<< spis rzeczy

 

VII. KRZYŻ KOŚCIOŁA LAODYCEJSKIEGO

  

      Jak już wcześniej nadmieniłem, w Nowym Testamencie czytamy, że Kościół Dziejów Apostolskich w znacznej mierze przeżywał cierpienia przychodzące z zewnątrz; były to wszelkie cierpienia za wiarę w Chrystusa. Zbór apostolski żył w pełni łaski i mocy zmartwychwstałego Chrystusa. Pan w swej mocy potężnie objawiał się, dlatego wszelka choroba i niemoc ustępowały. Ale Bóg nie odebrał krzyża Kościołowi uwielbionemu. Widzimy ludzi kamienowanych, ścinanych mieczem, chłostanych, wyganianych z kraju, doznających grabieży mienia. Taki był krzyż Zboru żyjącego w pełni łaski Bożej. Ale już w listach Nowego Testamentu możemy zauważyć, że do Domu Bożego wkradały się elementy Kościoła laodycejskiego, który działał w oparciu o potencjał ciała, a nie w mocy Pana. Najwyraźniej taki Zbór ukazuje Objawienie Jana. Kościół ten jest zasymilowany z tym światem, zatem cierpienia towarzyszące Zborowi Dziejów Apostolskich zanikają. Ale czy Bóg opuszcza taki Zbór? Nie! On nie zabiera swojego krzyża! Chcę nadmienić, że krzyż to nie to samo, co sąd. Krzyż nie jest dany jako kara za grzech. Krzyż ma na celu zbliżyć nas do Pana, prowadzi on do życia w mocy Bożej. Pismo powiada, że kto cierpi, niech modli się do Pana. Zatem krzyż ma także za zadanie pobudzić lud Boży do gorliwego szukania Pana. Natomiast sąd Boży spotyka Kościół, który żyje w jawnym grzechu. Sąd jest karą za grzech, a krzyż jest oczyszczeniem i zbliżeniem do Boga.

 

      Zatem jaką formę może przybierać krzyż Kościoła żyjącego poza pełnią łaski i mocy Bożej? Jak Bóg pobudza samowystarczalnych i beztroskich ludzi do gorliwego szukania swojego Oblicza? Najlepszą odpowiedzią na to pytanie jest historia Joba, który, jak wcześniej pokazałem, jest typem takiego Zboru. Zauważmy też, że Job nie doznał fizycznych cierpień bezpośrednio z rąk ludzi, czyli takich, jakich doświadczał Kościół nowotestamentowy. Boleści Joba są dla nas przykładem krzyża, który oczyszcza Zbór laodycejski, czyli żyjący z dala od pełni łaski i mocy Bożej. Jednak zanim przejdę do omawiania powyższego zagadnienia, chcę najpierw uporać się z pewną rzeczą, która mnie osobiście dotknęła odnośnie tego tematu.

 

       Spotkałem się ze zdaniem, że cierpienia Joba nie mogą być dla nas wzorcem w nauczaniu, ponieważ człowiek ten żył w czasach Starego Testamentu, a my żyjemy w czasach łaski. Tego faktu dowodzi tzw. ewangelia sukcesu. Jak już wcześniej pisałem, zarzuca ona Jobowi niewiarę w moc Boga, twierdząc, że on sam sobie był winien wszystkiego zła, które go spotkało, gdyż poprzez niewiarę ustąpił z pozycji, którą miał w Bogu. Doktryna ta naucza, że Bożą wolą dla wszystkich chrześcijan jest zdrowie, dostatek, bogactwo i powodzenie we wszystkich dziedzinach życia, ponieważ przekleństwo Zakonu ciążące na ludziach spadło jako kara na Pana Jezusa. Nauka ta twierdzi, że Chrystus stał się przekleństwem, abyśmy my byli błogosławieni, tzn. zawsze dostatni, bogaci, zdrowi, uśmiechnięci, mający zawsze powodzenie i uznanie w tym świecie, gdyż po tym ludzie mają poznać, że z nami jest Bóg. Zauważmy, że takie nauczanie posługuje się logiką Prawa Mojżeszowego, o czym pisałem wcześniej. Jego miarą błogosławieństwa Bożego jest miara pieniądza. Ludzie ci, odrzucając naukę płynącą ze Starego Przymierza, sami w postępowaniu i myśleniu kierują się tym Prawem. Czyż nie jest to paradoks i krótkowzroczność? Ludzie tacy myślą podobnie jak oskarżyciele Joba, dlatego także go potępiają. A przecież czytaliśmy, że sam Pan przyznał Jobowi rację. Zauważmy też, że Paweł jest przeciwny takiemu rozumowaniu. Albowiem mówi tak: (1Kor.1:26-29) Przypatrzcie się zatem sobie, bracia, kim jesteście według powołania waszego, że niewielu jest między wami mądrych według ciała, niewielu możnych, niewielu wysokiego rodu, ale to, co u świata głupiego, wybrał Bóg, aby zawstydzić mądrych, i to, co u świata słabego, wybrał Bóg, aby zawstydzić to, co mocne, i to, co jest niskiego rodu u świata i co wzgardzone, wybrał Bóg, w ogóle to, co jest niczym, aby to, co jest czymś, unicestwić, aby żaden człowiek nie chełpił się przed obliczem Bożym. Czytaliśmy poprzednio, że majętność Joba sprawiła, że był wielki i bardzo poważany wśród ludzi. Uznawano go za mędrca, należał do władz miasta, jako sędzia zasiadał w bramie. To wszystko się odmieniło, gdy Pan go doświadczył. Stał się on pośmiewiskiem nawet dla pijaków, a wszyscy odwrócili się od niego. I Pan wybrał właśnie takich ludzi, nic nieznaczących, najmniejszych w świecie. Rzecz znamienna, że właśnie ta myśl rozradowała naszego Pana w Duchu Świętym: (Łuk.10:21) W owej godzinie rozradował się w Duchu Świętym i rzekł: Wysławiam cię, Ojcze, Panie nieba i ziemi, że zakryłeś te rzeczy przed mądrymi i roztropnymi, a objawiłeś je prostaczkom; zaprawdę, Ojcze, bo tak się tobie upodobało. Któż to są ci mądrzy i roztropni tego świata? Są to ludzie z władzą i bogactwem, wpływowi i uznawani przez innych. Według mądrości Zakonu, to oni są błogosławieni przez Boga. Ale przed chwilą czytaliśmy, że Bóg wzgardził takimi ludźmi, a wybrał tych głupich według mądrości światowej. Pan odrzucił logikę Zakonu, którą sam wcześniej ustanowił. Dlaczego? Ponieważ Zakon miał ludzi ucywilizować i doprowadzić do Chrystusa. A w Chrystusie, w erze łaski, zbawienie nie jest z uczynków. Logika Zakonu nie może tutaj funkcjonować, tak jak wiele praw życia na lądzie nie może funkcjonować w głębinach morskich. Pan obiecał troszczyć się o potrzeby ciała, ale miarą błogosławieństwa Bożego jest sam Pan, Jego obecność i manifestacja w człowieku. Tym błogosławieństwem jest objawienie w naszych sercach potęgi Królestwa Bożego, które jest nie z tego świata, i które nie podlega prawom ziemskim. To, w jakim stopniu objawi się w naszym życiu błogosławieństwo Boże, tzn. Chrystus w nas, w którym mamy wszystkie skarby niebios, zależy w dużej mierze od tego, czy miłujemy Pana, tzn. czy idziemy drogą krzyża. Zatem nasuwa się pytanie, gdzie doktryna sukcesu popełnia błąd w swoim rozumowaniu. Przeczytajmy (Gal.3:1-27):

  

O nierozumni Galacjanie! Któż was omamił, was, przed których oczami został wymalowany obraz Jezusa Chrystusa ukrzyżowanego? Chcę dowiedzieć się od was tego jednego: Czy przez uczynki zakonu otrzymaliście Ducha, czy przez słuchanie z wiarą? Czy aż tak nierozumni jesteście? Rozpoczęliście w duchu, a teraz na ciele kończycie? Czy daremne były tak liczne wasze doznania? Rzeczywiście, byłyby daremne. Czy ten, który daje wam Ducha i dokonuje wśród was cudów, czyni to na podstawie uczynków zakonu, czy na podstawie słuchania z wiarą? Tak Abraham uwierzył Bogu i poczytano mu to ku usprawiedliwieniu. Z tego możecie poznać, że ci, którzy są z wiary, są synami Abrahama, a Pismo, które przewidziało, że Bóg z wiary usprawiedliwia pogan, uprzednio zapowiedziało Abrahamowi: W tobie będą błogosławione wszystkie narody. Tak więc ci, którzy są ludźmi wiary, dostępują błogosławieństwa z wierzącym Abrahamem, bo wszyscy, którzy polegają na uczynkach zakonu, są pod przekleństwem; napisano bowiem: Przeklęty każdy, kto nie wytrwa w pełnieniu wszystkiego, co jest napisane w księdze zakonu [to jest przekleństwo Zakonu]. A że przez zakon nikt nie zostaje usprawiedliwiony przed Bogiem, to rzecz oczywista, bo: Sprawiedliwy z wiary żyć będzie. Zakon zaś nie jest z wiary, ale: Kto go wypełni, przezeń żyć będzie. Chrystus wykupił nas od przekleństwa zakonu, stawszy się za nas przekleństwem, gdyż napisano: Przeklęty każdy, który zawisł na drzewie, aby błogosławieństwo Abrahamowe przeszło na pogan w Jezusie Chrystusie, my zaś, abyśmy obiecanego Ducha otrzymali przez wiarę. Bracia, przytoczę przykład ze stosunków ludzkich: Nawet uprawomocnionego testamentu jakiegoś człowieka nikt nie obala ani do niego nic nie dodaje. Otóż, obietnice dane były Abrahamowi i potomkowi jego. Pismo nie mówi: I potomkom - jako o wielu, lecz jako o jednym: I potomkowi twemu, a tym jest Chrystus. Powiadam więc to: Testamentu uprzednio przez Boga uprawomocnionego nie unieważnia zakon, który został nadany czterysta trzydzieści lat później, tak żeby obietnica była unicestwiona. Jeśli bowiem dziedzictwo wywodzi się z zakonu, to już nie z obietnicy. Bóg zaś obdarzył nim łaskawie Abrahama przez obietnicę. Czymże więc jest zakon? Został on dodany z powodu przestępstw, aż do przyjścia potomka, którego dotyczy obietnica; a został on dany przez aniołów do rąk pośrednika. Pośrednika zaś nie ma tam, gdzie chodzi o jednego, a Bóg jest jeden. Czy więc zakon jest przeciw obietnicom Bożym? Bynajmniej! Gdyby bowiem został nadany zakon, który może ożywić, usprawiedliwienie byłoby istotnie z zakonu. Lecz Pismo głosi, że wszystko poddane jest grzechowi, aby to, co było obiecane, dane było na podstawie wiary w Jezusa Chrystusa tym, którzy wierzą. Zanim zaś przyszła wiara, byliśmy wspólnie zamknięci i trzymani pod strażą zakonu, dopóki wiara nie została objawiona. Tak więc zakon był naszym przewodnikiem do Chrystusa, abyśmy z wiary zostali usprawiedliwieni [to jest właśnie błogosławieństwo Abrahamowe]. A gdy przyszła wiara, już nie jesteśmy pod opieką przewodnika, albowiem wszyscy jesteście synami Bożymi przez wiarę w Jezusa Chrystusa. Bo wszyscy, którzy zostaliście w Chrystusie ochrzczeni, przyoblekliście się w Chrystusa.

