Tutaj pieśni są zbyteczne, instrumenty niepotrzebne, najwznioślejsze uczucia nie są w stanie podrobić obecności Ducha Pana; jedynym prawem tutaj rządzącym jest krzyż; wierzący nie uświęcają się tutaj stopniowo, w nieskończoność usiłując dorównać cnotom Chrystusowym. Nie, ale żyją oni w Duchu lub niestety czasami schodzą do życia w ciele, do życia uczynków zakonu, dobrych lub złych. Tutaj miłość nie jest decyzją ludzkiego rozumu, ale to Bóg jest miłością i On żyje w wierzących przejawiając pełnię swej miłości i mocy. Tutaj Biblia nie jest literą śmierci, ale Drzewem Życia z którego wszyscy mogą zrywać owoce społeczności z Chrystusem. Bóg jest bliski i znany wszystkim, On rzeczywiście jest wszystkim we wszystkim. Nikt nie jest w stanie w słowach opisać panującego tutaj porządku i życia, gdyż są to rzeczy nie z tego świata, których żadne oko nie widziało, żadne ucho nie słyszało i nic z tych spraw nie objawiło się żadnemu rozumowi ludzkiemu. Ta rzeczywistość jest całkowicie ukryta przed ludźmi służącymi Bogu w ciele. Pomimo to byli tacy, którzy próbowali oddać te rzeczy w słowach: np. Apostoł Paweł pisząc o Bożej miłości, twórca pieśni 96 „O, ta miłość!…” lub Faber, który napisał taki hymn do Ducha Świętego:
O Ty – coś oceanem wielkim Wód
Twej miłości niestworzonej
Wewnątrz mej duszy rozlał się
– Drżę cały – kiedy czuję Cię.
Morzem bez brzegów jesteś Ty
– Straszny, nieogarniony Pan –
Co w wąskie moje serce wlał
Ogrom swych wód bez miar.
(Faber)
Rozum ludzki nigdy nie zgłębi przeżyć duchowych Fabera i innych, którzy zasmakowali życia w Duchu.