Laodycei. Od nas zależy, czy uwierzymy Bogu i Jego Słowu, i czy poddamy się Jemu przyjmując do serc to wieczne przesłanie. Kto ma uszy, niechaj słucha, co Duch mówi do Zborów. Amen.
2.Chrystus oczyszcza i pociesza swój Kościół – listy do siedmiu Zborów.
List do Zboru w Efezie (1).
Dla Zboru w Efezie nasz Pan objawia się jako ten, który trzyma siedem gwiazd w swojej prawicy, który przechadza się pośród siedmiu złotych świeczników. Pod koniec swojego orędzia Chrystus ostrzega ten Zbór, że jeśli nie upamięta się, to jego świecznik zostanie ruszony z miejsca. Może to oznaczać prześladowanie i rozproszenie Kościoła lub całkowite jego zniknięcie. Chrystus mówi, że zwycięscy da spożywać z Drzewa Żywota, które jest w Raju Bożym. To znaczy, że ci, którzy przyjmą to napomnienie i upamiętają się, będą zbawieni. Zwróćmy uwagę, jak stanowczo nasz Pan okazuje swoją władzę i panowanie temu Zborowi. On jasno mówi, że przywódcy Zboru są w Jego ręku i może z nimi uczynić, co chce. Kontekst całego listu mówi, że Pan nie ma względu na osobę i ostrzega przełożonych w Efezie, że jeśli nie usłuchają Jego głosu, może ich odrzucić. Mało tego. On może ten Zbór całkowicie usunąć sprzed swojego oblicza. Dla niektórych wierzących konsekwencją tego może być nawet utrata zbawienia. Zatem zobaczmy, jak stanowczo Chrystus przemawia do tego Kościoła. Ten fakt sprawia, że powinniśmy bardzo uważnie przyjrzeć się zarzutom naszego Nauczyciela do tej społeczności.
Co sprawia, że Chrystus w taki stanowczy sposób przemawia do swojego Kościoła? Wersety 2 i 3 sprawiają wrażenie, że nasz Pan powinien być bardziej łagodny. Widzimy, że Chrystus docenia działania i cały trud tego Zboru włożony w pracę Pańską. Kościół ten doświadczył także działalności ludzi złych oraz fałszywych apostołów i jako kłamców zdecydowanie ich odrzucił. Czyli nie poszedł na kompromis. Mało tego. Zbór ten szedł drogą krzyża, cierpiał dla imienia Pana i wytrwał w wierze, a nie ustał. Zatem ogień oczyszczenia palił się w tym Kościele, ale pomimo to Zbór ten porzucił swoją pierwszą miłość do Pana! I właśnie ta rzecz jest przyczyną takiej stanowczości Chrystusa! Te wszystkie wielkie rzeczy dziejące się w Kościele same w sobie są niczym, są niziną w porównaniu z pierwszą miłością do Pana oraz z tym, co z niej wynika. Dlatego chciałbym trochę dłużej zatrzymać się przy pojęciu pierwszej miłości.
Niektórzy wierzący łączą to pojęcie z żarliwymi uczuciami do Pana, z zewnętrzną radością i entuzjazmem, porównując ten stan z początkowym zauroczeniem, które panuje między mężczyzną i kobietą, którzy pragną wziąć ślub. Jednak nasz Oblubieniec w 5 wersecie odnosi ten stan do postępowania, mówiąc: Wspomnij więc, z jakiej wyżyny spadłeś i upamiętaj się, i spełniaj uczynki takie, jak pierwej; a jeżeli nie, to przyjdę do ciebie i ruszę świecznik twój z jego miejsca, jeśli się nie upamiętasz. Sam Pan przyjdzie i dokona sądu nad Kościołem! Czyż to nas nie porusza? Czy znamy takiego Chrystusa? Myślę więc, że pierwsza miłość to nie jest cielesne i niedojrzałe zauroczenie, które mocno płonie i szybko wypala się jak sucha słoma. Chrystus nie chce naszej naturalnej cielesnej uczuciowości i entuzjazmu, które są jak chrust dla ognia. On chce naszej pierwszej miłości, która przejawia się w naszych uczynkach. Jemu nie chodzi o naszą cielesną radość i uniesienie, które często w różnych sytuacjach mogą nagle zmienić się w gniew, rozpacz lub przygnębienie. Człowiek, który ma pierwszą miłość do Pana, żyje cały czas z Chrystusem, w Chrystusie i dla Chrystusa. Życie takiego człowieka cały czas obraca się wokół Boga, który jest dla niego najważniejszy. Taki chrześcijanin żyje stale w głębokiej i bardzo bliskiej relacji z Panem, który sam jest jego Życiem. Z tego związku bezpośrednio wynika postępowanie takiego wierzącego, czyli każdego dnia zapieranie się samego siebie i branie na siebie swojego krzyża, a to jest przeciwieństwem cielesnych uczuć, nawet najbardziej wzniosłych. Taka miłość mówi: Nie moja wola, lecz Twoja i idzie na krzyż. Jaki jest związek tej osoby z Bogiem, takie też będą jego uczynki. Wszystko będzie w życiu tego człowieka podporządkowane Panu. Zatem widzimy, że pierwsza miłość dotyczy dwóch przykazań miłości wyrażonych w uczynkach: Będziesz miłował Pana, Boga twego, ze wszystkiego serca twego, i ze wszystkiej duszy twojej, i ze wszystkiej siły twojej, i ze wszystkiej myśli twojej; a bliźniego twego, jako samego siebie. U podstaw takiej miłości są bardzo głębokie pragnienia serc ludzkich, które włożył w nas sam Duch Święty. Cechą szczególną, jeśli chodzi o uczucia w pierwszej miłości do Chrystusa, jest palące pragnienie podobania się naszemu Panu i wielki smutek z powodu uchybiania w tym. Jest to także wielkie i nieugaszone pragnienie doświadczania miłości naszego Pana oraz oglądania Jego Chwały, czyli gorliwe szukanie całym sercem samego Oblubieńca, tak jak Pismo mówi: Głębina przyzywa głębinę. Ten stan opisuje także Pieśń nad pieśniami mówiąc: Połóż mnie jak pieczęć na swoim sercu, jak obrączkę na swoim ramieniu. Albowiem miłość jest mocna jak śmierć, namiętność twarda jak Szeol. Jej żar to żar ognia, to płomień Pana. Wielkie wody nie ugaszą miłości, a strumienie nie zaleją jej. Jeśliby kto chciał oddać za miłość całe swoje mienie, to czy zasługuje na pogardę? Taka jest właśnie pierwsza miłość wierzącego do jego Oblubieńca Chrystusa, której nie są w stanie przełamać nawet podstępność i nienawiść Wielkiego Babilonu, ponieważ jej źródło jest w samym Bogu. Amen.
Zatem Zbór w Efezie z jakiegoś powodu zaczął wypełniać tak zwane martwe uczynki, a jego serce zaczęło zwracać się ku czemuś innemu. Chrystus przestał być już jedynym życiem tych ludzi, a raczej stał się dodatkiem. Ich bytowanie w ciele nakręcało coś innego. Coś innego powodowało, że serca tych ludzi były poruszane i ożywiane. Być może nawet nieświadomie coś innego nadawało cel i sens życiu tego Kościoła. Na zewnątrz wydawało się wszystko takie same w życiu tego Zboru, ale wewnątrz nastąpił wielki upadek. Dlatego też być może nasz Pan wskazuje na Drzewo Żywota, które jest w Raju Bożym, a które mówi o Synu Bożym. Tylko On jest studnią Wody Żywej, tylko On nadaje prawdziwy sens życiu, tylko dzięki Niemu dusza człowieka może odżyć i być nasycona, napełniona i zaspokojona wewnętrznie. Tymczasem wierzący z Efezu znaleźli sobie inne, fałszywe drzewo życia, skąd zaczęli czerpać odżywcze soki dla swoich dusz. Czyż to nie jest wielka tragedia? Zobaczmy, jak ten Zbór dał się zwieść diabłu! Weźmy głęboko do serc swoich to Słowo i strzeżmy się porzucenia naszej pierwszej miłości! Jednak Pan w wersecie 6 sam trochę złagadza ton swojej wypowiedzi chwaląc Efezjan, iż nienawidzą uczynków nikolaitów, czyli nierządników i wszeteczników duchowych. Zatem Kościół ten świadomy działalności Wielkiego Babilonu, stanowczo odrzucił jawne jego działanie, jednak wydaje się, że pomimo to ten szatański kwas niepostrzeżenie wniknął do serc Kościoła i odwiódł go od szczerej miłości do Pana.
