<< spis rzeczy

 

IV. BOŻA SIEKIERA.

  

        W II.Król.6,1-7 czytamy, jak Elizeusz udał się z prorokami, aby naścinać drzew na mieszkanie dla nich. A gdy jeden z nich obalał pień, siekiera wpadła do wody. Człowiek ten bardzo zaniepokoił się, ponieważ to narzędzie było pożyczone, a jednocześnie w tamtych czasach najprawdopodobniej było bardzo drogie, a może nawet niedostępne. Z tekstu źródłowego wynika, że to samo ostrze wyślizgnęło się z trzonka i spadło do wody. W tym fragmencie Słowa Bożego jest zawarta bardzo głęboka Boża prawda. Dzieje Apostolskie ukazują nam, że pierwotny Zbór był w Bożych rękach taką skuteczną siekierą, którą nasz Pan niszczył i karczował diabelskie dzieła. Bóg rozpoczął skutecznie wycinać szatańską puszczę, która opanowała całą ziemię oraz wszystkich ludzi. Bóg zaczął niszczyć i sądzić Wielki Babilon, który rozsiadł się nad wodami, czyli nad wszystkimi narodami i językami, po to, aby przygotować serca ludzi na zamieszkanie we wspaniałym Domu Bożym, w niebiańskim Jeruzalem, które ma zstąpić na ziemię. Kościół ten był skutecznym narzędziem Pana, ponieważ głęboko był osadzony w krzyżu Chrystusa, w tym drogocennym drzewcu. Krzyż i śmierć Chrystusa bardzo skutecznie odbiły się w sercach apostołów. Ich cielesne wyobrażenia odnośnie dzieł Bożych i budowy Królestwa Bożego, ich egoistyczne pragnienia bycia wielkimi, ich cielesna gorliwość w obronie Chrystusa mieczem i przemocą,… umarły wraz ze śmiercią naszego Pana na krzyżu i zostały pogrzebane w momencie złożenia Ciała Pańskiego do grobu. W tym momencie umarła ich cielesna wiara, nadzieja i cielesna, typowo ludzka gorliwość. Cała ich wizja i wszystkie dotychczasowe dążenia umarły i wrócili do poprzednich zajęć, do łowienia ryb. Ich wnętrze napełniło nieprzyjemne doznanie śmierci i porzucenia. Dlatego po zmartwychwstaniu Pańskim Chrystus drugi raz w analogiczny sposób powołał swoich uczniów do służby Bożej. Drugi raz, gdy długo bezskutecznie łowili ryby, jakiś człowiek doradził im, aby zarzucili sieci według Jego rady. Gdy to zrobili, zagarnęli mnóstwo ryb i od razu poznali, że to był ich Pan. W ten sposób Chrystus przemówił do apostołów, że ich poprzednie powołanie jest aktualne. Ale oni już nie byli tymi samymi cielesnymi ludźmi, ale krzyż Pana zmienił ich w mężów Bożych. Przed wniebowstąpieniem Pana Jezusa, uczniowie pytając się Go nawiązali do tych swoich cielesnych wizji odnośnie budowy królestwa Izraela. Ale w dniu Zielonych Świąt moc Ducha Świętego sprawiła, że cielesność apostołów została ostatecznie pochłonięta w śmierci Chrystusa i przez to stali się w Jego rękach taką skuteczną siekierą, która mocno jest osadzona w drzewcu krzyża. W ich wnętrzu krzyż był mocno osadzony, śmierć Chrystusa wykonywała w nich stale swoją pracę, a życie Chrystusa oddziaływało na całe ich otoczenie, na świat duchowy jak i fizyczny. Dlatego oni zwiastowali Chrystusa i to ukrzyżowanego. To zwiastowanie nie polegało tak bardzo na mówieniu, a raczej na tym, że oni sami byli tym żywym świadectwem mocy krzyża Pańskiego.

           