  

W tym fragmencie czytamy, że Chrystus wykupił nas od przekleństwa Zakonu, aby błogosławieństwo Abrahamowe było udziałem pogan w Panu Jezusie Chrystusie. Nauka sukcesu głosi natomiast, że Chrystus wykupił nas od przekleństwa zakonu, aby błogosławieństwo tego samego zakonu przeszło na nas. Przy czym to nauczanie ma na myśli przekleństwo i błogosławieństwo przytoczone przeze mnie wcześniej z 5Moj.28:1-68 (zobacz rozdział III. ZAPOMNIANY I UKRYTY BOŻY PLAN). Tutaj natomiast Paweł objawia to przekleństwo w zdaniu: Przeklęty każdy, kto nie wytrwa w pełnieniu wszystkiego, co jest napisane w księdze zakonu. Dalej Paweł mówi, że to błogosławieństwo Abrahama miało przejść na pogan, a nie błogosławieństwo zakonu. A błogosławieństwo Abrahama mówi tak: Abraham uwierzył Bogu i poczytano mu to ku usprawiedliwieniu. Sprawiedliwy z wiary żyć będzie. Zatem to wszystko dotyczy zbawienia duszy człowieka, a nie dostatku, bogactwa i powodzenia. Słowo przeklęty nie oznacza biedny, tylko potępiony, a słowo błogosławiony nie oznacza bogaty, tylko usprawiedliwiony, czyli zbawiony. I chociaż Bóg obiecał troszczyć się o nasze ciała, jednak mowa o błogosławieństwie zakonu w Chrystusie jest nie biblijna, jest wymysłem ludzi oszukanych przez szatana, który odciąga swoje ofiary od zbawiennego krzyża Golgoty, na którym diabeł został całkowicie rozgromiony przez Pana panów i Króla królów, przez Syna Bożego. I tak jest w rzeczy samej. Doktryna sukcesu głosząc mądrość, logikę zakonu, próbuje dojść do Bożego błogosławieństwa omijając krzyż. Efektem tego jest to, że mowa o krzyżu, tzn. cierpieniu i śmierci, jest dla tych ludzi głupstwem, diabelstwem, porażką i zgorszeniem. A ponieważ odrzucają oni krzyż ze swojego życia gloryfikując bogactwo, powodzenie, zdrowie, dobre samopoczucie (według nich radość w Duchu), popadają w bałwochwalstwo, czyli w grzech. Poprzez to dają pożywkę dla swojej cielesności w postaci chciwości. W swoim nauczaniu potrafią być do tego stopnia zaślepieni przez diabła, że mogą „poprzestawanie na małym” nazywać chciwością i egoizmem. Spotkałem się z przypadkiem, że osoba czytająca I.Tym.6,10 dowodziła, że właśnie poprzestawanie na małym jest chciwością i egoizmem. Nie będę tego wątku rozwijał, ale wystarczy przeczytać cały kontekst I.Tym.6,6-12, aby dostrzec zaślepienie serca takiego mówcy.

 

      Zatem prawdą jest, że mowa o krzyżu jest głupstwem dla tych, którzy giną. Wyznawcy nauki sukcesu rzeczywiście giną duchowo, stając się ludźmi cielesnymi. Nie dopuszczając do swego życia krzyża, ograniczają, a wręcz uniemożliwiają oddziaływanie w swoim życiu Pana. Cierpienie dla nich jest zawsze złem, którym całkowicie obwiniają szatana, Bogu natomiast przypisują jedynie cechy miłe ciału. Ludzie ci głoszą łaskę i zmartwychwstanie. Są oni wręcz uzależnieni w swoim głoszeniu oraz życiu od rzeczy miłych dla ciała i duszy, np.: zdrowie, powodzenie, proroctwa, dobre uczucia, radość, cuda, … Według nich to jest właśnie dobra nowina, którą mamy głosić ludziom. To jest ten przysłowiowy worek Mikołaja, z którego każdy może sobie wziąć, co dusza zapragnie i długo oraz szczęśliwie żyć z daleka od krzyża. Ale Pan jest ponad tym i także takich ludzi prowadzi w swojej mądrości do zbawienia. Dla niego rozumowa teologia człowieka nie jest przeszkodą w ratowaniu ludzi. Amen.

 

        Zatem, czy możemy cierpienia Joba brać pod uwagę w naszych rozważaniach o krzyżu? Powiem stanowczo, że tak! Przecież całe Pismo przez Boga jest natchnione i pożyteczne do nauki, do wykrywania błędów, do poprawy, do wychowywania w sprawiedliwości, aby człowiek Boży był doskonały, do wszelkiego dobrego dzieła przygotowany (2Tym.3:16-17). Przecież to, co przyszło na ludzi Starego Przymierza, jest przykładem dla nas, którzy żyjemy w czasach łaski. Wrogowie księgi Joba próbują na wszelkie sposoby podważyć jej natchnienie i pożyteczność. Ale dla naszej zupełnej pewności, że możemy bez obaw czerpać z księgi Joba naukę dla naszej pobożności, przytoczę jeszcze raz świadectwo Nowego Testamentu:

  

Bracia, za przykład cierpienia i cierpliwości bierzcie proroków, którzy przemawiali w imieniu Pańskim. Oto za błogosławionych uważamy tych, którzy wytrwali. Słyszeliście o wytrwałości Joba i oglądaliście zakończenie, które zgotował Pan, bo wielce litościwy i miłosierny jest Pan. (Jak.5:10-11)

  

Oto widzimy, że w szeregu z cierpiącymi prorokami Jakub, brat Pański, stawia cierpiącego Joba. Zatem śmiało możemy wziąć za przykład cierpienia i cierpliwość Joba, ponieważ wytrwałość cierpiących proroków także była jego udziałem. Te dwa wersety są ze sobą ściśle powiązane. Zarówno prorocy jak i Job byli w swoich cierpieniach i cierpliwości wytrwali. Inaczej mówiąc, dochowali wierności Bogu. Interesującym jest fakt, że prorocy cierpieli podobnie jak Kościół Apostolski; byli kamienowani i zabijani w przeciwieństwie do Joba. Cierpienia Joba moglibyśmy dzisiaj określić mianem typowych nieszczęść losowych, które spotykają miliony osób. Zatem widzimy, że Jakub mówi o wytrwaniu przy Bogu w kontekście wszystkich możliwych rodzajów cierpienia. Jest to dla mnie cudowne i cenne spostrzeżenie! Te same cierpienia proroków i Joba, były, są i będą udziałem Oblubienicy Chrystusa. Jeśli jesteś chrześcijaninem lub chrześcijanką i jednocześnie cierpisz z jakiegokolwiek powodu oprócz grzechu, możesz być pewien/pewna, że Bóg pobudza cię do gorliwego szukania Jego świętej Osoby, On wprowadza w twoje życie krzyż, który ma uśmiercać w nas naszą grzeszną naturę, abyśmy mogli uczestniczyć w Jego świętości, abyśmy mogli cieszyć się pełnią Jego łaski i świętej obecności. Dlatego jeśli cierpimy, jak mówi Pismo, módlmy się, tzn. gorliwie szukajmy Pana, a On da nam nie tylko wyjście z trudnej sytuacji, ale też objawi się nam w taki sposób, jak nigdy do tej pory. Szukajmy, a znajdziemy, kołatajmy, a otworzą nam. Nabywajmy u Boga złota w ogniu wypróbowanego (tzn. zaakceptujmy w swoim życiu krzyż, który Pan wprowadza w nasze życie), a Pan da nam wyjście z pieca ognistego. On nas nie strawi, ale umocni w Bogu. Cierpiąc módlmy się: Panie, dziękuję Ci za ten ogień oczyszczenia. Wydaję Ci moją starą naturę na ukrzyżowanie. Niech ten ogień całkowicie zniszczy moją cielesność. Amen.

  

      Przejdźmy zatem do cierpień Joba, tzn. do krzyża, który może dotykać także naszego życia (życia Kościoła laodycejskiego). Chcę teraz zwięźle wypunktować to wszystko, co przyszło na Joba. Jeśli jesteś osobą miłującą Pana, która doznała lub doznaje czegoś z rzeczy opisanych poniżej, to na pewno nie jest to przypadek.

 

Krzyż Joba: 

1.Utrata prawie całego mienia i środków do życia. 

2.Utrata swoich pracowników.

3.Śmierć najbliższej rodziny (wszystkich dzieci). 

4.Dotkliwa choroba wrzodowa (złośliwe wrzody); zniszczone i wysuszone ciało; stale przeszywający całe ciało dotkliwy ból; odrażający oddech. 

5.Problemy ze współmałżonkiem (niewiara żony, jej odraza do zniszczonego chorobą ciała męża). 

6.Dotkliwe i uporczywe oskarżenia ze strony najbliższych przyjaciół (podważenie jego pobożności i sprawiedliwości; oczywiste fakty z jego życia oskarżające go jako winnego z punktu widzenia logiki zakonu). 

7.Brak pokoju duszy w dzień i w nocy (strachy i lęki nocne). 

8.Opuszczenie przez krewnych. 

9.Opuszczenie przez rodzonych braci. 

10.Zapomniany przez stałych swoich gości. 

11.Lekceważony i wzgardzony przez swoich domowników i służbę. 

12.Utrata poważania, szacunku i wysokiego statusu społecznego wśród możnych i znaczących członków społeczeństwa. 

13.Doznawanie szyderstw i drwin ze strony marginesu społecznego (szydercze pieśni pijaków, naśmiewanie się, plucie w twarz, stał się obrzydliwością dla innych). 

14.Długie milczenie Boga.

  

Jeszcze raz zwróćmy uwagę, że Job nie doznał ataku z rąk ludzi na swoje życie, on nie cierpiał tak jak prorocy i apostołowie, którzy potykali się z grzechem i wrogością ludzi aż do krwi. Nikt nie podniósł na niego swojej ręki. Job nie doświadczał cierpień, które były przeważnie udziałem Kościoła Bożego żyjącego w pełni łaski i mocy Bożej. My w Europie też raczej nie doznajemy tego typu cierpień. Żyjemy w społeczeństwie cywilizowanym i w dodatku jesteśmy z nim zasymilowani. Jednak nasi bracia i siostry w krajach islamskich, tam gdzie chrześcijaństwo jest marginalne, doznają cierpień fizycznych, nawet aż do śmierci. Dlatego tych rzeczy nie można całkowicie uogólniać, jednak zauważalna jest pewna prawidłowość. Także w Zborze Dziejów Apostolskich dostrzegamy gdzieniegdzie w małej ilości cierpienia z listy jobowej. Ale są to rzeczy marginalne. Dlatego śmiało możemy dokonać pewnego uogólnienia, czym jest krzyż. Krzyż są to wszystkie cierpienia, które wynikają z naszego posłuszeństwa woli Bożej oraz z naszej miłości do Pana. Są to także wszystkie cierpienia pochodzące bezpośrednio od szatana, które Duch Święty wykorzystuje, aby zbliżyć nas do majestatu Bożego poprzez ukrzyżowanie naszej starej grzesznej natury, aby w naszych sercach objawiony był święty Syn Boży, Jezus Chrystus. Dlatego idąc drogą krzyża, mamy udział w zwycięstwie nad szatanem. Jeszcze raz stanowczo podkreślam, że krzyż nie jest bezpośrednio karą za grzechy, a cierpienie jedynie w ręku Ducha Świętego, niczym skalpel w ręku chirurga, jest krzyżem, który odcina w naszym życiu działanie grzesznej natury.

 

       My jako Kościół często zachowujemy się jak Job. Użalamy się nad sobą i naszymi cierpieniami, próbujemy je sobie na różne sposoby wytłumaczyć, ale w odróżnieniu od Joba nie wierzymy, że te rzeczy są narzędziem w rękach Boga. W taki sposób, odrzucając Boże oczyszczenie, niweczymy dzieło Pana. Dlaczego tak jest? Dlatego, że jesteśmy nieświadomi tych rzeczy. Nie rozumiemy planu Bożego, Jego woli dla naszego życia, którym jest nasze uświęcenie. Szukamy woli Bożej odnośnie naszej nauki, pracy i małżeństwa, ale nie jesteśmy świadomi, że czy pójdziemy w tych rzeczach w lewo czy w prawo, spotka nas krzyż. Bóg chce nas oczyszczać. Gdy nas to spotyka, tracimy nasz pokój i zaufanie do Pana. W dodatku wszyscy zapomnieliśmy, że ten Boży ogień jest dla nas przeznaczony. Słyszymy często wokoło cukierkową Ewangelię, słyszymy o Bogu, który rozwiązuje nasze wszystkie problemy, czyniąc nasze życie miłym, przyjemnym, beztroskim i sielankowym. Dlatego wszystkie trzęsienia w naszym życiu najczęściej nie przynoszą zamierzonego skutku. Nie umacniają naszej wiary, czego efektem jest paniczny strach i niewiara. Wydaje się nam, że Bóg jest daleko od nas i nie panuje w naszym życiu, a cóż dopiero mówić o życiu całego świata. Pan nie chce tak bardzo, abyśmy szukali Jego woli, ale raczej ją rozumieli. On sam prowadzi nas drogą naszego życia, na której wypełnia się Jego wola, tj. uświęcenie nasze poprzez łaskę i krzyż. On chce naszej współpracy w tym, abyśmy szukali Jego oblicza i wołali do Niego dniem i nocą. A On da się znaleźć. Po to w naszym życiu jest krzyż. Dla nas często najważniejsza jest nasza egzystencja na tej ziemi. Natomiast dla Pana priorytetem podczas naszej ziemskiej pielgrzymki jest przysposobienie sobie Oblubienicy czystej, bez jakiejkolwiek skazy. Amen. 

          

       Chciałbym, abyśmy teraz przyjrzeli się bliżej listowi do Laodycei z księgi Objawienia. Przeczytajmy to Pismo.