Los, jaki spotkał ostatecznie Zbór w Efezie, niech będzie dla nas wielką przestrogą. Był on jedną z wielkich metropolii chrześcijaństwa, gdzie działali między innymi apostoł Paweł, Pryscylla i Akwila, Apollos, Tymoteusz, Tychik, Trofim oraz apostoł Jan. Tutaj rzekomo Maria, matka naszego Pana, żyła, umarła i została pochowana. I oto okazuje się, że nasz Pan nie ma względu na osobę czy na status jakiegokolwiek Zboru. Wierzący z Efezu ostatecznie nie przyjęli Bożego ostrzeżenia, przez co nie tylko cały wielki Zbór przestał istnieć, ale także całe miasto, którego duch przeniknął do Kościoła. Mahometanie całkowicie zlikwidowali wszelkie ślady chrześcijaństwa w Azji Mniejszej i Palestynie. Czy Bóg okazał się bezsilny? Nie! To On sam dokonał swojego sądu nad zobojętniałym i oziębłym chrześcijaństwem, i ruszył ten świecznik z jego miejsca! Amen! Czy jesteśmy świadomi, z jakim Bogiem mamy do czynienia? Czy jest miejsce dla takiego Chrystusa w naszej teologii? On jest Panem panów! On sam przyszedł do tego Zboru i osądził go! Dzisiaj ten sam Chrystus przechadza się pośród współczesnych nam Zborów i dokonuje w nich swoich sądów. Są to stanowcze rządy występujące przeciw wszelkiej cielesności oraz przeciw wszelkiemu grzechowi w Świątyni Pana. Niech bojaźń Boża napełni nasze serca. Amen. Zwycięzcą w tym liście jest ten, kto do końca wytrwa w pierwszej miłości do Pana Jezusa.
List do Zboru w Smyrnie (2).
List ten jest bardzo krótki, ale jakże wymowny dla Kościoła i dla naszej drogi za Barankiem. Nasz Pan objawia się tutaj jako władca wieczności, który był z pierwszymi ludźmi oraz będzie z ostatnimi. I chociaż On umarł na krzyżu Golgoty, to jednak teraz żyje, gdyż zmartwychwstał. Chrystus objawia się tutaj także jako Pan, który decyduje o losie człowieka. On decyduje o wiecznej chwale ludzi bądź o ich wiecznej śmierci, tak zwanej drugiej śmierci. Zatem Chrystus mówi w tym liście o swojej drodze, jaką przeszedł na ziemi oraz o swoim panowaniu nad śmiercią, gdyż jest Panem wieczności, Panem życia i śmierci. Jest to bardzo istotne dla Zboru w Smyrnie. Takie objawienie Chrystusa jest wielkim posileniem i pocieszeniem dla tego Kościoła. Dlaczego? Ponieważ Chrystus prowadzi ten Zbór przez cały czas drogą krzyża, drogą wielkich prób i ucisków. Nasz Pan bardzo dobrze wie o cierpieniu tego Zgromadzenia oraz o jego ubóstwie materialnym. Oto widzimy, że ten Zbór jest jednym z Kościołów, które są zaciekle prześladowane przez Wielki Babilon i to aż do rozlewu krwi. Oto widzimy fałszywy system religijny Wielkiego Babilonu, w którego centrum jest sam szatan, że zaciekle prześladuje lud Boży i bluźni mu. Zatem chrześcijanie ci są w bardzo trudnej i ciężkiej sytuacji. Zastanówmy się przez chwilę, co my byśmy dzisiaj powiedzieli ku pocieszeniu dla tego Zboru, który ze wszystkich stron znosi prześladowanie. A teraz zobaczmy, co mówi sam Pan. Po pierwsze Chrystus objawia, że wierzący w Smyrnie są tak naprawdę bogaci. Tym bogactwem nie jest nieczysta mamona, ale jest to wiara wypróbowana w ogniu doświadczeń. To jest prawdziwe bogactwo Kościoła. Dalej Pan pociesza mówiąc, aby wierzący nie lękali się. Dlaczego mają się nie lękać? Czy dlatego, że będzie lepiej? Nie! Chrystus mówi, że nadejdą dalsze cierpienia. Wkrótce nowy ogień doświadczeń buchnie z paszczy smoka na niektórych wierzących. Pan mówi: Oto diabeł wtrąci niektórych z was do więzienia, abyście byli poddani próbie, i będziecie w udręce przez dziesięć dni. Bądź wierny aż do śmierci, a dam ci koronę żywota. Zobaczmy, jaki Pan! Zapowiada cierpiącym ludziom kolejne prześladowanie i następne dni udręki, i to aż do śmierci fizycznej włącznie. Czy jest miejsce w naszych sercach dla takiego Chrystusa? On jest suwerennym władcą Kościoła i któż mu powie: „Co czynisz?”. Chrystus oczekuje od wierzących w Smyrnie wierności aż do śmierci. Nagrodą za to będzie zachowanie od drugiej śmierci oraz korona żywota. Gwarantem tego dla Zboru ma być wieczne panowanie Chrystusa nad śmiercią. On szedł drogą krzyża, On zmarł na krzyżu, ale też ożył. Nasz Pan jakby mówi temu Kościołowi: Tak jak Ja niegdyś, tak ty teraz idziesz drogą krzyża, i być może nawet zginiesz śmiercią męczeńską jak Ja. Ale tak jak Ja ożyłem, tak i ty będziesz żył, ponieważ Ja jestem Żywot i Zmartwychwstanie i mam władzę nad śmiercią! Jest to jedyne prawdziwe pocieszenie dla uciśnionego Zboru. Niesamowite! Jak bezwzględnym władcą Kościoła wydaje się tutaj Chrystus. Cały ten list wypełnia Boży ogień oczyszczenia, rozprawiając się jednocześnie z teologią sukcesu i wygodnictwa. Ta doktryna jest jak chrust, który trawią płomienie Bożej zawziętości w stosunku do cielesności Kościoła. List ten mówi, że zwycięzcą jest ten, kto umiłuje Chrystusa bardziej niż swoje życie i obiera ze względu na Niego raczej śmierć, niż życie w grzechu i w kompromisie ze światem. Drodzy bracia przewodnicy, czy my mówimy naszym zborownikom o takim Chrystusie? Czy mówimy im prawdę, co może ich spotkać w kroczeniu za Panem?
List do Zboru w Pergamie (3).