        Zastanówmy się teraz chwilę nad samym podobieństwem siekiery. Jeżeli zauważymy, że Bóg jest kimś takim, który trzyma w rękach siekierę i wycina szatański las, to jasnym jest, że On trzyma za drewniany trzonek, czyli za krzyż. Sama siekiera jest bezużyteczna bez trzonka. Nie można nią ściąć żadnego drzewa. To długi drewniany solidny trzonek nadaje mocy i skuteczności dla ostrza siekiery. To w krzyżu jest moc. Kościół jest skuteczny w rękach Pana, gdy głęboko i solidnie osadzony jest na drzewcu krzyża Golgoty. Jednak w historii opisanej w księdze Królewskiej, nieoczekiwanie ma miejsce smutne zdarzenie. Ostrze siekiery nagle spada z trzonka i ląduje w wodzie, gdzie mogłoby długo i bezużytecznie leżeć i korodować. Oto nagle widzimy, że Zbór Pański z jakiegoś powodu odłącza się od starego szorstkiego krzyża, w którym objawia się moc Pana. Kościół pozbywa się swojego drzewca i ląduje na dnie wody, na dnie ludów i narodów ziemi, które nie znają Boga. Ten Zbór staje się podobny do ludzi tego świata, staje się obywatelem dwóch królestw (ma dwa obywatelstwa). Staje się on obywatelem Wielkiego Babilonu, gdzie z duchowymi nierządnikami zaczyna zasiadać w pogańskich świątyniach. Ten Kościół, oddzielony od mocy Pana i dla Niego nieużyteczny, zaczyna korodować, to znaczy duchowo umierać. Myśli, że swoją obecnością wywrze duchowy wpływ na te wody, ale okazuje się, że to one oddziaływują na niego, powodując jego wewnętrzną degradację. I tak oto żelazo, powstałe w ogniu krzyża Golgoty, zmienia się w nieużyteczny złom. Ale to Słowo pokazuje też, że jest ratunek dla takiego Zboru. Jest lekarstwo. Bo oto czytamy, że Elizeusz wycina kij, który wrzuca do wody, co powoduje, że ostrze w sposób cudowny, dzięki mocy Bożej, wbrew prawom fizyki, prawom tego świata, wypływa na wierzch tak, że prorok może je wziąć, osadzić je znów na drzewcu i dalej wykonywać swoją pracę, może dalej gromadzić materiał potrzebny do budowy domu. I znowu widzimy w tym obrazie zbawienne drewno krzyża. Jest on jedynym lekarstwem, które może sprawić, aby zasymilowany z Wielkim Babilonem Kościół mógł stać się w rękach Pana skutecznym narzędziem niszczenia szatańskich warowni Wielkiego Babilonu. Jeżeli Kościół przyjmie z ręki Pana zbawienny krzyż, czyli ogień, który spali naszą cielesną naturę, to Bóg zacznie znowu poruszać się w swoim ziemskim Ciele z tą samą mocą, jak na początku. Jasnym jest, że Bóg nie dał nam naszych ciał, abyśmy wegetowali w miejscu podobnie jak drzewa lub grzyby. On dał nam ciała, abyśmy skutecznie poruszali się w nich. Podobnie jest z Chrystusem oraz z Jego ziemskim Ciałem, z Kościołem. On je uczynił po to, aby w nim poruszać się i skutecznie sądzić i niszczyć królestwo szatana, czyli Wielki Babilon. Aby sprawować w tym ciele swoją władzę nad światem duchowym i ziemskim. Tę władzę, którą zdobył w zwycięstwie krzyża Golgoty. Do tego jesteśmy przeznaczeni. Amen!

  

       Zauważmy, że uczniowie Chrystusa podobni byli do nasienia, z którego miał wykiełkować piękny kwiat, a potem wielkie drzewo, w którym miało gnieździć się ptactwo niebieskie. I tak oto ten zarodek kwiatu chodząc za Panem i słuchając Jego nauki wyobrażał sobie, jak będzie kwitł i rozwijał się. Ale wkrótce w sercach tych ludzi pojawił się niepokój. Gdy zbliżał się czas odejścia naszego Pana, to okazało się, że trzeba umierać, a nie kwitnąć. To nie pasowało w teologii uczniów Pana. On im na początku nie powiedział, że najpierw muszą wraz z Nim wpaść do ziemi i obumrzeć, aby mogli wydać owoc w swoim życiu i być użytecznymi w rękach Boga, a potem nie potrafili już tej prawdy przyjąć, bali się o to zapytać. Ci ludzie własnymi rękoma czynili cuda Boże, na własne oczy widzieli dzieła Chrystusa, a jednak nie pojęli drogi Bożego działania, która wiedzie przez krzyż. Wkrótce ich teologia całkowicie umarła z Chrystusem i została złożona do grobu. My dzisiaj jesteśmy bardzo podobni do tych młodych gorliwych ludzi. Czytamy w Biblii o wielkich Bożych cudach i na różne sposoby wyobrażamy sobie Boże działanie oraz dążymy do jego objawienia, ale nie jesteśmy świadomi, że aby to się stało, musimy umrzeć. Nasza cielesność musi być całkowicie pochłonięta w śmierci Chrystusa. A to oznacza dla większości z nas, że wszystkie nasze dotychczasowe działania w Królestwie Bożym będą musiały być wrzucone do kosza na śmieci. Nasze wyobrażenia i dotychczasowe sukcesy okażą się plewą, która będzie musiała spłonąć. Jeśli poddamy się w tym Bogu, to wydamy obfity plon. Ale czy będziemy na tyle odważni, aby przyznać się przed sobą, przed ludźmi i przed Bogiem, że przez całe nasze chrześcijańskie życie błądziliśmy, że budowaliśmy ze słomy, drzewa, trocin i to w dodatku często na piasku, a nie na skale? Apostołowie po zmartwychwstaniu Chrystusa zrozumieli, że ich droga do wielkich dzieł Bożych wiodła przez krzyż i śmierć. To była jedyna droga do realizacji Bożych planów. Zatem czy stać nas na to, aby z wiarą przyjąć tę prawdę także dla siebie, gdy Bóg rozpocznie wprowadzać krzyż w naszym życiu?