  

A do anioła zboru w Laodycei napisz: To mówi Ten, który jest Amen, świadek wierny i prawdziwy, początek stworzenia Bożego: Znam uczynki twoje, żeś ani zimny, ani gorący. Obyś był zimny albo gorący! A tak, żeś letni, a nie gorący ani zimny, wypluję cię z ust moich. Ponieważ mówisz: Bogaty jestem i wzbogaciłem się, i niczego nie potrzebuję, a nie wiesz, żeś pożałowania godzien nędzarz i biedak, ślepy i goły, radzę ci, abyś nabył u mnie złota w ogniu wypróbowanego, abyś się wzbogacił i abyś przyodział szaty białe, aby nie wystąpiła na jaw haniebna nagość twoja, oraz maści, by nią namaścić oczy twoje, abyś przejrzał. Wszystkich, których miłuję, karcę i smagam; bądź tedy gorliwy i upamiętaj się. Oto stoję u drzwi i kołaczę; jeśli ktoś usłyszy głos mój i otworzy drzwi, wstąpię do niego i będę z nim wieczerzał, a on ze mną. Zwycięzcy pozwolę zasiąść ze mną na moim tronie, jak i Ja zwyciężyłem i zasiadłem wraz z Ojcem moim na jego tronie. Kto ma uszy, niechaj słucha, co Duch mówi do zborów (Obj.3:14-22).

  

      Gdy przyjrzymy się poprzednim listom do innych Zborów w Objawieniu Jana, zauważymy, że Chrystus objawia się w nich jako stanowczy wojownik i władca Kościoła, który bezwzględnie występuje przeciw wszelkiej bezbożności, i który prowadzi swój Kościół drogą krzyża, drogą prób i doświadczeń.

 

       W tym liście natomiast na samym wstępie nie widzimy Chrystusa ukazanego jawnie jako władcę i wojownika, jako panującego. Zatem cóż to może oznaczać świadek wierny i prawdziwy? Przeczytajmy fragment opisujący Chrystusa jako władcę panującego nad narodami: (Obj.19:11) I widziałem niebo otwarte, a oto biały koń, a Ten, który na nim siedział, nazywa się Wierny i Prawdziwy, gdyż sprawiedliwie sądzi i sprawiedliwie walczy. Zatem samo Pismo wyjaśnia nam, że także tutaj Chrystus objawia się jako sędzia i władca, ale jest to jakby okryte tajemnicą. Dlaczego tak jest, powiem nieco dalej. Chcę w tym miejscu też podkreślić, że Pan przemawiając tym Słowem do ludzi krótkowzrocznych i zaślepionych, jako oręża używa po prostu prawdy. W miłości i wprost mówi do nich o ich ubóstwie duchowym. On jest dla nich przyjacielem i bez względu na ich reakcję mówi im prawdę.

 

      Chrystus mówi, że wypluje ten Zbór z ust swoich, ponieważ jest on letni, ani zimny, ani gorący. W okolicach Laodycei były źródła. Woda ich miała własności lecznicze, gdy była zimna lub gorąca. Natomiast letnia woda z tych samych źródeł była trująca. Zatem Zbór Laodycei próbował służyć dwóm panom: Bogu i mamonie. Takie letnie niezdecydowane chrześcijaństwo, żyjące w kompromisie ze światem przedstawione jest jak duchowa trucizna, która zatruwa serca nowych wyznawców przychodzących ze świata, tak, że Kościół staje się jeszcze bardziej zepsuty, jeszcze bardziej chory duchowo, a też i fizycznie. Dlatego trzeba wypluć go ze swoich ust, aby nie zachorować. Kościół Laodycei był chory na postępującą zakaźną chorobę zwaną kompromisem, dlatego nikt go nie prześladował. Był bogaty materialnie, a także czuł się zaspokojony duchowo. Niczego mu nie brakowało. Jego typem jest dostatni Job, który był poważany wśród władz duchowych jak i świeckich. Widzimy zatem, że Kościół ten nie cierpi z rąk dominującej religii żydowskiej, która prześladowała poprzednio wymienione Zbory. Kościół ten miał więc zapewniony spokój ze wszystkich stron. Nie cierpiał za wiarę w Chrystusa, gdyż był bogaty i żył w kompromisie, był zasymilowany ze światem. Czuł się jak Job, który myślał w swoim sercu: Będę żył długo jak feniks. Był pewny siebie i niczego nie potrzebował. Ale Pan miał inny pogląd na temat jego stanu duchowego. Laodycejczycy byli nędzarzami duchowymi, tzn. ludźmi cielesnymi, byli ślepi, tzn. dumni i pyszni (pycha zaślepia oczy) oraz byli nadzy, tzn. skażeni grzechem i nie obmyci we krwi Baranka. Ich grzeszna natura bardzo dobrze prosperowała, dlatego nie byli obleczeni w Chrystusa, w nowego człowieka, sromota ich grzesznej natury była widoczna w świecie duchowym. Ponieważ ci ludzie byli pewni, że ich życie jest pobożne i święte, nie byli w stanie przyjąć bezpośrednich i ostrych napomnień do upamiętania. Dlatego nasz Pan przemawia do nich trochę łagodniej, aczkolwiek też stanowczo. On nie nakazuje autorytatywnie jak poprzednio, ale radzi, doradza i zachęca: bądź gorliwy i upamiętaj się. On ich zachęca do wzięcia od Niego tego, co chce im dać. On chce dać im prawdziwe bogactwo. Laodycejczycy żyją lekko i spokojnie, z dala od drogi krzyża. Nie znoszą cierpień za wiarę i myślą, że na tym polega zwycięskie życie chrześcijanina. Ale zastanówmy się, co Pan chce im dać, aby wzbogacili się? On chce dać im złota w ogniu wypróbowanego. A cóż to takiego jest? W I.Piotra 1,7 czytamy, że wiara wypróbowana w próbach i doświadczeniach jest cenniejsza niż znikome złoto w ogniu wypróbowane. Zatem Chrystus chce wprowadzić w życie tych ludzi krzyż, aby uśmiercić ich cielesność, aby przejrzeli na oczy i ujrzeli swoją sromotę duchową, aby dzięki temu obmyli się we krwi Baranka i przyodziali szaty białe. Chrystus kolejno na trzy sposoby mówi do tego Zboru, że chce wprowadzić w jego życie krzyż i zachęca, aby on to przyjął.

  

       Pan zachęca, aby ludzie ci nabyli u niego, nie u diabła, złota w ogniu wypróbowanego, tzn. aby przyjęli Jego karcenie i smaganie; to właśnie ono jest pukaniem i kołataniem Chrystusa do drzwi ludzkich serc Kościoła. Zbór ten czuł się taki dostatni i samowystarczalny, że Chrystus musiał wyjść ze zgromadzenia Dzieci Bożych na zewnątrz, gdyż na Jego suwerenne działanie nie było już tam miejsca. Zbór zamiast czcić Pana, zaczął oddawać pokłon swojej cielesnej naturze. Wszystko zamiast służyć Chwale Pana, zaczęło zabiegać o względy cielesnych zborowników. W takiej sytuacji Pan stoi jakby na zewnątrz Zboru i puka, kołacze do serc pojedynczych osób, tych, których miłuje szczególnie, w których dostrzega pragnienie innego prawdziwie świętego życia. Ci, którzy przyjmą to wypróbowane złoto, okażą swoją gorliwość, tzn. upamiętają się. W taki sposób, usłyszawszy głos Pana, otworzą Mu drzwi, a On zgodnie z obietnicą przyjdzie do nich i będzie z nimi wieczerzał. Będą cieszyć się szczególną i stałą Jego obecnością. Tak! Szczególna Boża łaska i moc naszego Pana jest za krzyżem. Wiedzie do niej droga krzyża. Jest tylko pytanie, w jaki sposób Bóg puka do serc takiego Zboru, beztroskiego i pewnego siebie, który nie zna prześladowań za wiarę? Jak Pan wzmacnia swój sygnał, by Zbór to odebrał, zauważył? Przecież ten Boży lud prowadzi taki sam styl życia jak cały świat. Więc jak Pan puka do serc tych ludzi? On czyni to zgodnie ze swoją mądrością! Pan zsyła na swój Kościół te same cierpienia, które są udziałem całej ludzkości. Te same plagi spadają na Izraela duchowego, co na duchowy Egipt, ponieważ lud Boży nie pomazał nadproży swoich serc krwią Baranka. Wypełnia się dokładnie to, przed czym ostrzega nas Bóg w Obj.18,4: I usłyszałem inny głos z nieba mówiący: Wyjdźcie z niego, ludu mój, abyście nie byli uczestnikami jego grzechów i aby was nie dotknęły plagi na niego spadające. Ponieważ Kościół nie oddzielił się od świata, Pan pozwala, aby na Zbór spadały choroby, problemy w małżeństwach i rodzinach, tragedie życiowe, śmierć i inne tego typu rzeczy, czyli to wszystko, co spada na grzeszny świat i co spadło na beztroskiego Joba. Są to tzw. tragedie życiowe. Świat uważa je za zrządzenie losu, ale Bóg oczekuje, że Kościół zrozumie to i uwierzy, że On nadal panuje i włada w jego życiu i w całym wszechświecie. Że to On za tym wszystkim stoi jako władca świata i Kościoła. Pan czeka, aż Kościół zacznie szukać Jego Oblicza, szukać rozwiązania u Niego. A to oznacza przyznanie się do grzechu. Zatem widzimy wyraźnie krzyż Kościoła laodycejskiego. Na końcu listu Chrystus już wyraźnie mówi o swoim panowaniu. On tu mówi tak naprawdę o swoim zwycięstwie na krzyżu Golgoty. Chrystus mówi tutaj takie mniej więcej zdanie: Zwyciężyłem na krzyżu Golgoty i dlatego zasiadłem z moim Ojcem na Jego tronie. Jeśli pójdziesz za mną tą samą drogą krzyża i wydasz swoją starą naturę na ukrzyżowanie, będziesz zwycięzcą i także zasiądziesz ze mną na moim tronie. Amen!

 

<< spis rzeczy

 

VIII. DROGA KRZYŻA DROGĄ DO ŚWIĘTOŚCI.

  

      Chciałbym teraz przytoczyć dwa fragmenty z Pisma, które łączy słowo droga. Wierzę, że to słowo oznacza drogę krzyża, którą mamy iść. Pierwszy cytat pochodzi z księgi Joba.

  

Tak! Są kopalnie srebra i miejsca, gdzie się płucze złoto. Żelazo wydobywa się z ziemi, a miedź wytapia się z rudy. Położono kres ciemności, bada się rudę aż do najdalszych zakątków w ciemności i mroku. Kopią szyb w dolinie, z dala od osiedli, zapomniani przez przechodniów, bez oparcia dla nóg wiszą, kołyszą się. Z ziemi pochodzi chleb, lecz w głębi jest ona rozgrzebana jakby przez ogień, jej kamienie zawierają szafiry, ma też w nich ziarenka złota. Ścieżki do niej nie zna sęp i nie wypatrzyło jej oko sokoła. Nie kroczą po niej dzikie zwierzęta, nie stąpa po niej lew. Po krzemień człowiek wyciąga rękę, wywraca góry od podstaw. W skałach wykuwa sztolnie, a jego oko dostrzega wszystko, co cenne. Nakłada pęta na rzeki, aby nie przeciekały; wywodzi na światło to, co skryte. Lecz gdzie można znaleźć mądrość? A gdzie jest siedziba rozumu? Człowiek nie zna drogi do niej; nie można jej znaleźć w krainie żyjących. Otchłań mówi: Nie ma jej we mnie, a morze powiada: U mnie też nie. Nie można jej dostać za szczere złoto, ani nie można nabyć jej na wagę srebra. Nie można za nią zapłacić złotem Ofiru ani drogocennym onyksem lub szafirem. Nie dorówna jej ani złoto, ani szkło, nie można jej zamienić na kosztowności szczerozłote. Perły i kryształy nie wchodzą przy niej w rachubę, bo większą wartość ma zdobycie mądrości niż perły. Nie dorówna jej topaz etiopski, nawet na wagę szczerego złota nie idzie. Skąd więc bierze się mądrość I gdzie jest miejsce rozumu? Zakryta jest przed oczyma wszystkich żyjących i zatajona przed ptactwem niebieskim. Otchłań i śmierć mówią: Słyszałyśmy wieść o niej na własne uszy. Bóg wie o drodze do niej, tylko On zna jej siedzibę, bo tylko On patrzy na krańce ziemi i widzi wszystko, co jest pod niebem. Gdy nadawał wiatrowi wagę i mierzył pojemność wód, gdy deszczowi wyznaczał prawo i szlak dla błyskawicy, wtedy ją widział i zgłębił, ustalił i wypróbował, i rzekł do człowieka: Oto bojaźń Pańska, ona jest mądrością, a unikanie złego rozumem. (Job.28:1-28)

  

Job dokonuje tutaj porównania; przytacza opis wydobywania różnych bogactw ziemi. Stwierdza on, że ludzie znają drogę do tych rzeczy, ale którędy wiedzie droga do mądrości, tzn. do bojaźni Bożej i unikania zła? Człowiek ziemski jej nie zna. Nie można znaleźć jej w krainie żyjących. Dlaczego? Czy to prawda, że na ziemi nie ma drogi do mądrości? Tak, jest to prawda, ale też nie do końca. Ponieważ, jak już pisałem, krzyż jest jedynie udziałem ludzi Bożych, czyli nie z tego świata, chociaż są na tym świecie. Ludzie ziemscy, zmysłowi wiele cierpią, ale krzyż będący narzędziem Ducha Świętego jest udziałem tylko prawdziwych chrześcijan. Ten krzyż i stojąca za nim łaska Boża jest jedyną drogą do prawdziwej bojaźni Bożej i unikania złego. Jest napisane o Kościele, że kto cierpiał w ciele, zaniechał grzechu. (1.Piotr.4:1-2) Ponieważ więc Chrystus cierpiał w ciele, uzbrójcie się też i wy tą myślą, gdyż kto cieleśnie cierpiał, zaniechał grzechu, aby pozostały czas doczesnego życia poświęcić już nie ludzkim pożądliwościom, lecz woli Bożej. Job mówi, że bojaźń Pańska jest cenniejsza od pereł, złota i klejnotów. Dlaczego? Gdyż jej uwieńczeniem jest życie wieczne ze wspaniałym Bogiem i uniknięcie wiecznego ognia potępienia. Czy warto iść drogą krzyża? Tak, ponieważ prowadzi ona do zbawienia duszy, ducha i ciała. Amen!