Dla tego Kościoła nasz Pan objawia się jako ten, który ma ostry miecz obosieczny. Chrystus ostrzega Zbór, że jeśli się nie upamięta, to przyjdzie do niego i będzie walczył mieczem swoich ust. Wiemy, że tym mieczem jest Słowo Boże. Czy oręż ten jest potężny, czy nie? Nasze ludzkie słowa są bardzo słabym orężem w walce z czymkolwiek. Ale mocą Słowa Bożego powstał cały wszechświat. Mocą tegoż Słowa kosmos oraz całe stworzenie jest podtrzymywane przy życiu. Słowem ust swoich nasz Pan pobije narody oraz tchnieniem ust swoich zabije antychrysta. Przez Słowo Boże burzone są wszelkie warownie diabelskie w sercach ludzi i wszelka myśl jest poddawana w posłuszeństwo Bogu. Zatem zobaczmy, że Chrystus przychodzi także do tego Zboru jako potężny i stanowczy wojownik oraz władca, który nie będzie pobłażał, ale zniszczy wszelkie zło w swoim Domu. Dlaczego tak wielkiego oręża nasz Pan chce użyć w tym Zborze? Oto werset 13 pokazuje nam, że w Pergamie stoi tron samego szatana. Zatem to miasto jest typową córką Wielkiego Babilonu. List ten bardzo dobrze obrazuje nam dwa sposoby oddziaływania Wielkiego Babilonu na Zbór Pański, o czym już wcześniej wspominałem. Otóż z jednej strony widzimy, że ten Kościół idzie drogą krzyża, drogą prześladowań i ucisków, i to aż do śmierci włącznie. Widzimy Wielki Babilon pijany krwią męczenników Jezusowych. Jednak ten sposób działania szatana okazuje się zawodny. Ogień buchający z paszczy smoka nie tylko nie wyrządza szkody Zborowi, ale go umacnia w wierze. Kościół mocno trzyma się Pana i jest Mu wierny w więzieniu, a nawet w śmierci. Tak właśnie działa krzyż, który nasz Pan wprowadza do swoich Zborów. Dlatego szatan zaczął działać w całkiem odmienny sposób, aby zniszczyć ten Kościół. Udało mu się znaleźć w tym Zborze ludzi, którzy sami zaczęli żyć w duchowym wszeteczeństwie Wielkiego Babilonu oraz którzy uczyli innych chrześcijan żyć w taki sam sposób i uważać się jednocześnie za dobrych wierzących. Takich fałszywych nauczycieli Biblia nazywa nikolaitami. Są oni nierządnikami duchowymi i uczą tego innych. Nasz Pan napomina przewodników Zboru, aby rozprawili się z tymi ludźmi oraz z ich nauką. Drodzy bracia pastorzy, weźmy sobie to napomnienie do swoich serc! Jestem świadomy, że sytuacja komplikuje się, jeśli sami przewodnicy żyją w duchowym wszeteczeństwie i nawet tego nie widzą. Są oni prawie automatycznie fałszywymi nauczycielami, którzy nieświadomie uczą innych tego, czego uczył Balaam. Chrystus ostrzega Pergamon oraz nas wszystkich, drodzy duchowni, że jeśli nie zrobimy w tej kwestii porządku w naszych Zborach, to On ominie nas, Jego Słowo ominie nas i sam osobiście przyjdzie ze Słowem swojej mocy, i będzie walczył z duchowymi wszetecznikami, z ich nauką oraz z ich uczniami. Czy dostrzegamy stanowczość naszego Pana? Jeśli On sam w swoim Słowie ominie przewodników, to czyje słowo ci ludzie będą głosić? A jeśli ci przewodnicy sami głoszą kompromis z Wielkim Babilonem, to nasz Pan okaże się ich przeciwnikiem i sam wystąpi mieczem ust swoich przeciw tym ludziom! Kto ma uszy, niech słucha, co Duch mówi do Zboru!
Aby dobrze zrozumieć, kim naprawdę są nikolaici, przypomnimy sobie dokładnie historię Balaama i Balaka, gdyż nikolaici są tymi, którzy robią dokładnie to samo, co uczynił Balaam. Historia ta opisana jest w IV.Mojż.22-25.31.
Gdy Izrael wędrował po pustyni idąc do Ziemi Obiecanej, Bóg wydał w ręce swojego ludu Amorejczyków oraz Oga, króla Basztanu. Wtedy Balak, król Moabitów, bardzo się przestraszył Izraela, który rozłożył się obozem na stepach jego terytorium. Balak miał nadzieję pokonania Izraelitów, jeśli przekląłby ich pewien pogański prorok Boga Najwyższego o imieniu Balaam (w IV.Mojż. to imię brzmi Bileam). Król Moabu posłał po wieszcza Bożego swoich dostojników z prośbą, aby przyszedł i przeklął lud Pana. Jednak Bóg rzekł do niego: Nie idź z nimi i nie przeklinaj tego ludu, gdyż jest on błogosławiony. Bileam posłuchał Boga, ale Moabici znowu przyszli z tą samą prośbą, tylko jeszcze w większej liczbie. Bileam znowu modlił się do Pana w tej sprawie, a On odrzekł dokładnie coś odwrotnego: I przyszedł Bóg do Bileama w nocy, i rzekł do niego: Jeżeli mężowie ci przyszli, aby cię zaprosić, wstań i idź z nimi, lecz czyń tylko to, co Ja ci powiem. Bileam udał się zatem w drogę. I zapłonął Pan gniewem, że poszedł, a anioł Pański stanął na drodze jako jego przeciwnik; on zaś jechał na swojej oślicy, a z nim dwaj jego słudzy. Oślica chciała uciec przed aniołem, ale nie dała rady, a Bileam w tym czasie w złości ją bił. Po chwili oślica przemówiła do swojego właściciela po ludzku. Ciekawym wydaje się fakt, że Pismo nie odnotowuje zdziwienia proroka tym, że zwierzę mówi ludzkim głosem. Wtedy Pan zdjął zasłonę z oczu Bileama i ten zobaczył anioła Pańskiego, stojącego na drodze z dobytym mieczem w ręku. Wówczas pochylił się i upadł na twarz swoją. I rzekł do niego anioł Pański: Dlaczego zbiłeś już trzy razy swoją oślicę? Przecież to ja wyszedłem jako twój przeciwnik, gdyż droga twoja jest zgubna i wbrew mojej woli. Zauważmy, że anioł stanął naprzeciw Bileama jako przeciwnik z mieczem w ręku, podobnie jak Chrystus występuje z mieczem przeciw nikolaitom w Pergamie. Pan jednak ostatecznie pozwolił iść dalej prorokowi. Następnie czytamy, że Balak trzykrotnie zbudował po siedem ołtarzy składając na nich po siedem cielców i siedem baranów, oczekując, że wieszcz przeklnie Izraela, ale Bileam trzykrotnie go błogosławił. Wtedy król rozzłościł się na proroka i rozstali się. Jednak w IV.Mojż.31 dowiadujemy się, że Bileam ostatecznie powiedział Balakowi, jak może pokonać lud Boży ściągając na niego przekleństwo. Poradził on, aby kobiety moabskie zapraszały mężczyzn z Izraela na swoje uczty ofiarne. W wyniku tego lud Izraela zaczął uprawiać nierząd z Moabitkami. Zapraszały one lud Pana na rzeźne ofiary dla swoich bogów, a lud jadł i oddawał pokłon ich bożkom. I jak jest napisane, Izrael sprzęgnął się z Baalem Peor. Bóg bardzo stanowczo zareagował na tę sytuację. Sąd rozpoczął się najpierw od Domu Bożego. Wszyscy naczelnicy ludu zostali wbici na pale w słońcu przed Panem oraz zabito wraz z nimi 24 tysiące Izraelitów, którzy skalali się w nierządzie fizycznym i duchowym z kobietami Moabu, z córkami Wielkiego Babilonu. Była to dotkliwa klęska, która jednak powstrzymała gniew Boży przed całkowitym zniszczeniem Izraela. Później Pan kazał Izraelitom zniszczyć także Moabitów i ich kraj. Ostatecznie zabito całą ludność za wyjątkiem małych dziewczyn, które nie współżyły jeszcze z mężczyznami. Pismo wskazuje, że Moabici i Midianici stanowili jakby jeden lud. Wtedy także zabity został Bileam, wraz ze wszystkimi królami tego kraju.
Czy zastanawialiśmy się, dlaczego Pan dwa razy powiedział dwie różne rzeczy dla Bileama odnośnie jego podróży? Pierwszy rozkaz był jasny, co do woli Bożej odnośnie tej rzeczy i powinien był całkowicie wystarczyć prorokowi. Jednak wygląda na to, że dla jakiegoś powodu Bileam chciał pójść do Balaka, dlatego ponownie zwrócił się z pytaniem do Boga. Nasz Pan znając ukryte pragnienia swojego sługi pozwolił mu pójść, wystawiając go na próbę. Ale swojego zdania na dany temat nie zmienił. Nowy Testament objawia nam, że Bileam ukochał zapłatę za czyny nieprawe, dlatego został zabity, osądzony. Dlatego, znając wolę Pana, prorok jednak poszedł do Balaka, który chciał go sowicie wynagrodzić za przekleństwo Izraelitów. Pan nie osądził zamysłów proroka, ale jego uczynek. Dlatego Anioł Pana tak bardzo rozgniewał się na Bileama. Pomimo że sługa Boży posłusznie błogosławił Izraela, jednak tak bardzo umiłował zapłatę, że potem podpowiedział Balakowi, jak może ściągnąć przekleństwo na Izraela. Zatem ostatecznie Bileam przeciwstawił się woli Pana ściągając na Jego lud sąd Boży. Uczynił to, ponieważ sam uległ bałwochwalstwu. Oddał pokłon bożkowi mamony. Zatem widzimy, że Bileam nauczył Balaka, jak zwodzić synów Izraela, aby uprawiali duchowy nierząd.