  

       W sercach apostołów, a także w naszych sercach, został założony drogocenny fundament, którym jest Jezus Chrystus. Ten kosztowny kamień powstał w ogniu krzyża Golgoty, dlatego każdy, kto na Nim buduje, musi także budować z drogocennych materiałów, to znaczy ze złota, srebra i drogich kamieni. A przecież te materiały także powstają w ogniu, nawet drogie kamienie zaraz po ich obróbce są bardzo gorące. Tak jest! Wszystko, co buduje się w Królestwie Bożym, powstaje w ogniu krzyża, w ogniu oczyszczenia. W taki sposób Ciało Chrystusa prawdziwie rośnie i rozwija się. Jedynie w taki sposób Chrystus zaczyna jaśnieć w swoim Ciele, w swojej Oblubienicy. Jedynie takie dzieło ostoi się w ogniu sądu Bożego, który strawi całą ziemię. Drodzy bracia i siostry! Drodzy przewodnicy i pastorzy Zborów! Jeśli w centrum naszych Zgromadzeń nie ma krzyża, który jest obrazą dla naszej cielesności, jeśli nie budujemy naszych Kościołów w oparciu o ogień krzyża Golgoty, to budujemy w oparciu o mądrość tego świata. Ta budowla powstaje często bardzo szybko i wydaje się bardzo piękna i okazała, ale z Chrystusem łączy ją tylko nazwa. Jeśli nasze Zbory budujemy w oparciu o muzykę, kulturę, reklamę, rozrywkę, mamonę i tym podobne rzeczy, to budujemy z drewna, słomy i trocin, czyli w oparciu o mądrość Wielkiego Babilonu. Takie wznoszenie budowli zawsze prowadzi budowniczych do dumy ze swojego dzieła, czyli do bałwochwalstwa. Jest to oczywiste, ponieważ jest to dzieło tego starego Adama, starej grzesznej natury. Dlatego Kościół powinien zawsze zwiastować śmierć Pańską, aż Chrystus przyjdzie. Ten zwiastowany krzyż jest jak pług, który jest przed spychaczem. To w krzyżu jest moc i on toruje nam drogę, zwycięstwo krzyża Golgoty oraz życie w oparciu o to dzieło. Dlatego tak zwane nauki chrześcijańskie nawet najbardziej łechtające nasze uszy, które pomijają lub pomniejszają znaczenie krzyża oraz życie w oparciu o niego, są jedynie zbiorem baśni i opowiadań, martwą literą, która często jedynie zabija duchowe życie. Są one jak zbiór opowiastek umoralniających ludzi, powodujących, że stara natura człowieka jest lepsza moralnie. Ale nie potrafią one jej zabić. Człowiek żyje lepiej pod względem moralnym, ale nadal służy swojej starej grzesznej naturze, swojemu diabelskiemu „ja”. Niech Bóg nam dopomoże ujrzeć chwałę Bożą oraz rzeki żywota wiecznego, które rodzą się i objawiają się bezpośrednio w ogniu krzyża, który uśmierca naszą cielesną naturę. Amen!

 

       Każda solidna budowla posiada mocny fundament i solidny budulec, z którego wszystko jest zbudowane. Tak też jest w duchowej rzeczywistości. Wielki Babilon (królestwo szatana) jest budowany w oparciu o starą grzeszną naturę ludzi i demonów. Ten żywy grzech mieszkający we wnętrzu stworzenia jest jednocześnie fundamentem, budulcem i spoiwem diabelskiego miasta. To ta tkanka żywego grzechu, stara grzeszna natura, jest wielkim boskim posągiem, któremu wszyscy się kłaniają. Jest on bardzo mocny, ponieważ w sposób naturalny uzależnia całą ludzkość od mocy szatana. Chrystus poprzez swoją śmierć na Golgocie uderzył w ten wielki posąg, niszcząc w swoim ciele jego moc. Nasz Pan zniszczył fundamenty Wielkiego Babilonu, tak, że szatan utracił punkt kontaktu z ludźmi, poprzez który mógł ich usidlać, wiązać ze sobą. Szatan stracił możliwość budowania swojego królestwa. Jego budulec i spoiwo straciły swoje własności, co spowodowało, że to wielkie miasto zaczęło obracać się w gruzy. Zaprawa przestała trzymać, a cegły zaczęły wietrzeć, tak, że wszystko wiatr zaczął roznosić na wszystkie strony świata. Rozpoczęła się degradacja i destrukcja szatańskiego królestwa. W taki oto sposób powstało Ciało wolne od więzów i kontaktu z Wielkim Babilonem oraz jego władcą, powstał Kościół, Królestwo Światłości, w którym Bóg zaczął się swobodnie poruszać i niszczyć królestwo ciemności. To Boże Królestwo także ma swój solidny budulec i mocny fundament. Jest nim Jezus Chrystus i to ukrzyżowany, ponieważ powstał On bezpośrednio w ogniu krzyża. Został On założony w nas samych, w naszych wnętrzach. I wszystko, co jest budowane na Nim w Świątyni Bożej, czyli w nas, jest wznoszone z cennych materiałów, powstających w ogniu doświadczeń i prób, w ogniu krzyża. W taki sposób Chrystus napełnia sobą cały świat, a Jego Królestwo jest niezniszczalne i samo niszczy królestwo złego.         