 

       Drugim fragmentem, który przytoczę, jest bardzo znana wypowiedź apostoła Pawła z listu do Koryntian.

  

Starajcie się tedy usilnie o większe dary łaski; a ja wam wskażę drogę jeszcze doskonalszą. Choćbym mówił językami ludzkimi i anielskimi, a miłości bym nie miał, byłbym miedzią dźwięczącą lub cymbałem brzmiącym. I choćbym miał dar prorokowania, i znał wszystkie tajemnice, i posiadał całą wiedzę, i choćbym miał pełnię wiary, tak żebym góry przenosił, a miłości bym nie miał, byłbym niczym, i choćbym rozdał całe mienie swoje, i choćbym ciało swoje wydał na spalenie, a miłości bym nie miał, nic mi to nie pomoże. Miłość jest cierpliwa, miłość jest dobrotliwa, nie zazdrości, miłość nie jest chełpliwa, nie nadyma się, nie postępuje nieprzystojnie, nie szuka swego, nie unosi się, nie myśli nic złego, nie raduje się z niesprawiedliwości, ale się raduje z prawdy; wszystko zakrywa, wszystkiemu wierzy, wszystkiego się spodziewa, wszystko znosi. Miłość nigdy nie ustaje; bo jeśli są proroctwa, przeminą; jeśli języki, ustaną, jeśli wiedza, wniwecz się obróci. (1.Kor.12,31;13,1-8)

  

Widzimy, że Paweł zachęca do zabiegania o większe dary łaski. Jednak po chwili mówi o doskonalszej drodze. Mówi o drodze miłości. Gdy czytam 13 rozdział I listu do Koryntian, zawsze porusza mnie fakt, że my na drodze zakonu nigdy nie dojdziemy do takiej miłości. Na drodze samodoskonalenia jest to niemożliwe. Zatem ten opis miłości jest opisem samego Chrystusa. On jest uosobieniem miłości. Tylko w Chrystusie była objawiona taka miłość. Zatem jak dojść do tego, aby w taki sposób objawiał się w nas Chrystus? Tak! Do tego wiedzie jedynie droga krzyża! „Z Chrystusem jestem ukrzyżowany, żyję więc już nie ja, ale żyje we mnie Chrystus”. Gdy czytamy powyższy fragment Pisma, widzimy, że gdybyśmy dla Królestwa Bożego zrobili wiele zaszczytnych rzeczy, mając jednocześnie wspaniałe obdarowania Boże, a nie mieli w sobie objawionego w taki sposób Chrystusa i jego miłości, bylibyśmy niczym. Bóg nie byłby w nas uwielbiony. Nasze życie byłoby bezowocne dla Pana. Widzimy tutaj także obraz bezwartościowego cierpienia chrześcijan, które nie jest krzyżem, ponieważ prawdziwy krzyż w naszym życiu prowadzi do manifestacji w nas miłości Bożej. W takich okolicznościach Chrystus może częściej i efektywniej przejawiać się w naszym życiu poprzez dary Ducha Świętego. Zatem droga krzyża jest także doskonałą drogą do zabiegania o dary duchowe. Cały fragment przytoczony powyżej wskazuje na jeden ważny fakt. Bóg jest wtedy uwielbiony w naszym życiu i z niego usatysfakcjonowany, gdy uwielbiony jest w naszych sercach Pan Jezus Chrystus. A to oznacza ukrzyżowanie grzesznej natury i objawienie w nas zmartwychwstałego Chrystusa, w którym jedynie ma upodobanie Bóg Ojciec.

  

IX. NASZ STOSUNEK DO KRZYŻA

  

Przeto i my, mając około siebie tak wielki obłok świadków, złożywszy z siebie wszelki ciężar i grzech, który nas usidla, biegnijmy wytrwale w wyścigu, który jest przed nami, patrząc na Jezusa, sprawcę i dokończyciela wiary, który zamiast doznać należytej mu radości, wycierpiał krzyż, nie bacząc na jego hańbę, i usiadł na prawicy tronu Bożego (Hebr. 12:1-2)

  

       W powyższym temacie powinniśmy także naśladować naszego Mistrza. Zawsze mnie zastanawiało, że Ewangelie tak zwięźle i lapidarnie opisują ukrzyżowanie naszego Pana. Nie ma tu żadnej lamentacji i rozczulania się. Żadnych uczuć. Podano czyste zwięzłe fakty. Podobnie czytamy w powyższym fragmencie, że Pan nie przykładał większej wagi do swojej męki, ale jakby z marszu przeszedł przez to i zasiadł po prawicy Boga. Tak, krzyż jako działanie szatana sam w sobie nie zasługuje na naszą uwagę. Samo cierpienie nie jest cnotą, ale cierpliwość i wytrwanie przy Bogu to prawdziwe cnoty. Dlatego nie powinniśmy gloryfikować cierpienia i szukać go za wszelką cenę, lecz za wszelką cenę powinniśmy być posłuszni i wierni Bogu, miłując Go bardziej niż cokolwiek innego. Krzyż jest tym, czym plewa dla ziarna. Podobnie jak plewy nikt nie ceni, ale ją oddziela i spala, podobnie jest z cierpieniem krzyża, które mija i o nim się zapomina. Jednak ceni się efekt plewy, którym jest ziarno. Tak samo krzyż wydaje w nas błogi owoc sprawiedliwości. Można też przytoczyć inne podobieństwo. Człowiek, który narodził się z Boga, jest podobny do kobiety, która poczęła dziecko. Minie dziewięć miesięcy, zanim to dziecko rozwinie się i w bólach wyjdzie z łona matki. W tym czasie matka przeżywa wiele niepewności, obaw, a często cierpień. Jednak, gdy dziecko się urodzi, nie pamięta się już dotkliwych bólów porodowych. Tak też jest z naszym nowym stworzeniem narodzonym z Boga. Ono rośnie w bólach krzyża, rozwija się. A gdy wreszcie krzyż kończy swoje dzieło, Królestwo Boże, które jest ukryte w nas, zaczyna być widoczne na zewnątrz. Chrystus jaśnieje w nas i wszyscy Go widzą, aniołowie i ludzie, a nasz stary człowiek jest już całkiem ukrzyżowany. Podobnie nikt nie skupia swojej uwagi na skalpelu, ale raczej na chirurgu, który dokonał udanej operacji. Nierozsądnym byłoby obdarzać podziwem narzędzie operacyjne zamiast wspaniałego chirurga. Podobnie jest z cierpieniem, które wylewa na nas szatan. To nie ono zasługuje na naszą uwagę, ale wspaniałe ręce Ducha Świętego, który to zło obraca w swojej mocy i mądrości ku naszemu dobru, aby nas umocnić i utwierdzić w wierze i miłości do Pana. Jakże wspaniałym pocieszycielem i mądrym doradcą jest Duch Pana. Wspaniałe jest Jego dzieło. Chrystus i Jego lud doznają ataków za wiarę i wierność Bogu. Ale moc Boża obraca ten diabelski ogień w wieczną chwałę i błogosławieństwo obecności samego Boga. Wspaniale ukazuje to historia o trzech młodzieńcach wrzuconych za wiarę w Boga do ognistego pieca. To właśnie w piecu spotkali się ze swoim Panam, a ogień nie wyrządził im żadnej krzywdy. Nie łudźmy się, jeśli jesteśmy ludem Pana i kochamy Go, będziemy szli przez ogień doświadczeń.

 

        Chrystus jest jak drogocenny kamień z nieba, który spadając na ziemię wtopił w siebie jej proch, jej skażenie. Krzyż Golgoty był jak narzędzie szlifierza, który oszlifował ten kamień, aby zniszczyć skażenie grzechem ziemi. Podobnie my, stając się uczestnikami Chrystusa, staliśmy się takimi drogocennymi niebiańskimi kamieniami, zmieszanymi z ziemskimi pierwiastkami. Także i nas Pan chce oszlifować, aby zajaśniał w nas drogocenny niebiański kamień - Pan Jezus Chrystus. Amen. 

 

<< spis rzeczy

  

X. NAZYREJCZYCY BOŻY

  

       W księdze Sędziów zawarta jest niesamowita historia jednego z sędziów Izraela, jakim był Samson. Chciałbym w tym rozważaniu przedstawić, jak ma się ta działalność syna Manoacha do dziejów i początków chrześcijaństwa. Cel napisania tej rozprawy, a właściwie pytanie rodzące się w moim sercu, rozbrzmiewa z poniższego wersetu:

 

I zaczął działać w nim Duch Pański po obszarze zamieszkałym przez Danitów między Sorea i Esztaol. (Sędz.13:25)

  

Widząc, jak potężnie działał Pan poprzez Samsona, zadajmy sobie pytanie przed Bogiem, czy jest w tym wszystkim jakaś wskazówka dla ludu Bożego Nowego Przymierza, czyli dla nas, aby Pan mógł i dzisiaj działać tak bardzo w swoim Zborze. Zawsze, gdy czytam ten tekst, porusza mnie fakt, że Samson działał w odróżnieniu od innych w pojedynkę. Bóg przez jednego człowieka potężnie sądził i zwalczał swoich wrogów. Wierzę, że jest tutaj zawarty obraz i zapowiedź działalności Pana Jezusa, który samotnie rozprawił się z diabłem i jego królestwem, objawiając swoją potężną moc. Ciekawym jest też fakt, że rozwiązaniem zagadki, którą zadał Samson Filistyńczykom na swoim weselu jest także zagadka: Co jest słodsze niż miód, a co mocniejsze niż lew? Pismo wskazuje, że rozwiązaniem jej jest Słowo Boże. Zauważmy, że jednym z imion naszego Mistrza jest właśnie Słowo Boże. Żywe Słowo Boże – Jezus Chrystus – jest słodyczą i rozkoszą dla naszych dusz. To Słowo rozprawiło się także z szatanem, który chodzi wokoło jak lew ryczący, aby pochłonąć nawet wierzących w Pana. Ale ja wierzę też, że ta historia mówi o tym, iż Bóg może dokonać i dokonywać wielkich rzeczy w historii Kościoła posługując się pojedynczą osobą. Cały świat chrześcijański może być poddany mocy diabła i jemu świadomie lub nieświadomie kłaniać się, ale Bóg może tą wydawałoby się beznadziejną sytuację odmienić przez jedną osobę lub niewielką garstkę ludzi. W rozprawie tej chcę zająć się właśnie tym zagadnieniem. Znajdujemy tu m.in. wzorzec życia ludzi, których Pan najczęściej używa dla swej Chwały.

 

       Aby zobaczyć lepiej perspektywę całego zdarzenia, cofniemy się w swoich rozważaniach do czasu zapowiedzi narodzin Samsona. W 13 rozdziale ks. Sędziów widzimy historię nawiedzenia przez Pana Manoacha i jego żony. Zanim oboje rozpoznali w przybyszu Bożym samego Boga, zapytali Go o Jego imię. Pan im odpowiedział: (Sędz.13:18-19) Anioł Pański rzekł do niego: Czemu się pytasz o moje imię? Ono jest dziwne. Wtedy Manoach wziął koźlątko i ofiarę z pokarmów i złożył je na skale Panu, temu, który czyni dziwne rzeczy. Gdy dalej czytamy o czynach Samsona, widzimy, że rzeczywiście Bóg dokonywał przez niego nietypowych, niesamowitych i dziwnych rzeczy, często wydawałoby się nawet sprzecznych z Bożym Zakonem (por. Sędź.14,1-4). Jednak celem tej rozprawy nie jest zajmowanie się historią dokonań Samsona, ale wierzę, że w jego osobie Pan zawarł wskazówkę dla nas, jak możemy osiągnąć życie w pełni łaski i mocy zmartwychwstałego Chrystusa, tak by Bóg mógł dokonywać także przez nas wielkich dzieł w Królestwie Bożym.