Wracając do listu do Zboru w Pergamie widzimy teraz wyraźnie, kim są nikolaici. Ale trudno jest jednoznacznie stwierdzić, kim są ci, którzy trzymają się tej nauki. Jednak dla nas nie jest to aż tak istotne. Zauważmy, że przed Bogiem tak samo zgrzeszyli Bileam, Balak ze swoim ludem, jak i Izraelici. Wszyscy ponieśli taką samą karę – zginęli. Jaka płynie z tego nauka dla nas? Otóż Chrystus zamierzał przyjść do tego Zboru i stanowczo wystąpić ze swoim orężem przeciw wszystkim ludziom w Kościele, którzy mieli coś wspólnego z całą tą sprawą, z duchowym nierządem. Nauka nikolaitów była zwiedzeniem wierzących, przez co spożywali oni rzeczy ofiarowane bałwanom i uprawiali nierząd. Ale jedni i drudzy przez to podlegali Bożemu gniewowi. Apostoł Paweł w swoim nauczaniu podkreślał, że same w sobie spożywanie mięsa ofiarnego nie jest grzechem, ale spożywanie go jako składanego bożkom jest bałwochwalstwem. Jednak historia Bileama i Balaka pokazuje, że największym sidłem dla Zboru Pana jest sprzęgnięcie się z poganami i ludźmi niewierzącymi. Jest to największą zgubą, gdy lud Boży zacznie zasiadać przy wspólnym stole z niewiernymi. Żadna broń ukuta przeciw wiernym Pana nie jest w stanie zniszczyć nas jako ludu Bożego. Możemy jedynie sami siebie zniszczyć i przekląć, gdy będziemy sprzęgać się z niewierzącymi. Kościół myśli, że może uczestniczyć w życiu grzesznego świata i jednocześnie być czystym od grzechu. Jeśli tak myślimy, to mylimy się. Historia Bileama nas o tym poucza i przestrzega. Wielki Babilon wie o tym, że wystarczy, abyś tylko w nim przebywał, mieszkał, a jest kwestią czasu, kiedy będziesz oddawał mu pokłon. Możesz mieć swojego Chrystusa, starczy tylko, że pokłonisz się temu systemowi. Możesz mieć właściwe poznanie odnośnie pokarmów, ale zasiadając przy wspólnym stole z poganami zaczniesz kłaniać się swojemu brzuchowi, obżarstwu i opilstwu. Zaczniesz mieć udział w bluźnierczej rzekomo chrześcijańskiej religii, która kłania się swojemu grzechowi. Dzisiaj świat zasiada przy wspólnym wielkim stole. Są nim media. Z tego stołu także i wierzący zachłannie spożywają nieczysty pokarm i myślą, że to im nie zaszkodzi. Tymczasem efektem tego jest, że ich serca gonią za tym, co promuje Wielki Babilon. Wierzący mówią, myślą i postępują jak poganie. Dzisiaj cały świat zasiada przy wspólnym stole zwanym przemysłem rozrywkowym. Także z tej miski Kościół bierze pyszne smakołyki, które w efekcie końcowym okazują się słodką trucizną dla naszych dusz i serc. W swoim upadku przypisujemy Bogu cechę zwaną poczuciem humoru i nawet nie próbujemy wnikać w to, jakie korzenie ma to pojęcie. Myślimy, że cielesne roześmiane chrześcijaństwo przyciągnie do Zborów ludzi. I tak jest. Ludzie przychodzą do cielesnego Zboru, ale niewielu z nich przychodzi do Świętego Chrystusa.
Dzisiaj cały świat bierze udział we współczesnych igrzyskach i walkach gladiatorów, które stanowią wielki dochód dla Wielkiego Babilonu. Oczywiście, chrześcijanie nie są gorsi od pozostałych ludzi. Muszą także czerpać z bogactw tego wielkiego bożka zwanego sportem. Mało tego. Wydaje się, że dzisiejsi chrześcijanie są o wiele zasobniejsi w dobra świata niż poganie. My mamy Chrystusa i całe Jego dziedzictwo, a w dodatku mamy jeszcze udział we wszystkim, w czym mają udział niewierzący. Biedni potępieńcy! Przyjdźcie do nas, a zyskacie dodatkowo skarby całego nieba. Będziecie jeszcze bogatsi. To jest „ewangelia”, którą dzisiaj głosimy. Świadomie lub nie! Ale nie łudźmy się! Chrystus stanowczo przeciwstawi się takiemu chrześcijaństwu. Co wspólnego ma Chrystus z Wielkim Babilonem? Czy nasz Pan po to wzgardził mamidłami wielkiej wszetecznicy rodząc się w stajni, abyśmy my teraz do nich przylgnęli? Mówimy, że On stał się biednym, abyśmy my stali się bogaci. Tak? Czy zatem mamy lgnąć sercem do tego, co oferuje ten obrzydliwy szatański system, który od wieków usidla pożądliwą ludzkość? Nawet my, dzisiejsi przewodnicy, zwiastując Boże Słowo, posiłkujemy się przy tym brudami ze stołów Wielkiego Babilonu, przez co nieświadomie utwierdzamy naszych zborowników, że także mogą bez obaw kłaniać się tej kobiecie, szatańskiej wszetecznicy, która rozsiadła się nad wszystkimi ludami. W dzisiejszych Zborach nauka współczesnych nikolaitów wręcz kwitnie. Wszyscy nawzajem uczymy jedni drugich, jak uczyć ludzi spożywać z obfitych stołów Wielkiego Babilonu rzeczy ofiarowane współczesnym bałwanom. Uczymy, jak uprawiać duchowy nierząd. Mało tego. Podobnie jak kiedyś Izrael, Kościół wprowadzając do życia wyjątek wszeteczeństwa, zaczął uprawiać także nierząd fizyczny oraz uczyć to czynić nowych wyznawców, którzy mają już w tym długą praktykę z czasów, gdy cudzołożyli z Wielkim Babilonem.
Zatem według słów Chrystusa do Zboru w Pergamie, zwycięzcą jest ten, kto nie da się zwieść nikolaitom i nie spożywa z rzeczy ofiarowanych przez Wielki Babilon jego bałwanom, także tym współczesnym. Zwycięzcą jest ten, kto zachowa czystość duchową i nie przyjmie do siebie ducha tego świata, ducha Wielkiego Babilonu, ducha antychrysta. To właśnie ten duch popycha świat do duchowego nierządu. Ale my mamy Ducha Bożego. On prowadzi nas do społeczności z Chrystusem. On jest naszym Oblubieńcem. Bądźmy Mu wierni i nie cudzołóżmy z fałszywymi bożkami, a otrzymamy od Pana nieco z manny ukrytej i kamyk biały, na którym będzie wypisane nasze nowe imię, którego nikt nie zna, jak tylko ten, który je otrzymuje. Rzeczą znamienną jest, że w Obj.19,12 czytamy, że Chrystus jadący na białym koniu, aby pobić mieczem ust swoich wszystkie narody, miał wypisane swoje imię, lecz nie znał go nikt, tylko On sam. Co to może oznaczać dla nas? Wydaje mi się, że to wskazuje na naszą nową tożsamość w Chrystusie i z Chrystusem, jaką będziemy mieli żyjąc z Nim w wieczności. Kościół żyjący na ziemi doświadcza jeszcze tożsamości z upadłym Babilonem. Ten związek i ta tożsamość wydaje się nam teraz bliższa. Żyjemy w realiach doczesności i przez ten pryzmat na wszystko patrzymy i wszystkiego doznajemy. W niebie to diametralnie się zmieni. Poznamy i doznamy Chrystusa na nowo. Wierzę, że będzie to nieopisane i niewysłowione przeżycie. Zauważmy też, że w Arce Przymierza ukryty był dzban z manną oraz kamienne tablice z przykazaniami. Do tego właśnie nawiązuje słowo obietnicy Pana Jezusa z Obj.2,17. Mówi ono o samym Chrystusie, ale też o nas. Tę symbolikę omówiłem już wcześniej. Zatem ogólnie możemy to wszystko sparafrazować tak, że będąc w Chrystusie Jezusie mamy w Nim udział, w Jego charakterze oraz istocie. Dzisiaj odczuwamy w sobie Jego miłą woń. Jednak całkowita istota tej rzeczy jest na razie ukryta przed nami, podobnie jak w Arce były ukryte tablice i manna. Życie nasze jest ukryte w Panu Jezusie. Ale przywilejem zwycięzcy będzie doświadczenie w całej pełni tej wspaniałej i nowej tożsamości w Chrystusie. To będzie chwalebny i niewysłowiony moment w życiu ludu Bożego. Dla tej chwili warto poświęcić całe swoje życie! Wieczność Chrystusa i Jego doskonałość w pełni zostaną włożone w naszą osobowość, ona zostanie całkowicie przeniknięta tym, kim jest w swojej istocie nasz Pan. Wtedy dokona się tajemnica jednego ciała, tajemnica jedności Chrystusa i Jego Oblubienicy. Ona wtedy przestanie już być dla nas tajemnicą.