 

V. CIAŁO PAŃSKIE I KREW PAŃSKA – WIECZERZA PAŃSKA.

 

     Tekstem przewodnim niniejszego Słowa będzie fragment Ewangelii Jana. Przeczytajmy poniższe fragmenty Biblii. Celowo wybrałem z rozmowy Żydów z Chrystusem te fragmenty, które dotyczą jednej rzeczy. Opuszczenie niektórych wersetów nie zmienia sensu całości, lecz uwypukla tę rzecz, którą będziemy obecnie rozważać.

  

[…] rzekł im Jezus: Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam, nie Mojżesz dał wam chleb z nieba, ale Ojciec mój daje wam prawdziwy chleb z nieba. Albowiem chleb Boży to ten, który z nieba zstępuje i daje światu żywot. Wtedy rzekli do niego: Panie! Dawaj nam zawsze tego chleba! Odpowiedział im Jezus: Ja jestem chlebem żywota; kto do mnie przychodzi, nigdy łaknąć nie będzie, a kto wierzy we mnie, nigdy pragnąć nie będzie. […] Wtedy Żydzi szemrali przeciwko niemu, iż powiedział: Ja jestem chlebem, który zstąpił z nieba. […] Wtedy Jezus odpowiedział i rzekł im: […] Zaprawdę, zaprawdę powiadam wam, kto wierzy we mnie, ma żywot wieczny. Ja jestem chlebem żywota. Ojcowie wasi jedli mannę na pustyni i poumierali; tu natomiast jest chleb, który zstępuje z nieba, aby nie umarł ten, kto go spożywa. Ja jestem chlebem żywym, który z nieba zstąpił; jeśli kto spożywać będzie ten chleb, żyć będzie na wieki; a chleb, który Ja dam, to ciało moje, które Ja oddam za żywot świata. Wtedy sprzeczali się Żydzi między sobą, mówiąc: Jakże Ten może dać nam swoje ciało do jedzenia? Na to rzekł im Jezus: Zaprawdę, zaprawdę powiadam wam, jeśli nie będziecie jedli ciała Syna Człowieczego i pili krwi jego, nie będziecie mieli żywota w sobie. Kto spożywa ciało moje i pije krew moją, ten ma żywot wieczny, a Ja go wskrzeszę w dniu ostatecznym. Albowiem ciało moje jest prawdziwym pokarmem, a krew moja jest prawdziwym napojem. Kto spożywa ciało moje i pije krew moją, we mnie mieszka, a Ja w nim. Jak mię posłał Ojciec, który żyje, a Ja przez Ojca żyję, tak i ten, kto mnie spożywa, żyć będzie przeze mnie. Taki jest chleb, który z nieba zstąpił, nie taki, jaki jedli ojcowie i poumierali; kto spożywa ten chleb, żyć będzie na wieki […]. Duch ożywia. Ciało nic nie pomaga. Słowa, które powiedziałem do was, są duchem i żywotem (Jan.6:32-58.63).

  

      Dzisiaj my jako Kościół, gdy mówimy o duchowym chlebie dla naszych dusz, mamy na myśli kilka rzeczy. Po pierwsze jest nim Słowo Boże. Niektórzy z nas uważają samą księgę Pisma Świętego za Boży Chleb. Jednak sama Biblia stwierdza, że litera zabija, lecz Duch ożywia. Dzisiaj jest wśród nas wielu ludzi cytujących Bożą Księgę, ale pomimo to są oni martwi duchowo i nic to im nie daje. Zatem chlebem dla naszych dusz musi być żywe Boże Słowo, ożywione przez Ducha Świętego. Wielu z nas także za chleb Boży uważa pełnienie woli Pana, zgodnie ze słowami samego Chrystusa, który powiedział, że Jego pokarmem jest pełnić wolę Ojca. Inni mówią, że naszym chlebem duchowym jest sam Chrystus, On sam. Zatem tym Żywym Słowem Bożym dla ludzi jest Jezus Chrystus objawiony w Bożych Księgach, On jako Odwieczne Słowo, przez które wszystko powstało, co powstało. Jednak, gdy czytam powyższy fragment Ewangelii Jana, zauważam, że zapomnieliśmy o prawdziwym Chlebie Bożym dla naszych dusz i ciał. Przestaliśmy się Nim karmić, przestaliśmy Go zwiastować, dlatego cielesność Kościoła zaczęła dominować w naszym życiu. Grzech się rozmnożył, a Duch Pana jak spłoszona gołębica gdzieś się ukrył.