  

       Głównym warunkiem objawienia łaski i mocy Bożej w Samsonie, było uczynienie go nazarejczykiem Bożym. Prawo nazareatu, tzn. szczególnego poświęcenia Panu, dotyczyło głównie dwóch rzeczy: całkowitej wstrzemięźliwości od mocnych napojów oraz winogron, a także nie strzyżenia swoich włosów na głowie. Jednak to jeszcze nie wszystko. Przeczytajmy fragment Prawa Mojżeszowego, dotyczący tego zagadnienia.

  

I przemówił Pan do Mojżesza tymi słowy: Przemów do synów izraelskich i powiedz im: Jeżeli mężczyzna lub kobieta złoży szczególny ślub, ślub nazyreatu, aby się poświęcić Panu, to niech powstrzyma się od wina i napoju odurzającego. Nie będzie pił octu winnego i octu z napoju odurzającego, nie będzie pił żadnego soku z winogron i nie będzie jadł winogron ani świeżych, ani suszonych. Przez cały czas swojego nazyreatu nie będzie jadł niczego, co się zbiera z winnego krzewu, począwszy od niedojrzałych winogron aż do wytłoczyn. Przez cały czas jego ślubu nazyreatu brzytwa nie przejdzie po jego głowie. Dopóki nie wypełnią się dni, na które poświęcił się Panu, będzie poświęcony. Pozwoli swobodnie róść włosom na swojej głowie. Przez cały czas, na jaki poświęcił się Panu, nie będzie przystępował do zmarłego. Nie będzie się zanieczyszczał nawet przy swoim zmarłym ojcu, matce, bracie i siostrze swojej, gdyż na jego głowie jest znak poświęcenia się swojemu Bogu. Przez cały czas swojego nazyreatu jest poświęcony Panu. Jeśliby jednak ktoś nagle umarł przy nim i przez to zanieczyściłby jego poświęconą głowę, to ogoli swoją głowę w dniu swego oczyszczenia. Ogoli ją siódmego dnia (IV.Mojż.6,1-9). 

  

       Najpierw chciałbym byśmy przyjrzeli się znaczeniu swobodnie rosnących na głowie włosów nazarejczyka, gdyż to one są ZNAKIEM poświęcenia się Bogu. Gdzie możemy odnaleźć wskazówkę dotyczącą tego dziwnego przepisu? Dziękuję Bogu za umieszczenie w Jego Słowie nauki apostoła Pawła o nakrywaniu głów przez niewiasty. Przez ten fragment diabeł często skłócał dzieci Boże, ale teraz Bóg pokazuje mi w nim wielką prawdę Bożą dotyczącą Kościoła i Chrystusa; przeczytajmy fragment listu do Koryntian.

  

A chcę, abyście wiedzieli, że głową każdego męża jest Chrystus, a głową żony mąż, a głową Chrystusa Bóg. Każdy mężczyzna, który się modli albo prorokuje z nakrytą głową, hańbi głowę swoją. I każda kobieta, która się modli albo prorokuje z nie nakrytą głową, hańbi głowę swoją, bo to jest jedno i to samo, jak gdyby była ogolona. Bo jeśli kobieta nie nakrywa głowy, to niech się też strzyże; a jeśli hańbiącą jest rzeczą dla kobiety być ostrzyżoną albo ogoloną, to niech nakrywa głowę. Mężczyzna bowiem nie powinien nakrywać głowy, gdyż jest obrazem i odbiciem chwały Bożej; lecz kobieta jest odbiciem chwały mężczyzny. Bo nie mężczyzna jest z kobiety, ale kobieta z mężczyzny. Albowiem mężczyzna nie jest stworzony ze względu na kobietę, ale kobieta ze względu na mężczyznę. Dlatego kobieta powinna mieć na głowie oznakę uległości ze względu na aniołów. Zresztą, w Panu kobieta jest równie ważna dla mężczyzny, jak mężczyzna dla kobiety. Albowiem jak kobieta jest z mężczyzny, tak też mężczyzna przez kobietę, a wszystko jest z Boga. Osądźcie sami: Czy przystoi kobiecie bez nakrycia modlić się do Boga? Czyż sama natura nie poucza was, że mężczyźnie, jeśli zapuszcza włosy, przynosi to wstyd, a kobiecie, jeśli zapuszcza włosy, przynosi to chlubę? Gdyż włosy są jej dane jako okrycie (1Kor.11:3-15).

  

W tekście tym zawarta jest bardzo ważna i uniwersalna prawda duchowa dla chrześcijańskich małżeństw, ale ja chcę to od razu odnieść do naszego związku z Oblubieńcem Kościoła. Zwróćmy uwagę, że podane są tutaj trzy, a nawet cztery analogiczne zależności między dwiema osobami:

 

                                            1. Bóg Ojciec  <═>  Chrystus. 

                                            2…..Chrystus  <═>   mąż. 

                                            3………Mąż   <═>   żona. 

                                            4…..Chrystus  <═>  Kościół.

  

Czwarta zależność wynika bezpośrednio z trzeciej. Pisze o tym apostoł Paweł w liście do Efezjan (Ef.5,22-32). Warto przeczytać cały ten fragment, gdyż będę odnosił się do niego. Tutaj zacytuję jedynie jego zakończenie: Dlatego opuści człowiek ojca i matkę, i połączy się z żoną swoją, a tych dwoje będzie jednym ciałem. Tajemnica to wielka, ale ja odnoszę to do Chrystusa i Kościoła. Właśnie moją intencją będzie odniesienie prawdy o nakrywaniu przez niewiasty głów do Chrystusa i Kościoła.

 

       W przytoczonym fragmencie listu do Koryntian czytamy, że kobiety miały nakrywać swoje głowy. W oryginalnym języku Biblii jest pokazane, że chodziło tutaj o całkowite zakrycie ciała, najprawdopodobniej z twarzą i głową włącznie. Tylko oczy mogły być widoczne. Był to ZNAK uległości wobec męża. To nakrycie mówiło, że kobieta ma swojego mężczyznę i jest jemu oddana, tylko jemu poświęcona (oddzielona). Poddana jego autorytetowi. My jako ludzie żyjący w sodomickim społeczeństwie mamy negatywne uczucia, co do takiego traktowania kobiet. Dzisiejsza fałszywa wolność i wyzwolenie kobiet przejawia się m.in. w ich coraz większym obnażaniu się i nikogo to dziś nie dziwi ani nie gorszy, nawet Kościół do tego przywykł. Ale wtedy taki ubiór dawał kobiecie poczucie bezpieczeństwa. Chronił on przed uwodzicielskim wzrokiem innych mężczyzn, którzy potrafią w swoich sercach i myślach cudzołożyć. Naturalnym efektem tego była też znikoma liczba gwałtów. Ale przede wszystkim wskazywało to na fakt, że kobieta ma swojego obrońcę i opiekuna, mężczyznę, któremu jest już poświęcona i który ją chroni. Kobiety bez tych okryć mogłyby być traktowane jak nierządnice, które można wykorzystać za pieniądze. Pan Jezus nauczał, że cudzołóstwo dokonuje się tak naprawdę już w sercach ludzi. Dlatego zachęcam siostry do ubierania się w taki sposób, aby nie wzbudzać w postronnych mężczyznach nieczystych myśli, aby nie pobudzać ich do cudzołóstwa w sercu. Bądźcie święte w swoim ubiorze, aby Chrystusowi ujmy nie przynosić.

 

      Wracając do tematu widzimy, że nawet sama natura poucza, iż czymś właściwym dla kobiety są jej długie włosy, które Bóg dał jej jako okrycie. Wskazują one na jej uległość wobec męża. To znaczy, że kobieta powinna mieć taką postawę, aby być ukrytą i bezpieczną w swoim mężu, w nim, ponieważ została stworzona z ciała mężczyzny, z niego. Tak motywuje to sam Paweł i zwróćmy uwagę, że odnosi on to do relacji Chrystusa i Kościoła, który jest Oblubienicą Baranka. Zatem postawa Kościoła wobec swojego Oblubieńca powinna być analogiczna, jak postawa żony wobec męża. Stąd łatwo można zauważyć, że włosy Samsona są symbolem, ZNAKIEM duchowym dla Kościoła jego poświęcenia i uległości wobec Chrystusa. Chrześcijanin powinien mieć na sobie ZNAK uległości i poświęcenia Panu. Cóż to za znak? Tak jak kobieta w Koryncie była całkowicie okryta i zasłonięta, tak my powinniśmy byś przyobleczeni w Chrystusa, a nasza grzeszna natura powinna być z nas zewleczona, ukrzyżowana. To Chrystus ma w nas jaśnieć! Koryntianka najprawdopodobniej nie mogła nawet rozmawiać z obcymi mężczyznami. Musiała być całkiem zasłonięta. Mogła tylko patrzeć na to, co dzieje się na zewnątrz. Podobnie Kościół powinien być tak przyobleczony w Pana, aby to On był widoczny, aby także z naszych ust wychodził Jego głos, głos Ducha Świętego. A wtedy zostaną nam jedynie nasze oczy, które ujrzą wspaniałość Jego dzieł w naszym życiu i w życiu całego świata.

 

        Podobnie, jak Samson od urodzenia aż do śmierci miał być poświęcony Panu, tak też jest z dziećmi Bożymi. Od narodzin z Ducha Świętego aż do odejścia z tej ziemi, chrześcijanie powinni być poświęceni całkowicie Chrystusowi. Jesteśmy przeznaczeni do nazyreatu Chrystusowego. Od samych narodzin włosy Samsona rosły swobodnie, ale nie od razu Bóg zaczął przez niego potężnie objawiać się. Dopiero, gdy miały odpowiednią długość, a Samson był już dorosły, wtedy Pan rozpoczął w nim to swoje wspaniałe i dziwne dzieło. Cóż to dla nas oznacza? Otóż, jeśli chcemy, aby Pan nas używał dla swoich wielkich dzieł, a przede wszystkim, jeśli chcemy być blisko naszego Oblubieńca Chrystusa, powinniśmy od samego początku pielgrzymowania za Barankiem Bożym pozwolić, aby nasze duchowe włosy swobodnie rosły na naszej głowie. Zauważmy, że włosy rosną bardzo wolno. Tak jest z naszym uświęceniem. Bóg wzywa nas, abyśmy dali Mu wolność i swobodę w działaniu najpierw w naszych sercach. Dla nowonarodzonych niemowląt w Panu Sędź.13,25 można tak przetłumaczyć:

 

I zaczął działać w nich Duch Pański po obszarze ich serc. Musimy dać Bogu wolność i swobodę w rozprawieniu się z naszą grzeszną naturą. Chrystus przyszedł rzucić ogień na ziemię. Ale zanim on zapłonie w świecie, najpierw musi oczyścić serce Kościoła. Ten ogień to droga krzyża! Gdy idziemy drogą krzyża, zapierając się siebie i swoich pragnień, przywilejów,… ze względu na Boga, dajemy możliwość działania Panu, który także sam w sposób suwerenny wprowadza w nasze życie krzyż w postaci różnych doświadczeń. Trwa to do czasu, aż dorośniemy do wymiarów pełni Chrystusowej. Do momentu, gdy zawołamy z Pawłem: Żyję już nie ja, ale żyje we mnie Chrystus. Do czasu, gdy nasze duchowe włosy, nasze duchowe okrycie, osiągnie odpowiednią długość. Gdy ta OZNAKA ULEGŁOŚCI pojawi się na naszych głowach, Pan zacznie potężnie manifestować się w naszym życiu, niszcząc królestwo szatana.

 

      Kobieta powinna mieć na głowie tą oznakę uległości także ze względu na aniołów. Podobnie jest z Kościołem. Żaden anioł czy demon nigdy nie był i nie będzie poddany jakiemukolwiek człowiekowi, oprócz Chrystusa jako Syna Człowieczego, któremu dana jest wszelka władza, moc i autorytet na niebie i na ziemi. Chrystus nie może władać przez Kościół mocami anielskimi, zanim Jego Oblubienica nie będzie miała na głowie ZNAKU uległości wobec swojego Oblubieńca, wobec Baranka. Tym znakiem jest sam Chrystus widoczny w nas. I to jest sedno tajemnicy jednego ciała. To nie Kościół ma rządzić w różnych sferach życia wszechświata, ale Chrystus. To Chrystus porusza się w tym świecie w swoim Ciele, którym jest Kościół. To Chrystusowi posłuszni są aniołowie i poddane są demony. To nie noga i ręka ma myśleć i wydawać polecenia, ale głowa, a tą Głową Kościoła jest Chrystus. Ciało Chrystusa, czyli Kościół, musi bezwzględnie i instynktownie iść tam, dokąd zmierza jego Głowa, czyli Chrystus. To jest dokładnie tak, jak z człowieka ciałem. Gdy jest ono sparaliżowane lub chore, to człowiek choćby chciał, nie będzie mógł poruszać się lub jego ruchy będą bardzo ograniczone. Tak też jest z Chrystusem i Jego Ciałem, Kościołem, który jest cielesny, poddany starej upadłej naturze. Chrystus nie może działać przez to ciało, albo ma bardzo ograniczone pole działania. Dlatego apostołowie czynili wielkie dzieła Boże mocą żywego Słowa Bożego, samego Chrystusa, który w nich żył i swobodnie poruszał się, działali w oparciu o łaskę i moc swojego Pana. Natomiast cieleśni chrześcijanie działają w oparciu o środki dostępne dla każdego zwykłego człowieka, nawet niewierzącego, między innymi w oparciu o literę Słowa.