Porusza mnie bardzo w tym wszystkim jedna myśl. Ci, którzy zostaną zwiedzeni przez szatana i Wielki Babilon, w całej pełni swojej istoty doświadczą zła, które się za nimi kryło. Cała istota upadłego szatana oraz jego beznadziejność wiecznego zatracenia zostaną w całej pełni odzwierciedlone w osobowości i umyśle oszukanych ludzi. Drogi bracie i siostro! Wyjdźmy z Wielkiego Babilonu, abyśmy nie byli uczestnikami jego grzechów i aby nie spadły na nas wszystkie jego plagi. Kto ma uszy, niech słucha, co Duch mówi do Zborów! Przyjdź Panie Jezu! Amen!
List do Zboru w Tiatyrze (4).
Dla Zboru w Tiatyrze Pan Jezus, władca Kościoła, przedstawia się jako ten, który ma oczy jak płomień ognia, który na wskroś przenika człowieka, bada jego nerki i serce, i oddaje każdemu według jego uczynków. Wzrok naszego Pana jest jak ogień, który przetapia wnętrze ludzi i oddziela w nich wszelkie nawet najmniejsze zło. Ten atrybut wskazuje na wszechwiedzę oraz na wielką władzę i moc, które posiada nasz Pan.
Drugim atrybutem swojej władzy, do którego odwołuje się nasz Pan w tym liście jest Jego potężna władza nad narodami, którymi rządzi laską żelazną. Chrystus przedstawia się tutaj jako ten, którego nogi podobne są do mosiądzu. On nimi sam tłoczy kadź wina zapalczywego gniewu Boga Wszechmogącego, a Jego szaty zmoczone są we krwi (Obj.19). W Izaj.63,3 jest zapisana prorocza wypowiedź naszego Pana dotycząca tej kwestii: Ja sam tłoczyłem do kadzi, bo spośród ludów żadnego nie było ze mną; a tłoczyłem ich w gniewie i deptałem ich w zapalczywości tak, że ich sok pryskał na moją szatę i całe moje odzienie zbryzgałem. Czyż nie dziwi nas, że do Kościoła przychodzi taki potężny i surowy władca? Co ma wspólnego Jego potężne panowanie i sądy nad narodami z panowaniem w Zborze Pańskim? I znowu okazuje się, że te dwa atrybuty naszego Pana mają swoje głębokie uzasadnienie w sytuacji danego Kościoła.
Oto widzimy, że Zbór w Tiatyrze był podzielony zasadniczo na dwa przeciwstawne obozy, chociaż mogło być to prawie w ogóle niedostrzegalne. Jednak nasz Pan widział to jak na dłoni i miał za złe przewodnikowi, że pozwolił, aby taka sytuacja zaistniała.
Pierwszą część Zboru stanowiła Oblubienica bez skazy i bez zmazy; ludzie, którzy byli bez nagany przed Panem. Ich pierwsza miłość do Pana pogłębiała się, co było widoczne w jeszcze większej ilości żywych uczynków, niż na początku drogi za Panem. Zatem serca tych ludzi były blisko Chrystusa, dlatego całe ich życie obracało się wokół Boga i z tego wynikały ich czyny. Zbór ten zachowywał żywą wiarę w Pana i gorliwie pełnił służbę Bożą. Tak jak każdy Boży Zbór ludzie ci także szli drogą krzyża, ponieważ Pan mówi, że zna ich wytrwałość. Pismo mówi, że wytrwałość jest owocem cierpliwości w przechodzeniu cierpień: prób i doświadczeń. Wspominałem o tym już poprzednio. Zatem Boży ogień oczyszczenia nie ominął także i tamtych wierzących. I właśnie do tej części Zboru w Tiatyrze Chrystus mówi: […] nie nakładam na was innego ciężaru. Trzymajcie się tylko mocno tego, co posiadacie, aż przyjdę. Zauważmy, jakie wspaniałe słowa Pana Jezusa. Inaczej On mówi tak: Jesteście przede mną bez skazy. Dołóżcie wszelkich starań, aby do końca w tym wytrwać, aż do mojego przyjścia. Zauważmy też, że Chrystus objawia w swoich słowach w wersecie 24, że ludzie ci nie są zainfekowani wirusem nauki, która rozprzestrzeniała się w drugim obozie wierzących, którzy należeli do Zboru w Tiatyrze.
Werset 20 listu objawia nam, że druga grupa zborowników żyła w duchowym nierządzie i wszeteczeństwie. Był to jaskrawy kontrast w stosunku do bogobojnego życia pierwszej grupy wierzących, którą nasz Pan pochwalił. Przywódczynią tych ludzi była kobieta o imieniu Izebel. Zatem widzimy, że Wielki Babilon, ta wielka nierządnica, miała swój wielki wpływ w Zborze w Tiatyrze. Szatan posługiwał się pewną kobietą, która uczyła wierzących uprawiać duchowy nierząd. Ta nauka jak sieć Wielkiego Babilonu zarzucona została na serca części wierzących, nad którymi wielka nierządnica przejęła kontrolę. Ludzie ci kłaniali się bożkom i demonom, spożywając rzeczy ofiarowane bałwanom. Chrystus musiał wyraźnie dać do zrozumienia tej kobiecie, że to, co robi, jest dla niego obrzydliwe i dał jej czas do upamiętania. Ale ona nie posłuchała się i nadal zwodziła sługi Pana. Czyli także część tego Zboru padła ofiarą nauki nikolaitów. Dlatego nasz Pan ogłasza teraz sąd nad Izebel i nad jej dziećmi. Bóg rzuci ją na łoże, czyli najprawdopodobniej porazi ją ciężką chorobą, a dzieci jej zabije. Tymi dziećmi mogą być konkretne grzechy w ludziach, które rodzi taka nauka, na przykład nierząd fizyczny. Ale bardziej prawdopodobnym wydaje się, że są to ludzie przychodzący ze świata, którzy rzekomo nawrócili się poprzez naukę tej kobiety. Są to synowie piekła dwakroć więksi, niż ich gorliwa duchowa matka. Ludzie ci nie tylko nie przeżyli nowonarodzenia z Boga, ale w dodatku wnieśli do Zboru swoją własną skażoną i śmiercionośną duchowość Wielkiego Babilonu, która w połączeniu z nauką Izebel stała się jeszcze bardziej śmiercionośna dla wierzących i obrzydliwa dla Pana. Tych z kolei, którzy przyjęli jej naukę i uprawiają z nią cudzołóstwo, Chrystus wtrąci w ucisk wielki, jeśli się nie upamiętają w uczynkach swoich. Są to najprawdopodobniej ludzie wierzący, odrodzeni duchowo, którzy dali się zwieść nierządnicy Wielkiego Babilonu, Izebel. Zauważmy, że Chrystus robi różnicę między wierzącymi a niewierzącymi ludźmi. Pierwszych chce doprowadzić do upamiętania, drudzy zaś doznają Jego bezwzględnego sądu, gdyż są sługami Wielkiego Babilonu, wprowadzonymi do Zgromadzenia Świętych z zewnątrz. Oni nie weszli tam przez Chrystusa. Werset 24 objawia, że ta nauka jako głębiny szatańskie oraz Izebel są na usługach samego szatana; zatem ludzie ci są narzędziami i sługami samego diabła. Zauważmy, jak stanowczo nasz Pan walczy z duchowym nierządem. On objawia się dla tego Zboru jako bezwzględny władca nad narodami, ponieważ właśnie Wielki Babilon zarzucił swoje sieci na wszystkich ludzi, którzy przez to podlegają sądowi Baranka. Stąd wyraźnie widzimy, że druga część Zboru stała się jak poganie, nad którymi rozsiadł się Wielki Babilon. Dlatego wierzący ci podlegają takim samym sądom Bożym, jak narody i sama wielka wszetecznica, która zasiada na zwierzęciu. Tak też jest z nauką Izebel, u podstaw której są głębiny szatańskie.