 

        Zauważmy, że Słowa Pana Jezusa przytoczone powyżej występują tylko w jednym miejscu Nowego Testamentu. Pozostałe księgi z jakiegoś względu w tym temacie milczą. Wierzę, że nie jest to przypadkowe. Mam nieodparte wrażenie, że służba Jana była podobna do jego powołania. Nasz Pan powołał go, gdy naprawiał sieci rybackie, a Piotra, gdy łowił ryby. Dlatego w dniu Zielonych Świąt widzimy, jak Piotr zarzuca swoje sieci i łowi tysiące dusz dla Chrystusa. W tym czasie Jan jest jakby w cieniu wszystkiego. Jednak po latach ekspansji chrześcijaństwa zaczyna dziać się coś złego. Kościół zaczyna odchodzić od swoich korzeni. Dlatego wierzę, że Duch Święty pobudził serce Jana do napisania czwartej Księgi Czynów Baranka. Ale jest ona nieco inna niż pozostałe, gdyż została spisana w kontekście wieloletnich doświadczeń Zboru Pańskiego. Zadaniem tego Pisma jest między innymi przywrócenie pierwotnego stanu Zboru, jest wskazanie drogi powrotu do stanu początkowego Kościoła. To Pismo ma za zadanie odbudować i naprawić to, co zostało w jakiś sposób zniszczone lub zniekształcone w Królestwie Bożym.

  

       Ten tekst z Ewangelii Jana jest bardzo charakterystyczny. Jan bardzo szczegółowo, pod wpływem Ducha Świętego, przytacza całą rozmowę Chrystusa z Żydami, co inni ewangeliści prawie całkowicie pomijają. Treść tego dialogu wskazuje na to, że Kościół po latach swojego istnienia zszedł z drogi krzyża lub zaczął od niego oddalać się. Dlatego nasz Pan w tym Słowie dokładnie precyzuje, co jest Chlebem Bożym dla naszych dusz, co daje nam prawdziwe duchowe obfite życie na grzesznej duchowej pustyni świata pochłoniętego przez macki Wielkiego Babilonu. Zauważmy, że Chrystus bardzo szczegółowo, krok po kroku, wyłuszcza, jaki chleb musimy spożywać. Najpierw kilkakrotnie mówi, że to On jest tym chlebem, który zstępuje z nieba od Boga Ojca. Potem nasz Pan mówi coś zaskakującego. Kilkakrotnie powiada, że to Jego ukrzyżowane ciało jest tym Chlebem Żywota, a Jego krew jest prawdziwym Napojem Żywota. Czyli Chrystus staje jakby obok swojego ziemskiego ukrzyżowanego ciała, wskazując całkowicie na nie! Ale przecież Chrystus bez swojego ciała nie byłby tym Chrystusem, o którym mówi Pismo. Dlatego na końcu nasz Pan znowu stwierdza, że kto Go spożywa, żyć będzie przez Niego. Zatem drodzy bracia i siostry w Panu! Czym właściwie jest ten prawdziwy Boży Chleb? Jedyna odpowiedź, jaka mi się nasuwa to ta, że jest nim JEZUS CHRYSTUS UKRZYŻOWANY. Baranek Zabity jest naszym pokarmem, który musimy stale spożywać. Nasz Pan mówi: Kto spożywa ciało moje i pije krew moją, we mnie mieszka, a Ja w nim. Jedna rzecz z tych słów jeszcze do niedawna nie pasowała mi w nauczaniu Pana. On używa tutaj czasu teraźniejszego niedokonanego i zwraca się przez to bezpośrednio do nas wszystkich. A to znaczy, że nie wystarczy raz Go spożyć przeżywając nowonarodzenie. Krew Chrystusa i Jego Ciało to prawdziwy pokarm dla naszego ducha, duszy, a nawet fizycznego ciała. Musimy Go stale spożywać podobnie jak Żydzi spożywali mannę na pustyni, aby pozostać przy życiu. Zauważmy też, że w stwierdzeniu: Jezus Chrystus Ukrzyżowany Chlebem Żywota, zawierają się pozostałe określenia duchowego chleba. Nasz Pan przyszedł na ten świat, aby wypełnić wolę Ojca. Jednak tą wolą była śmierć Chrystusa na krzyżu. To się dokonało, gdy Pan powiedział przed śmiercią: Twoja wola, a nie moja niech się stanie. Naszym pokarmem jest także pełnić wolę Bożą. My ją musimy znać! Nie musimy jej szukać! Jego wolą jest uświęcenie nasze. Mamy iść za Panem drogą krzyża, drogą śmierci naszej cielesności i w tym mamy naśladować naszego Mistrza, który nigdy nie poddał się ciału. Słowo Boże jest chlebem? Amen! Ale zauważmy, że to Słowo stało się ciałem, aby umrzeć na krzyżu Golgoty dając światu żywot wieczny, czyli samego siebie. Zatem widzimy, że ofiara krzyża Golgoty, śmierć Pańska, Chrystus Ukrzyżowany, Ciało i Krew Pańska, Baranek Zabity,… trwa wiecznie i jest prawdziwym pokarmem dla naszych dusz, który musimy spożywać nieustannie, aby obfitować w żywot na ziemskiej duchowej pustyni Wielkiego Babilonu. Zatem to stwierdzenia naszego Pana: Kto spożywa ciało moje i pije krew moją, we mnie mieszka, a Ja w nim można tak rozumieć: Kto karmi się Chrystusem Ukrzyżowanym, w tym żyje Chrystus Zmartwychwstały.