 

       To jest niemożliwe, gdy Kościół jest cielesny i żyje w przyjaźni ze światem, żeby był użyteczny dla Pana. Zwróćmy uwagę, że Zbór pierwotny był oddzielony od świata. Starsi Zboru pilnowali zwiastowania Słowa i modlitwy, w to byli zaangażowani całym sobą. W nic innego! Pościli i szukali Oblicza Pana, a ten do nich mówił. Oni to potem wykonywali. Byli jak ciało, które bezwiednie idzie za swoją głową. Apostołowie nie planowali, jak ewangelizować i co zrobić, aby ludzie się nawracali, nie konferowali, co zrobić, aby dotrzeć z Ewangelią tam czy tu, ale wykonywali odgórne polecenia. Tamci chrześcijanie byli świadomi, że to nie apostołowie dokonują cudów, ale sam Chrystus poprzez ich ręce. Ponieważ Chrystus miał swobodę poruszania się w swoim Kościele, jego władanie było objawione w ludzie Bożym. Upadli aniołowie musieli być posłuszni Kościołowi, a aniołowie Pana często jawnie współdziałali ze Zborem Chrystusa, ponieważ widoczny w nim był sam Pan Jezus, OZNAKA uległości. Dlatego Chrystus panując we wszechświecie często posyłał do Zboru swoich aniołów z poleceniami; poprzez swoje ciało Chrystus nadal wypędzał z ludzi demony, leczył wszelką chorobę i niemoc, czynił znaki i cuda wielkie. Dlaczego? Ponieważ cielesność Kościoła była ukrzyżowana! Dlatego sam Chrystus żył i poruszał się swobodnie w swoim Ciele, w Kościele. Jego polecenia wydane bezpośrednio w niebie były tak samo ważne, jak jego polecenia wydane ustami Oblubienicy, ponieważ w obu przypadkach czynił to osobiście sam Chrystus. Kościół nigdy nie czynił tych wielkich dzieł opierając się na obietnicach litery Słowa, tak jak to dzisiaj próbuje się robić, mówiąc, że tak jest napisane. Słowo Boże było cytowane zawsze w przypadku odpierania pokus szatańskich, ale nigdy w momencie czynienia znaków i cudów; nawet sam Chrystus posługiwał się mieczem Słowa Bożego, gdy na pustyni kusił Go szatan, ale nasz Pan cuda czynił mocą Ducha Świętego i nie cytował przy tym Pisma. Podobnie apostołowie dokonując wielkich dzieł używali jedynie zwrotu w imieniu Jezusa Chrystusa…A co to oznacza? A to oznacza, że dany rozkaz nie został wydany przez nich samych, ale przez samego Chrystusa, który żyje w nich i jest w nich widoczny dla świata duchowego, i w nich swobodnie się porusza i włada. Chciałbym byśmy to zauważyli i zrozumieli, że to nie ludzie, ale sam Pan czynił wielkie dzieła. Oni byli tylko jak bezwiedne naczynia używane do służby w Świątyni. Aniołowie nie będą nigdy posłuszni ludziom, tym bardziej ludziom cielesnym, cielesnemu Kościołowi, choćby ten Kościół z pamięci cytował całą Biblię. Nie! Nie łudźmy się. Demony będą posłuszne tylko Chrystusowi, jeśli tylko będzie On objawiony w nas. Jedyną drogą do łaski i mocy Pana jest droga krzyża, droga śmierci naszej cielesnej natury, droga oddzielenia od tego upadłego świata. Nigdy do tej pory tak wyraźnie tego nie widziałem. Ale moje oczy dzięki łasce Pana ujrzały cudowną duchową perspektywę zielonych niw dla naszych spragnionych dusz i wiem, że jutro nigdy już nie będzie takie samo jak wczorajszy dzień mojego życia.

 

        Chrystus musi być wolny i nieskrępowany w działaniu w swoim Ciele, jakim jest lud Boży Nowego Przymierza. A to oznacza śmierć i ukrzyżowanie naszej starej skażonej grzechem natury. Jedyną drogą do tego jest droga krzyża. Chrystus szedł drogą krzyża, zapierał się siebie samego i ostatecznie umarł na krzyżu. Dlatego Bóg potężnie przez niego działał, potem Go wzbudził w nowym ciele do życia i obdarzył wszelką władzą, mocą i autorytetem na niebie i na ziemi. Gdy nasz Pan żył na ziemi, ta oznaka Jego uległości wobec Ojca była mocno w Nim widoczna. Jego chlebem było pełnić wolę Ojca i to aż do śmierci krzyżowej włącznie. Bóg w Chrystusie mógł swobodnie poruszać się i niszczyć panowanie mocy demonicznych, podobnie jak robił to w Samsonie. Ale warunkiem tego były długie włosy, oznaka uległości i poświęcenia Panu! Ludu Boży! Jeśli pragniesz swojego Oblubieńca oraz Jego wielkich dzieł w swoim życiu, to przyjmiesz to słowo i pójdziesz drogą krzyża. Jeśli natomiast jesteś syty i pewny siebie, i mówisz, że już niczego ci nie potrzeba, tak jak niegdyś myślał Zbór z Laodycei, to nie wiesz, że jesteś ślepy i pożałowania godny. Albowiem Słowo Boże mówi, że każdakobieta, która się modli albo prorokuje z nienakrytą głową, hańbi głowę swoją, bo to jest jedno i to samo, jak gdyby była ogolona. Naszą głową jako Kościoła jest Chrystus. Jeśli służbę Bożą sprawujemy poddani ciału, bez oznaki uległości i poddania Chrystusowi, przynosimy hańbę naszemu Panu. Jest to tak, jakby On w ogóle nie był naszym Oblubieńcem, a my Jego Oblubienicą. W tym wszystkim jesteśmy podobni Samsonowi, gdy obcięto mu włosy. Nasze duchowe oczy są wyłupione, straciliśmy moc i pełnię łaski Bożej i tego nawet nie dostrzegamy. Nasze duchowe ręce są związane, a szatan i jego zastępy szydzą z nas, gdyż Chrystus nic nie może przez nas uczynić; te drwiny diabelskie obracają się w kierunku naszego Pana i Zbawiciela, któremu przynosimy wstyd i hańbę. A przecież nam zaufał. Jak długo jeszcze będziemy niewolniczo pracować w więzieniu szatana? Wkroczmy na drogę krzyża; z miłości do Baranka Bożego znienawidźmy nasze całe życie, odrzućmy to, co jest naszym zyskiem w tym świecie, a zyskamy Chrystusa. Nasza łysa duchowa głowa zacznie wtedy znowu pokrywać się włosami i tak jak Samson odzyskamy nasze duchowe siły. To nasz Pan jest naszą mocą, siłą i tarczą. On w nas zajaśnieje i rychło pod naszymi stopami zetrze szatana! O zbudź się ty, który śpisz, a zajaśnieje ci Chrystus! Amen!

 

         Chciałbym abyśmy wrócili teraz znowu do IV księgi Mojżeszowej i przyjrzeli się pozostałym treściom prawa nazyreatu.

 

       Wierzę, że chrześcijańskim ślubem nazyreatu jest chrzest wodny. Nie będę tego szerzej komentował, ale to właściwe poświecenie się Panu w kroczeniu za Nim wyrażone jest w świadomej decyzji i w przyjęciu oczyszczającego zanurzenia. Podobnie jak Izrael przeszedłszy przez morze został oddzielony od Egiptu, aby być poświęconym całkowicie Panu, tak też jest z naszymi wodami chrztu. Stanowią one o naszym oddzieleniu od świata dla Boga. I zgodnie z tym powinniśmy żyć.

 

       Zatem wszystko tak naprawdę zaczyna się przeważnie od chrztu wodnego. Nasz Bóg jest święty. Dlatego, aby dać Mu dalszą swobodę działania w naszych sercach, musimy dążyć dalej do uświęcenia. Służy temu między innymi oddzielanie się od nieczystości tego świata. Praca w Królestwie Bożym oparta jest na współdziałaniu. Bóg ma w nas swoją pracę do wykonania, a my powinniśmy dołożyć wszelkich starań, aby Mu w tym nie przeszkadzać. Duch Boży jest Bogiem i ma Bożą moc, ale Jego symbolem jest także płochliwa gołębica, dlatego łatwo możemy poprzez swoją niewłaściwą postawę zniweczyć działanie Pana.

 

      Pierwszą regułą prawa nazyreatu było powstrzymanie się od napojów odurzających, od wina i od wszystkiego, co związane jest z winogronami, nawet niesfermentowanymi. Nazarejczyk także nie mógł jeść niczego, co było według prawa nieczyste. Bóg może skutecznie działać jedynie przez ludzi z trzeźwymi umysłami. Nie upijajcie się, ale bądźcie pełni Ducha Świętego – mówi Słowo Boże. Zauważmy, że po potopie pogłębiające się skażenie ziemi grzechem objawiło się w fermentacji wina. Przez to Noe upił się i leżał pijany i nagi na swoim łożu. Człowiek nietrzeźwy traci nie tylko świadomość grzechu, ale także poczucie wstydu. Tak jak sfermentowany napój przenika do ciała i obezwładnia je tak, że w końcu człowiek jest nieprzytomny, tak też grzech wnika w ludzi serca i doprowadza ich w końcu do duchowej śmierci. To uczy nas, abyśmy jako nazyrejczycy Chrystusa nie tylko nie napełniali się skażonymi rzeczami tego świata, ale nawet takimi, które mają pozór dobra lub są obojętne, a które w pewnych okolicznościach mogłyby okazać się dla nas sidłem, podobnie jak jest z dobrymi winogronami, które potencjalnie mogą sfermentować dopiero po ich zjedzeniu. To wszystko oznacza, że jeśli napełniamy nasze dusze światowymi rzeczami, to oddajemy się  pod kontrolę świata, tracąc wyczucie grzechu oraz poczucie wstydu z niego wynikające. Jeśli natomiast unikamy tego, karmiąc się Słowem Bożym, pozwalamy Duchowi Świętemu kontrolować i korygować nasze serca. Pozwalamy, aby Pan poprzez krzyż zwyciężał naszą starą naturę.

  

      Ostatnią regułą, o której wspomnę, jest unikanie kontaktu z osobą zmarłą, nawet gdyby to był ktoś z najbliższej rodziny, np. ojciec lub matka. Jest to bardzo wymowne dla nas prawo. Przeczytajmy fragment Ewangelii Mateusza.

  

A drugi z uczniów rzekł do niego: Panie, pozwól mi wpierw odejść i pogrzebać ojca mojego. Ale Jezus rzekł mu: Pójdź za mną, a umarli niechaj grzebią umarłych swoich. (Mat.8:21-22)             

 

Jest to bardzo radykalne zdanie naszego Pana. Cóż to oznacza dla nas jako poświęconych Chrystusowi? Otóż to, że powinniśmy oddzielać się od wszelkiej nieczystości grzechu, którą skażona jest nasza niezbawiona rodzina, choćby miało to przynieść nam prześladowanie z jej strony. Nie powinniśmy mieć udziału w grzechach naszego niezbawionego domu. Mamy oddzielać się od nieczystości ludzi tego świata, którzy martwi są duchowo i piją grzech jak pijacy mocny trunek. On im smakuje i ich zabija. My mamy od tego stronić, nie plamiąc naszej duszy obrzydliwościami tego świata. Jest pięć zmysłów, które są drogami do naszych serc, skąd płynie Woda Życia. Nie możemy jej zanieczyszczać. Nie możemy patrzeć na brudy grzechu i mówić, że nic nam nie będzie, że to do nas nie przylgnie, bo to jest kłamstwo. Nie możemy słuchać bluźnierstw szatana i tego świata, i wmawiać sobie, że pomimo to usłyszymy głos Ducha Świętego. Nie możemy dotykać się brudów tego świata i udowadniać, że mamy czyste ręce. Nie możemy karmić się filozofią, religią i mądrością tego świata, i twierdzić uparcie, że jesteśmy zaspokojeni w Bogu. Im szybciej to zrozumiemy i zastosujemy w swoim życiu, uznając za śmieci wszystkie wynalazki i osiągnięcia umysłu dzisiejszego upadłego świata, tym szybciej zaczniemy wydawać miłą woń dla naszego Boga, którą jest Chrystus w nas! Amen!