Rodzi się w związku z tym nieodparte pytanie. Jak to jest możliwe, że dwie tak skrajnie przeciwne sobie grupy mogą stanowić jeden Zbór? Jak białe i czarne może wydawać się jednolitym kolorem? Po pierwsze zauważmy, że list ten napisany jest z perspektywy Bożej, to znaczy w taki sposób, jak postrzega całą sytuację sam Chrystus, ponieważ postronny obserwator z synów ludzkich mógłby nie widzieć żadnej różnicy między poszczególnymi wierzącymi z Tiatyry. Treść samego listu także wskazuje, że nierząd duchowy w tym Zborze nie był rzeczą jawną, a wręcz przeciwnie. Był on przebiegle ukryty przez diabła, a nawet przybrał pozór pobożności. Po pierwsze widzimy, że Izebel podawała się za prorokinię. Zatem głosząc swoje zatrute nauki powoływała się na autorytet samego Boga. Po drugie udało się tej wszetecznicy tak omotać serca ludzi, że uprawiając nierząd duchowy uważali się oni jednocześnie za wiernych wyznawców Pana. Czytając ten list ma się wrażenie, że prawdziwi wierni Pana jakby nie widzieli bezbożności swoich współbraci. Było to przed nimi zakryte. Jak to jest możliwe? Widzę dwie możliwe odpowiedzi. Po pierwsze dzieci Izebel mogły uprawiać swój nierząd z demonami potajemnie. Ta wersja jednak wydaje się mniej prawdopodobna, gdyż mogłoby to wzbudzić podejrzenia chrześcijan zamieszanych w cały ten proceder. Dlatego bardziej prawdopodobnym jest, że to właśnie przybranie całej tej nauki w szatę pobożności sprawiło, iż wielu chętnie do niej przystało. Jakby nie było faktem jest, że to całe zło z piekła rodem było ukryte przed zborownikami, tymi zwiedzonymi jak i całkowicie wiernymi Panu. Z wypowiedzi Chrystusa wynika jednak, że przewodnik Zboru był świadomy całej tej sytuacji, a pomimo tego pozwolił Izebel uprawiać jej proceder. Dlatego Głowa Kościoła napomina pasterza Zboru mówiąc: Lecz mam ci za złe, że pozwalasz niewieście Izebel, która się podaje za prorokinię, i naucza, i zwodzi moje sługi, uprawiać wszeteczeństwo i spożywać rzeczy ofiarowane bałwanom. Zatem widzimy, że Izebel najprawdopodobniej jako fałszywa prorokini oficjalnie nauczała w Zborze. Jej fałszywie pobożna nauka była jak słodka trucizna i prowadziła do duchowego nierządu zachłyśniętych tym nauczaniem ludzi. Wszyscy byli przy tym zaślepieni, ale część nie wiadomo dlaczego nie poddała się tej doktrynie i sposobowi życia. I dlatego nasz Pan objawia się temu Zborowi jako ten, który ma oczy jak płomień ognia, który bada nerki i serca, przed którego wzrokiem nic się nie ukryje. Chrystus zamierzał przyjść osobiście i ujawnić oszustwo tej zwodniczej doktryny tak, że wszystkie Zbory miały przekonać się, że ich Pan jest wszechwiedzący. On zamierzał ujawnić całe oszustwo postępowania tej nierządnej kobiety.
Jakie to ma znaczenie dla nas dzisiaj? Czy niektórzy z nas jedzą rzeczy ofiarowane bałwanom? Przecież my nie kłaniamy się figurkom bożków i nie uczestniczymy w ucztach ofiarnych na ich cześć. A może jednak tak jest? Gdy staniemy w szczerości serc naszych przed obliczem tego, który ma oczy jak płomień ognia, to się okaże, że dzisiaj wielu świadomie wierzących chrześcijan, jak nie stanowcza ich większość, zasiada przy stole ofiarniczym Wielkiego Babilonu i spożywa rzeczy ofiarowane szatanowi. Mało tego. Nasza pycha i arogancja duchowa sprawiła, że uważamy, iż możemy być czyści duchowo przed obliczem Boga i jednocześnie możemy karmić się brudami tego świata, który nieświadomie kłania się władcy Wielkiego Babilonu oraz jego posągowi. W dzisiejszych czasach do Zboru Bożego przedostało się wiele nauk przybranych w szaty fałszywej pobożności, które promują wartości promowane przez Wielki Babilon, a pomijają nauki zasadnicze dla życia Kościoła. Chrześcijanie są tymi błyskotkami z piekła rodem zachłyśnięci i ulegają duchowemu wszeteczeństwu. Kościół współczesny zasiada przy stole duchowego nierządu świata, z którym razem uprawia jego bałwochwalczą religijność, czerpie z jego misy przemysłu rozrywkowego i razem z nim głosi rzekomą ewangelię, w której krzyż Chrystusowy został zredukowany do informacji, która nie ma żadnej mocy w życiu Zboru. Taki właśnie jest Wielki Babilon. Pełen przyjaznej i lekkiej religii, która pozwala ludziom realizować się w ich grzechach, pożądliwościach i rozkoszach. Ten wzorzec pobożności przeniknął do dzisiejszego Kościoła. W Zborze kwitnie przez to pobożna cielesność i rozmnaża się grzech. Jednak wierzę, że Chrystus rychło wystąpi jako wojownik, który przenika na wskroś serca ludzkie i zdemaskuje całe oszustwo fałszywej pobożności dzisiejszego Kościoła. Nasz Pan osądzi Wielki Babilon, który rozsiadł się w Jego Zborze.
Odpowiedź na pytanie, kto jest zwycięzcą w tym liście, jest trochę złożona. Musimy oprzeć ją na stwierdzeniu Pana: Wam zaś, pozostałym, którzyście w Tiatyrze, wszystkim, którzy nie macie tej nauki, którzyście nie poznali, jak mówią, szatańskich głębin, powiadam: Nie nakładam na was innego ciężaru; trzymajcie się tylko mocno tego, co posiadacie, aż przyjdę. Zwycięzcy i temu, kto pełni aż do końca uczynki moje, dam władzę nad poganami… Widzimy, że Pan zwraca się tutaj w większej mierze do pierwszej części Zboru, która żyła bez skazy przed Bogiem, czyli była już w pozycji zwycięscy. Dlatego dla nich wystarczyło, aby wytrwali do końca w pełnieniu swoich Chrystusowych uczynków. Stąd wniosek, że słowo zwycięzca w tym wersecie jest celowo jakby oddzielone i dotyczy ludzi z drugiej grupy żyjącej w duchowym nierządzie. Jest tu najprawdopodobniej mowa o wierzących, którzy upamiętają się z duchowego nierządu i przyjmą napomnienie Pana Jezusa. Bóg woła do swojego ludu, aby pokutował z życia w duchowym nierządzie. Ten, kto usłucha głosu Pana oraz ten, kto do końca wytrwa w pierwszej miłości do Chrystusa, okaże się zwycięzcą. Takim wierzącym Chrystus mówi, że otrzymają od niego władzę nad poganami i będą nimi rządzić laską żelazną, i będą jak skruszone naczynia gliniane. Zatem zwycięzca będzie miał udział w panowaniu Chrystusa nad poganami i otrzyma gwiazdę poranną. Ja, Jezus, wysłałem anioła mego, by poświadczył wam to w Zborach, Jam jest korzeń i ród Dawidowy, gwiazda jasna poranna. Kto ma uszy, niechaj słucha, co Duch mówi do Zborów.