  

       Zauważmy, że Ciało Pańskie jest dla nas jak lek przeciw chorobie zwanej starą grzeszną naturą. To w Ciele Pańskim ten stary Adam został zniszczony i to krzyż Chrystusa działający stale w nas bez przerwy go uśmierca. Dlatego Chrystus Ukrzyżowany jest naszym lekiem przeciw cielesności. Musimy stale Go spożywać. Musimy ciągle otwierać się na działanie w nas śmierci Pańskiej. Chrystus Ukrzyżowany jest lekiem, a efektem Jego działania jest życie wieczne. Jest to obfite duchowe życie wypływające bezpośrednio ze śmierci Baranka. Stałe karmienie się Ciałem Pańskim pozwala obfitować w moc Zmartwychwstałego Chrystusa; z naszych wnętrz zaczynają wypływać rzeki Wody Żywej, które niosą ze sobą uzdrowienie, uwolnienie, radość, pokój, przebaczenie, miłość, cierpliwość i inne wspaniałe bogactwa Królestwa Bożego, które są efektem działania Bożego Chleba, prawdziwego leku. My jako Kościół popełniliśmy wielki błąd! Zapomnieliśmy o tym Bożym Chlebie i przestaliśmy Go zwiastować, a co gorsze, przestaliśmy Go spożywać. Za to zaczęliśmy gorliwie zwiastować efekty działania tego wspaniałego leku i o nie zabiegać. Ale czy to jest rozsądne? Czy może przyjść uzdrowienie ze śmiertelnej choroby bez zażywania skutecznego przeciw niej leku? Czy to nam się uda? Nasze szumne zwiastowanie uzdrowienia, życia i zmartwychwstania, podpierane Biblią, okaże się wielkim niepowodzeniem, wielką porażką, kłamstwem i ułudą, ponieważ porzuciliśmy jedyny lek, który jest uzdrowieniem zatrutej wody z naszych serc. To wspaniałe działanie Bożego Chleba apostoł Paweł opisuje w II.Kor.4,7-12 powiadając tak: Mamy zaś ten skarb w naczyniach glinianych, aby się okazało, że moc, która wszystko przewyższa, jest z Boga, a nie z nas. Zewsząd uciskani, nie jesteśmy jednak pognębieni, zakłopotani, ale nie zrozpaczeni, prześladowani, ale nie opuszczeni, powaleni, ale nie pokonani, zawsze śmierć Jezusa na ciele swoim noszący, aby i życie Jezusa na ciele naszym się ujawniło. Zawsze bowiem my, którzy żyjemy, dla Jezusa na śmierć wydawani bywamy, aby i życie Jezusa na śmiertelnym ciele naszym się ujawniło. Tak tedy śmierć wykonuje dzieło swoje w nas, a życie w was. My dzisiaj nawet nie rozumiemy, co to znaczy śmierć Jezusa na swoim ciele nosić, ale pomimo to chcemy widzieć w sobie Jego obfite życie. To nam się nie uda. My nie chcemy wydawać siebie na śmierć dla Jezusa, gdyż to bardzo boli naszą cielesność, dlatego śmierć naszego Pana nie wykonuje swojego dzieła w nas. Krzyż stracił swoją moc w naszym życiu; nie karmimy się Ciałem Pańskim. Dlatego też życie Pana Jezusa nie może objawiać się na naszych śmiertelnych ciałach. Możemy do końca naszego życia oszukiwać się cytując obietnice Pisma Świętego, ale nawet dziecko obiektywnie może stwierdzić, że w naszych Zgromadzeniach Rzeki Wody Żywej nie płyną. I to nigdy się nie dokona, jeśli nie przylgniemy całym sobą do tego Bożego Chleba, do Chrystusa Ukrzyżowanego. W Zborze Apostolskim te Wody Życia płynęły z wielką mocą, co dzisiaj jest dla nas świadectwem duchowego upadku. Dzieje Apostolskie są dla nas jako dla Kościoła takim lustrem, w którym możemy ujrzeć nasz duchowy stan.