 

<< spis rzeczy 

 

XI. UKRZYŻOWANI Z CHRYSTUSEM

 

      Chcę byśmy teraz ujrzeli w Słowie, jakie bogactwo chwały Bożej jest udziałem Kościoła, w którym krzyż wykonał swoją pracę. Mam na myśli Kościół, który jest już całkiem martwy dla tego świata i od niego oddzielony, Kościół, który został wypławiony w Bożym ogniu oczyszczenia. To, co opiszę poniżej, jest udziałem tylko takiego Zboru, który poddał się całkowicie dyscyplinie Pana, i który jest przeciwieństwem Kościoła laodycejskiego, tzn. nas. Przeczytajmy fragment Ewangelii Jana.

  

Zaprawdę, zaprawdę powiadam wam: Kto wierzy we mnie, ten także dokonywać będzie uczynków, które Ja czynię, i większe nad te czynić będzie; bo Ja idę do Ojca. I o cokolwiek prosić będziecie w imieniu moim, to uczynię, aby Ojciec był uwielbiony w Synu. Jeśli o co prosić będziecie w imieniu moim, spełnię to (Jan.14:12-14).

  

Czy ta obietnica jest prawdziwa także dla nas? Jak to należy rozumieć? Czy dosłownie? Człowiek cielesny, aby znaleźć wymówkę dla swojego stanu, zawsze coś wymyśli, interpretując ten fragment. Jednak ta obietnica wypełniała się dosłownie w życiu apostołów Pańskich, a ponieważ Chrystus jest zawsze ten sam, dla nas to Słowo ma takie samo literalne znaczenie.

 

     Gdy Chrystus osobiście chodził po ziemi, Bóg zawsze był w Nim uwielbiony poprzez wielkie dzieła, których nasz Pan dokonywał. Jeśli wnikliwiej przyjrzymy się temu tekstowi, to zauważymy, że Bóg chce nadal być uwielbiony w swoim Synu poprzez Jego dzieła na ziemi. Tylko teraz Chrystus będzie dokonywał tych rzeczy poprzez swoje Ciało, poprzez Kościół, bo On sam idzie już do Ojca. Widzimy zatem, że wierzący, w których żyje już Chrystus, są jakby Jego przedłużeniem. On sam znowu zaczyna władać na ziemi, tylko posługuje się teraz swoim Ciałem. To jest sedno tajemnicy jedności męża i żony, Chrystusa i Kościoła. On nie pozostawił nam swoich kluczy i całego Królestwa, i nie powiedział zarządzajcie tym sami. Ale powiedział: A oto Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata. My dzisiaj postępujemy właśnie tak, jakby Chrystus był na zewnątrz tego wszystkiego, jakby Go z nami nie było, ale to nie jest w myśl tajemnicy jedności ciała. Jedność polega na tym, że chociaż są dwie osoby, to już nie dwa ciała, ale jedno. Jest to wielka tajemnica, ale ja to odnoszę do Kościoła i Chrystusa. Chociaż są dwie osoby, ale jest jedno ciało i jeden Duch, a głową tego ciała jest Chrystus! Ta jedność jest stała, ciągła. Zdrowe ciało nigdy nie będzie się zachowywać tak, jakby jego głowa była oddzielona. Ale zauważmy, że my dzisiaj jako Kościół właśnie tak działamy. Czy to jest dziwne, że mamy takie a nie inne efekty naszej pracy? Jeżeli Kościół będzie szedł w takim kierunku dalej, to grozi martwica duchowa, a w konsekwencji amputacja martwych członków. Spójrzmy na tradycyjne kościoły, a zobaczymy, czym to grozi.

 

      Czy jest zatem coś niemożliwego dla Boga? Nie! On może uczynić wszystko. Bez względu na to, czy działa bezpośrednio sam, czy czyni to poprzez swoje Ciało, którym jest Kościół. Nasz Pan nigdy się nie zmienia. On jest suwerennym i wszechmocnym władcą. Dlatego dla Zboru, w którym żyje już Chrystus, a nie stary Adam, nie ma rzeczy niemożliwych. Bóg to mi tak wyraźnie ostatnio pokazuje, że Jego ogrom mocy odczuwam na sobie samym i powstaje we mnie wiara, że Pan objawi swoją chwałę. Jak za chwilę przekonamy się, nie ma takiej dziedziny czy rzeczy we wszechświecie, nad którą nasz Bóg by nie panował. Tą władzę On także sprawuje poprzez swoją Oblubienicę. Amen.

  

    Pan mówił o jeszcze większych dziełach, które będzie dokonywał przez swoją Oblubienicę. Zatem przyjrzyjmy się temu, co dokonywał osobiście, a także przez Kościół apostolski. Chcę, abyśmy zauważyli, że Chrystus nadal panuje i włada tym światem. On chce to czynić za pośrednictwem swojego Ciała – Kościoła.

  

Panowanie Chrystusa na ziemi: 

1.Panował nad żywiołami (uciszenie wiatru i morza, chodzenie po wodzie). 

2.Wskrzeszał martwych. 

3.Uzdrawiał kalekich i chorych. 

4.Wypędzał demony. 

5.Rozmnażał pożywienie. 

6.Zamienił wodę w wino. 

7.Przepowiadał przyszłość. 

8.Objawiał skrytości serca i myśli. 

9.Zapewniał obfite połowy ryb, gdy ryby nie brały. 

10.Stater w złowionej przez Piotra rybie.

11.Służba aniołów.  

12.Dary Ducha Świętego. 

13.Odporni na ukąszenie węży lub żmij. 

14.Odporni na truciznę. 

15.Przenoszeni przez Ducha Świętego na duże odległości. 

16.Modlitwy i uwielbianie Pana, którym towarzyszyły trzęsienia ziemi (więzienie za trzęsło się i drzwi pootwierały się).

17.Wyprowadzani przez aniołów ze starannie pilnowanych więzień (służba aniołów względem kościoła). 

18.Ze względu na apostoła Pawła zostali ocaleni wszyscy ludzie z rozbitego okrętu. 

(Dz.27:23-24) Albowiem tej nocy stanął przy mnie anioł tego Boga, do którego należę i któremu cześć oddaję, i rzekł: Nie bój się, Pawle; przed cesarzem stanąć musisz i oto darował ci Bóg wszystkich, którzy płyną z tobą. 

19. (1 Tym.1:19-20) Zachowując wiarę i dobre sumienie, które pewni ludzie odrzucili i stali się rozbitkami w wierze. Do nich należą Himeneusz i Aleksander, których oddałem szatanowi, aby zostali pouczeni, że nie wolno bluźnić. 

20. (Dz.5:8-10) I odezwał się do niej Piotr: Powiedz mi, czy za taką cenę sprzedaliście rolę? Ona zaś rzekła: Tak jest, za taką. A Piotr do niej: Dlaczego zmówiliście się, by kusić Ducha Pańskiego? Oto nogi tych, którzy pogrzebali męża twego, są u drzwi i ciebie wyniosą. I upadła zaraz u nóg jego, i wyzionęła ducha. A gdy młodzieńcy weszli, znaleźli ją martwą, wynieśli i pogrzebali obok jej męża. 

21. (Ap.13:8-12) Lecz wystąpił przeciwko nim czarnoksiężnik Elymas, tak bowiem brzmi w tłumaczeniu jego imię, starając się odwrócić prokonsula od wiary. A Saul, zwany też Pawłem, napełniony Duchem Świętym, utkwił w nim wzrok i rzekł: O, pełny wszelkiego oszukaństwa i wszelkiej przewrotności, synu diabelski, nieprzyjacielu wszelkiej sprawiedliwości! Nie zaprzestaniesz ty wykrzywiać prostych dróg Pańskich? Oto teraz ręka Pańska na tobie, i będziesz ślepy, i do pewnego czasu nie ujrzysz słońca. I natychmiast ogarnęły go mrok i ciemność, a chodząc wokoło, szukał, kto by go prowadził za rękę. Wtedy prokonsul, ujrzawszy, co się stało, uwierzył, będąc pod wrażeniem nauki Pańskiej. 

22. (Mat.17:20) A On im mówi: Dla niedowiarstwa waszego. Bo zaprawdę powiadam wam, gdybyście mieli wiarę jak ziarnko gorczycy, to powiedzielibyście tej górze: Przenieś się stąd tam, a przeniesie się, i nic niemożliwego dla was nie będzie.

 23. (Mat.16:18-19) A Ja ci powiadam, że ty jesteś Piotr, i na tej opoce zbuduję Kościół mój, a bramy piekielne nie przemogą go. I dam ci klucze Królestwa Niebios; i cokolwiek zwiążesz na ziemi, będzie związane i w niebie, a cokolwiek rozwiążesz na ziemi, będzie rozwiązane i w niebie. […] A jeśliby ich nie usłuchał, powiedz zborowi; a jeśliby zboru nie usłuchał, niech będzie dla ciebie jak poganin i celnik. Zaprawdę powiadam wam: Cokolwiek byście związali na ziemi, będzie związane i w niebie; i cokolwiek byście rozwiązali na ziemi, będzie rozwiązane i w niebie. Nadto powiadam wam, że jeśliby dwaj z was na ziemi uzgodnili swe prośby o jakąkolwiek rzecz, otrzymają ją od Ojca mojego, który jest w niebie. Albowiem gdzie są dwaj lub trzej zgromadzeni w imię moje, tam jestem pośród nich.

 24. (Mat.28:18-20) A Jezus przystąpiwszy, rzekł do nich te słowa: Dana mi jest wszelka moc na niebie i na ziemi. Idźcie tedy i czyńcie uczniami wszystkie narody, chrzcząc je w imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego, ucząc je przestrzegać wszystkiego, co wam przykazałem. A oto Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata.

 25. (Mar.16:15-18) I rzekł im: Idąc na cały świat, głoście ewangelię wszystkiemu stworzeniu. Kto uwierzy i ochrzczony zostanie, będzie zbawiony, ale kto nie uwierzy, będzie potępiony. A takie znaki będą towarzyszyły tym, którzy uwierzyli: w imieniu moim demony wyganiać będą, nowymi językami mówić będą, węże brać będą, a choćby coś trującego wypili, nie zaszkodzi im. Na chorych ręce kłaść będą, a ci wyzdrowieją.

 26. (Łuk.10:18-20) Rzekł więc do nich: Widziałem, jak szatan, niby błyskawica, spadł z nieba. Oto dałem wam moc, abyście deptali po wężach i skorpionach i po wszelkiej potędze nieprzyjacielskiej, a nic wam nie zaszkodzi. Wszakże nie z tego się radujcie, iż duchy są wam podległe

 27. (Rzym.16:19-20) […] chcę, abyście byli mądrzy w tym, co dobre, a czyści wobec zła. A Bóg pokoju rychło zetrze szatana pod stopami waszymi.

28. (Łuk.9:54) A gdy to widzieli uczniowie Jakub i Jan, rzekli: Panie, czy chcesz, abyśmy słowem ściągnęli ogień z nieba, który by ich pochłonął, jak to i Eliasz uczynił?

 

Oni potem także działali tylko na słowo Pana po Jego wstąpieniu do nieba, ponieważ Chrystus żył i poruszał się swobodnie w nich jako w swoim ciele.

 

29. (Hebr.1:13-14) A do którego z aniołów powiedział kiedy: Siądź po prawicy mojej, Aż położę nieprzyjaciół twoich jako podnóżek stóp twoich. Czy nie są oni wszyscy służebnymi duchami, posyłanymi do pełnienia służby gwoli tych, którzy mają dostąpić zbawienia? 

30. (Jak.5:16-18) […] Wiele może usilna modlitwa sprawiedliwego. Eliasz był człowiekiem podobnym do nas i modlił się usilnie, żeby nie było deszczu; i nie było deszczu na ziemi przez trzy lata i sześć miesięcy. Potem znowu modlił się i niebo spuściło deszcz, i ziemia wydała swój plon.

 

Czy dostrzegliśmy, że Chrystus panuje poprzez swoje Ciało? On dalej włada i nigdy się nie zmienia. On nikomu nie zostawił władzy na zasadzie panowania politycznego nad innymi. Jednak ludzie zmysłowi, nie znający Pana, posługując się Jego słowami, uzurpują sobie władzę polityczną i duchową nawet nad całą ludzkością, chociaż nie mają niczego wspólnego z Chrystusem, wręcz przeciwnie, są sługami szatana. Jednak wcale mnie nie dziwi ich postępowanie, ponieważ także my, ludzie wierzący, uzurpujemy sobie prawo do różnych rzeczy tylko w oparciu o samą literę Słowa (powiadając: bo tak jest napisane), chociaż to, co jest napisane w Piśmie wcale nie jest naszym udziałem. Bóg dał władzę, autorytet i moc swoim apostołom, ponieważ ich ciała były ukrzyżowane w Nim, oni byli oddzieleni od tego świata, a ich Pan i Mistrz po swoim wstąpieniu do chwały mógł dalej swobodnie w nich działać; w swoim nowym Ciele mógł dokonywać suwerennych dzieł jak za dni, gdy sam chodził po ziemi. Kościół cielesny, który żyje w przyjaźni z upadłym światem w nierządzie duchowym, nie może na podstawie Pisma rościć sobie prawa do Bożych obietnic danych apostołom. Postępujemy tak, jakby Chrystus już nic nie miał do powiedzenia w Królestwie Bożym. Nie! To On włada i panuje, a nie wyznawcy uwłaczających Jego godności rzekomych Ewangelii, ludzie myślący tylko o swoim brzuchu i przyjemnościach, zasiadający przy jednym stole z cudzołożnym światem i pijący jak wodę jego nieczystości. Na ustach mają Słowo Boże, ale uczynkami swoimi zapierają się swojego Pana. Oferują ludziom wolność, chociaż sami są niewolnikami grzechu. W Zborze laodycejskim Chrystus stoi na zewnątrz i puka do serc ludzi, ponieważ samowystarczalny Kościół sam rozpoczął swoje rządy. Ale Chrystus panuje i włada. Sąd Boży rozpoczął się od Domu Bożego. Bóg rychło oczyści swój Kościół z cielesności i grzechu, aby móc rozpocząć swoje władanie także przez swoje Ciało, przez Oblubienicę. On rychło zacznie poruszać się w swoim Ciele i niszczyć królestwo szatana tak, jak niegdyś czynił to w Samsonie, a także w swoich pierwszych uczniach. Amen!