List do Zboru w Sardes (5).
Chrystus objawia się Zborowi w Sardes jako ten, który ma siedem Duchów Bożych oraz siedem gwiazd. On ma moc i władzę, aby ożywić martwe dusze, a także może wymazać ich imiona z Księgi Żywota. Także los przewodników, gwiazd, które ma, jest w Jego ręku. dlaczego takim przedstawia się dla nich nasz Pan? Otóż ten Zbór ma imię, że żyje, ale jest umarły. Jego żywym obrazem jest dolina suchych i martwych kości, w której kiedyś znalazł się Ezechiel. Bóg ożywił te kości i powstał z nich lud Boży. Podobnie nasz Pan może ożywić martwy Zbór w Sardes, który stracił całkowicie żywą więź z Chrystusem i zaczął żyć tak, jak wszyscy mieszkańcy Wielkiego Babilonu. Jakaż tragedia! Winnica Pana praktycznie całkowicie uschła i Bóg musiał ją wykorzenić. Jednak były tam także gałązki, które można byłoby jeszcze uratować. Chrystus napomina przewodnika Zboru, aby czuwał i utwierdził w wierze tych, w których życie duchowe jeszcze się tliło. Pan napomina starszych Kościoła, aby pamiętali i strzegli nauki żywego Słowa Bożego, które słyszeli i którego nauczyli się na początku, i aby upamiętali się. Następnie Chrystus ostrzega przewodnika, że jeśli nie będzie czujny, to nasz Pan przyjdzie nagle jak złodziej o godzinie, której on nie zna. Przełożony Zboru zostanie zaskoczony podczas swojego złego postępowania. Najwyraźniej tę wypowiedź wyjaśniają inne słowa Pana Jezusa: (Mat.24:45-51) Kto więc jest tym sługą wiernym i roztropnym, którego pan postawił nad czeladzią swoją, aby im dawał pokarm o właściwej porze? Szczęśliwy ów sługa, którego pan jego, gdy przyjdzie, zastanie tak czyniącego. Zaprawdę powiadam wam, że postawi go nad całym mieniem swoim. Jeśliby zaś ów zły sługa rzekł w sercu swoim: Pan mój zwleka z przyjściem, i zacząłby bić współsługi swoje, jeść i pić z pijakami, przyjdzie pan sługi owego w dniu, w którym tego nie oczekuje, i o godzinie, której nie zna. I usunie go, i wyznaczy mu los z obłudnikami; tam będzie płacz i zgrzytanie zębów. Widzimy zatem, że Chrystus ostrzega, iż w razie braku upamiętania przewodnika, jego imię może zostać wymazane z Księgi Żywota. Oto widzimy więc Zbór, na który spadł już sąd Boży, jednak on jeszcze nie dopełnił się. Pan jeszcze zwlekał, aby uratować przynajmniej nielicznych. Czy taki Chrystus także mieści się w naszej teologii? Czy widzimy gdzieś w naszym najbliższym otoczeniu Kościoły, które noszą imię naszego Pana, a są w rzeczywistości już martwe? Czy szatan okazał się w życiu tych społeczności silniejszy niż nasz Pan? W żadnym wypadku! To Chrystus sprawiedliwie osądził te Kościoły, oczyściwszy swoje Ciało z martwych członków, aby było silne i zdrowe duchowo.
Jednak w całej tej przygnębiającej atmosferze listu nagle rozlega się optymistyczny i radosny głos Pana: Lecz masz w Sardes kilka osób, które nie skalały swoich szat. Pomyślmy chwilę! Kilka osób!? Owocem śmierci Chrystusa w tym Zborze było kilka osób, które okazały się godne swojego Pana i dlatego będą chodzić razem z Nim w szatach białych. Dlaczego okazały się godne? Czy tylko dlatego, że miały pewność zbawienia? Nie! Dlatego, że nie skalały się nierządem Wielkiego Babilonu. To właśnie tych kilka osób okazało się zwycięzcami, których imion nasz Pan nie wymaże z Księgi Żywota i które wyzna przed swoim Ojcem i Jego aniołami. Wielki Babilon przekonał nas, że duchowy sukces mierzy się ilością zapełnionych krzeseł w Zborze, ale jest to kłamstwo. Tysiące potępionych ludzi to nie jest porażka Chrystusa. Jest to porażka i wielka tragedia tych ludzi. Oni wybrali przyjaźń z Wielkim Babilonem i byli niegodni Baranka. To nie Chrystus potrzebuje naszego upamiętania, chociaż nas bardzo miłuje, ale to człowiek potrzebuje łaski Bożej do upamiętania i zbawienia. Niech ta prawda powoduje w nas pokorę, gdy przychodzimy przed Boże oblicze oraz wtedy, gdy zwiastujemy Jego Ewangelię.
Podsumowując ten list widzimy, że Zbór w Sardes tak dalece uległ wpływowi Wielkiego Babilonu, że umarł duchowo i został osądzony przez Boga; został prawie w całości odcięty od Krzewu Winnego. Zatem nie czytamy o tym, aby dany Zbór szedł drogą krzyża. Wydaje się to jednak zrozumiałe, ponieważ krzyż jest udziałem Zboru miłującego Pana, a ta społeczność była martwa dla Boga i Jego gniew spadł na nią na dobre. Jednak kilka osób wręcz cudem ocalało i nawet nie skalało swoich duchowych szat występkiem duchowego nierządu. Oni okazali się godni, aby odziedziczyć żywot wieczny. Amen.
List do Zboru w Filadelfii (6).
Dla Zboru w Filadelfii Chrystus objawia się jako święty i prawdziwy. Te dwa atrybuty podkreślają Jego doskonałość, bezgrzeszność oraz prawdziwą boskość. Jest to celowe, ponieważ z kontekstu całości wynika, że Zbór ten był atakowany jako sekta przez Żydów, którzy uważali się za jedyną prawdziwą religię. Chrystus utwierdza zatem swój Zbór w głębokim przekonaniu, że tylko On jest jedyną i prawdziwą drogą do Ojca, a oni są na tej właściwej drodze. Pismo Święte podkreśla, że nie jest Żydem ten, który jest nim jedynie na ciele. Prawdziwy Żyd to ten, który ma wiarę ojca Abrahama. A to właśnie dotyczy wyznawców Pana Jezusa Chrystusa. Izrael jako naród odrzucił swojego Pomazańca i stał się jedną z religii Wielkiego Babilonu, który prześladuje i morduje lud Boży. Zatem z kontekstu całego Słowa do Filadelfii widzimy, że Kościół ten szedł drogą krzyża; był dotkliwie prześladowany przez miejscową synagogę. Jednak Pan dał tym wierzącym stanowczy nakaz, aby wytrwali przy Nim. I oto lud posłuchał Pana. Zachowawszy Jego Słowo nie zaparł się Świętego, a dzięki temu jego udziałem stała się wytrwałość, która jest owocem cierpliwości w doświadczeniach i próbach. Ponieważ tamci chrześcijanie okazali się wierni pomimo cierpień, Chrystus obiecuje zachować ich w godzinie próby, jaka przyjdzie na cały świat, by doświadczyć mieszkańców ziemi. Zatem Pan obiecuje ochronę swoim wiernym w czasie Jego sądów, które dotykają całą ziemię. Słowa znam uczynki twoje świadczą o tym, że Kościół ten wytrwał w pierwszej miłości do Pana. Miłość, wierność, czystość duchowa oraz wytrwałość przy Panu tego Kościoła stają się tym bardziej wymowne, gdyż lud Boży w Filadelfii miał niewielką moc. Bóg nie objawiał w tej społeczności swojej wielkiej mocy i łaski, ale pomimo to ludzie ci okazali się zwycięzcami. Wielki Babilon nie zdołał ich zwieść, ich szaty były czyste, kochali Pana szczerym sercem nawet w obliczu dotkliwych prześladowań, dlatego Chrystus znowu nakazuje: Trzymaj, co masz, aby nikt nie