 

        Pan Jezus przed swoją śmiercią, ustanawiając Wieczerzę Pańską, wyraźnie dał do zrozumienia, czym ona jest. Na zewnątrz, w wymiarze ziemskim, ustanowiona ona jest na pamiątkę Jego męki i śmierci. Dlatego chleb i wino nie stają się same w sobie czymś więcej niż są, czymś nadzwyczajnym, podobnie jak mięso ofiarowane w pogańskich świątyniach nie było czymś więcej, niż tylko mięsem. Ale ci ludzie, zasiadający w pogańskich świątyniach i jedzący tam pokarm, mieli społeczność z demonami; a tego Paweł nie pochwalał. Podobnie, apostoł powiada, że kielich, który błogosławimy, jest społecznością Krwi Chrystusowej, a chleb, który łamiemy, jest społecznością Ciała Chrystusowego. My jako jedno ciało, Kościół, mamy udział w jednym chlebie, ale Pismo znowu objawia nam, że to ma wymiar o wiele głębszy, wymiar duchowy. Chleb i wino są punktem kontaktowym świata zewnętrznego oraz świata duchowego. Kto dotyka się chleba i wina napełniając się nimi, wchodzi w społeczność z Ciałem Pańskim i Krwią Pańską, to znaczy z Chrystusem Ukrzyżowanym. Uczestnicy Stołu Pańskiego karmią się śmiercią Pańską; otwierają się na działanie w nich krzyża Chrystusowego. Inaczej mówiąc, spożywają duchowo w sposób szczególny Ciało Pańskie i Krew Pańską. Zatem musi to przynosić wymierne skutki w życiu chrześcijan, ponieważ jak już wcześniej powiedzieliśmy, Chrystus Ukrzyżowany jest skutecznym lekiem i chlebem dla naszej całej istoty. Zaraz też się przekonamy, że dokładnie tak jest.

 

        Wieczerza Pańska w duchowym wymiarze jest tym samym, co krzyż Golgoty, zatem jej działanie jest takie same. Dlatego apostoł Paweł powiada, co następuje: (1.Kor.11:26-32)  Albowiem, ilekroć ten chleb jecie, a z kielicha tego pijecie, śmierć Pańską zwiastujecie, aż przyjdzie. Przeto, ktokolwiek by jadł chleb i pił z kielicha Pańskiego niegodnie, winien będzie ciała i krwi Pańskiej. Niechże więc człowiek samego siebie doświadcza i tak niech je z chleba tego i z kielicha tego pije. Albowiem kto je i pije niegodnie, nie rozróżniając ciała Pańskiego, sąd własny je i pije. Dlatego jest między wami wielu chorych i słabych, a niemało zasnęło. Bo gdybyśmy sami siebie osądzali, nie podlegalibyśmy sądowi. Gdy zaś jesteśmy sądzeni przez Pana, znaczy to, że nas wychowuje, abyśmy wraz ze światem nie zostali potępieni. Zatem Wieczerza Pańska jest rzeczywistym i dynamicznym zwiastowaniem oraz dotykaniem się śmierci Pańskiej. Dlatego działa ona podobnie jak sąd Boży krzyża Golgoty, działa w dwojaki sposób. Ten, kto godnie przystępuje do Stołu Pańskiego, spożywa śmierć i sąd swojej starej grzesznej natury, przez co Boże życie objawia się w duszy i w ciele tego człowieka. W nurcie tego życia przejawia się całe bogactwo Królestwa Bożego, na przykład uzdrowienie, uwolnienie, łaska i moc zmartwychwstałego Chrystusa oraz wiele innych rzeczy. Ten spożywany lek zabija w nas chorobę, jaką jest cielesność, a jako chleb przynosi nam pełne zdrowie i obfite życie. Zauważmy, że Krew Pańska jako duchowy napój oczyszcza nas od popełnionych grzechów, natomiast Ciało Pańskie jako duchowy chleb zabija w nas źródło i przyczynę wszystkich popełnianych grzechów. Zatem Krew jest bardzo istotna dla nas, ponieważ żyjemy w ciele i często uchybiamy w wielu rzeczach, ale Ciało Pańskie jest czymś szczególnym, gdyż pozwala nam duchowo obfitować i żyć świętym bezgrzesznym życiem.

  

       Wieczerza Pańska podobnie działa w życiu zatwardziałych grzeszników. Ona sądzi ich starą grzeszną naturę, ale nie oczyszcza ich z popełnionych grzechów, ponieważ ludzie ci z jakiegoś powodu nie porzucili ich. W taki sposób stają się oni jedno ze swoim grzechem, przez co własny sąd jedzą i piją, gdyż na Golgocie ta żywa tkanka grzechu została potępiona w Ciele Chrystusa. Przez swoją postawę ludzie ci wchodzą pod gniew Boży, dlatego stają się słabi duchowo i fizycznie, a nawet umierają. Tak, krzyż Golgoty jest miejscem sądu nad Wielkim Babilonem i nad szatanem. Kto staje się jedno z nimi, ten wystawia się na Boży gniew.