 

<< spis rzeczy

 

XII. DATEK DOBRY I DAR DOSKONAŁY

  

Jak. 1:12-18 

12. Błogosławiony mąż, który wytrwa w próbie, bo gdy wytrzyma próbę, weźmie wieniec żywota, obiecany przez Boga tym, którzy go miłują.

13. Niechaj nikt, gdy wystawiony jest na pokusę, nie mówi: Przez Boga jestem kuszony; Bóg bowiem nie jest podatny na pokusy do złego ani sam nikogo nie kusi. 

14. Lecz każdy bywa kuszony przez własne pożądliwości, które go pociągają i nęcą; 

15. Potem, gdy pożądliwość pocznie, rodzi grzech, a gdy grzech dojrzeje, rodzi śmierć. 

16. Nie błądźcie, umiłowani bracia moi. 

17. Wszelki datek dobry i wszelki dar doskonały zstępuje z góry od Ojca światłości; u niego nie ma żadnej odmiany ani nawet chwilowego zaćmienia. 

18. Gdy zechciał, zrodził nas przez Słowo prawdy, abyśmy byli niejako pierwszym zarodkiem jego stworzeń.

  

      Przytoczony powyżej fragment porusza problem grzechu, który pojawił się w życiu chrześcijan. Jednak zanim Jakub zajął się sednem rzeczy, w wersecie 12 w sposób mistrzowski umieścił całą sprawę w perspektywie historii Kościoła i wieczności. Jest to wspaniałe przedstawienie drogi ludu Bożego w pigułce i stanowi ono wielką zachętę do podjęcia walki z pokusami. Całe życie chrześcijanina przedstawione jest tutaj jako próba wiary, doświadczenie, inaczej zmaganie. Ci, którzy przejdą przez nie zwycięsko, otrzymają żywot wieczny obiecany przez Boga. On dał tę obietnicę jedynie tym, którzy Go miłują. Ale to zdanie nasuwa jeszcze inny wniosek. Ci ludzie przejdą zwycięsko poprzez doświadczenia, ponieważ miłują Boga bardziej niż swoje życie. Pan dał takim ludziom obietnicę, że nic nie odłączy ich od miłości objawionej w Jezusie Chrystusie. Widzimy zatem, że życie uczniów Pana nie jest sielanką, ale walką. Jest ono drogą krzyża, na którą wchodzą tylko miłujący Pana. On powiedział: (Mat.7:13-14) Wchodźcie przez ciasną bramę; albowiem szeroka jest brama i przestronna droga, która wiedzie na zatracenie, a wielu jest takich, którzy przez nią wchodzą. A ciasna jest brama i wąska droga, która prowadzi do żywota; i niewielu jest tych, którzy ją znajdują. Tym wąskim wejściem na drogę wiary jest osoba Pana Jezusa. Ale nasz Pan powiedział o sobie także, że jest drogą do Ojca. Wydźwięk tych słów jest jednoznaczny. Chrystus mówi, że Jego uczniowie będą kroczyć za nim, a On szedł drogą krzyża. Nasuwa mi się nieodparte pytanie, które jest niejako rozwinięciem nauki Pana. Czy jest możliwe wejście ciasną bramą, a pomimo to kroczenie przestronną drogą wiodącą na zatracenie? Teologia apostoła Pawła wydaje się stanowczo i twierdząco odpowiadać na to pytanie. Mówi on, że kto sieje dla ciała, tego końcem będzie śmierć. Widzimy więc, że droga krzyża jest drogą śmierci dla grzesznej natury. Na tej drodze żyje i objawia się w nas sam Pan Jezus. Dlatego jest ona wąska i ciężka dla ciała. Ono nie chce iść na krzyż. Dlatego jest wielu nawet wśród chrześcijan, których cielesność ma się bardzo dobrze, a nawet rozwija się. Ludzie ci idą tak jak cały świat przestronną i szeroką drogą. Paradoksalnym wydaje się fakt, że według ich nauczania, to łatwe i beztroskie życie zawdzięczają właśnie zwycięstwu Chrystusa na Golgocie. Jednak Jakub naucza, że nasze życie jest jedną wielką próbą. Czy mamy przez to załamywać się i smucić? Nie! W Jak.1:2 apostoł powiada: Poczytujcie to sobie za najwyższą radość, bracia moi, gdy rozmaite próby przechodzicie. Dlaczego? Dlatego, że prowadzi to dzieła doskonałego w Jezusie Chrystusie, a nagrodą za to jest korona żywota wiecznego. Amen!

 

        Ta perspektywa, zawarta na początku w jednym zdaniu, rozpoczyna rozprawianie się z błędną teologią dotyczącą grzechu. Czytając dalsze cztery wersety możemy stwierdzić, jakimi ludźmi byli adresaci tego nauczania. Ludzie ci błądzili w swoim myśleniu. Byli poddani swoim pożądliwościom, przez co często popadali w grzech. Taki stan rzeczy uniemożliwiał im odparcie wszelkich pokus ciała. Musiało być to tak nagminne w ich życiu, iż wydaje się, że pogodzili się z takim stanem rzeczy. Mało tego. Za swoje postępowanie zaczęli winić samego Boga, który według nich był sprawcą tych pokus. Był to argument, który miał usprawiedliwić ich grzeszne życie. Jakub mówi do tych ludzi: Umiłowani, nie błądźcie. Jesteście na drodze, której końcem jest śmierć, zatracenie wieczne. Ostatnie dwa wersety tego tekstu są często nadużywany przez ludzi, którzy w swoim kroczeniu za Panem omijają krzyż i nie chcą wydać swej grzesznej natury w moc Ducha Świętego, w moc krzyża. Stanowią one argumentację wcześniejszego zdania: Bóg bowiem nie jest podatny na pokusy do złego ani sam nikogo nie kusi. Dlaczego tak jest? Jakub wyjaśnia również tutaj w sposób zwięzły swoją teologię.

 

       Po pierwsze zauważmy, że Jakub w swoim liście przedstawia Boga jako mądrego i dobrego Ojca, jako doskonałego Boga Ojca. Trudno byłoby nazwać kogoś dobrym i mądrym ojcem, gdyby dawał swoim dzieciom same prezenty, albo popadał w drugą skrajność i cały czas gromił lub karcił swoje pociechy. W tym wszystkim potrzebna jest zdrowa równowaga, aby dzieci były dobrze wychowane, tzn. dobrze przysposobione do dorosłego życia. Dlatego na początku swojego listu apostoł przedstawia Boga jako mądrego Ojca, który wychowuje i oczyszcza swoje dzieci. Wprowadza On w ich życie krzyż, tzn. cierpienie i prześladowanie ze strony diabła, które Duch Boży obraca przeciw grzesznej naturze człowieka. W taki sposób Pan czyni nas uczestnikami swojej świętości, wprowadzając nas w coraz bliższą społeczność ze sobą.

 

        Z drugiej strony, Bóg jako miłujący nas Ojciec, daje nam doskonałe dary. Zatem teraz postaram się wyjaśnić, czym jest ten datek dobry i dar doskonały, zstępujący z góry od Ojca Światłości. Pierwszym wersetem, który mi się nasuwa, gdy o tym myślę, jest Jan.3,16: Albowiem tak Bóg umiłował świat, że Syna swego jednorodzonego dał, aby każdy, kto weń wierzy, nie zginął, ale miał żywot wieczny. Jakże wspaniały i doskonały dar dla świata! Dar, który zstąpił z nieba. Dar, w którym mamy przebaczenie grzechów i żywot wieczny. Przeczytajmy jeszcze dwa fragmenty Ewangelii.

  

Jeśli tedy wy, będąc złymi, potraficie dawać dobre dary dzieciom swoim, o ileż więcej Ojciec wasz, który jest w niebie, da dobre rzeczy tym, którzy go proszą (Mat.7:11) 

Jeśli więc wy, którzy jesteście źli, umiecie dobre dary dawać dzieciom swoim, o ileż bardziej Ojciec niebieski da Ducha Świętego tym, którzy go proszą (Łuk.11:13).

  

Zauważmy, że są to dwa prawie identyczne fragmenty różniące się tylko jedną rzeczą. Te dobre rzeczy od Ojca Niebieskiego nasz Pan nazywa Duchem Świętym, a przecież On także stąpił z góry od Ojca Światłości. O ileż doskonalszy jest to dar od tego, co dają ojcowie ziemscy?! Przypomnijmy też sobie, że ktoś kiedyś nazwał naszego Pana nauczycielem dobrym. A On mu odparł, że tylko Bóg jest dobry. Zatem słowo dobry nasz Pan rezerwował dla określenia charakteru samego Boga i jego dzieł lub darów. Tak! Tym doskonałym Bożym Darem dla nas jest On sam, Ojciec, Syn i Duch Święty. Bóg dał nam samego siebie. Niczego lepszego i doskonalszego nie mógł dać. On sam jest tym darem oraz wszystko, co jest bezpośrednio związane z planem zbawienia ludzkości, np.: Pismo Święte, droga krzyża, dary Ducha, itp. Czyli wszystko, co nie jest z tego świata i zstąpiło z nieba. Wszystkie inne rzeczy i sprawy mające miejsce pod słońcem nie są godne nazywania ich darami Bożymi. To, że Bóg żywi całe swoje stworzenie i zaspakaja jego potrzeby, jest wyrazem Bożej troski i opieki. W taki sposób On to wszystko uczynił. Ale nie można tego porównywać do doskonałego daru Bożego, którym jest Baranek Boży. To, co zstępuje jako nadnaturalne z góry, coś, co objawia samego Jahwe, to jest tym datkiem dobrym i darem doskonałym. To coś nie pochodzi ze zjawisk czy rzeczy tego świata naturalnego. Na pewno nie jest to mamona niesprawiedliwości czy powodzenie. To wyjaśnia też, dlaczego Pan nikogo nie kusi do grzechu, nie rozbudza pożądliwości ciała. Przecież po to Chrystus się objawił, aby rozprawić się z naszą grzeszną naturą i jej pożądliwością. Krzyż w naszym życiu umartwia naszego starego Adama. Gdy dochodzimy do miejsca, w którym możemy powiedzieć z apostołem Pawłem: Ukrzyżowany jestem z Chrystusem, żyję więc już nie ja, ale żyje we mnie Chrystus, wtedy jesteśmy martwi dla diabła i wszystkich pokus. Bóg zbawia nas nie tylko od grzechu i potępienia wiecznego, ale także od nas samych, tzn. od diabelskiej natury, która jeszcze w nas drzemie. Jakże więc można mówić, że Bóg nas kusi i rozbudza w nas tą starą naturę, skoro On objawił się po to, aby ją unicestwić!? Czy nie jest to błądzenie w myśleniu?

 

       Interpretacja ta znajduje uzasadnienia w samym tekście. Przyjrzyjmy się wersetowi 18, kończącemu ten fragment. Tak! To jest święta prawda. U Boga nie ma żadnej odmiany ani nawet chwilowego zaćmienia! On zrodził nas przez Słowo Prawdy, On zbawił nas w Chrystusie Jezusie, dał nam swój największy Dar, samego siebie, abyśmy byli nowym stworzeniem w Nim, stworzeniem świętym i martwym w Chrystusie dla wszelkich pożądliwości i pokus ciała. U niego nie ma żadnego zaćmienia, żadnego rozdwojenia w samym sobie! On nie rozbudza w nas pożądliwości ciała i nie kusi do złego, ale zgodnie ze swoim odwiecznym planem prowadzi nas drogą krzyża, aby unicestwić w nas tego grzesznego Adama z jego pożądliwością i pokusami. On rozpoczął w nas to doskonałe dzieło i pomyślnie go dokończy. Amen! Niech imię Pańskie będzie uwielbione ku chwale Boga Ojca! Amen!

 

<< spis rzeczy