wziął korony twojej. Przyjdę rychło. A to oznacza, że Kościół ten był bez skazy przed Panem i miał udział w koronie żywota; zatem zbawienie tego Zboru było prawdziwym faktem, a nie tylko dogmatem lub sloganem. Dlatego Chrystus dał temu Kościołowi dwie obietnice. Pierwsza dotyczyła okresu pielgrzymowania po ziemi. Chrystus dając tę obietnicę podkreśla swoją władzę dostępu do serc ludzkich. On jedynie ma do nich klucze i nikt nie może zamknąć serc ludzkich na Ewangelię, gdy Chrystus je otwiera. Także nikt nie może dotrzeć do serc ludzkich z Ewangelią, jeśli Mesjasz je zamknął. On ma bezwzględną władzę nad sercami ludzi. Nasz Pan utożsamia się z obietnicą daną Dawidowi jako jego cielesny potomek, który miał na wieki panować nad ludem Bożym i nad narodami. Zatem znowu widzimy, że Pan utwierdza swój Zbór w przekonaniu, iż to właśnie on jest prawdziwym Izraelem Bożym, a Pan Jezus jest zapowiedzianym władcą i potomkiem Dawida. On ma klucze Dawida do panowania nad ludźmi – Jezus Chrystus. I On objawia, że otworzył dla tego Zboru dostęp do serc ludzkich i nikt tego nie powstrzyma, nawet przedawniona religia żydowska z całym swoim jadem nienawiści. Mało tego! Nasz Pan sprawi, że ci religijni prześladowcy będą musieli przyjść i pokłonić się temu Kościołowi do nóg. W tak potężny sposób Chrystus ukaże tym jedynozbawcom, że On miłuje swój Zbór w Filadelfii. Ale cóż to może oznaczać w praktyce dla tego Kościoła? Trudno powiedzieć jednoznacznie i nie będę na ten temat spekulował. Jednak jedna rzecz wydaje się oczywista. Nasz Pan da temu Kościołowi udział w swoim potężnym panowaniu nad narodami. Oni przyjdą i będą zmuszeni uznać autorytet tego Kościoła jako Ciała Chrystusa. Trudno powiedzieć, czy ci ludzie nawrócą się. Ale kiedyś przyjdzie dzień, że każde kolano zegnie się przed Barankiem Bożym, czy tego chce, czy nie chce. I oto ta sytuacja w mikroskali dokonuje się w Filadelfii. Wrogowie Chrystusa będą zmuszeni pokłonić się Jemu, który objawia się i żyje w Kościele w Filadelfii. Chrystus we wspaniały sposób zamierzał uhonorować wierność swojego ludu.
Druga obietnica Mistrza dotyczyła przyszłości i wieczności. Chrystus przypomina swojemu umiłowanemu ludowi jego przyszłą tożsamość w wieczności: Zwycięzcę uczynię filarem w świątyni Boga mojego i już z niej nie wyjdzie, i wypiszę na nim imię Boga mojego, i nazwę miasta Boga mojego, nowego Jeruzalem, które zstępuje z nieba od Boga mojego, i moje nowe imię. Nasz Pan zapowiada coś, co dzisiaj przekracza nasze zrozumienie i pojęcie odnośnie tego, kim będziemy po Weselu Baranka. Czyż nie warto całego swojego życia uznać za śmieci, aby odziedziczyć te wspaniałe obietnice? Niech nasz Pan dopomoże, aby każdy z nas odziedziczył w Chrystusie całe bogactwo niebios. Amen. Przyjdź Panie Jezu!
List do Zboru w Laodycei (7).
Nie będę szczegółowo omawiał teraz tego listu, ponieważ uczyniłem to już poprzednio. Chciałbym teraz dokonać pewnego podsumowania tego, o czym mówią wszystkie listy i poprzez ten pryzmat spojrzeć na list do Zboru w Laodycei. Posłużę się przy tym poniższą tabelą.
Zbór
| Władanie/Postępowanie Chrystusa
| Droga Zboru
| Wielki Babilon
|
Efez
| Mam ci za złe; upamiętaj się; ruszę świecznik | Krzyż / sąd Boży
| Nienawiść do nikolaitów; utrata pierwszej miłości |
Smyrna
| Bądź wierny aż do śmierci
| Krzyż
| Dotkliwe prześladowanie przez fałszywą religię |
Pergamon
| Mam ci za złe; Upamiętaj się; przyjdę i będę walczył z nimi | Krzyż | Tron szatana w Pergamonie |
Tiatyra
| Rzucę ją na łoże, dzieci jej zabiję, cudzołożników wtrącę w ucisk wielki | Krzyż / sąd Boży
| Izebel; głębiny szatańskie; duchowy nierząd |
Sardes
| Bądź czujny; pamiętaj; strzeż; przyjdę i zaskoczę cię | Sąd Boży
| Śmierć duchowa zboru; kilka osób z czystymi szatami |
Filadelfia
| Zachowałeś mój nakaz; sprawię, że będą musieli... | Krzyż
| Prześladowanie przez fałszywą religię |
Laodycea
| Znam uczynki twoje; wypluję cię z ust moich; nie wiesz, żeś biedak; radzę ci; stoję i kołaczę | Krzyż (ukryty)
| Brak prześladowań ze strony Babilonu; Babilon w Kościele: bogactwo, samowystarczalność. |
Zauważmy, że we wszystkich pierwszych sześciu Zborach nasz Pan poczyna sobie bardzo stanowczo. Zgodnie z tym także na początku każdego listu przedstawia się jako wielki władca i wojownik. Każdy Zbór z sześciu Kościołów w całości prowadzony jest drogą krzyża, czyli poprzez cierpienia, próby i doświadczenia lub doznaje stanowczego sądu Bożego. We wszystkich Zborach widzimy, że Wielki Babilon wszelkimi sposobami próbuje zniszczyć te Kościoły. Dlatego Zbór w Laodycei pod każdym z wyżej wymienionych względów wydaje się odmienny. Po pierwsze nasz Pan bardzo łagodnie przemawia do tego Kościoła, chociaż też z władzą i autorytetem. Ma się wrażenie, że Zbór ten jest twardego karku i uważa, że wszystko jest z nim w porządku. Niczego nie potrzebuje duchowo i materialnie. Znamiennym jest, że w odróżnieniu od poprzednich ten Kościół wolny jest od prześladowania ze strony wielkiej wszetecznicy. Na pierwszy rzut oka wydaje się, że w ogóle jest on wolny od wpływu diabelskiej sieci, jaką jest Wielki Babilon. Zatem nie jest dziwnym, że Kościół ten jest wolny od cierpień i prześladowań za wiarę. Żyje on sobie spokojnie i bezproblemowo na terenie wroga i nic złego od niego nie doznaje. Czyż to nie jest dziwne? Dlaczego tak jest? Samozadowolenie Laodycejczyków, którzy mówią o sobie: Bogaci jesteśmy i wzbogaciliśmy się, i niczego nie potrzebujemy wszystko nam wyjaśnia. Oni przyjęli postawę narodów, które uprawiają duchowy nierząd z Wielkim Babilonem. Zbór w Laodycei sprzęgnął się z wielką wszetecznicą w sposobie swojego życia. Ludzie wierzący czy niewierzący zawsze potrzebują Boga, ale Kościół zaprzyjaźnił się z królestwem szatana i przyjął sposób jego myślenia i postępowania. Dlatego Pan opuścił to Zgromadzenie i stanął na zewnątrz jego. Jednak miłość Boża nie opuściła zaślepionego Kościoła. Do tych, których Pan umiłował, przychodzi On z ogniem doświadczeń, które są takie, jak wśród wszystkich narodów. Chrystus wprowadza jobowe cierpienia do życia pojedynczych osób, aby zniszczyć ich cielesność. W taki sposób On puka do serc pojedynczych chrześcijan, chcąc wytrącić ich z fałszywego samozadowolenia. Ci, którzy przyjmą Jego napomnienie i karcenie doświadczą Jego w nowy wspaniały sposób. To właśnie ci ludzie, którzy przyjmą z rąk Pana krzyż w swoim życiu, będą zwycięzcami i zasiądą z Nim na Jego tronie. Kto ma uszy, niech słucha, co Duch mówi do Zborów.