 

        Zatem jak to jest możliwe, że w dzisiejszych czasach wielu ludzi żyjących w grzechu bezproblemowo uczestniczy w Wieczerzy Pańskiej? Nic im złego się nie dzieje! Otóż odpowiedź nasuwa się sama. Apostoł Paweł objawił, że krzyż Chrystusowy może stracić swoją moc w życiu Kościoła. Dzieje się to wtedy, gdy mądrość Wielkiego Babilonu wkracza do Zborów. Ludzie zaczynają zasiadać razem z całym światem przy ołtarzach wielkiej wszetecznicy. To powoduje, że Boże plagi spadające na królestwo diabła zaczynają spadać także na Kościół. Bóg sądzi swój Zbór poprzez choroby, nieszczęścia, problemy i inne naturalne rzeczy, które miały dotykać głównie ludzi niewierzących. Dlatego w takich okolicznościach Wieczerza Pańska traci swoją moc i staje się zwyczajnym obrządkiem. Ona traci moc uzdrowieńczą, a także moc osądzającą, gdyż te sądy i tak już spadają na Zbór, który żyje typowo cielesnym życiem. Zatem wydaje się bardzo istotnym, abyśmy modlili się do Pana o to, aby krzyż Chrystusowy odzyskał swoją moc w życiu Ludu Bożego. W Kościele laodycejskim Wieczerza Pańska traci swoją moc, swój wpływ, staje się ona jedynie religijnym obrządkiem religijnych ludzi w negatywnym tego słowa znaczeniu, gdyż Zbór ten jest odcięty od działania krzyża Chrystusowego, a żyje w nim jego cielesność. Nasz Pan wyraźnie widzi tę starą grzeszną naturę, która w nas swobodnie żyje i porusza się, do czego, delikatnie mówiąc, On ma wielką odrazę. Bóg cały czas widzi, jak ona porusza się w nas za dnia, jak też w czasie, gdy udajemy się na spoczynek. Dlatego Jego działania zmierzają ku temu, aby tę niejednokrotnie pobożną cielesność w nas zabić, ukrzyżować.

  

     Aby to zobrazować, jak Chleb Boży działa w nas niszcząc starego Adama, posłużę się fragmentem wypowiedzi Pana Jezusa, skierowanej do arcykapłanów i faryzeuszy: Rzecze im Jezus: Czy nie czytaliście nigdy w Pismach: Kamień, który odrzucili budowniczowie, stał się kamieniem węgielnym; Pan to sprawił i to jest cudowne w oczach naszych? Dlatego powiadam wam, że Królestwo Boże zostanie wam zabrane, a dane narodowi, który będzie wydawał jego owoce. I kto by upadł na ten kamień, roztrzaska się, a na kogo by on upadł, zmiażdży go. W pierwszym liście Piotra czytamy, że Chrystus (Jego sposób życia i śmierci, Jego nauczanie) stał się dla przewodników Izraela skałą zgorszenia i kamieniem potknięcia, o który ich życie roztrzaskało się. Zastanówmy się, co tak naprawdę w Żydach roztrzaskało się o krzyż Chrystusa. Otóż była to ich cielesność, na którą składały się między innymi fałszywe wyobrażenia, zwodnicza teologia, władza, poczucie wyższości, chciwość, irytacja, gniew, obłuda, nienawiść, morderstwo, zazdrość, pogarda, duma, pycha i zwada. Żydzi nie uwierzyli w Pana Jezusa i nie porzucili tych rzeczy, do których przylgnęli swoim sercem. Dlatego Kamień ten upadając zmiażdżył ich życie. Jednak ja chciałbym to podobieństwo odnieść teraz do Kościoła, który według słów naszego Pana ma wydawać owoce Królestwa Bożego. W jaki sposób Zbór Pański ma wydawać te owoce? Biblia wyraźnie ukazuje, że dzieje się to poprzez umartwianie naszej starej upadłej natury, którą mamy składać w ofierze całopalnej Bogu. Taka ma być nasza duchowa służba. Dlatego w centrum Zgromadzenia Pana ma stać skała zgorszenia i obrazy dla naszej cielesnej pobożności. O tę skałę, o ten drogocenny kamień obrazy muszą się roztrzaskać: nasza mądrość, duma, cielesna sprawiedliwość, nasza teologia, gniew, złość, irytacja, wrogość, nieprzebaczenie, pycha, szyderstwo, drwina, chciwość, itp… Tak! Ciało Pańskie, Jego śmierć i krzyż, Chrystus Ukrzyżowany jest tym, co uderza w naszą cielesność, skutecznie ją zabijając. Z radością spożywajmy ten niebiański Chleb, który jest cierpki i gorzki dla naszej cielesności, a wtedy nasze serca zaczną obfitować w Rzeki Wody Żywej. Ujrzymy i doświadczymy w swoim życiu łaskę i moc Chrystusa zmartwychwstałego, który objawia się bezpośrednio w śmierci krzyża Golgoty. Amen! 

 

<< spis rzeczy